Sen 1:
Nie mogłam w nocy spać, przewracałam się na łóżku, wstałam koło 2 w nocy i wyszłam na mini balkon przy sypialni. Gwieździste niebo, spojrzałam w górę i pomyślałam sobie: "Moglibyście się ruszyć i szybciej po mnie przylecieć". Nie wiem dlaczego tak pomyślałam. Po tym poszłam spać i wkrótce zasnęłam. Miałam bardzo realistyczny sen, wiem i czuję to, że to był sen z przesłaniem, ale niestety zapamiętałam tylko jedną scenkę z tego snu: jadę z moją rodziną (rodzice i mąż) pewnym podziemnym superszybkim pociągiem, jedziemy w głąb ziemi, mijają Nas puste pociągi, duży czarny tunel, oświetlony co kilkaset metrów światłem, widać, że tunel jest wykuty w skale. Wewnątrz pociąg bardzo nowoczesny, stoimy, bo jest tłok, trzymamy się drążków, wszystko jest szklane, i ze stali. Jest pełno ludzi, których nie znam. Pociąg jedzie z zawrotną prędkością, ale tego nikt nie odczuwa. trochę to przypomina metro, ale pociąg jest bardzo długi - nie widzę tego, ale wiem to. Więcej nic nie pamiętam, chociaż odczuwam, że to była końcowa scena tego snu, że coś było przed.
Sen 2:
Jestem z mamą w kościele , w mojej parafii. Albo jest msza, albo się przygotowujemy do niej. Kościół prawie pusty. Widzę księży i ministrantów udających się do zakrystii. Odwracam się i widzę znajomą organistkę oraz... śp. dyrygenta chóru, który niedawno zmarł, a na którego pogrzebie byłam tuż przed wyjazdem z Polski. Był to moj i mamy bardzo dobry znajomy, przed wyjazdem widziałam się z Nim raz, a potem już na pogrzebie...
Wracając do snu, to coś oni się kłócili na tym chórze, przy organach, chyba jaką pieśń zaśpiewać, w końcu zaczęli śpiewać pieśń, która kiedyś razem zazwyczaj wykonywali, pięknie im wyszła - nie pamiętam już co to była za pieśń, tzn. jaki tytuł. Odwróciłam się i patrzyłam z mamą w oczekiwaniu na księdza, na pusty ołtarz i poczułam, że ludzie przestali już od dawna chodzić do kościoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz