O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

21 grudnia 2012

Katastrofa lotnicza

Miałam dzisiaj bardzo wyraźny sen. dojdzie w najbliższym czasie do katastrofy lotniczej polskich linii LOT. Widziałam miejsce katastrofy - wyspa na m.Śródziemnym, wg tego snu to był Cypr, a samolot miał wylądować na lotnisku w Larnace. Tym samolotem miał tez lecieć mój bardzo dobry znajomy, który od wielu lat tam pracuje i mieszka. O tym fakcie powiedziała mi we śnie moja siostra cioteczna D. (w rzeczywistości D i ten znajomy nie znają się). Samego momentu katastrofy nie wiedziałam, ale oglądałam jakby unosząc się nad miejscem katastrofy to co zostało z rozbitego samolotu. Małe kawałeczki, mniejsze niż te, np ze smoleńska. Widziałam 2 żeby trzonowe, który jeden był zakrwawiony - wiedziałam, że należały do kogoś z pasażerów. Byłam w szoku, że zginał ten znajomy, tak go żałowałam i nawet płakałam. Sen przeskakiwał i raz byłam nad miejscem katastrofy, a raz byłam gdzieś gdzie było sporo ludzi chyba jakaś kawiarnia to była, czy łazienka i oglądaliśmy reportaż w Tv z tej katastrofy. Było to jakby latem bo było bardzo bardzo ciepło. Samolot jakby podchodząc do lądowania, rozbił się o plaże i częściowo o skalisty brzeg, to było w odległości paru kilometrów od lotniska, już wg komentatora z tv , miał robić ostatnie podejście, gdy nagle stracił pilot kontrolę nad samolotem i samolot bezwiednie spadł w dół. Wszyscy zginęli, chociaż samolot w połowie był zapełniony. Koło mnie stoją koleżanki z liceum i nie znani nam ludzie. Ja mam jakąś szynkę z domu i miałam ją pokroić, ale w tej sytuacji nie mam ochoty nic jeśc i trzymam tę szynkę w prawej kieszeni. Jestem zdruzgotana tym wydarzeniem. Potem sen przeskoczył i jestem chyba w jakimś biurze LOTu gdzie wychodzą z konferencji z LOTem najbliżsi poszkodowanych, płaczą, a LOT pokazuje im trumny w jakich będą chować ciała. Widze też kilka małych trumienek dla dzieci.
W tym śnie miałam jakiegoś nowego chłopaka? On niby się mną opiekował, ale po tej tragedii go jakby odsunęłam, bo sobie zdałam jakby sprawę, że mnie łączyło jednak coś więcej niż przyjaźń z nim.


......................................................................................................................................................

Odnośnie dziwnych zjawisk w moim domu: słyszę w nocy, że coś/ktoś chodzi po piwnicy (mniemam, że śp. dziadek), do tego od chyba 3 dni codziennie raz lub dwa razy dzwoni telefon (nr się nie wyświetla), a jak ktoś podnosi słuchawkę to jest cisza, albo ktoś odkłada ją (słychać to wyraźnie). Ciekawe czy to pomyłki czy coś innego?

11 grudnia 2012

Samolot

Śniło mi się, że dojdzie do katastrofy lotniczej, norweskie linie Norwegian. Poznałam, bo często latałam swego czasu tymi liniami. Samolot widziała, jak startuje z Polski, jest lato, ciepło, na pokładzie rodziny z dziećmi. Lot gdzieś do Skandynawii, to miał być krótki lot. Nagle coś się dzieje z samolotem i widzę, jak dziobem uderza w Bałtyk gdzieś między Polską z Szwecją, widzę to dokładnie z góry, jakby z innego samolotu lub balonu. Potem sen przeskakuje i znajduję się wewnątrz tego tonącego już samolotu. Wybuchła panika, ludzie krzyczą, dzieci plączą, dużo polskich rodzin. Obsługa biega i rozdaje kamizelki, będą otwierać drzwi, ludzie mają starać się wypływać na powierzchnię. Niestety samolot jest już głęboko pod wodą, nie da się otworzyć drzwi , bo woda napiera, wszyscy giną, ale ja tego już nie widzę, tylko oglądam wiadomości o tym, że jest lista ofiar i każdy ma sprawdzić, czy nie było tam rodziny. Ja sprawdzam, czy tam nie ma mojego taty, ale go nie ma, on przecież boi się latać i na pewno nie wsiadł do tego samolotu.



7 grudnia 2012

Wykopaliska i złodzieje

Pierwsza część snu działa się na wykopaliskach archeologicznych, brałam w nich udział razem ze studentami i innymi archeologami. Kopaliśmy w ziemi, ale jedna studenta bardzo ładna, śliczna dziewczyna cały czas mi dokuczała. Uważała, że pozjadała wszelkie rozumy, ubliżała mi. Ja starałam się ją olewać, ale na koniec nie wytrzymałam i powiedziałam jej co o Niej myślę. Cały czas trwania tych wykopalisk, koło tego stanowiska kręcili się żołnierze z Rosji i przyglądali się naszej pracy. Musieliśmy uważać na nich, bo przyjechali czołgami. Czułam, że nie możemy tam się zbytnio wywyższać i jeśli coś by się działo wsadziliby Nas do więzienia.
Druga cześć snu odgrywa się w niby moim mieszkaniu, jest tam moja mama, do domu wchodzą dwie osoby, na pewno mężczyzna, a druga osoba nie pamiętam czy to była kobieta czy też facet. Oni chcą Nas okraść, zamykamy z mamą drzwi wejściowe na siłę, ale zawsze musimy im otworzyć, bo oni coś w między czasie, kiedy wypraszamy ich z mieszkania coś naszego zabierają i tak się kółko zamyka, kilkukrotnie wchodzą, coś zabierają, my zamykamy drzwi, potem okazuje się, że jednak znowu Nas okradli, więc musimy ich gonić i oni znowu do Nas wracają. Tak trwa do czasu, aż w biurku u siebie w pokoju nie odkrywam złotych kajdanek, które niby należą do mojego męża, postanawiam zakuć jednego ze złodziei - udaje mi się to, mama pomaga, ja dzwonie ze swojej komórki na 112, ale nie działa, dodzwaniam się aż do Sydney do Australii (???), potem mama sugeruje, żeby zadzwonić na 997 i udaje się. Mówię, że złapałam złodziei. Nagle kątem oka widzę, jak ten z kajdankami ucieka, gonię go, ale potem sen jakoś przeskakuje i jestem gdzieś nad wodą, turkusowym morzem, jest ciepło, są moi rodzice, czekają na mnie na brzegu, jest mój tata, a ja muszę skakać po kamieniach, bo są w wodzie niebezpieczne zwierzęta i mogą np mnie ugryźć, albo poparzyć (meduzy). Koło mnie są jakby latające ryby, w wodzie widzę małą płaszczkę, która krąży wokół kamienia na którym stoję. Ostatecznie udaje mi się doskoczyć do brzegu do rodziców.

5 grudnia 2012

W moim domu zaczęło straszyć

W moim domu zaczęło straszyć. Myślę, że to mój dziadek, trochę boję się, czuję niepokój, ale nie jestem sparaliżowana strachem. Nie chcę nic sugerować, ale napisze to , wg mnie puszczyk i kształt wosku lanego w Andrzejki może sugerować, że dziadek przyszedł zabrać babcię do siebie. chociaż ona czuje się dobrze, ale może nadszedł już czas na Nią? Nie wiem co myśleć, to się dzieje w nocy i w dzień, oczywiście najlepiej jak jestem sama lub z babcią, jak jest mama to nic się nie dzieje. Wczoraj wieczorem siedziałam długo na internecie, dość późno było, wybiła dwunasta i usłyszałam jakieś 10 min po północy jak ktoś schodzi po schodach, tak jakby się skradał. Myślałam, że to moja mama wyszła z łóżka i przyszła zobaczyć czy nie śpię, siedziałam na dole w salonie. Jednak kroki ucichły, a mnie przeszył niepokój. Zbudziłam psa, ale ten w ogóle nie reagował, spojrzał na mnie z wyrzutem. Wstałam, bo coś zaczęło jakby chodzić po kuchni, słychać było uginanie się paneli w mały przedpokoju. Zamknęłam laptopa i zapaliłam światło w salonie, potem w przedpokoju i na schodach, zajrzałam do ciemnej kuchni, ale wszystko ustało. Idąc na górę, do pokoju mamy czułam jakby ktoś mnie obserwował. Pomyślałam sobie, że to dziadek, przestałam się bać.
Dzisiaj schodzę rano na śniadanie, babcia smaży sobie wątróbkę na obiad, ja grzeję wodę na herbatę. Zamknęłam drzwi do kuchni, żeby zapach wątróbki nie rozszedł się po całym domu. Nagle słyszę jak ktoś zamyka drzwi wejściowe od przedsionka (one są takie z dużą szklaną matową szybą i jak się je zamyka to ta szyba wydaje taki charakterystyczny dźwięk), nawet pies zareagował, podbiegł do drzwi kuchennych z podstawionymi uszami, zaczął węszyć. Ja szybko otworzyłam drzwi kuchenne, bo myślałam, że albo ktoś wszedł, albo mama przyszła, ale to by było dziwne, gdyż z samego rana pojechała do swojej mamy, mojej drugiej babci do innej miejscowości. Oczywiście drzwi do przedsionka były zamknięte, wiatru nie było, bo tylko w kuchni było lekko uchylone okno, dosłownie milimetry.
Ciekawe co jeszcze się wydarzy, wczoraj rano obudził mnie puszczyk, wcześniej lanie wosku - wyszła babcia (tzn kształt), teraz te dziwne odgłosy, których nigdy nie było? Może to nie dziadek tylko np. moja prababcia, mama babci, albo babci ojciec, lub ktoś z rodziny zaczął przychodzić? ale kto? pierwsze skojarzenie, że dziadek, bo on umarł w domu nagle, ale nawet po jego śmierci, nie było żadnych "nawiedzonych" incydentów. Mam nadzieje, że nie czeka mnie pogrzeb babci...

4 grudnia 2012

Złe przeczucia i sen

Dzisiaj o 5:40 nad ranem obudził mnie puszczyk. Hukał gdzieś na drzewie, czy w moim ogrodzie - nie wiem, ale gdzieś blisko, bo słyszałam przez zamknięte okno. Wiem, że to zły znak...szczególnie, że mojej babci śniło się małe dziecko -  a to jak wiadomo znak/symbol czegoś niedobrego.
Przed tym przebudzeniem się miałam wyraźny sen. Zaczął się od tego, że spacerowałam z moim mężem gdzieś nad klifem, skąd było widać wejście do portu i statki. Bardzo mało było tych statków. Wiedziałam, że to port w zatoce gdańskiej, ale nie wiedziałam, który dokładnie. Szliśmy tak i nagle mąż pokazuje mi statek, który za szybko wpływa do portu. w jedne chwili zrozumiałam, że zaraz jeśli kapitan coś nie zrobi, to statek się roztrzaska o nadbrzeże portowe. Na całe szczęście kapitan zrobił taki manewr, który spowodował odwrócenie się statku bokiem do nadbrzeża, dzięki temu statek uderzył tylko rufą i częścią lewego boku. Wiedziałam, że nic się nie stało nikomu na statku. Zapytałam męża: "Za szybko płynął?", a on odpowiedział: "Tak". Potem sen przeskoczył i znaleźliśmy się w sklepie z urządzeniami elektronicznymi, mąż sprawdzał jakiś najnowszy skaner firmy Canon, a ja zachwalałam jakiś modem internetowy pewnemu małżeństwu, które nie wiedziało czy go kupić czy nie.
Następna scena to wybuch gdzieś w Rosji. Pełno pyłu, kurzu., dymu gryzącego i gruzu. Coś wybuchło, pojawia mi się w głowie słowo "gaz", ale nie taki zwykły ziemny, to jakiś gaz bojowy, użyty przez terrorystów. Miejsce to teatr/opera/pałac, bardzo dystyngowane osoby, elita Rosji, jakiś bal? Wszyscy ubrani bardzo elegancko, wytwornie, długie suknie, rękawiczki i klejnoty. Cos wybuchło jakaś bomba zawierająca gaz, bo część osób zostało zabitych przez ten wybuch, część przez zawalony sufit i ściany, a część zatruła się tym gazem. Widzę, że ludzie uciekają, ale potykają się o trupy i gruz. Słysze j.rosyjski wszędzie, wiem, że to jest w bardzo znanym rosyjskim mieście, jakiś zamach terrorystyczny. Chcę pomagać tym ludziom, ale sama przez ten pył i hałas nie mogę się odnaleźć i kręcę się wokół. widzę piękną kobietę, brunetkę, w pięknej suknie z dekoltem i w długich za łokcie białych rękawiczkach, ma piękną kolię na sobie, leży martwa pod gruzami, jej mąż próbuję ja wyciągnąć, chcę mu pomóc, ale budzę się.
W tym momencie usłyszałam pierwsze hukanie puszczyka. Zamknęłam oczy i taka wizja, myśl, a może jakiś szybki sen: widzę w kuchni moją mamę, która rozmawia przez telefon ze swoją mamą, z moja drugą babcią. coś mojej mamie powiedziała, a mama jej odpowiada: " Nie żyje? ale ona (w domyśle ja) nic mi nie mówiła jeszcze.". Wiem już, że nie żyje siostra rodzona mojego męża - D...Potem budzę się i znowu słyszę hukanie kilkukrotne tego puszczyka, siadam na łóżku i wsłuchuje się, tak to puszczyk, bardzo się wystraszyłam...

21 listopada 2012

Złe sny - mąż

Znowu złe sny..dzisiaj 2 pod rząd...wykończę się psychicznie i fizycznie...jestem zmęczona takimi snami.
Dzisiaj w pierwszym śnie mój szukałam mojego męża. Byłam w bardzo zaawansowanej ciąży i razem z siostrą cioteczną łaziłyśmy po gruzach jakiegoś miasta i szukałyśmy dojścia do jednostki, gdzie mój mąż miał służyć. Była wojna i jego wzięli przymusowo do wojska. Chciałam się z Nim zobaczyć. Chodząc tak zaczęłam rodzić. Miałam bóle porodowe co 30 min, bo siostra sprawdzała na zegarku i mówiła mi.
Doszłyśmy do tej jednostki było pełno wojska. Wszyscy rozmawiali po angielsku, siostra gdzieś się ulotniła a ja zostałam sama z jakimś admirałem czy kimś takim. Mówił mi, że jest mu przykro, ale mój mąż zginął od jakiegoś nalotu rakietowego kilka godzin temu. Zdruzgotana zaczęłam źle się czuć. chciałam zobaczyć jego ciało, bo nie dowierzałam, że nie żyje. Zastanawiałam się jak to teraz będzie bez męża i co z naszym dzieckiem? Ten admirał dał mi jakieś zastrzyki na uspokojenie, nie chciałam. Krzyczałam i płakałam wołając męża po imieniu, szukałam go po tej jednostce, ale każdy był smutny i nic mi nie mówił. W końcu ten admirał powiedział mi, że nie może pokazać mi ciała męża, że takie są procedury. Byłam bardzo zrezygnowana, serce znowu waliło mi jak młotem, płakałam i czułam się okropnie samotna. To się działo poza Polską, gdzieś bardzo daleko. Halas w tym śnie okropny od samolotów odrzutowych po helikoptery co chwile startujące z płyty lotniska.
W drugim śnie, który nastąpił zaraz po zapadnięciu w sen po tym pierwszym, podobna sytuacja. Tym razem w tej jednostce była moja teściowa, a ja w ciąży nie byłam. Widziałam tez dokładną śmierć mojego męża. Był w samolocie odrzutowym, padła nazwa Su-18 (?). Oglądałam to na wojskowym telebimie w wielkim hangarze, gdzie zgromadziły się rodziny żołnierzy. Patrzyłam jak jakaś rakieta uderza w ogon samolotu męża, a ten leci w dół i z wielkim impetem uderza o ziemie, nawet nie było czasu na katapultowanie się. Następuje ogromny wybuch, widzę jak mój mąż ginie na moich oczach i nic nie mogę na to poradzić. Płacze, krzyczę, jego matka robi to samo, potem biegnie do mnie i próbuje mnie uderzyć, wini mnie za śmierć jej syna. Ja stoję z kamienna twarzą, serce wali mi jak młot, boli mnie całe ciało, coś we mnie umiera i rozrywa mnie od środka na kawałeczki. Pojawia się znowu jakiś wysoki rangą wojskowy składa mi kondolencje, pytam o pogrzeb, on mówi, że będzie symboliczny, bo ich tam (męża i pilota) rozerwało i nie ma co zbierać. Nie mam więc jak się pożegnać z mężem. Ubolewam nad tym bardzo, teściowa cały czas mnie wini za jego śmierć, ktoś znowu chce mi dać zastrzyk, ale ja wyrywam strzykawkę i wyrzucam na pole. Wiem, że mój mąż specjalnie wsiadł do tego samolotu, wiedziałam, że on się poświęca dla dobra tej wojny, mimo, że nigdy nie latał samolotem. Jest mi smutno, że nie mogłam się z Nim zobaczyć zanim wsiadł do tego samolotu, że teraz nie mogę się z Nim pożegnać...

18 listopada 2012

Znowu koszmar

Dzisiaj obudziłam się strasznie wystraszona, spłakana i w dodatku z takim waleniem serca, że myślałam, że mi z piersi wyskoczy. Nie miałam siły podnieść się z łóżka. Miałam koszmar, w którym byłam w mieszkaniu razem z mężem i moją znajomą (nie przyjaciółką zaznaczam). Szykowaliśmy sie do spania, ja w jednym pokoju, on w gościnnym. Nagle widzę, że do tego gościnnego idzie mój mąż, tylko w krótkich spodenkach od piżamy. Biegnę za Nim i widzę go jak myję ręce w misce na podłodze, potem bierze jakąś tabletkę do ust ze stołu. Pytam się go: Co Ty bierzesz?, Co Ty myjesz? Po co? On i moja znajoma milczy. Widze ją, że leży pod kołdrą w łóżku, a mój mąż siada koło Niej. Nic nie mówią. Zaczyna mi walić serce, domyślał się o co chodzi, ale nie daję po sobie tego poznać. Nagle odzywa się znajoma: " Chyba jej trzeba powiedzieć, jeszcze przecież Nikogo nie pozabijała." Mój mąż na to "Staraliśmy się o dziecko, ale teraz jest kolejny zabieg". Po tym stoję i nie mówię nic, mam mieszane uczucia w głowie, chce krzyczeć, ale coś mnie zatkało o dusi, serce wali mi jak młot, boli mnie w piersi, wręcz piecze. Jednak pytam się tej znajomej: " a co na to H...?" (chodzi o jej męża), ona odpowiada "On nic nie wie. Nie może już mieć dzieci". Patrzę na męża, on na mnie i w tym momencie obudziłam się.
Leżałam tak kilka minut, a potem nastąpił kolejny sen. rozmawiałam ze swoją dobra przyjaciółką i jej znajomym na Skypie. We śnie pisaliśmy tylko na konferencji, nie była to rozmowa głosowa. Opisałam im ten sen (sic!) i pytałam o rade co robić, czy to możliwe, że mój mąż mnie zdradzał, żeby mi powiedzieli co wiedzą, ale oni mówili mi tylko, że "wszystko jest możliwe". Mnie to nie satysfakcjonowało i drążyłam temat cierpiąc przy tym. Budziłam się wielokrotnie, i znowu zasypiałam i sen zaczynał sie na nowo od pań do przyjaciółki i jej znajomego. Nie dostałam jednoznacznej odpowiedzi.
Tak przeleżałam od 7 rano do prawie 10tej w łóżku, postanowiłam szybko spisać ten sen. Co on może znaczyć? Czy to prawda, że mój mąż mógł mnie zdradzić z kimś? Moja znajoma, która była w tym śnie, raptem widziała 2 razy mojego męża w życiu, potem kontakt Nam sie urwał i więcej nie spotykaliśmy się. Zresztą ona ma syna i kochającego męża, jest z Nim szczęśliwa, to widać. Skąd ona nagle w tym moim śnie? Po co ten sen?

8 listopada 2012

Sen o dziadku

Dzisiaj śnił mi się zmarły dziadek do strony mamy. Kładąc się przed snem poprosiłam obu zmarłych dziadków, żeby mi się przyśnili. Przyśnił mi się jeden.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze, ale to zawsze śni mi się on jak jest chory - czy to możliwe, że dlatego, iż widziałam go ostatni raz przed jego śmiercią na kilka godzin, w łóżku szpitalnym?
Zawsze w tych snach leży w łóżku, albo jest w szpitalu, jeszcze nigdy nie śnił mi się inaczej po swej śmierci.
Sen zaczyna się od tego, że na dużym worku foliowym wkładamy go do trumny, to niby jest jego pogrzeb. Ubrany jest w piżamę szpitalną w paski.  Nagle ktoś z mojej rodziny, chyba moja babcia mówi, że może jeszcze da się go uratować i wieziemy go do szpitala. Potem sen przeskakuje i ja gdzieś uciekam, jadę starym biały skorodowanym małym fiatem 126p wraz z koleżanką, uciekamy chyba przed policją? Widzę tez duże fale zlewające miasteczko w , którym się znajdujemy. Ktoś się z Nas śmieje, że jedziemy pod prąd, potem gdzieś ten maluch zawisa nad urwiskiem, pełno rwących fali w tym miasteczku, ktoś pomaga Nam go wypchnąć z stamtąd.
Znowu powrót do dziadka - leży on w szpitalu i go odwiedzamy, czuje się znacznie lepiej, ale wszyscy ubieramy się na czarno, jednak odbędzie się jego pogrzeb, ale jakby bez Niego? Nie rozumiem tej sytuacji, zastanawiam się w co się ubrać...nie mam wielu czarnych rzeczy w domu. W tym momencie budzę się.

Bardzo chaotyczny był ten sen, o czymś jeszcze śniłam, ale nie pamiętam o co chodziło? o jakiś zamek? nie wiem...I co dziadek  chciał przekazać mi przez ten sen? Nie odzywał się do mnie, ale się uśmiechał...to chyba dobry znak?

6 listopada 2012

Prezydent Obama

Dzisiaj miałam sen, szczegółowy, ale zapamiętałam tylko kawałek po przebudzeniu się.
Śnił mi się prezydent Obama i jego żona. została ona oskarżona o to, że jest kosmitką, że jest reptilianką. Była afera w tv i radio, widziałam dziennikarzy, ja aresztowali. Było powiedziane,że to źle wpłynie na prace prezydenta i na jego status. Pamiętam, też wypowiedź przed białym domem prezydenta Obamy: "Kocham moją żonę i bez względu na to jaka jest i tak będę ją kochał i akceptował". To była jakaś konferencja prasowa przed białym domem. Pełno dziennikarzy, wiedziałam w tym śnie, że ona jest oskarżona, że czeka ja proces, że to jest nie prawda, to ma na celu zniszczenie kariery i opinii o Obamie. to było ukartowane przez rząd USA...

Tyle ze snu...miałam wrażenie, że Obama wygrał wybory i to się stało na początku jego rządów. Ktoś  z rządu USA będzie mu bruździł i będzie się chciał go pozbyć - tak sobie pomyślałam zaraz po obudzeniu się z tego snu.

............................................................................................................

Dopisane dzisiaj o 10:27 (07.11.2012) :

Jednak moje przeczucie co do wygranej w wyborach Obamy się sprawdziło. Będzie ponownie prezydentem, teraz tylko patrzeć na to, aż wyniknie jakaś afera z jego żoną i jego rządami. ciekawe czy ten sen się spełni, może nie dosłownie, ale kto wie, może to była jakaś przestroga? Tak się zastanawiam, czy aby ten sen babci o katastrofie lotniczej nie miał związku z Obamą? Może będzie zamach na jego życie? Osobiście nic do człowieka nie mam, nie interesuję się polityka USA, ale tak czuje, że to, że on wygrał nie podoba się wielu osobom z jego otoczenia...

5 listopada 2012

Sen Babci

Dzisiaj opisze Wam sen mojej babci, był wg Niej bardzo realistyczny, wyraźny, aż przestraszyła się po obudzeniu. Zazwyczaj w dzień zaduszny śnił się jej mąż (mój dziadek), ale tym razem nie przyszedł. Kolejnej nocy położyła się babcia spać nie myśląc o Nim, że przyjdzie. Jednak tej nocy nad ranem właściwie, miała taki oto sen:

Jest w salonie w swoim domu i na progu stoi jej mąż. Podchodzi do Niej i całuje ją w usta oraz przytula mocno. Babcia to wszystko czuje, czuje pocałunek i ciepło dziadka. Następnie prowadzi ją do ich kuchni. Wygląd kuchni ten sam tylko jakby okno było większe. Staje z babcią  przy oknie i palcem wskazuje na niebo. Babcia widzi przez okno dom sąsiadów, garaż i inne budynki. Nagle na niebie pojawia się samolot pasażerski. Jest duży, a z tyłu ciągnie za sobą ogromne kłęby dymu i ogień. Samolot się pali i zaraz uderzy o ziemię. Samolot zniżył swój lot, ogień stał się bardzo duży i nagle znika babci z oczu, w tym momencie następuje ogromny huk i wielka eksplozja, pełno ognia i dymu. Babcia wie, że samolot spadł. woła swojego syna, a on przybiega taki zaspany w samych bokserkach do kuchni. Babcia każe mu spojrzeć na tę eksplozję, której się bardzo wystraszyła. W tym momencie babcia obudziła się.

Czy ten sen się sprawdzi? Babcia mówiła, że samolot na pewno był jasny i był pasażerski, widziała okienka...bardzo ten sen ją poruszył i nie wie jak go zinterpretować. Czy mój ś.p dziadek pokazał babci jakąś spektakularna katastrofę lotniczą?
Dodam, że babcia mieszka w jednej z większych miejscowości pod Warszawą, i nad jej miastem niektóre samoloty z Lotniska Chopina mają swój korytarz powietrzny, często słychać je i widać jak lądują i startują.

1 listopada 2012

Przybysze z kosmosu

Sen opisuję zaraz po przebudzeniu, nie jest więc to sen zaległy. Z tych zaległych został mi tylko jeden, ale ten napisze w innym terminie. Dzisiaj opisze sen, który właśnie przyśnił mi się nad ranem. Zauważyłam, że nad ranem mam bardzo ciekawe sny...

