O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

31 sierpnia 2011

Zaginiony Filip Dymkowski

Zostałam poproszona przez anonimowego czytelnika mojego bloga o popatrzenie na zdjęcie zaginionego niedawno Filipa Dymkowskiego. 
Wczoraj patrzyłam na zdjęcie, dzisiaj również spojrzałam, aby się upewnić. Zaginiony nie żyje. W wizji zobaczyłam bardzo poturbowaną, rozbitą twarz w okolicach nosa, całą we krwi i zamknięte oczy. Ciało leży na plecach w lesie, ale dosyć daleko od Warszawy. Nie wiem dlaczego został zamordowany, ale po głowie krąży mi myśl, że chodziło o narkotyki. Według mnie zaginiony prowadził podwójne życie związane z narkotykami, o którym wiedział tylko on sam, nikt z rodziny o tym nie wiedział. Nie mogę zobaczyć kto go go zabił, chociaż mam przeczucie, że zrobili to mężczyźni, których poznał w Warszawie.
Mam nadzieję, że tym razem się mylę i wizja ta się nie sprawdzi, a Filip sam wróci do domu.

.........................................................................
Zostałam poproszona przez brata zaginionego, w komentarzu pod tym wpisem jest owa prośba, o usunięcie wpisu i zdjęcia oraz informacji o zaginionym. Prośbę spełniłam odnośnie informacji o zaginionym (link) oraz jego zdjęcia. Wpis i wizja jest moją własnością i mam prawo pisać co myślę na dany temat, dlatego całkowicie wpisu nie usunęłam.

29 sierpnia 2011

Duch męża

Jesteśmy w górskiej miejscowości z moim mężem. Pełno willi i pięknych domków, bardzo ładna okolica, za nami wielka góra w dole dolina i miasto. Jesteśmy gdzieś za granicą to nie dzieje się w Polsce. Pojechaliśmy zrobić sobie zdjęcia ślubne w tym miejscu, bo jest tu tak pięknie jak w rajskim ogrodzie. Nagle zaczyna padać deszcz, próbujemy się schronić, ale nikt nas nie chce przyjąć do domu, albo domy są  puste, bo właściciele nie przyjechali na wakacje. Widzę jakąś kobietę z córką, też uciekają przed ulewą. W końcu udaje mi się znaleźć dom, który jest otwarty. Mój mąż przypomina sobie, że zostawił coś w samochodzie, mówi, że zaraz wróci. Nie chcę żeby szedł, bo bardzo pada i na pewno się przeziębi. Mimo wszystko wyszedł i powiedział, że zaraz wróci. Położyłam się tam spać, chociaż nie mogłam, była burza, błyskało się. Mąż nie wrócił na noc, rano jak wychodziłam z tego domu (wnętrze domu było drewniane i tak tez pachniało drewnem), spotkałam przy furtce tę kobietę z córką. Ona powiedziała, że przykro jest jej to mówić, ale wydaje jej się, że mój mąż nie żyje. Przestraszyłam się i pobiegłam go szukać. Nie wiem dlaczego był już wieczór, weszłam do jakiegoś pustego domu i widzę, że przede mną otwierają się drzwi do pokoju - dom znowu cały w drewnie pachniał. Pytam się na głos: "kochanie czy to Ty?". W tym momencie drzwi się zatrzymują. Z biciem serca otworzyłam te drzwi i widzę mojego męża, z nożem wbitym w brzuch, który opiera się o jakieś półki. Ten pokój jest mały wygląda jak szafa albo spiżarnia? Chce mu powiedzieć: "nie wyciągaj tego noża bo umrzesz", ale mój maż zanim wypowiedziałam te słowa, wyjął sobie ten nóż z brzucha - trysnęła krew, mąż upadł na plecy. Przepraszał mnie, że mnie nie posłuchał i wyszedł. Próbuję go ratować. Wiem, że to nie mój mąż tylko duch, bardzo się boję, płacze, chyba też wołałam o pomoc. Pamiętam jeszcze z tego snu, że zdałam sobie sprawę, że to sen  i mówię sobie "to tylko sen, obudź się, obudź". Budze się w tym momencie, jest rano. Chciałam zadzwonić do męża do pracy, bo akurat miał zmianę na noc, ale w głowie pojawiły się moje (?) myśli, jakby wypowiadane moim głosem: "Zadzwonisz, a on będzie mieć wypadek samochodowy". Nie zadzwoniłam, wystraszyłam się, ale wzięłam telefon komórkowy - spałam na nim, nie wiem dlaczego - okazało się, że się rozładował.
Rano mój maż wrócił z pracy, cały i zdrowy, opowiedziałam mu ten sen, mówi, że nic dziwnego i złego w pracy się nie działo.

25 sierpnia 2011

Aeroflot

Dzisiaj miałam sny chyba 2, a może to był 1 tylko się powtarzał? Śnił mi się samolot rosyjskich linii Aeroflot. Miałam nim lecieć z moim mężem na miesiąc miodowy do Brazylii, który wygrałam w jakimś konkursie gazetowym. Co ciekawe lot miał mieć kilka przesiadek. Najpierw leciał z Warszawy do Smoleńska, a potem do Dnieprowska. Nie wiem czy ta miejscowość istnieje nawet, ale powtarzało się ono w tym śnie Dnieprowsk i Smoleńsk. Ja nie chciałam jechać, powiedziałam do męża, że nie polecę, bo to ruski samolot i leci do Smoleńska i tam spadnie jak prezydencki. Widze nawet ten samolot, kolory biały, czerwony i niebieski na srebrnym tle, bardzo duży. Mąż mówi mi, że nie ma czego się bać, że szkoda takiej okazji. Potem jestem u siebie w domu, jest mój tata coś do mnie mówi o tym samolocie? Dalej moja mama i babcia szukają mojego dziadka. Nie wiedzą gdzie jest, ja wiem, że on  poszedł się kąpać, mówię o tym. Boję się, że on nie żyje (w rzeczywistości faktycznie obaj moi dziadkowie już dawno nie żyją), ale nie mówię o tym. W końcu mama leci do łazienki i znajduje go utopionego w wannie, woła mnie, babcia biegnie i krzyczy obie płaczą, ja się boję podejść i zobaczyć jak ciało dziadka wygląda. Potem znowu mam te bilety w ręku, teraz nie mogę lecieć, bo jest pogrzeb dziadka dzięki temu zostajemy z mężem w domu.

Nie wiem jaki miał cel ten sen, co łączy Smoleńsk, Aeroflot i  Dnieprovsk? Mam nadzieję, że to nie jest jakiś sen proroczy o katastrofie lotniczej linii Areoflot!!! Wystukałam w necie Dnieprovsk i okazało się, że są 2 takie miejscowości jedna na Białorusi, a druga na Ukrainie...

Dneprovsk lokalizacja na Białorusi: http://www.maplandia.com/belarus/homyel/dneprovsk/

21 sierpnia 2011

Rocznica

Kiedy mnie nie było online, wybił dokładnie rok do założenia tego bloga. Czy żałuję? Nie oczywiście, że nie żałuję! Dzięki temu zapisywaniu snów, posiadłam zdolność ich lepszego zapamiętywania oraz w pewnym stopniu interpretacji. Mam też swoich wiernych fanów, którym dziękuję za wytrwałość, cierpliwość i nieocenioną pomoc. Dziękuję, też swoim czytelnikom, którzy dodali mnie do obserwowanych i tym, którzy czytają ten blog bez rejestracji, którzy mają go zapisanego w zakładkach w swoich przeglądarkach - wiem, że takie osoby też są. Nie wiedziałam, że blog ten będzie się cieszył tak dużym zainteresowaniem. wiem, że oprócz snów chcielibyście więcej postów odnośnie osób zaginionych, coś więcej o mojej zdolności czytania ze zdjęć. Postaram się spełnić te prośby w najbliższym czasie.
teraz trochę statystycznych faktów. Od początku założenia bloga, został on wyświetlony 22 361 razy nie wliczam swoich własnych wyświetleń, bo dodałam opcję, żeby moje wyświetlenia się nie liczyły. Ze wszystkich postów tylko 3 mają kolosalną liczbę odwiedzin. Pierwszym z nich jest post pt. "Tajemnicza burza i sny" - 5 888 wyświetleń, na drugim i trzecim miejscu posty o zaginionej Iwonie Wieczorek: " Sprawa Iwony Wieczorek..." -
1 536 wyświetleń oraz " Sen o zaginionej Iwonie Wieczorek" - 1 000 wyświetleń. Dziennie mój blog jest odwiedzany około 50 razy! Najwięcej osób z Polski, ale również z Anglii, Niemiec, USA - to największa liczba odwiedzających z tych właśnie krajów. 
Serdecznie wszystkim dziękuję za poświęcanie swojego czasu na  czytanie tych moich dziwnych czasami wpisów. Dziękuję też za wszelkie komentarze pod postami i wpisy do księgi gości. Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło! :)


