O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

29 sierpnia 2013

Poród koleżanki

Sen dzieje się niby u mnie w mieście. Dostaję wiadomość przez sms od swojej koleżanki, która zaczyna rodzić. Znam ją od zerówki. Idę pod dom jej rodziców. Pełno tam osób. Zdaję sobie sprawę, że to jakieś wielkie wydarzenie. Widze swoich znajomych ze szkoły podstawowej, koleżankę ze studiów i zastanawiam się jak one się poznały, bo przecież nie znały się w życiu realnym? Widze tez tam moją siostrę cioteczną. Jest także dziadek tej koleżanki - chociaż nigdy go nie poznałam przez tyle lat. Jest tez siostra i rodzice mojej koleżanki. Jak docieram do domu, w którym jest gwar i wszyscy biegają z pokoju do pokoju, to wiem, że już jet po wszystkim. Dziwi mnie jednak fakt, że urodziła swoje pierwsze dziecko w domu, a nie w szpitalu. Wiem, że to jest córka. Niestety nie widzę dziecka. Koleżanka z moich studiów dostaje miniaturowe skrzypce i ma coś na nich zagrać, ale kiepsko jej wychodzi, chociaż pierwszych kilka dźwięków jest dość czystych. Wchodzę do pokoju gdzie leży w łóżku moja koleżanka. Koło niej jest moja siostra cioteczna. Uśmiechają się do mnie, moja koleżanka narzeka, że poród był okropny, ale teraz jest dobrze. Moja siostra cioteczna mówi mi o czymś, ale nie pamiętam o co jej chodziło. Wiem, że muszę stamtąd wyjść i obiecuję, że wyślę smsa lub zadzwonię do koleżanki następnego dnia.

27 sierpnia 2013

Pociąg i prom.

Jestem na stacji kolejowej z mamą. Mamy gdzieś jechać, ale coś jest nie tak z pociągami. zatrzymują się w szczerym polu, a tory porośnięte są wysoką trawą lub krzakami. Ta stacja kolejowa jest gdzieś pod dużym wiaduktem. My czekamy na swój pociąg, ale przyjeżdżają nie te, które powinny. Ludzie wsiadają z poziomu ziemi. Pan motorniczego ubranego w stary mundur konduktorski, kiedy nasz pociąg nadjedzie powiedział, że niedługo, ale wpierw puszczą stare modele lokomotyw. Zapowiedział to również przez megafon, że to będzie atrakcja, bo normalnie one nie jeżdżą już. Widziałam 2 stare parowe lokomotywy, byłam tym podekscytowana. Potem przeszłyśmy na drugą stronę tych torów zważając , czy jedzie jakiś pociąg czy nie. Owszem jechał, ale abrdzo daleko, wiec szybko żeśmy przeszły. Wsiadłyśmy do pociągu, ale jemu skończyły się tory. wyjrzałam przez okno i widziałam, że pociąg jedzie normalnie po drodze, lecz maszynista zawraca i chce wjechać na torowisko. Pamiętam scenerię - pociagi podmiejskie takie jakie jeżdżą teraz  albo same jeździły, albo były doczepione do nowszych lub tych starych lokomotyw, które je ciągnęły. Stacja w szczerym polu, ale blisko rozjezdni pociągów, bo było dużo tych torów, do tego rosły wysokie topole, wzdłuż tej drogi, po której jechał przez pewien moment nasz pociąg. Po tym jak wjechał na właściwy tor sen się zmienił.
Jestem teraz na dużym pasażerskim promie ze swoim mężem, jego ojcem, a moim teściem, moja mamą, siostrzeńcem męża i młodszą siostrą mojego męża. Jesteśmy na górnym pokładzie, siedzimy i rozglądamy się. Prom jest bardzo duży, na tym pokładzie górnym, na świeżym powietrzu spacerują osoby Nam nieznane, niektóre się opalają. Moj teściu rozmawia ze swoim wnuczkiem co chwile tak jakby mu dogryzał. Mój mąż mówi:  "tato przestań, on jest jeszcze mały". W kocu teściu nie reaguje i mówi coś brzydkiego do małego - nie pamiętam co. Mały się zrywa i idzie do barierki. Mowie do męża, niech Twoja siostra z nim idzie, bo jeszcze wypadnie na dół. Moj mąż każe swojej siostrze iść za małym, ale ona robi to bardzo powolnie, powoli sie podnosi i wpierw woła go po imieniu, mały nie reaguje tylko wspina sie na barierkę i..spada...zrywam sie na rowne nogi i biegne tam, widzac, jak mały zsuwa sie po markizie zamontowanej na pokladzie pod nami i zjeżdża dajlej w dół, potem mi znika z oczu. Słysze wyraźny plusk wody i preczuwam najgorsze, że wpadł do wody. Mój mąż w panice mówi, ze idzie do kapitana by zawracał, ja z moją mamą, która nagle pojawia się koło mnie, biegniemy na dół szukać małego, wołamy go po imieniu, ale sie nie odzywa. Potem widzę, jakiegoś dorosłego mężczyzne w wodzie, myślę że to ten siostrzeniec, ale zdaję sobie sprawę, że jest za wyrośnięty, że to jakis obcy mężczyzna pływa sobie. Za chwilę widzę grupkę turystek w czerwonym bikini, które leżąc chyba na pontonie popijają szampana, a koło nich w wodzie widzę kilku mężczyzn. Pomyślałam, że to turysci z wyspy, którą mijamy właśnie.
Zbiegam na dol do głównego hallu promu i mowie mamie, idź w prawo a ja w lewo i za godzinę spotykamy się tutaj . Mojej mamie gubią się kierunki zamiast w prawo idzie w lewo , mowie jej "nie to ja mam iść w lewo, a Ty w prawo", ale mama znowu robi błąd , w końcu mowie "ok idź w którą stronę chcesz, ale widzimy sie tutaj pamietaj". Mama kiwa glowa i znika, ja szukam malego, ide zagladam do nocnego klubu na promie, gdzie teraz zawieszaja nieprzezroczyste gubre kotary, nie chce tam wchodzic, ale zagladam, malego nie ma. Teraz sen przenosi mnie na brzeg, widze ze prom przycumowany. Pomyslalam, ze mezowi udalo sie poprosic kapitana. Wychdoze na brzeg i widze grupke dzieci, zagladam do nich, ale rzadne z nich to siostrzeniec meza. Podchodzi do mnie jednak dziewczynka w wieku ok 8-10 lat i pyta mnie: "Szukasz tego chłopca?", potwierdzam skinieniem głowy. Onba na to "to chodź poszukamy go razem". Szukamy, wchodzimy gdzies niedaleko promu, ale nie ma go, w pewnym momencie wchodzimy na prom, gdyz ten musi juz odplywac. W torbie papierowej, ktora nagle mi sie pojawia, slysze dziwny pisk i ruch. Otwieram i mowie tej dziewczynce, "a co to może być"? Patrzę a to pisklę ptaka kiwi, bardzo duże i wyrośnięte, mówię jej "nie mozemy go zbarac, trzeba go wypuscic". wypuszczam ptaka, aczklwiek, on na mnie patrzy i mam wrazenie, ze zacznie za mna chodzic jak za matką. W pewnym momencie dziewczynka mowi "dajmy mu cos do zjedzenia" i rzudca sie do starego drzewa, ktore tu rosnie, w jego podsdtawie jest spróchniała dziura i tam siedzi duzy wij wielkosci 20 cm. Wiem, ze jest on niebezpieczny, mowie jej, nie bierz tego, nie dotykaj", ale ona wykopuje butem tego wija, wij leci i laduje na mojej głowie, krzyczę do niej "zdejmij mi go szybko!", ale wij miota sie zaplatany w moje wlosy, czuje jak rysuje ostrymi kolcami moja skórę glowy. W końcu udaje sie dziewczynce go wyplatac, ale spada na moja szyje i zaciska sie czesiowo na szyiu i na moim prawym policzku i czuje jak wciskaja sie kolce w moja skore. Mowie jej "odczep go szybko!". Jakims cudem odczepia go, jestem wpanice, uciekam stamtad. Potem mowie tej dziewczyce: "oszalałas, on jest bardso niebezpieczny, bardzo jadowity, dzieki Bogu mnie nie ukasil, inaczej trafilabym do spzitala na minimum 14 godzin. Nie dotykaj go nigdy, mogłam umrzeć!". Jestesmy na promie, dziewczynka znika, a pojawia sie moja mama zplakalna, widze ja w towarzystwie obcych ludzi, cos wspolnie jedza, a moja mam pije jakis owocowy koktajl. Pytam jej sie co z malym, a ona mowi "nie znalezli go jeszcze, pewnie sie utopil". Mama placze, a ja sie zastanawiam jak my teraz powiemy o tym jego mamie, czyli mojej szwagierce...