Przybysze z kosmosu

Jestem u siebie na ogrodzie, wołam koty, kręci się koło mnie mój pies. Są też moi rodzice i babcia od strony taty. Jest bardzo ciepło, bardzo jasno, aż bolą oczy, słońce bardzo mocno świeci. Wiem w tym śnie, że mamy bardzo mało czasu. Czuję, że za chwile tutaj pojawią się przybysze z kosmosu, nie wiem jak o nich powiedzieć tacie, bo mama to wie, że czasami z nimi mam kontakt telepatyczny (?!). Wiem, że gdzieś lądują swoim statkiem, ale nie widzę go, tata nic się nie spodziewa, wtem zza domu wychodzi wielki ufoludek, ma około 2 metrów wysokości, dużą głowę, ale ciało jest proporcjonalne do niej. Jest on przezroczysty o kolorze bladoróżowym - przypomina te stworki z filmu "Otchłań" z Edem Harrisem (The Abyss). Mój tata chce biec po coś żeby go uderzyć, ale ja mówię, wręcz krzyczę: stój, on Nam nic nie zrobi! Tata się odzywa: Skąd wiesz? , odpowiadam: zaufaj mi wiem co mówię. Nagle on znika i pojawia się w postaci ludzkiej - przystojnego mężczyzny o ciemnych włosach i oczach. Mówi mi telepatycznie, że to tak lepiej, że nie będzie już wzbudzać sensacji. Pytam go na głos, co teraz będzie. On mówi, że musimy się zbierać, że muszę zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Myślę, że szkoda mi zostawiać wszystkiego tu, domu, ogrodu, zwierząt, że miałam plany...Dostaję natychmiastową odpowiedź, że tam czeka na mnie nowe życie, wszystko jest gotowe i mogę zabrać ze sobą zwierzęta. Wtem w ogrodzie pod moimi nogami widzę 6 małych kotków, śpią. Musze je zabrać, ale 2 czarne jakby się nie ruszały. Pytam go czy nie może on ich uratować, mówi, że nie wolno mu ingerować w śmierć, żebym je zostawiła, bo tak musi być. Z żalem biorę 4 inne kotki: wszystkie w kolorze burym z łatkami. Mówię mu, że mam tylko jedną klatkę dla kotów i jak ja jeszcze swoje 2 zabiorę? On mówi, że zrobi tak, że będą spały całą drogę. Rodzice zabierają swoje rzeczy, ja nie wiem co zabrać, w tym momencie przenosimy się do jakiegoś sklepu spożywczego nad morzem i każe Nam wziąć to co chcemy. Chodzimy z rodzicami po tym sklepie, tata patrzy na narzędzia, mama na jedzenie, ja na kosmetyki i inne drobiazgi. W końcu coś wybieramy i wychodzimy. Widzę, że wiele ludzi siedzi w morzu i bierze kąpiel, że są też motorówki, a morze Bałtyckie wygląda na bardzo czyściutkie o krystaliczno-turkusowej wodzie, jak nigdy! Potem sen się przestawia na inną scenę: widzę, że na czubku statuy wolności jest jakiś ważny facet, który chce skoczyć z tego posągu z jakimś urządzeniem, przychodzi gwałtowna wichura, jakby cyklon leje deszcz, statua się chwieje i upada, a ten facet spadając razem z posągiem skacze w ostatniej chwili i wyciąga zamiast spadochronu plecak, z którego wystaje prostopadłe śmigło, które automatycznie kręci się i facet bezpiecznie ląduje.
Potem znowu jestem w swoim ogrodzie, mówię ten przybyszowi z kosmosu, czy ma moc uleczania, mówi, że ma, ale tez nie powinien ingerować. Mówię mu, że mam problem, że nie mogę mieć dzieci i czy on może mi pomóc. Niechętnie, ale przykłada mi swoją ciepłą dłoń do pleców w odcinku krzyżowym, zamyka oczy i tak stoi, ja czuje rozchodzące się ciepło  w tym miejscu. Potem z uśmiechem mówi, że już czas na Nas. Dostaje znowu telepatyczne przesłanie, że zabierają tylko ważne osoby z ziemi, z ich bliskimi, reszta niestety musi zostać. Chcę wiedzieć dlaczego, ale w tym momencie budzę się.

30 października 2012

Dwie babcie

Kontynuacja snów z poprzednich dni...

Dwie babcie

Śnię o tym, że znajduję się wraz ze swoimi rodzicami w domu. Nie ma mojej babci od strony taty, jest za to babcia do strony mamy. Panuje jakiś niepokój miedzy Nami, czegoś się obawiamy. Nagle babcia mówi do mojego taty: "X...Twoja mama nie żyje. Niestety została zgwałcona przed śmiercią. Jej ciało leży w szpitalu 58." Jesteśmy w szoku, ja się odzywam i mówię: "...ale jak to możliwe?, kto to zrobił?". Mój tata chyba w to nie wierzy, coś tam mówi do mej babci. Mama boi się, że teraz ten ktoś przyjdzie i Nas skrzywdzi. Boimy się, panuje wielki niepokój, taki jakby strach w tym śnie. Okropne uczucie i z takim budzę się...

28 października 2012

Cyganie

To jest sen sprzed kilku dni. Wybaczcie drodzy czytelnicy, że dopiero teraz, ale nie miałam jakoś siły na pisanie tego bloga. Snów nie miałam, a ostatnio, kilka dni pod rzad pojawiły się złe sny - koszmary, które spisałam zaraz po przebudzeniu i teraz Wam je opiszę w osobnych postach. Pierwszym snem będzie sen o Cyganach...

Cyganie:

Jest weekend, znajdujemy się w naszym starym  (już sprzedanym) mieszkaniu w blokach. Ja i moi rodzice. Leci w tv jakiś talent show. Nagle dzwonek do drzwi, patrze przez wizjer: to cyganka i młody cygan. Udaję, że Nas nie ma w domu, ale oni nadal dzwonią i pukają. Dobijają się do drzwi, ale nagle widzę, że wychodzą przez łazienkę. Dzwonimy na policję, ta nie przyjeżdża. Oni wciąż wchodzą i wychodzą u Nas jedzą i używają naszego mieszkania jak swoje. Jest strach, mama im usługuje, oni rozmawiają o czymś z moim ojcem. Znikąd pomocy, sąsiedzi nic nie wiedzą, bo jesteśmy pod stałą kontrolą i nie możemy nikogo poinformować, że jesteśmy więzieni we własnym mieszkaniu. W tym śnie mam młodszego braciszka (w życiu realnym nie mam). Chcę dzwonić na straż miejską,rozmawiam po angielsku, ale wiem, że cyganie znają ten język. Jakiś młody cygan śmieje się mi w twarz. W każdej chwili mogą mnie zaatakować, mają noże musimy udawać miłych i gościnnych. Nawet wizyta sąsiada nic nie pomaga, nie wiem czy dociera do niego, że potrzebujemy pomocy policji. Wchodzę do swego pokoju małe dziewczynki bawią się, ktoś farbuje włosy i mama daje ręcznik. Udaje mi się wziąć swoją komórkę i wychodzę z mamą z mieszkania, jesteśmy obserwowane, jeden zły ruch i zabiją tatę i młodszego brata. Udaje mi się wpisać nr 112 i dzwonie, ale nie mogę się odezwać, wiem, że teraz policja mnie namierza. W tym momencie jak to się dzieje, że jestem pod społecznym liceum, zamiast pod blokiem tego nie wiem. Widze jak wpada tam straż miejska, dwóch cyganów ucieka ja krzyczę :"ludzie łapać złodziei" i udaje się ich złapać pod przedszkolem. Wchodzimy z mamą do tej szkoły,tam w drzwiach mija nas nieprzytomny na noszach tata. Jest półnagi, do klatki piersiowej ma podłączone EKG. Mama płacze, dowiadujemy się, że to był atak serca i go zabierają do szpitala, ma też złamany lewy nadgarstek. Jestem o Niego spokojna. Mama nie chce iść dalej, wciąż jesteśmy w tej szkole, w salach lekcyjnych, na podłodze pod moskitierami są trupy. Jest krew na podłodze i jak to widzę znowu momentalnie przenosi mnie do naszego mieszkania. Dużo cygańskich dzieci nie żyje, głównie niemowlaki przetrwały, ktoś chyba policjantka pokazuje pobite zwłoki mojego brata, mama płacze i krzyczy, wyprowadzam ją stamtąd siłą. Ja też płacze, bo brat nie żyje. Teraz przez okna widzę, że jesteśmy na przeciwko naszej parafialnej plebanii, jest jesień, jakaś kobieta mówi coś pokazując na płot plebani jakiego to ona szczura tam widziała tydzień temu. Inne babki mówią swoje historie, wyprowadzam mamę po długim korytarzu, a sen się kończy.

7 października 2012

Wybuch na słońcu

Dzisiaj śnił mi się wybuch na słońcu, albo wybuch samego słońca, po którym zrobiło się przynajmniej 3 krotnie jaśniej niż normalnie w dzień. Słyszałam jak w radio ogłaszali, żeby zakładać dobre i mocne przeciwsłoneczne okulary oraz żeby smarować skórę kremami z wysokim filtrem. Ludzie chodzili rozebrani do bielizny czasem w strojach kąpielowych lub letnich ubraniach. Było bardzo jasno aż raziło w oczy. Ja się cieszyłam, bo było bardzo ciepło. Jechałam gdzieś na wycieczkę rejsowym autobusem i rozmawialiśmy o tym jak to kiedyś świat wyglądał przed wybuchem tego słońca. Wtedy tez przypomniałam sobie reklamę chyba perfum, która kiedyś w latach 90tych była częsta w TV. Dodatkowo ktoś opisywał co widział podczas , gdy to słońce wybuchało, gdy słyszałam ten opis, przed moimi oczami ukazał się widok tego zjawiska:
To się działo jakby w nocy, świeciło w nocy to słońce i każdy myślał, że to księżyc, ale okazało się, że księżyc już świecił, wiec było wielkie zdziwienie, co się dzieje, że słońce widać obok księżyca skoro jest noc. Nagle ze słońca zaczęły wychodzić gigantyczne fale i promienie koloru białego - takie czyste światło przebijające się jak podczas wybuchu w zwolnionym tempie. To trwało kilka sekund a potem ogromny błysk - jak taki z filmów gdzie pokazuje się wybuch bomby atomowej - i taka pozioma fala tego światła leciała do ziemi. Ludzie zaczęli uciekać, ale ktoś powiedział, że nic się nie stanie tylko będzie bardzo ciepło.
Mimo wszystko, obserwowałam to zjawisko chyba z okien swojego domu? Zasłaniały mi ten widok drzewa, ale większość dobrze widziałam.

27 września 2012

Grecja

Jestem w Grecji, dzieją się tam dantejskie sceny. wiele zamieszek, krew na ulicach, czołgi. Nawet widzę, jak czołgi przejeżdżają po ludziach, łamiąc ich kości. Jednemu z protestantów udaje się odczołgać w bezpieczne miejsce, ale i tak czołg "goni" go i ostatecznie miażdży mu nogi. Jestem z grupką turystów, uciekamy gdzieś w boczną uliczkę. Nas mają nie ruszać,ale i tak jesteśmy w wielkim strachu. Pukamy i walimy do drzwi - nikt nie chce otworzyć. Wszędzie słychać strzały, krzyki, wszędzie czuć dym i widać go.
W końcu udaje Nam się wejśc do jakiegoś domu z ulicy. Zamykamy drzwi, ale już do Nas strzelają. Chyba jestem ranna i inne osoby też. Ukrywamy się, udajemy, że nikogo nie ma. Zastanawiamy się jak teraz możemy wydostać się z Aten, lotnisko nie działa, więc szukamy jakichś alternatyw: Stambuł, Paryż, a może Madryt? Sprawdzamy w internecie dostępne loty z najbliższych lotnisk. Potem wpada mój kolega w mundurze wojskowym - jest grekiem w realnym życiu i faktycznie pracuje w wojsku - i ewakuuje Nas. Patrzy na mnie, wiem, że mu się zawsze podobałam, ale był zbyt dumny, żeby się do mnie zbliżyć.
Uciekamy jego terenowym samochodem. On Nas wywozi w góry gdzieś, robi się cicho i zimno. Widzę na szczytach resztki śniegu. Potem mdleję i słyszę, że śpię już 2 tygodnie  w śpiączce, wiem, że się ten kolega martwi o mnie, ale miałam duże rany i muszę wydobrzeć. Kiedy budzę się ze śpiączki widzę się w dużej szklanej altanie skąd się roztacza przepiękny widok. Wstaję i idę do reszty jeszcze bardzo słaba.
Widzi mnie ten mój kolega. On pyta się Nas, kto chciałby z nim mieszkać tutaj w górach, mówi, że może zaoferować Nam wszystko i może spełnić każde Nasze życzenie, bo jest bogaty i kupił całą wioskę w górach, ma nawet swoje kino. turyści są zachwyceni, ja się mieszam i miotam. On podchodzi do mnie i całuje mnie czule. Pyta mnie jakie jest moje największe marzenie, odpowiadam mu: "zostanę tu na zawsze jeśli kupisz mi konia, nic innego nie chcę". On pyta się 3 razy czy jestem pewna tego. Mówię, że tak. Reszta turystów chce laptopy, radia, telewizory plazmowe itp.
Potem kolega zabiera Nas do swojego kina i tam pokazuje film, który ukazuje to co się działo w Atenach. Podczas oglądania tego filmu dowiadujemy się, że to było na niby, że to było sztucznie wygenerowane i to była próba jaką mieliśmy przejść, czy jesteśmy pazerni czy nie. Reszta ludzi odchodzi zmieszana, ja jestem trochę oburzona, że jako można takie zamieszki ukartować, przecież byłam ranna, ale nie dostaję odpowiedzi, bo w tym momencie budzę się.

26 września 2012

Helikopter i Anglia

    Sen zaczyna się gdzieś w Indiach nad rzeką Ganges, jestem małym chłopcem, który ma na terenie wojskowym znajdującym się nad tą rzeką. Mam wziąć fiolkę od amerykańskiego żołnierza ubranego w pustynny uniform i nabrać wody z tej rzeki. Mam potem zakręcić tę fiolkę i zanieść im do helikoptera.
     Idę  ukradkiem, skradam się do rzeki. Wszędzie jakieś obce wojsko. Wiem w tym śnie, że mają zbadać tę wodę pod kontem bakterii. Nabieram wody do fiolki, następnie zakręcam ją i pędem lecę do tego helikoptera. Ten już startuje wszędzie piasek od tego śmigła. Nagle wciągają mnie z tą fiolką żołnierze do helikoptera, bo jest ostrzał. Wzbijamy się w powietrze, ale tylna klapa tegoż helikoptera nadal jest otwarta - powoli się zamyka. Cały czas ktoś do Nas strzela. Jak tylko klapa zamyka się, uderzamy na pełną moc i lecimy w górę. Lecimy wysoko nad jakieś śnieżne góry. Jest mi zimno, wieje w tym helikopterze. Do tego zaczyna padać śnieg i jest zamieć, musimy przejść przez te góry i jak się obniżamy trafiamy do jakiegoś lasu, gdzie jest baza wojskowa i są hangary - tam zostaje wepchnięty nasz helikopter. Ja oddaję żołnierzowi tę fiolkę z wodą.
 
       Sen przeskakuje i jestem w Anglii na grzybobraniu, duży las, wszędzie podgrzybki i prawdziwki, ale są tez muchomory. Ludzie zbierają je. Ściemnia się i każdy włącza latarnię na naftę. Widzę, że ludzie ubrani są w staromodne ubrania jakby z XVIII lub XIX wieku. Pytam się: "mamo skąd będę wiedziała, że to dobry grzyb, a nie trujący?", ale nie dostaję odpowiedzi i w tym momencie orientuję się, że się zgubiłam. Jestem wystraszona, boję się, że mama będzie na mnie krzyczeć i martwić się. Idę więc za tymi ludźmi i dochodzimy do jakiegoś budynku, wewnątrz jest targ staroci i tam oglądam stare sprzęty i używane rzeczy. Nie mam dużo pieniędzy, chyba nie mam w cale, ale pytam się ile to kosztuje ile tamto. Ktoś się mną opiekuje, ale nie wiem kto to jest. Już nie myślę o mamie. Podobają mi się te starocie i najchętniej wszystkie bym kupiła, ale nie mam pieniędzy.

7 września 2012

Dawca, znajomy, muzyka i księżyc

Pierwsza część snu:

Choruję na niepłodność i dostaję propozycję od znajomego i jego zony, która w tym śnie jest ginekologiem, ze on czyli jej mąż będzie dawca nasienia dla mnie. Mam opory, bo to wiąże się ze spaniem z tymże znajomym w łóżku. Pytam ja czy ona się na to zgadza, a ona mówi, ze to nie pierwszy raz już i nie ostatni. Potem w tym śnie następuje seria scen w sypialni, ale do niczego jednak nie dochodzi, ja się wzbraniam i na koniec to jego zona przekonuje mnie, ze bez dawcy nie zostanę matką...

Druga część snu:

Wychodząc z sypialni od tych znajomych, spotykam u siebie znajomego z liceum, w którym podkochiwała się moja koleżanka. Do tej pory go skrycie kocha. On przychodzi z propozycją wspólnego podróżowania na uczelnie. Przynosi mi swój plan zajęć, ja mu pokazuje swój. Mowie mu, ze dzisiaj (tj.czwartek we śnie), mam dopiero na 13:45, a on mówi, to co mam wstać o 8 rano i przyjść po Ciebie (mieszkamy w jednym mieście).
Potem wtrąca się ten znajomy -dawca nasienia i mówi coś do Niego, a ten drugi znajomy mówi: "aha to chodzi o A?! (te koleżankę, która się w nim kocha)". Ściemniam, ze nie, ale od początku chodziło o A, chciałam dać jej namiary na jego termin zajęć, żeby mogla go często spotykać jak wychodzi z uczelni...

Trzecia część snu:

Ten znajomy od koleżanki A wychodzi, zostaję sama i w tym momencie pojawia się moja mama, a ja siedzę w domu rodzinnym i próbuje coś zagrać na wiolonczeli. Nigdy na tym instrumencie nie grałam, wiec pierwsze takty gram na 3 strunach ze słuchu i tak oto  powstają dźwięki do mojego utworu. Potem porzucam ten instrument, chce iść do pianina, ale czuje w głowie cały otwór, wiem,z e to będzie coś na duży chór kościelny. Oczami wyobraźni widzę, jak graja i śpiewają ten utwór w Watykanie. Widze pa pieza Benedykta XIV jak jest niesiony na wysokim krześle przez młodych księży w białych sutannach- albach. Pełno jest biskupów i arcybiskupów, jakieś święto kościelne, bardzo dużo ludzi na placu św. Piotra i mój utwór śpiewany przez chór. Pekinie to wygląda....Jednak budzę się z tej fantazji i szybko zdaję sobie sprawę, że nigdy takiego utworu nie napisze, że nie jestem aż tak zdolna i jak on niby miałby trafić od takiej szarej myszki jak ja, aż do Watykanu. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że ta scena to przenośnia do mojego realnego życia i dokładnie taki schemat powielam od lat: mam pełno planów i marzeń, ale zawsze sobie powtarzam, że po co je zaczynać jak i tak nic z tego nie wyjdzie...

Czwarta część snu:

Ni stąd ni zowąd znajduję się na księżycu. Słyszę głos w mojej głowie, a wszystko dzieje się jakbym oglądał przed telewizorem film. Jest lektor  i to on mi mówi: "zobacz oni byli (ludzie) na księżycu, wylądowali, zobacz tu są lądowniki po 2 misjach Apolla". Widzę lądownik "Orzeł" N. Armstronga...obok niego jest inny lądownik Apolla, ale nie rozpoznaję go, nie wiem, z której misji pochodzi. To wszystko jest w jakimś kraterze, ale to miejsce lądowania jest otoczone niewielkimi spiczastymi górkami. Jest to płaski teren. Za lądownikami jest plac budowy, widzę jakieś dziwne dźwigi. A przed lądownikami widzę wydrążone spiralnie okrągłe lecz dość płaskie (może do 2 m głębokości) dołki. Są rozmieszczone symetrycznie. Dołki mają średnice dość dużą czuję , że około 5 metrów lub więcej, stożkowate. Ułożone piramidalnie dokładnie tak:

Znowu słyszę głos /narratora: "Oni (ludzie) niby nic nie znaleźli na księżycu, ale jak wylądowali to oni (nie było powiedziane o kogo chodzi) zaczęli budować te dołki w ich kierunku. Ludzie się przestraszyli i odlecieli, a tak niewiele brakowało." Odzywam się i mówię: "Te dołki wyglądają jak koła olimpijskie, tylko powielone.
Widzę, tez , że budował się też dołek ostatni tuż przed lądownikami, ale nie dążyli, bo astronauci odlecieli. Widzę, że są tam wykopy, widzę dziwne dźwigi i koparki, jak plac budowy.


Na tym mój sen o czterech częściach się kończy.

5 września 2012

Dwa księżyce

Dzisiejszy sen  miałam dość wyraźny. Pakowałam się nie wiedziałam co zabrać, a miałam tylko jedną malutką walizkę do zabrania - jedną walizkę, w której miałam zmieścić całe moje życie...Tata mnie popędzał. Ktoś na Nas czekał. Mieliśmy udać się w jakąś daleką podróż. Pamiętam, że musiałam zdążyć wyjść z domu zanim na niebie pojawią się 2 księżyce. Miałam nie patrzeć na jeden z nich. To się działo wszystko w nocy, jeszcze ktoś zaginął i szukaliśmy tej osoby - nie wiem o kogo chodziło. Chaos i paraliż na ulicach, bo wszyscy wyjeżdżali z miast w pośpiechu. Kiedy zaczęły dziać się dziwne rzeczy na niebie, ja stałam jak zamurowana, piękne to było. Gwiazdy dosłownie tańczyły, a zza księżyca pojawił się identyczny nowy, albo drugi księżyc, ale było widać, że to nie jest twór prawdziwy, widać było, że ma sztuczne światło bardziej ostre o dużym kontraście niż to, jakie daje normalny nasz księżyc. Tata mnie poganiał, że już jest niewiele czasu, ale te dwa księżyce tak mi się podobały. Ten drugi był wielkością, kształtem i wyglądem identyczny jak nasz księżyc. Nawet układ kraterów ten sam...nie wiem jak ten sen się skończył, pamiętam tylko tę scenę co opisałam powyżej, wydaje mi się, że sen trwał znacznie dłużej.

3 września 2012

Rodzice, Kolega II i rodzice śp Madzi

Pierwszy sen: chodzę z rodzicami po miasteczku - to nie jest moje rodzinne miasto we śnie, ale ja wiem, że nim jest. Stare opuszczone wille, mało ludzi, jakby pouciekali albo pomarli? Chce się osiedlić w starym domu, z tzw. duszą. Zawsze o tym marzyłam, a teraz nadarza się okazja. Jednak tata uważa, że to zły pomysł odciąga mnie od tych willi,. Jednocześnie mama wspomina, że w tej a tej willi/domu mieszkał ten a ten...
Sen przeskakuje i jestem na piaszczystej ulicy, na końcu jej i nagle widzę, że na mojej nodze jest przyczepiona skolopendra, bardzo duża. Wbiła sie kolcami w moja lewą łydkę. Jedziemy z rodzicami do szpitala, ale okazuje się, że jesteśmy w obcym kraju, tu nikt nie zna angielskiego , ale w końcu znajdujemy lekarza, który usuwa ją, ale mówi, że minie pół roku, zanim jej kolce samoistnie wypadną mi z tej nogi.
Przed tym snem miałam inny sen, ale pamiętam urywki: uciekamy , bo miasto jest atakowane przez jakaś azjatycką armię, wycinam cenne obrazy z ram i roluję, zabieram książki i uciekam z rodzicami.

Kolega II:

Znowu śni mi się ten kolega z wcześniejszego snu. Przychodzi do mnie wraz ze znajomymi z liceum, ale jakby mnie nie zauważał. Pytam swojej przyjaciółki A., czy z Nim rozmawiała, mówi, że nie. W końcu jakoś znajdujemy się jakoś sami przed sklepem z butami (?) ja oglądam wystawę, on jest po mojej lewej stronie. Mówię mu pierwsza "cześć M." a on, " O cześć jakoś wcześniej Cię nie zauważyłem, przepraszam. I w ogóle to wybacz, że ci nie odpisywałem tak długo na Twoją wiadomość, miałem dużo pracy".

Rodzice Madzi:

Madzia żyje i potrzebny jest dla Niej przeszczep serca,  K.W (matka) cały czas chodzi dziwnie "struta" z głową nisko z wyrazem bólu na twarzy. Ja wiem, że ona udaje, czuję to. Za nią cały czas chodzi jej matka i mówi co ma zrobić jak ma się zachowywać. Cała Polska o tym mówi, są wywiady, a matka jest jakaś taka nieprzytomna, ktoś dał jej leki?? Jestem niby nowa dziewczyną B.W (ojca). On mnie pyta co sądzę o tym, żeby on dał serce tej córeczce - mówię mu, że to Twoja decyzja, jeśli taka będzie uszanuje ją. To się dzieje w szpitalu, mija mnie na korytarzu K. W i jej matka, mówię do jej matki: "Dzień dobry Pani", a on przystaje i mówi do mnie: "Ja jestem tu już jakiś czas i dopiero teraz mi mówisz?" po czym odchodzi , a ja się czuję bardzo głupio, bo faktycznie jestem tu , widziałam ją wcześniej, ale dopiero teraz mówię dzień dobry...

29 sierpnia 2012

Hybrydy

     Jestem w małej miejscowości w Polsce. Czas niedługo po II WŚ, lata może tak do 50tych? W lesie, w górach w małej wiosce jest jakiś zakład, jakby jakiś Instytut? Białe budynki, zielony płot, na wejściu tabliczka, aby nie dotykać urządzeń, bo są pod napięciem - wiem, że to ściema i to tylko ma odstraszyć ciekawskich. Jestem tam nie wiem dlaczego, ale jestem. Są ze mną naukowcy, jest też facet, którego nie znam, ale to on ma mi wszystko pokazać co tu się dzieje. Nie chcę nic oglądać, czuję, że jestem wbrew swojej woli i jestem zmuszana do zobaczenia tego co tu się dzieje. Słyszę głos tego faceta , że to zdobyli zaraz po wojnie, ze jest linia produkcyjna i oni mi ją pokarzą. Wchodzimy do budynku, wewnątrz kafelki białe - wygląda jak rzeźnia, z sufitu haki i jakieś grube łańcuchy, ciemna podłoga , betonowa. To jest hala i tu je trzymamy, ale teraz jest pusta - słyszę głos jakiegoś naukowca zza swoich pleców. Pchają mnie dalej w lewo do długiego pokoju, tu jest ta linia produkcyjna, widzę kawałki dziwnych jakby galaretowatych części ludzkiego ciała. To nie są ludzkie szczątki, są one dziwne, jakby półprzezroczyste, np klatka piersiowa z przezroczystą skórą i wdzę w niej żyły, aortę, szkielet i płuca, jakaś kobieta ubriana w biały fartuch łączy to z prawym ramieniem  polewając to jakąś substancją o dziwnym kolorze - ni to fiolet, ni to srebro, ni to woda, dziwnie to świeci - ten płyn. Dalej nie patrzę, ale jest tam około 30 osób i robią to samo, ale z różnymi kawałkami ciała. Wychodzimy i jest czas wolny. Chodzę z kimś po tych budynkach, ale odłączam się i idę na strych. Z tego strychu widzę długie na ok 2 metry skrzynie, które są ładowane do kilkunastu ciężarówek. Skrzynie sa jakby z aluminium - taki srebrny metal, są zaśrubowane. Ciężarówki ruszają szybko. Odchodzę od okna, jestem na tym strychu i widzę szklane skrzynie, niektore puste, zakurzone, a jedna jest pełna, Jest tam kobieta, jej ciało trochę w rozkładzie, ale da się dostrzec piekne jej rysy i kształty ciała. Ktoś ze mną jest i uwalnia ją. Ona otwiera oczy i patrzy na Nas. Mam się nie ruszać, bo ten ktoś mówi mi, że ona jest głodna i się na mnie może rzucić. Ona jest gotowa i trzeba ją zabrać na dół, aby się pożywiła. Dają jej kawałki ludzkiego ciała, które jest nadpsute - straszny odór i smród...uciekam stamtąd na dziedziniec, nie chcę wiedzieć i widzieć skąd oni mają ludzkie części, żeby karmić te hybrydy. Ktoś mi mówi, że to dostaliśmy w spadku i teraz jest z tym problem, bo nie mamy co z nimi robić i dlatego są wypuszczani na wolność...pytam, czy oni są wśród Nas, dostaję odpowiedź, że tak, że to test symbiozy i pokażą mi jak to wygląda. Zabieramy ciężarówką tę obudzoną kobietę ze strychu. Wygląda teraz jak ja, piękna kobieta, w życiu nie powiesz, że to hybryda, wygląda jak człowiek, mówi jak człowiek, uśmiecha się, jest śliczna. Wiem, że mamy tylko parę godzin, bo potem ona musi zjeść , inaczej jej ciało zacznie się rozkładać i będzie śmierdziało i to ich zdradzi. Pytam czy nie mogą jeśc zwierząt - dostaję odpowiedź, że mogą, ale wtedy strasznie śmierdzą i dostają włosów i muszą żyć w ukryciu.
Sen przeskakuje i teraz jestem facetem, chyba mężem tej kobiety-hybrydy on wie, że ona to nie człowiek, ale ona ma ludzkie odczucia, czuje , że mnie kocha i chce mieć ze mną dziecko, ale wiem, że nie mogę tego zrobić chociażbym chciał, bo je Nam zabiorą. Ona chce uciec, mówi, że sama będzie polować i zdobywać pożywienie, tylko żebym jej nie opuszczał i nie dał wrócić do laboratorium. Zgadzam się, widzę, że jej ciało zaczyna się rozkładać, smród i wyciekające płyny brunatno-przezroczyste z jej ramion o tym świadczą, więc wypuszczam ją z domu. Kiedy wraca, wracają za nią naukowcy - widać zorientowali się, chowam ją w szafie? Przeszukują dom, wąchają - odjeżdżają nic nie znajdując. Pakujemy się do auta, ale ona chce zabrać innych, nie mogę się zgodzić na to, wtedy nie damy rady uciec i żyć jak rodzina. Wiem, ze musimy dostać się na jakiś statek, który niedługo wypływa z portu, a trzeba jechać przez pol Polski. Niestety zostajemy złapani na drodze w lesie, jesteśmy oboje znowu w laboratorium, czuję, że kocham tę hybrydę, ona poświęca się za mnie, aby ja mógł żyć ona odda się do badań, taka była umowa. Nie chcę żeby się poświęcała, ale za późno. Co jakiś czas przyprowadzają ją do mnie. Ostatni raz, widzę ją w jakimś ubraniu, które przypomina habit, zabierają ją pod ziemię i tam będzie teraz żyć mamy się pożegnać, jest mi smutno.
Sen przeskakuje i znowu jestem sobą, obok mnie ten facet, teraz to on wspomina, jesteśmy w tym miejscu chyba teraz, jest zaniedbane, opuszczone, liście wszędzie i wysoka trawa, bardzo brudno budynki w ruinie, pokradzione metalowe części. On mi to opowiada jest już starym człowiekiem, dziadkiem z kijkiem, którym się podpiera, wiem, ze za nią tęskni, w oczach ma żal. Pytam go jak się nazywa...tu podaje mi swoje imię i nazwisko. Pytam czy nadal je produkują, mówi ze coś się stało, coś poszło nie tak i wszyscy zginęli, ze było wojsko i wszystkich wysadziło i teraz nie mogą wyjść na powierzchnię. Pytam co teraz z reszta z tymi, którzy zostali wypuszczeni na wolność, mówi ze większość umarła, a część żyje w lasach i żywi się zwierzętami, ze stad ten odór , który czasem czują ludzie w lesie, ze nie chcą jeśc ludzi, stąd ten wybór. Nagle spod krzaków przybiega do Nas mały szczeniak, to piesek tego faceta - czarny kudłaty, bierzemy go i zabieramy ze sobą, odjeżdżamy z tego upiornego miejsca leśną drogą.

