O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

28 października 2012

Cyganie

To jest sen sprzed kilku dni. Wybaczcie drodzy czytelnicy, że dopiero teraz, ale nie miałam jakoś siły na pisanie tego bloga. Snów nie miałam, a ostatnio, kilka dni pod rzad pojawiły się złe sny - koszmary, które spisałam zaraz po przebudzeniu i teraz Wam je opiszę w osobnych postach. Pierwszym snem będzie sen o Cyganach...

Cyganie:

Jest weekend, znajdujemy się w naszym starym  (już sprzedanym) mieszkaniu w blokach. Ja i moi rodzice. Leci w tv jakiś talent show. Nagle dzwonek do drzwi, patrze przez wizjer: to cyganka i młody cygan. Udaję, że Nas nie ma w domu, ale oni nadal dzwonią i pukają. Dobijają się do drzwi, ale nagle widzę, że wychodzą przez łazienkę. Dzwonimy na policję, ta nie przyjeżdża. Oni wciąż wchodzą i wychodzą u Nas jedzą i używają naszego mieszkania jak swoje. Jest strach, mama im usługuje, oni rozmawiają o czymś z moim ojcem. Znikąd pomocy, sąsiedzi nic nie wiedzą, bo jesteśmy pod stałą kontrolą i nie możemy nikogo poinformować, że jesteśmy więzieni we własnym mieszkaniu. W tym śnie mam młodszego braciszka (w życiu realnym nie mam). Chcę dzwonić na straż miejską,rozmawiam po angielsku, ale wiem, że cyganie znają ten język. Jakiś młody cygan śmieje się mi w twarz. W każdej chwili mogą mnie zaatakować, mają noże musimy udawać miłych i gościnnych. Nawet wizyta sąsiada nic nie pomaga, nie wiem czy dociera do niego, że potrzebujemy pomocy policji. Wchodzę do swego pokoju małe dziewczynki bawią się, ktoś farbuje włosy i mama daje ręcznik. Udaje mi się wziąć swoją komórkę i wychodzę z mamą z mieszkania, jesteśmy obserwowane, jeden zły ruch i zabiją tatę i młodszego brata. Udaje mi się wpisać nr 112 i dzwonie, ale nie mogę się odezwać, wiem, że teraz policja mnie namierza. W tym momencie jak to się dzieje, że jestem pod społecznym liceum, zamiast pod blokiem tego nie wiem. Widze jak wpada tam straż miejska, dwóch cyganów ucieka ja krzyczę :"ludzie łapać złodziei" i udaje się ich złapać pod przedszkolem. Wchodzimy z mamą do tej szkoły,tam w drzwiach mija nas nieprzytomny na noszach tata. Jest półnagi, do klatki piersiowej ma podłączone EKG. Mama płacze, dowiadujemy się, że to był atak serca i go zabierają do szpitala, ma też złamany lewy nadgarstek. Jestem o Niego spokojna. Mama nie chce iść dalej, wciąż jesteśmy w tej szkole, w salach lekcyjnych, na podłodze pod moskitierami są trupy. Jest krew na podłodze i jak to widzę znowu momentalnie przenosi mnie do naszego mieszkania. Dużo cygańskich dzieci nie żyje, głównie niemowlaki przetrwały, ktoś chyba policjantka pokazuje pobite zwłoki mojego brata, mama płacze i krzyczy, wyprowadzam ją stamtąd siłą. Ja też płacze, bo brat nie żyje. Teraz przez okna widzę, że jesteśmy na przeciwko naszej parafialnej plebanii, jest jesień, jakaś kobieta mówi coś pokazując na płot plebani jakiego to ona szczura tam widziała tydzień temu. Inne babki mówią swoje historie, wyprowadzam mamę po długim korytarzu, a sen się kończy.