Ostatnie sny z tego tygodnia

Sen 1:

Śni mi się, że jestem na zamku zbudowanym z kamienia. Ukrywam się tam przed ludźmi i swoimi rodzicami ze swoim kochankiem. On jest z niższego stanu niż ja i nigdy nie będzie można mi go poślubić. To piękna i prawdziwa miłość - bardzo się kochamy i nie możemy bez siebie żyć. Mam na sobie suknię w kolorze złota i bieli. Włosy długie do pasa upięte w wymyślny rodzaj warkocza. Jest noc i widzę strażników z pochodniami na murach zamku. Mimo to przedostaję się niezauważona do mojego ukochanego. On ma ciemne włosy i biała koszulę z płótna na sobie. Nagle wybucha pożar. Wykorzystuję to, żeby uciec z Nim, namawiam go do ucieczki, on się boi, że Nas i tak złapią i wtedy nie będzie dla Nas litości. Mowie mu, ze raz się żyje, żebyśmy się nie bali tego zrobic, ze jest pozar i pomysla ze zginęliśmy w nim. Udaje Nam się okryć i widzę, ze rodzice moi rozpaczają za mną, wszyscy mnie szukają i wołają, płomienie są coraz wyższe i robi się gorąco i duszno. Ja to obserwuje jakby z którejś baszty zamkowej? widzę to wszystko z góry, potem budzę się.

Sen 2:

Ten sen mało szczegółowo pamiętam, bo był już dawno, ale śnił mi się synek mojej kuzynki, z która nie mam zbyt dobrego kontaktu. Miałam się Nim zajmować pod jej nie obecność. To się działo w domu mojej babci, w ogrodzie. Zostałam z Nim sama. Nagle przy małym pojawił się pedofil, jakiś facet chciał mu zdjąć spodenki i pampersa. Wyskoczyłam z domu i zaczęłam krzyczeć, ten facet uciekł przez płot, ale zdążył chłopczyka rozebrać, zaczęłam w pośpiechu ubierać go, wtem zajechała moja babcia z tą kuzynką, ona strasznie zaczęła na mnie krzyczeć, że molestuję jej synka, że powie policji o wszystkim. Broniłam się mówiłam, że to nie ja, ale nawet babcia patrzyła smutnym wzrokiem na mnie. Odwróciła się ode mnie moja rodzina, ja już nie próbowałam się bronić. W końcu moja kuzynka za namową mojej babci, uznała, że mi wybaczy, ale w życiu mam się do jej dziecka nie zbliżać i mam opuścić rodzinę. Czułam wielki zal i smutek, ze nikt mi nie uwierzył, ze to nie ja. Kazała mi stanąć na środku ulicy i powtarzać coś za Nia, ale nie pamiętam co, miałam chyba się przyznać do tego i przeprosić przy świadkach. czułam wielki wstyd i zal, ucisk w piersiach jak przed płaczem i potem obudziłam się.

Sen 3:

Tutaj to tylko urywek pamiętam. Jestem gdzieś i nagle widzę, że zaczynają gnić mi nogi, dokładnie uda, że moje ciało śmierdzi jakby spalenizną , jest bardzo brązowe, ale nie czarne. Jest chyba ze mną lekarz coś mówi - nie pamiętam już co dokładnie. Wiem, że biorę swoje udo, wewnętrzna jego część odpada, dosłownie odrywam ja bez bólu od kości i widzę swoją kość udową.


...............................................................................

ps: Wybaczcie, że długo nie pisałam, ale przez ostatni czas miałam problem z internetem i nie miałam do niego dostępu, stąd taka przerwa w pisaniu bloga.