27 sierpnia 2012

Kolega

     Spotykam się  po latach z dawnym kolegą z liceum. To była moja pierwsza wielka nastoletnia miłość. Jesteśmy na tym spotkaniu, dużo ludzi, ale on patrzy tylko na mnie, ja na Niego. Jakby innych nie było. Czuję się dziwnie w tej sytuacji. Jestem elegancko ubrana, podobam się sobie. Chyba tańczymy nawet? Potem sen przeskakuje i jest on u mnie w domu rodzinnym, chyba pokazuje mu mój nowy pokój. Potem odprowadzając go do wyjścia, na piętrze opieram go o drzwi balkonowe i bardzo delikatnie całuję. Czuję ciepło rozchodzące się po moim ciele - od lat nie czułam tego uczucia. Pocałunek trwa krótko, ale on oddał go ze wzajemnością. Jestem w duchu szczęśliwa, ale nie daje tego po sobie poznać.Teraz znajdujemy się w podziemnym parkingu, jest sporo samochodów, w tym jego samochód. Opiera mnie o boczne drzwi, obejmuje i całuje, oboje czujemy, że chcemy czegoś więcej i tak kochamy się między samochodami na zimnym betonie. Widzę z góry nasze nagie ciała. Nagle wpada nasza koleżanka i krzyczy: "O Jezu, to wy tu? O jej, ale numer"  - po czym wybiega z tymi okrzykami z parkingu. My się śmiejemy. Leżymy na plecach w dużej odległości do siebie. On po mojej lewej stronie, wyciągnęłam swoją lewą rękę do niego, chwycił ją i zaczął bawić się moimi plecami. Potem powiedział mi: "Dziękuję, tego potrzebowałem", usmiechnęłam się i powiedziałam: "Ja też dziękuję (i przesuwając się do jego lewego ucha wyszeptałam) - marzyłam o tym odkąd zobaczyłam Cię po raz pierwszy w klasie". Oboje wybuchamy śmiechem.
Scena kolejna to jesteśmy w Warszawie i on mnie niesie na barana po którymś z mostów nad Wisłą. Idziemy tak na lewy brzeg rzeki. Śmiejemy się jestem bardzo szczęśliwa, cały czas czuję energię w sobie i nadle fruwam nad tą wodą on się przygląda i też za mną leci. Latamy tak jak takie małe ważki nad wodą ganiamy się. Piekne uczucie mnie ogarnia, taka dziwna euforia.
Potem ostatnie sceny ze snu: jesteśmy w kuchni, chyba to nasz domek, a może jego? Pieczemy razem chleb, ciasto na chleb jest piękne wyrośnięte, będzie dużo bułek i bochenków. On kroi jakiś dziwny czerwony owoc - coś a la grejpfrut, ale nie ma on tych białych żyłek w środku. Żartujemy, znowu mnie obejmuje i całuje w szyję. Potem scenka - ja w naga w ciąży dosyć zaawansowanej, lezę na kuchennym stole, a on mi się przygląda, dookoła stołu biega mały chłopczyk może 3 letni. Widzę siebie jakby zza pleców tego kolegi.
Potem sen znowu przeskakuje i widzę siebie jego oczami w klasie. Widzę i czuję to co on czuł do mnie gdy byliśmy w liceum, widzę siebie jak się uśmiecham i rozmawiam z koleżanką ławkę obok. Teraz rozumiem, że i on podkochiwał się we mnie całe liceum, wiem, że dużo do mnie czuł, ale jakby bał się bycia ze mną, jaky bał się tego uczucia. W jego oczach podobam się sobie i jestem piękna - po raz pierwszy w życiu to stwierdzam, bo zawsze jestem i była bardzo krytyczna wobec siebie.
Sen znowu przeskakuje i ostatni urywek to ja i on wychodzący z kościoła trzymający się za ręce, śmiejemy się, chyba nasz ślub bo on w garniturze ja w zwykłej prostej białej sukni bez ramion, bez welonu. Robią Nam zdjęcia, znajomi - dużo znajomych sypią ryżem na szczęście i biją brawo. Czuję się szczęśliwa, spełniona, czuję takie "motylki" gdzieś w środku siebie.

26 sierpnia 2012

Konie i dziwni mężczyźni

W końcu po wielu dniach i tygodniach wręcz udało mi się bardziej zapamiętać sen. Ostatnio mam sny, ale po przebudzeniu nie pamiętam nic. Czasem tak mam, ale teraz to przybrało na sile. Za to moje wizje odnośnie zaginionych coraz bardziej rozbudowane, do tego stopnia, że zaczęłam słyszeć głosy i czuć zapachy. Wizje stały się też bardziej szczegółowe. Wracając do snu...

Śniły mi się dwie kobiety, z które namawiały mnie do pójścia z nimi do łóżka, ja miałam opory. Dlatego tylko obserwowałam co one robią z odległości. Wtem do domu przyszedł wielki mężczyzna, był ogromny chyba ze dwa metry wzrostu postawny brunet o dziwnie świecących oczach? Bałam się go, te kobiety zaczęły uciekać i barykadować się ze mną w łazience, do której było wejście z tejże sypialni. Drzwi jednak nie chciały się zamknąć na klucz, więc czułam, że muszę wyjść i z nim porozmawiać. On szukał jakiegoś urządzenia - grałam na zwlokę - zapytałam go czy nie napił by się herbaty - zgodził się, ale  z tych nerwów i strachu nie mogłam znaleźć filiżanek do herbaty. Znalazłam jakieś wykwintne, ale bałam się, że on je zniszczy. W pewnym momencie w domu pojawił się podobny do niego facet, też wysoki brunet tylko jego oczy świeciły się mniej. Powiedział do tego pierwszego, że musimy się zbierać, potem powiedział mi, ze przyjdzie w poniedziałek - ze sny wynikało, że jest piątek. Wyszłam z domu za nimi, nie wiem jak , ale znalazłam się teraz na drodze wiejskiej w jakimś zagajniku, był koło mnie jakiś chłopiec - niby z mojej rodziny. Byli moi rodzice, gdzieś razem szliśmy. Wtem widzę białego-siwego konia. Ten mały chłopczyk je jabłko. Ja wołam konia on podbiega - moja mama jest zachwycona tym, ze tam potrafię rozmawiać ze zwierzętami. Wyjmuję z rąk chłopca ogryzek i daję na otwartej dłoni koniowi, ten je - czuję zapach zwierzęcia i także czuję jego delikatne wargi dotykające mojej prawej dłoni. Nagle przenoszę się do miasta nie znam go, ale widzę dużą kolejkę do cukierni. Wchodzę tam na zaplecze, widzę znowu tego wysokiego mężczyznę o świecących oczach coś chce tam znaleźć - nie widzi mnie, więc wychodzę na ulicę. Ludzie stoją w kolejce i niecierpliwią się dlaczego nikt nie otwiera tego sklepu. Wracam więc ponownie, widzę przyszykowane torty i ciastka na sprzedaż. Jest też szef, który całuje się z jedną z tych kobiet z pierwszej części snu - wychodzi na jaw ich romans - wiem, że ten szef cukierni ma żonę, a ta dziewczyna zdradza  swojego chłopaka i tę kobietę z tym szefem cukierni. Wycofuję się, chociaż obydwoje mnie widzą, nie peszy ich moja osoba. Znowu wychodzę na ulicę. Coś się dzieje. Ktoś ucieka i ktoś na koniu musi skoczyć z siodła w kierunku uciekającego i ściągnąć go z pojazdu - nie widzę tego pojazdu, czy to jest moto czy skuter. Za pierwszy razem się udaje, za drugim koń staje dęba i przewraca się na plecy, ratujemy konia i jeźdźca - na szczęście koń tylko w szoku, jeździec - nic mu nie jest, a złoczyńca z motoru jest schwytany.
Potem przenoszę się do jakiegoś opuszczonego hotelu - właściwie wioski hotelowej i w domu opustoszałym jestem i patrzę się na brzeg morza. Mówię, że rozkład tego domku bardziej podoba mi się niż moje obecne mieszkanie. Niemniej jednak domek trzeba wyremontować, zamiast podłogi ma lastrykowe płyty, widać, też stare okna i drzwi. Co ciekawe jest w miarę czysty. Ciesze się, że ten domek jest taki ładny.

25 sierpnia 2012

Tajemnicza śmierc studentów

Jakiś czas temu natknęłam się na wzmiankę o tajemniczym morderstwie pary studentów w latach 90tych. Spojrzałam na ich zdjęcie i oto co zobaczyłam:

Idą lasem, robią zdjęcia, słyszą coś, idą w tym kierunku. Nie wiem co widza, ale boja się, robią zdjęcia. Są w górach.
Lampa błyskowa ich zdradza. Jest grupa ludzi, chyba nie polaków. Ubrani w ciemne ubrania, mundury, na czarno ubrani jak wojskowi. Kim są i skąd nie wiem. Czuje, że to nie Polacy. Potem widzę już jak ci studenci tulą się do siebie, grupa tychże powiedzmy "wojskowych" stoi wokół nich, a jeden młody, wysoki ponad 180 cm wzrostu, jasna cera i jasne blond włosy (krótko ścięte), ubrany w ciemny mundur z paskiem wojskowym, buty wojskowe i czapka wojskowa, mierzy do nich z pistoletu (pistolet jakby z długą cienką lufą?) z bliskiej odległości, to była egzekucja. Reszta się przyglądała temu. Zabili ich, bo zrobili im zdjęcia i coś tam widzieli, co tego nie wiem. Oni byli na skarpie tamci byli w dole i Ci studenci na czymś ich przyłapali. Widze ten las, czuje zapach ziemi leśnej. Zginęli przypadkiem, egzekucja nie była w planach, ale czuje ze musiało do tego dojść. Co widzieli tego nie widzę niestety. Słyszę chyba te dziewczynę "zostawcie Nas nikomu nie powiemy" czy coś takiego mam teraz w głowie jak na to (zdjęcie) patrze.

Wizja drugiego jasnowidza mojej znajomej:

Zginęli przypadkowo...ktoś ich zastrzelił..jakaś grupa ludzi ubrana w jakieś wojskowe ciuchy...coś jak komandosi ale na czarno.
Robili zdjęcia, widzę jak lampa błyskowa..świeci co jakiś czas.
nie wiem kto to zrobił, ale to coś miało wspólnego z jakimś ..jak to nazwać..jakby coś znaleźli w jakiejś szczelinie i tam weszli (studenci), zapas broni, ale jak ich podchodzili z tylu widzieli jak ci studenci chcieli gdzieś dzwonić - widzę komórkę, może małe radyjko, nie wiem..jakby chcieli kogoś powiadomić o tym co znaleźli..Arsenał broni - dużo tego jakby to było przygotowane do wywozu, jakieś skrzynie...



 Jak widać nasze wizje pokrywają się, może nie w 100% ale w większości. Sprawa tego tajemniczego morderstwa nadal chyba jest nie rozwiązana...

11 sierpnia 2012

Zaginiona matka i dziecko

Zrobiłam ostatnio wizję odnośnie zaginięcia matki i jej dziecka. Wyszli razem z domu i nie wrócili, więcej o tej okropnej historii tutaj: http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,Zaginela-matka-z-5-letnim-dzieckiem-Czy-ktos-ich-widzial,wid,14804125,wiadomosc.html?ticaid=6ef7e

Oto moja wizja na ich temat sprzed kilku dni:

Obydwoje nie żyją, matka zginęła przy próbie ratowania tego dzieciaka. Gdzieś ono weszło, gdzie nie wiem, odłączyło się od niej, ona poszła je ratować i zginęła razem z nim, nie wiem gdzie.
Nie widzę wody, tylko jakieś pustostany - studnia? wpadło do studni? ciemne otwory widzę jakieś, niewykończone budynki. Majaczą mi się pola  uprawne, ciepło i las. Ona skoczyła za tym dzieckiem. To była tragiczne śmierć tego dziecka, widzę przerażenie w jego oczach nawet teraz, aż patrzeć nie mogę na to zdjęcie z linku. Znajdą ich razem, widzę kordon policji i psy chadzające po polach, łąki takie, w oddali ciemny las. Ona pojechała gdzieś na wieś na spacer. To był nieszczęśliwy wypadek.

Co ciekawe wizję moją potwierdza 2 innych jasnowidzów: http://maja-danilewicz.blogspot.com/2012/08/matka-i-dziecko.html

25 lipca 2012

Sen o przyszłości

Nad ranem miałam znowu dziwny sen o przyszłości. Rozgrywał się w pewnym mieście, ale nie wiem gdzie. Pamiętam urywki ze snu: jakieś zielonkawe światła spadające z nieba, Jakaś łódź podwodna atomowa, na której byli transportowani ludzie, którzy przetrwali, a która to łódź po dobiciu do celu została zniszczona przez nieznaną siłę. Pamiętam brak prądu, bo na ocalały budynek - schron przewróciła się trakcja elektryczna i cześć ludzi zostało oddzielonych drutami pod napięciem, część zostało porazonych prądem. Pamiętam, że chodziłam do drugiego obozu parę metrów dalej od tego w , którym się znajdowałam. Wymieniałam się żywnością na leki i odwrotnie. Byłam tez raz ukąszona przez jakiegoś węża, bo wdepnęłam na pole gdzie było pełno węży jadowitych - zostałam ledwo uratowana, dusiło mnie już. Pamiętam, tez zwierzęta, psy i kota, które się podpięły do naszej grupy rozbitków. chyba byłam z córką? Nie pamiętam, ale wszędzie ruina, domu wysadzone, jak po bombardowaniu, myśmy się ukrywali przed tymi zielonymi światłami, które chciały Nas porwać i zabić.

24 lipca 2012

Zaginiona Monika Kobyłka

Oto moja wizja na temat jej zaginięcia:

Idzie szosą asfaltowa, po jej prawej stronie las. Jedzie samochód, zatrzymuje się, ona wsiada, zna tego mężczyznę, bardzo dobrze, śmieją się rozmawiają, żartują, to przyjaciel rodziny, ktoś kogo ona zna od dziecka. Nagle coś z nim się dzieje czuje ze ona się wstydzi, może pyta ja o intymne sprawy, jakiś jej niepokój, skręca w prawo do lasu leśna droga, ona myśli ze on żartuje, niczego nie podejrzewa. Parkuje zamyka auto i rzuca się na nią. Ona ucieka na tylne siedzenie, drapie go krzyczy. On ja gwałci, zatyka jej usta ręką, widzę przerażenie w jej oczach...potem jakby gdzieś ja wlókł ona nie żyje, ale co on jej zrobił w tym aucie? jakaś krew na sercu na podkoszulku plamy krwi, zadźgał nożem? nie wiem jak to wyjaśnić, ciało zostawił w krzakach pod drzewem blisko tej drogi leśnej, wsiada i odjeżdża,, widzę jej ciało na wznak, zamknięte oczy, w jakiejś dziwnej pozycji to ciało jakby cale połamane? nie wiem co on jej robił w tym samochodzie, nie widzę momentu jej śmierci. Jego coś opętało, teraz on nie pamięta co zrobił, jakiś demon chyba go opętał wtedy. Samochód, którym ją wiózł: ciemny szary, lub granatowy.
 
Wizję robiłam po pierwszych doniesieniach o jej zaginięciu. Robili także wizję 2 inni niezależni jasnowidze, z którymi mam kontakt i powiedzmy współpracuję. Oni twierdza, że zaginiona jest koło lub w stawach. Ja w swojej wizji stawów w ogóle nie widziałam. Jej ciało pod drzewem w lesie, ale może się wrócił i utopił
ciało, lecz nie widzę tego momentu zupełnie. Mam jednak odczucie, że mógł przenosić je parę razy.
Na pewno jest ono w okolicy jej miejsca zamieszkania, blisko domu.

Odnoszę wrażenie, że ktoś w sprawie dużo wie i nie chce powiedzieć swoich podejrzeń. Myślę, że ktoś wie, że tak na prawdę ona mogła z ta koleżanką nawet pojechać autobusem i w drodze piechotą do domu, ktoś ten znajomy ją podwoził. Kiedy szła ulicą pisała smsa? sprawdzała coś na komórce.

17 lipca 2012

Konie i mąż

Sen króciutki:
Jestem z mężem w jakimś kraju. Nie wiem gdzie to jest. Prowadzimy do kowala swoje konie, biały arabek i taki zimnokrwisty bułanek jak z polskiej wsi. Kowal ogląda kopyta temu bułankowi. Mąż rozmawia z tym kowalem w jakimś nieznanym dla mnie języku brzmi jak arabski? Kowal jest ciemnej karnacji, jest młody co mnie dziwi , bo spodziewałam się starszego kowala, zastanawiam się kto dzisiaj jest młodym kowalem, że przecież ciężko znaleźć dobrego. Mąż tłumaczy, ze podkuje Nam oba konie a my w tym czasie możemy iść po zakupy elektroniczne. Obawiam się zostawić swoje konie u tego kowala, ale on daje mi swoja wizytówkę z adresem i telefonem, i każe mi napisać swoje imię, które literuje: zinci albo iznic. Odchodząc widzę, jak jego pomocnik konie zabiera do stajni do boksu. Mowie do męża ze ten kowal ma śmieszne imię, a mój mąż na to, ze ten kowal chyba pochodzi z Iranu. Na tym koniec snu
.

16 lipca 2012

Cyżbym miała rację - idzie wojna/apokalipsa?

"Czy w najbliższych tygodniach wybuchnie na Ziemi wielki konflikt cywilizacji?" Tak zatytułowała swój najnowszy artykuł fundacja Nautilus : http://www.nautilus.org.pl/?p=artykul&id=2565
Mowa a nim o rzekomym wybuchu wojny na Bliskim Wschodzie w najbliższym czasie. Wszystko miałoby się zacząć w Iranie.FN opiera się na przesłaniach pastora amerykańskiego T.B.Joshua, który już w 2009 roku mówił o tym, że coś będzie się działo w Iranie, potem Izraelu, że jakiś kryzys czeka te 2 kraje, kazał się modlić, aby temu zapobiec (link do filmu pastora z przesłaniem na YT na stronie FN w linku powyżej).

Dlaczego o tym piszę? Ci, którzy szczegółowo czytają i czytali mojego bloga, zapewne pamiętają moje wcześniejsze sny o  wojnie, o tym, że przedzierałam się przez zniszczoną wojną Europę w poszukiwaniu męża, który musiał walczyć na wojnie - miałam chyba 2-3 takie sny.
Teraz czuję, że faktycznie coś jest na rzeczy, tak mnie ciągnie od kilku miesięcy do Polski jak nigdy, mam w głowie tylko "uciekaj, w Polsce będziesz bezpieczna"...odczucie, że coś się zbliża towarzyszy mi od dawna.
Dodatkowo miałam jakiś czas temu sen odnośnie bycia z rodzicami w Indiach na wycieczce (nigdy tam nie byłam i nie zamierzam być) podczas, której wybuchła "na zachodzie" bomba atomowa - może to naciągane, ale Iran jest na zachód od Indii, nie jest aż tak daleko by nie można z Indii "oglądać" eksplozji jądrowej...
Tak się zastanawiam co Nas czeka do końca tego roku? Czy to co prorokuje ten pastor z USA okaże się prawdą? o wojnie wspomina też już chyba od 2 lat K.Jackowski Nasz rodzimy jasnowidz...Mam nadzieję, że ta bańka złych myśli i chęci wojny/konfliktów nie wybuchnie, nie pęknie, że to tylko takie "straszenie". Wojna światowa to ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebujemy...

14 lipca 2012

Dziwne niebo i niepokój

Ze snu pamiętam wszechograniający niepokój, z którym obudziłam się dość późno dzisiaj. Bałam się w tym śnie o siebie i swoich rodziców. Byłam jakby w domu rodzinnym - chociaż go nie przypominał. Patrzyłam przez okna z niepokojem na niebo,  które było czerwono-bordowe z bardzo czarnymi chmurami. 
 Nagle z chmury na ziemię zaczął schodzić wir - taki lej, jaki się tworzy przy tornado/ trąbie powietrznej. Był śliski jakby połyskujący. Nic nie było widać przez niego. Był w tym samym kolorze co niebo i chmury, a więc wyglądało to jakby to niebo zaczęło schodzić w jednym miejscu w dół takim wirem.
                                       
Nagle zaczęły dziwnie latać wojskowe samoloty, patrzyłam na biegających w panice ludzi. Dziwiłam się im co oni robią.  \Patrzę na ulicę i wygląda ona jak właśnie przed tornadem: pełno liście i śmieci wala się to tu to tam. kurz. pył. ludzie uciekają w popłochu do domu. Słysze odgłos silnikow odrzutowych. jakby zaraz na moim dachu miał wylądować samolot pasażerski. Widzę te samoloty jest ich bardzo dużo, eskortują je wojskowe helikoptery. Nie wiem co się dzieije, ale mój ojciec stoi niedaleko mnie i mówi: " muszę awaryjnie wylądować".
Potem widzę swoją babcię od strony taty. Mówi, żebym wylłączyła grzejniki, na co tata podbiega do mnie i wręcz krzyczy: "cvzyś Ty oszalała włączac o tej porze roku grzejniki?" Jednak wiem , że to nie ja, że to rząd włączył je. Zaczyna być bardzo ciepło w domu, ale coś mi mówi, że tak ma być. Gdzieś tam jest moja mama, coś szykuje jakby nigdy nic do jedzenia. Nie chcę iść na posiłek, bo jestem zainteresowana co będzie dalej. Widzę, jak ten wir tornada  cofa się do nieba i jestem zawiedziona, że to tak krótko się działo, chciałam porobić zdjecia. Ostatnia scena ze snu: ja stojąca w oknie bez firanek i patrząca na to bordowo-czerwone niebo z czarnymi chmurami. Kiedy obudziałm się zauwazyłam, że cały czas miałam twarz zwroconą w stronę dużych drzwi balkonowych.

8 lipca 2012

Pani profesor, bnkry i ucieczka

Sen 3 etapowy, po każdym przebudzeniu powracał i zaczynał się od nowa - a więc sen z przesłaniem dla mnie - ważny.
Pierwsza część snu dotyczy mojej Pani profesor z mojej uczelni, którą dawno temu skończyłam. Miałam z nią świetny kontakt, obroniłam u Niej magisterkę na 5+. Śniła mi się dzisiaj, coś razem robiłyśmy u mnie w mieście, jakby przyjechała mnie odwiedzić. Wiem, że została u mnie bardzo długo i prosiłam kogoś, jakiegoś mężczyznę - na pewno to nie był mój mąż, tylko ktoś inny, aby odwiózł ją na dworzec PKP,. Pamiętam, że na zegarze była 23:30, było lato i dopiero się ściemniało (?), jednak stwierdziłam, że chyba obydwoje nie zdążą na ten pociąg, bo to jest ostatni już do Warszawy. Pani profesor u mnie została na noc, rozmawiałyśmy na temat wspólnej pracy i mojego doktoratu (?!), mówiła, że to dobry pomysł, że warto go zrealizować, że mi pomoże, rozmowa dalej toczyła się na temat tego projektu, gdy nagle coś zaczęło się dziać i ludzie zaczęli biegać po ulicach. Trzeba było się pakować i uciekać, bo coś złego nadchodziło. Zdenerwowana pakowałam Panią profesor i razem z tym mężczyzną uciekaliśmy, tylko nie wiem dokąd, bo w tym momencie sen przeskoczył do drugiej części.
Druga część, jestem w terenie górzystym, od mojego domku na wzgórzu w odległości około 100 metrów lub mniej widzę poniemieckie ciężkie i grube bunkry, częściowo wysadzone, ale częściowo całe, na których jest mech i rosną drzewa. Odwiedzali mnie znajomi, byłam w jednym z bunkrów jakbym oprowadzała ich o nim, mówiłam,  że był on przeciwlotniczy. Potem telefon, w słuchawce słyszę głos kolegi, który nie wie czy faktycznie nie ściemniam, więc mówię mu: "teraz jak z Tobą rozmawiam w odległości jakichś 70-90 metrów mam bunkier, jak nie wierzysz, sam przyjedź i zobacz, zapraszam". Jestem znowu w bunkrze, jest ciemno i pachnie wilgocią, myślę sobie, że można łatwo byłoby tu ukryć dużo osób, bo od bunkra w głąb ziemi idą tunele.

Te 2 części zaczynały się po każdym obudzeniu w tej samej kolejności co tu napisałam. Budziłam się w sumie ze 3 razy dzisiejszej nocy/poranka i za każdym razem ten sen/sny powracały i działo się dokładnie to samo...interesujące. Martwi  mnie jednak wizyta we śnie Pani profesor, jak się obudziłam już ostatecznie zastanawiałam się, a co jeśli ona zmarła i przyszła się pożegnać w ten sposób? nie wiem, taka myśl mi przeszła przez głowę...Pani profesor to już staruszka, na emeryturze od lat, a przychodzi uczyć studentów bo to jej pasja...mówiła Nam kiedyś, że ona wśród Nas studentów czuje się młodziej. Niestety odkąd wyjechałam z PL nie mam jak sprawdzić czy ona żyje czy nie, tzn nie mam nikogo już ze znajomych na uniwersytecie, kto by sprawdził czy nadal przychodzi na zajęcia czy nie. Jak byłam w tm roku na początku w Polsce to jeszcze uczyła, chociaż nie dane mi było się z Nią spotkać osobiście.

6 lipca 2012

IO Londyn 2012

Mam od jakiegoś czasu, nawet dłuższego bym powiedziała...takie odczucie, iż albo coś złego stanie się podczas IO w Londynie w tym roku, albo nie dojdą one do skutku. Dzisiaj szukając czegoś na YT, natknęłam się przypadkowo na filmiki, które paru użytkowników wstawiło jako niby rzekomo ostrzeżenie o ataku terrorystycznym planowanym przez iluminatów/masonów itp. Ma do niego dojść w metrze w Londynie lub/i na stadionie olimpijskim. Podobno rok czy 2 lata wcześniej odbyły się ćwiczenia na wypadek takiego "ataku".
Autorzy filmików twierdza, że taki atak może nawet być wielkości nuklearnego, a to wszystko aby wprowadzic jeden słuszny i właściwy rząd światowy (NWO - New World Order). Osobiście sceptycznie podchodzę do takich "rewelacji" i traktuję to jako typową "ciekawostkę". Jednak te filmiki dały mi do myślenia, a co jeśli w tym jest ziarnko prawdy? Jeśli moje odczucia są prawdziwe i nie jest to zwykła wyobraźnia? Nie wiem sama co myśleć na ten temat. Co Wy moi drodzy sądzicie? Czy macie negatywne odczucia odnośnie IO w Londynie? a może mieliście jakieś ciekawe sny na ten temat?
Napiszcie w komentarzach poniżej.

3 lipca 2012

WIADOMOŚĆ OD FEDERACJI GALAKTYCZNEJ



ZMIEŃ ŚWIAT!
ZDECYDUJ CZY POWINNIŚMY SIĘ UJAWNIĆ!

Nieważne, kto przekazał Ci tę wiadomość, dla ciebie ta osoba powinna pozostać anonimowa. Ważne jest to, co zrobisz z tą informacją!
Każdy z Was pragnie czynić użytek ze swojej wolnej woli i doświadczać szczęścia.
Nam zostały te dwie rzeczy pokazane i obecnie mamy do nich dostęp. Wasza wolna wola zależy od wiedzy o mocy, jaką posiadacie. Wasze szczęście zależy od miłości, jaką dajecie i jaką otrzymujecie.
Jak wszystkie świadome rasy na tym etapie rozwoju, możecie czuć się odizolowani na swojej planecie. To wrażenie sprawia, że jesteście pewni swojego losu. Jednakże, znajdujecie się na skraju wielkiego przewrotu, z którego zaledwie garstka ludzi zdaje sobie sprawę. Nie do nas należy odpowiedzialność za zmianę waszej przyszłości, jeśli wy sami o tej zmianie nie zdecydujecie. Potraktujcie tę wiadomość jako światowe referendum a swoją odpowiedź jako głos.
Kim jesteśmy?
Ani wasi naukowcy, ani przedstawiciele religijni nie wypowiadają się jednoznacznie na temat niewyjaśnionych zjawisk nadprzyrodzonych, jakich ludzkość była świadkami od tysięcy lat. Aby poznać prawdę, trzeba jej stawić czoło bez filtrów własnych przekonań, bez względu na to jak godne szacunku mogą być.
Coraz większa liczba waszych anonimowych naukowców bada nowe ścieżki wiedzy i coraz bardziej zbliża się do rzeczywistości. Dziś wasza cywilizacja zalana jest oceanem informacji, z których tylko niewielka część, ta mniej niepokojąca, jest rozpowszechniana.
To, co w waszej historii wydawało się śmieszne, bądź nieprawdopodobne, często stawało się możliwe a potem stawało się rzeczywistością, szczególnie w ciągu ostatnich 50 lat. Miejcie świadomość, że przyszłość będzie jeszcze bardziej zaskakująca. Odkryjecie rzeczy zarówno najgorsze jak i najlepsze.
Podobnie jak miliardy innych istot w tej galaktyce, my również jesteśmy świadomi, niektórzy nazywają nas "istotami pozaziemskimi", choć rzeczywistość jest jeszcze bardziej misterna.
Nie ma żadnej większej różnicy między nami a wami, poza doświadczeniem kilku stopni ewolucji. Podobnie jak w każdej zorganizowanej strukturze, w naszych wewnętrznych relacjach także istnieje hierarchia. Nasza oparta jest na mądrości kilku ras. Zwracamy się do was za aprobatą tej hierarchii.
Podobnie jak większość z was, poszukujemy Najwyższej Istoty. Dlatego też nie jesteśmy bogami ani bożkami, ale jesteśmy wam równi w Kosmicznym Braterstwie.
Fizycznie nieco się od was różnimy, ale większość z nas ma postać humanoidalną.
Istniejemy naprawdę, ale większość z was jeszcze tego nie dostrzega. Nie jesteśmy tylko zjawiskiem, ale świadomością, jak wy. Nie udaje się wam dostrzec nas, bo przez większość czasu pozostajemy niewidzialni dla waszych zmysłów oraz aparatury pomiarowej.
W chwili obecnej pragniemy zapełnić tę lukę w waszej historii. Podjęliśmy wspólną decyzję, ale to nie wystarczy. Potrzebujemy też waszej decyzji. Poprzez tę wiadomość będziecie mogli ją podjąć! Każdy z was osobiście.
Nie mamy na Ziemi przedstawiciela, który mógłby pomóc wam w podjęciu decyzji.
Dlaczego jesteśmy niewidzialni?
Na pewnych etapach ewolucji, kosmiczne "ludzkości" odkryły nowe formy nauki wykraczające poza sferę materialną. Dematerializacja i materializacja stanowi ich część. Wasza ludzkość osiągnęła to w kilku laboratoriach w ścisłej współpracy z istotami pozaziemskimi kosztem niebezpiecznych kompromisów, które celowo są ukrywane przed wami przez niektórych z waszych przedstawicieli.
Poza zjawiskami i obiektami powietrznymi, znanymi waszym naukowcom jako UFO, zbudowane zostały jeszcze wielowymiarowe statki kosmiczne. Wiele osób miało kontakt wzrokowy, słuchowy, dotykowy bądź psychiczny z tymi statkami, z czego niektóre są pod wpływem sił nadprzyrodzonych, które wami "rządzą". To, że tak rzadko je widujecie spowodowane jest niezwykłymi korzyściami, jakie daje stan dematerializacji tych statków.
Ponieważ nie widzieliście ich na własne oczy, nie wierzycie, że istnieją. W pełni to rozumiemy.
Większość obserwacji dotyczy przypadków indywidualnych, po to by móc wpłynąć na duszę jednocześnie nie zmieniając zorganizowanego systemu. Jest to celowe działanie otaczających was ras, z różnych przyczyn i ma różne rezultaty.
Dyskrecja ze strony negatywnych istot wielowymiarowych, które odgrywają rolę w sprawowaniu władzy w cieniu ludzkiej oligarchii, motywowana jest ich wolą, by nikt nie wiedział o ich obecności, oraz władzy jaką posiadają.
Nasza dyskrecja wynika z szacunku dla wolnej woli, dzięki której ludzie mogą decydować o swoich sprawach, tak by samodzielnie osiągnąć techniczną i duchową dojrzałość. Wejście ludzkości do rodziny cywilizacji galaktycznych jest bardzo oczekiwane.
Możemy pokazać się wam i pomóc wam osiągnąć to zjednoczenie. Nie zrobiliśmy tego do tej pory, ponieważ niewielu z was naprawdę tego chciało, głównie z powodu ignorancji, obojętności, lęku, oraz ponieważ sytuacja tego nie wymagała, ani nie usprawiedliwiała. Wielu z tych, którzy badają naszą obecność liczy światła nocą, ale niczemu to nie służy. Często myślą o nas jak o przedmiotach, gdy tu chodzi o świadome istoty.
Kim jesteście?
Jesteście spadkobiercami wielu tradycji, które przez wieki wzajemnie się wzbogacały. To samo odnosi się do innych gatunków na Ziemi. Waszym celem jest zjednoczenie się w poszanowaniu tych korzeni, by ukończyć wspólny projekt. Wydaje się, że wygląd (aspekt zewnętrzny) waszych kultur prowadzi do podziałów między wami, ponieważ przedkładacie go nad swą głębszą istotę. Kształt jest teraz ważniejszy niż esencja waszej subtelnej natury. Ta przewaga formy jest bastionem chroniącym przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem.
Wzywamy was byście przezwyciężyli kształt, a jednocześnie nadal szanowali go za jego bogactwo i piękno. Zrozumienie świadomości formy sprawia, że kochamy ludzi w całej ich różnorodności. Pokój nie znaczy, że nie ma wojny, składa się na niego stawanie się tym, czym w rzeczywistości jesteście: braterstwem podobnych sobie.
Ilość rozwiązań, jakie są dla was dostępne zmniejsza się. Jedną z nich jest kontakt z inną rasą, która byłaby odbiciem tego, kim jesteście w rzeczywistości.
Jaka jest wasza sytuacja?
Poza rzadkimi okazjami, nasze interwencje miały niewielki wpływ na waszą zdolność do podejmowanie zarówno indywidualnych jak i wspólnych decyzji dotyczących waszej przyszłości. Naszą motywacją była nasza znajomość waszych głębokich mechanizmów psychologicznych.
Doszliśmy do wniosku, że wolność jest budowana każdego dnia, gdy istota staje się świadoma siebie i swojego otoczenia, stopniowo pozbywając się bezwolności i ograniczeń, jakiekolwiek one są. Pomimo wielu odważnych i pełnych zapału ludzi, ten bezwład jest sztucznie utrzymywany dla zysku, jaki ma rozwijająca się scentralizowana władza.
Do niedawna ludzkość miała wystarczającą kontrolę nad swoimi decyzjami. Ale stopniowo traci coraz bardziej kontrolę nad własnym losem, ze względu na wzrastające wykorzystanie zaawansowanych technologii, których skutki śmiertelne dla ludzkiego i ziemskiego ekosystemu stają się nieodwracalne. Powoli, ale stale tracicie swą niezwykłą zdolność, by czynić życie czymś pożądanym. Wasza żywotność spadnie w sztuczny sposób, niezależnie od waszej własnej woli. Istnieją technologie, które mają wpływ zarówno na umysł jak i na ciało. Takie plany są już w drodze.
Można to zmienić, o ile zachowacie w sobie tę twórczą siłę, nawet jeśli współistnieć będzie ona z ciemnymi intencjami, tych którzy potencjalnie mogą wami rządzić. Z tego powodu pozostajemy niewidzialni. Ta indywidualna moc zniknie, jeśli z wielką mocą nie zareagujecie wspólnie. Nadchodzi czas przełomu, jakkolwiek to rozumiecie.
Ale czy macie czekać do ostatniej chwili by znaleźć rozwiązanie? Czy musicie spodziewać się lub doświadczać bólu?
W waszej historii pełno jest przykładów spotkań ludów, które musiały odkryć siebie nawzajem w warunkach często konfliktowych. Podboje niemal zawsze dokonywane były ze szkodą dla innych. Ziemia stała się teraz wioską, gdzie wszyscy znają się nawzajem, ale konflikty wciąż trwają, zagrożenia różnego rodzaju narastają i są coraz silniejsze.
Choć istota ludzka jako jednostka ma wiele potencjalnych umiejętności, nie umie z nich korzystać z godnością. To dotyczy zdecydowanej większości z was, głównie ze względów geopolitycznych.
Jest was kilka miliardów. Wykształcenie waszych dzieci i warunki życia, jak również warunki życia wielu zwierząt i roślin są uzależnione od garstki przedstawicieli politycznych, finansowych, wojskowych i religijnych.
Wasze myśli i wierzenia są tak skonstruowane, by mogły służyć interesom mniejszości, byście byli niewolnikami, lecz jednocześnie by dać wam wrażenie, że w pełni kontrolujecie swój los, generalnie tak wygląda rzeczywistość.
Ale od pragnienia do faktów jest długa droga, zwłaszcza, kiedy nie zna się reguł gry. Tym razem nie jesteście zdobywcami. Podawanie stronniczych informacji to strategia stosowana od tysiącleci wobec ludzkich istot. Natychmiastowe sztuczne wywoływanie w was uczuć emocji, bądź wprowadzanie organizmów, które nie są częścią was poprzez technologię jest jeszcze starszą strategią.
Obok wspaniałych możliwości rozwoju istnieje zagrożenie zniszczeniem i klęską. Te niebezpieczeństwa i możliwości istnieją teraz. Widzicie jednak tylko to, co się wam pokazuje. Wyczerpanie się zasobów naturalnych jest zaprogramowane, tymczasem nie został opracowany żaden długoterminowy wspólny projekt.
Mechanizmy wyczerpania ekosystemu przekroczyły nieodwracalny limit. Brak zasobów naturalnych oraz ich niesprawiedliwy podział - a ich cena będzie rosła z dnia na dzień - spowoduje bratobójcze walki na wielką skalę, również w sercu waszych miast i wsi.
Rośnie nienawiść, ale miłość także. Dzięki temu wierzycie w to, że możecie znaleźć rozwiązanie. Ale masa krytyczna jest niewystarczająca a sabotaż jest bardzo sprytnie przeprowadzany.
Ludzkie zachowanie, uformowane w przeszłości nawyki i uwarunkowania powodują takie obezwładnienie, że ta perspektywa prowadzi was w ślepy zaułek. Powierzacie te problemy przedstawicielom, których oddanie wspólnemu, dobrze pojętemu interesowi, ustępuje interesom korporacji. Oni zawsze debatują nad formą, ale rzadko nad treścią.
W momencie działania, opóźnienia skumulują się do tego stopnia, że będziecie mogli nie tyle wybierać, co poddać się. Właśnie dlatego, bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości, wasze dzisiejsze decyzje będą miały bezpośredni i znaczący wpływ na to, czy jutro przetrwacie.
Co mogłoby radykalnie odmienić ten bezwład typowy dla cywilizacji? Skąd ma przyjść zbiorowa świadomość, która zjednoczy wszystkich i zatrzyma ten bieg przed siebie na oślep?
Plemiona, populacje, narody zawsze stykały się że sobą i wzajemnie na siebie oddziaływały. W obliczu zagrożeń dla całej ludzkiej rodziny, być może nadszedł czas na bliższą współpracę.
Lada moment nadejdzie wielka fala. Aspekty jej pojawienia się będą zarówno bardzo pozytywne jak i bardzo negatywne.
Kim jest "trzecia strona"?
Są dwa sposoby by nawiązać kosmiczny kontakt z inną cywilizacją: albo przez przedstawicieli, albo bezpośrednio z poszczególnymi osobami, bez wyróżniania jakiejś konkretnej grupy. Pierwszy sposób wiąże się z konfliktem interesów, drugi sposób przynosi świadomość.
Pierwszy sposób został wybrany przez grupę ras, które chcą utrzymywać ludzkość w niewolnictwie, dzięki czemu mogą kontrolować zasoby ziemskie, genotyp oraz energię ludzkich emocji.
Drugi sposób został wybrany przez grupę ras zjednoczonych w duchu służby. Z naszej strony, wybraliśmy bezinteresowną służbę i kilka lat temu zwróciliśmy się do przedstawicieli władzy, którzy odrzucili naszą wyciągniętą do zgody rękę pod pretekstem, że nie jest to zgodne z interesem ich strategicznej wizji.