9 sierpnia 2011

Złodzieje i porywacze

Jestem w naszym mieszkaniu, ale sceneria zza okna, nie przypomina miejsca gdzie mieszkam. Jest sosnowy las i w oddali widać dolinę zieloną. Jest ciepła noc. Nagle ktoś zaczyna rzucać domowej roboty bomby, są one tak nieudolne, że przy upadku na nasza podłogę wgniatają się i nie wybuchają. Jednak leci ich tak dużo przez otwarte drzwi balkonowe, że nie nadążam z chowaniem się za sofę lub stolik do kawy. Są z Nami moi rodzice, mama krzyczy, żebym się schowała, mój maż z moim tatą chcą zejść do tych ludzi, ale ja im zastępuję drogę, przepycham się z Nimi nie chcę żeby tam poszli, bo wiem, że już nie wrócą. Niemniej jednak udaje się przejść mojemu tacie i zostaje porwany, widzę, jak odjeżdża i w samochodzie osobowym z porywaczami czułam ucisk w klatce piersiowej, ogromny żal, płakałam chyba z bezradności.
Potem sen dzieje się znowu w naszym mieszkaniu, tym razem nie ma moich rodziców, leżę w łóżku z mężem i śpię. Mam zamknięte oczy, słyszę, odgłos bardzo cichego zamykania drzwi wejściowych, budzi mnie to. Mój mąż nadal śpi. Nie wiem dlaczego, ale przewracam się na drugi bok i udaję, że śpię. Kolejna scena to taka, że wstaliśmy rano i w naszym domu nie ma dosłownie nic, zostały tylko meble i ubrania w szafach, a reszta, nawet garnki z kuchni zostały ukradzione. Mąż dzwoni na policję, ja mam uczucie zrezygnowania, znowu ucisk w klatce piersiowej. Najbardziej szkoda mi laptopa i aparatu fotograficznego, gdzie mieliśmy zbiór swoich zdjęć...Potem okazuje się, że złodzieje zostają złapani, udaje się wszystko odzyskać, bo były te rzeczy składowane w jakimś magazynie-garażu. Do tego ci sami mężczyźni porwali mi tatę w poprzednim śnie, ale ja w tym momencie wiem, że tata jest już cały i zdrowy w domu w Polsce. Ciesze się, że w końcu została ta szajka złodziejska złapana...

4 sierpnia 2011

Ostatnie sny

Sen 1:

Nie mogłam w nocy spać, przewracałam się na łóżku, wstałam koło 2 w nocy i wyszłam na mini balkon przy sypialni. Gwieździste niebo, spojrzałam w górę i pomyślałam sobie: "Moglibyście się ruszyć i szybciej po mnie przylecieć". Nie wiem dlaczego tak pomyślałam. Po tym poszłam spać i wkrótce zasnęłam. Miałam bardzo realistyczny sen, wiem i czuję to, że to był sen z przesłaniem, ale niestety zapamiętałam tylko jedną scenkę z tego snu: jadę z moją rodziną (rodzice i mąż) pewnym podziemnym superszybkim pociągiem, jedziemy w głąb ziemi, mijają Nas puste pociągi, duży czarny tunel, oświetlony co kilkaset metrów światłem, widać, że tunel jest wykuty w skale. Wewnątrz pociąg bardzo nowoczesny, stoimy, bo jest tłok, trzymamy się drążków, wszystko jest szklane, i ze stali. Jest pełno ludzi, których nie znam. Pociąg jedzie z zawrotną prędkością, ale tego nikt nie odczuwa. trochę to przypomina metro, ale pociąg jest bardzo długi - nie widzę tego, ale wiem to. Więcej nic nie pamiętam, chociaż odczuwam, że to była końcowa scena tego snu, że coś było przed.

Sen 2:

Jestem z mamą w kościele , w mojej parafii. Albo jest msza, albo się przygotowujemy do niej. Kościół prawie pusty. Widzę księży i ministrantów udających się do zakrystii. Odwracam się i widzę znajomą organistkę oraz... śp. dyrygenta chóru, który niedawno zmarł, a na którego pogrzebie byłam tuż przed wyjazdem z Polski. Był to moj i mamy bardzo dobry znajomy, przed wyjazdem widziałam się z Nim raz, a potem już na pogrzebie...
Wracając do snu, to coś oni się kłócili na tym chórze, przy organach, chyba jaką pieśń zaśpiewać, w końcu zaczęli śpiewać pieśń, która kiedyś razem zazwyczaj wykonywali, pięknie im wyszła - nie pamiętam już co to była za pieśń, tzn. jaki tytuł. Odwróciłam się i patrzyłam z mamą w oczekiwaniu na księdza, na pusty ołtarz i poczułam, że ludzie przestali już od dawna chodzić do kościoła.