Właśnie dlatego poszczególne osoby muszą dziś wybrać same bez wtrącania się ze strony przedstawicieli władzy. Proponujemy wam teraz to, co zaproponowaliśmy wtedy tym, którzy, jak wierzyliśmy, mogli przyczynić się do waszego szczęścia!
Większość z was ignoruje fakt, że istoty pozaziemskie brały udział w sprawowaniu scentralizowanej władzy, będąc dla was niewykrywalnymi do tego stopnia, że nawet nie podejrzewacie ich istnienia. Niemalże przejęli nad wami kontrolę w niezauważalny sposób. Nie muszą nawet ujawnić się na planie fizycznym, co właśnie w najbliższej przyszłości mogłoby sprawić, że będą niezwykle skuteczni i będą siać postrach. Jednakże, miejcie świadomość, że duża liczba waszych przedstawicieli walczy z tym niebezpieczeństwem! Miejsce świadomość, że nie wszystkie porwania przez UFO są przeciwko wam. Trudno jest rozpoznać prawdę!
Jak w takich warunkach możecie korzystać z wolnej woli, gdy jesteście tak bardzo manipulowani? Od czego tak naprawdę jesteście wolni?
Pokój i zjednoczenie waszych narodów byłyby pierwszym krokiem ku harmonii z cywilizacjami innymi, niż wasza.
I właśnie tego ci, którzy manipulują wami z ukrycia chcą uniknąć za wszelką cenę, dzieląc rządzą! Rządzą również tymi, którzy rządzą wami. Ich moc pochodzi z tego, że mogą zasiać w was nieufność i lęk. To bardzo szkodzi waszej kosmicznej naturze.
Ta wiadomość nie miałaby sensu gdyby nie to, że działalność istot wami manipulujących sięgnęła szczytu i gdyby nie to, że ich zwodnicze i mordercze plany mogą się stać rzeczywistością za kilka lat. Terminy ich realizacji zbliżają się ku końcowi i ludzkość doświadczy niespotykanych cierpień w ciągu kolejnych dziesięciu cykli.
Aby obronić się przed tą agresją, która nie ma twarzy, musicie przynajmniej mieć wystarczająco dużo informacji o tym, co prowadzi do rozwiązania tego problemu.
Tak samo jak wśród ludzi, także, wśród tych, którzy chcą was zdominować istnieje opozycja. Tu nie wystarczy wygląd, by odróżnić wrogów od przyjaciół. W waszym obecnym stanie psychiki, niezwykle trudno będzie wam ich odróżnić. Oprócz intuicji, gdy przyjdzie czas, będzie wam potrzebne szkolenie.
Mając świadomość jak cenna jest wolna wola, przedstawiamy wam alternatywę.
Co możemy zaoferować?
Możemy wam zaoferować bardziej holistyczną wizję wszechświata i życia, konstruktywne współdziałanie, doświadczenie sprawiedliwych i braterskich kontaktów, wiedzę techniczną prowadzącą do wyzwolenia, zlikwidowanie cierpienia, panowanie nad własną mocą, dostęp do nowych form energii oraz lepsze pojmowanie świadomości.
Nie możemy pomóc wam w przezwyciężeniu indywidualnych i zbiorowych lęków, i nie narzucimy praw, których byście sami nie wybrali.
Co będziemy z tego mieć?
Jeśli zdecydujecie, że taki kontakt ma nastąpić, z radością zapewnimy istnienie braterskiej równowagi w tym rejonie wszechświata, owocną współpracę dyplomatyczną, i wielką radość wynikającą ze świadomości, że zjednoczyliście się, by dokonać tego, co leży w zakresie waszych możliwości. We wszechświecie Radość jest niezwykle cenna, bowiem jej energia jest boska.
Jakie pytanie wam zadajemy?
"CZY CHCECIE BYŚMY SIĘ UJAWNILI?"
Jak odpowiedzieć na to pytanie?
Prawdę duszy można odczytać poprzez telepatię. Wystarczy, że jasno zadacie sobie to pytanie i udzielicie odpowiedzi, tak jak chcecie indywidualnie bądź w grupie. Nieważne czy jesteście pośrodku miasta czy pustyni, to nie ma wpływu na waszą odpowiedź. TAK albo NIE, NATYCHMIAST PO ZADANIU SOBIE PYTANIA! Po prostu zróbcie to jakbyście mówili do siebie, ale myślcie o wiadomości.
To uniwersalne pytanie i tych kilka słów w odpowiednim kontekście wiele znaczy. Nie pozwólcie by ogarnęła was niepewność. Właśnie dlatego powinniście przemyśleć to z pełną świadomością. Aby połączyć jak najlepiej pytanie z odpowiedzią radzimy by odpowiedzieć po ponownym przeczytaniu tej wiadomości.
Nie spieszcie się z odpowiedzią. Oddychajcie głęboko i pozwólcie, by przeniknęła was moc waszej wolnej woli. Bądźcie dumni z tego, kim jesteście! Problemy, jakie macie, mogły was osłabić. Zapomnijcie o nich na kilka minut po to byście byli sobą. Poczujcie jak siła w was rośnie. Macie władzę nad sobą!
Jedna myśl, jedna odpowiedź może drastycznie zmienić waszą najbliższą przyszłość, w taki czy inny sposób.
Wasza indywidualna decyzja, by zapytać siebie, czy mamy ujawnić się na planie materialnym, jest cenna i ważna dla nas.
Możecie wybrać sposób, jaki najbardziej wam odpowiada. Rytuały są bezużyteczne. Szczera prośba z serca i wolnej woli zawsze dotrze do tych z nas, do których jest wysyłana.
W swoich prywatnych wyborach określicie swoją przyszłość.
Jaki będzie efekt?
Decyzję te powinno podjąć jak najwięcej z was, nawet jeśli będzie się zdawało, że to tylko mniejszość. Zalecane jest jej rozpowszechnianie w każdy możliwy sposób, w tylu językach w ilu to możliwe, wśród osób was otaczających, bez względu na to, czy wydają się być otwarci czy nie na nową wizję przyszłości.
Zróbcie to w humorystyczny lub ironiczny sposób, jeśli to ma wam pomóc. Możecie nawet otwarcie się naigrywać, jeśli dzięki temu będziecie się lepiej czuć, ale nie bądźcie obojętni, bo przynajmniej w taki sposób możecie uczynić użytek ze swojej wolnej woli.
Zapomnijcie o fałszywych prorokach i przekazach na nasz temat, jakie otrzymaliście. Ta prośba jest jedną z najgłębszych, jakie mogą być. Samodzielne podjęcie decyzji jest waszym prawem, jak również waszą odpowiedzialnością!
Pasywność prowadzi jedynie do braku wolności. Podobnie, brak decyzji nigdy nie jest skuteczny. Jeśli chcecie działać w zgodzie ze swoimi przekonaniami, co jest dla nas zrozumiałe, możecie powiedzieć NIE. Jeśli nie wiecie, jaką podjąć decyzję nie mówcie TAK z czystej ciekawości. To nie przedstawienie, to codzienne prawdziwe życie. MY ŻYJEMY!
W waszej historii pełno jest przykładów, kiedy niewielkie grupy pełnych determinacji kobiet i mężczyzn potrafiły zmienić bieg wydarzeń.
Tak samo jak mała grupa może przejąć władzę na Ziemi i mieć wpływ na losy większości, tak i mała grupa może radykalnie odmienić wasz los, jako odpowiedź na niemoc w obliczu tak wielkiej bezwolności i przeszkód! Możecie ułatwić narodziny ludzkości do Braterstwa.
Jeden z waszych filozofów powiedział: "Dajcie mi punkt podparcia a poruszę Ziemię".
Rozpowszechnienie tej wiadomości będzie punktem podparcia, staniemy się dźwignią na całe świetlne lata, w rezultacie naszego pojawienia się będziecie mogli ... poruszyć Ziemię.
Jakie będą konsekwencje decyzji na tak?
Dla nas natychmiastową konsekwencją zbiorowej decyzji na tak będzie materializacja naszych statków na waszym niebie i na Ziemi.
Dla was bezpośrednim efektem będzie gwałtowne porzucenie wielu dogmatów i przekonań.
Prosty kontakt wzrokowy spowodowałby wielkie reperkusje dla waszej przyszłości. Duża część nauki zostałaby zmodyfikowana na zawsze. Organizacja waszych społeczeństw na zawsze zmieniłaby się zdecydowanie na lepsze, we wszystkich dziedzinach. Moc byłaby domeną jednostek, ponieważ zobaczylibyście, że istniejemy. A dokładniej, zmieniłaby się wasza skala wartości!
Dla nas najważniejsze byłoby to, że ludzkość stałaby się jedną rodziną wobec tego "nieznanego", które reprezentujemy!
Niebezpieczeństwo oddaliłoby się od was, ponieważ bezpośrednio zmusilibyście tych nieproszonych gości, tych, którzy nazywamy "trzecią stroną" by się ujawnili i zniknęli. Wszyscy nosilibyście to samo imię i mieli te same korzenie: Ludzkość!
Później możliwa byłaby pokojowa i pełna szacunku wymiana, jeśli tak byście zdecydowali. Teraz ten, kto jest głodny nie może się uśmiechać, ten, kto się boi nie może nas powitać. Smutno nam, gdy widzimy mężczyzn, kobiety i dzieci doświadczających głębokiego cierpienia ciała i duszy, podczas gdy noszą w sobie takie światło.
To światło może być waszą przyszłością. Nasze stosunki mogą być postępowe.
Przebiegałoby to w etapach kilku lub kilkudziesięcioletnich: pojawienie się naszych statków, fizyczne pojawienie się wśród ludzi, współpraca w zakresie rozwoju technicznego i duchowego, odkrywanie części galaktyki.
Za każdym razem mielibyście nowy wybór. Moglibyście sami zdecydować czy przekroczenie kolejnego progu jest konieczne dla waszego zewnętrznego i wewnętrznego dobrobytu. Żadna decyzja nie byłaby podjęta jednostronnie. Odeszlibyśmy, gdybyście wspólnie podjęli taką decyzję.
Zależnie od szybkości rozpowszechniania wiadomości minie kilka tygodni bądź miesięcy zanim się ujawnimy, jeśli taka będzie decyzja większości z tych, którzy skorzystają z możliwości wyboru i jeśli wiadomość zostanie wystarczająco rozpropagowana.
Główna różnica między waszymi modlitwami do istot duchowych a waszą obecną decyzją jest bardzo prosta: my mamy możliwości techniczne do materializacji!
Dlaczego jest to taki historyczny dylemat?
Wiemy, że "obcy" uważani są za wrogów tak długo jak są symbolem "nieznanego". Na początkowym etapie emocje, jakie wywoła nasze pojawienie się, wzmocnią związki między wami na skalę światową.
Skąd będziecie wiedzieć, czy nasze przybycie będzie konsekwencją waszego zbiorowego wyboru? Bo inaczej bylibyśmy tu już dawno, na waszym poziomie życia! Jeśli nas jeszcze nie ma, to dlatego, że nie podjęliście takiej decyzji w wyraźny sposób.
Niektórzy z was mogą myśleć, że chcemy byście uwierzyli, że sami wybraliście, choć nie byłoby to prawdą, po to byśmy mogli usprawiedliwić nasze przybycie. Jaki interes mielibyśmy w tym, by otwarcie oferować wam coś, do czego nie macie jeszcze dostępu, dla dobra większości z was?
Jak możecie mieć pewność, że nie jest to jedynie kolejna subtelna manipulacja "trzeciej strony", by was jeszcze bardziej zniewolić? Bo walka jest skuteczniejsza, jeśli wiemy, z czym walczymy. Czy terroryzm, który was toczy nie jest najlepszym przykładem?
Cokolwiek się dzieje, wy jesteście jedynymi sędziami w swoich własnych sercach i duszach! Każdy wasz wybór będzie dobry i zostanie uszanowany! Pod nieobecność przedstawicieli ludzkości, którzy potencjalnie mogliby wprowadzić was w błąd, ignorujcie wszystko, co nas dotyczy jak również to, co pochodzi od tych, którzy wami manipulują bez waszej zgody.
W sytuacji, w której się znajdujecie, zasada bezpieczeństwa mówiąca, że lepiej nie próbować nas odnaleźć już nie obowiązuje. Już jesteście w puszce Pandory, którą "trzecia strona" stworzyła wokół was. Jakakolwiek będzie wasza decyzja musicie się z niej wydostać.
W obliczu takiego dylematu - jedna nieznana przeciw drugiej, musicie kierować się intuicją. Czy chcecie nas zobaczyć na własne oczy, czy tylko wierzyć w to, co mówią wasi filozofowie? Oto jest prawdziwe pytanie!
Po tysiącleciach ten dzień, taki wybór wcześniej czy później musiał nadejść - wybór między dwoma niewiadomymi.
Po co rozpowszechniać tę wiadomość?
Przetłumaczcie i rozpowszechnijcie te wiadomość. Takie działanie będzie miało nieodwracalny i historyczny wpływ na waszą przyszłość w skali tysiącleci, w przeciwnym przypadku opóźni to możliwość wyboru o kilka lat, co najmniej o jedno pokolenie, jeśli to pokolenie dożyje.
Rezygnacja z wyboru oznacza poddanie się woli innych. Nie poinformowanie innych oznacza ryzyko, że wynik będzie niezgodny z oczekiwaniami. Obojętność oznacza dobrowolną rezygnację z wolnej woli.
To dotyczy waszej przyszłości. Tu chodzi o wasz rozwój.
Możliwe, że nie przyjmiecie tego zaproszenia oraz, że z powodu braku informacji przejdzie ono bez echa. Tak czy inaczej, we wszechświecie żadne pragnienie nie jest ignorowane.
Wyobraźcie sobie, że pojawilibyśmy się jutro. Tysiące statków. Wyjątkowy szok kulturowy we współczesnej historii ludzkości. Wtedy będzie za późno, by żałować decyzji, bo niczego nie da się już wtedy odwrócić. Nalegamy, byście nie spieszyli się z decyzją, ale przemyśleli to! I zdecydowali!
Wpływowe media nieszczególnie będą zainteresowane rozpowszechnianiem tej wiadomości. Dlatego właśnie twoim zadaniem, jako anonimowej, ale wyjątkowej, myślącej i kochającej istoty, jest przekazanie jej dalej.
Sami budujecie własny los...

"CZY CHCECIE BYŚMY SIĘ UJAWNILI?"

tekst ze strony: http://www.astro.eco.pl/astro2/federacja.html