ps: woda w morzu w tym śnie była mętna i zielona, wiem, że wg sennika to zły znak, już sen wcześniej w basenie ze snu woda była brudna. Czekam na rozwój sytuacji i przygotowuję się na jakieś kłopoty...

25 sierpnia 2013

Sen o ratowaniu męża i dojeniu koni.

Jestem z mężem w szkole, wydaje się, ze to szkoła moja podstawowa, ale jednak wygląd zewnętrzny i wewnętrzny budynku jet całkowicie inny niż w rzeczywistości. Na pewno dzieje się to u mnie w mieście. Mój mąż nagle znika mi z oczu, poszedł do łazienki za potrzeba, ale coś długo go nie ma, a ja nie wiem czy mam wejść do tej toalety czy nie. chyba pytam kogoś, czy nie widział mojego męża, ale ten nic nie mówi. Za to w głowie pojawia mi się myśl "sprawdź na zewnątrz szkoły". Wybiegam i szukam, pytając ludzi, ktoś mi wskazuje na korytarz w szkole, i widzę tam mojego męża skulonego, grupkę wyrostków, którzy się nad Nim znęcają. znowu wiem, ze mam go od tego ochronić, wzburza we mnie chęć zemsty i nienawiść. biegne tam już mega wkurzona i krzycze "zostawcie go!". Oni się rozstepują, ale jednak nie odchodzą. Zabieram męża, jest wystraszony, pytam się, co mu zrobili, ale nie chciał powiedzieć. w głowie pojawia mi się myśl, że może chcieli go wykorzystać seksualnie, pytam go o to a on potwierdza kiwnięciem głowa. Pytam czy doszło do czegoś, ale mąż zaprzecza.
Uciekamy z tej szkoły. Sen przeskakuje i jestem gdzieś na jakimś nieznanym dla mnie osiedlu. Mojego męża nie ma ze mną, ale jest mój tata. Ponure to miejsce, jakieś ciemne niebo, jakieś wgłębienia po stawach? Znowu sen przeskakuje. Jestem teraz z mamą ona ma coś kupić, nie wiem co, ale zaprowadza mnie do jakiegoś miejsca. Są jakieś dziwne czasu i w sklepach nie ma prawie nic. W międzyczasie pojawia mi się scena w tym śnie, jakbym ją sobie przypominała: ja w domu zabarykadowana z bronią w reku, stoję za drzwiami, obok mnie mama, odliczał głośno od 10 do 0 i wtedy mam strzelić po otwarciu w drzwi w kogoś kto tam jest i się nie odzywa. Odliczam i przy słowie "dwa", odchylam jakby małe okienko w dole drzwi i widzę małego chłopca, który trzyma rewolwer i chowa się za rogiem ściany. Odliczam dalej aż do 1 i wtedy otwieram drzwi. Jednak mały jest wystraszony, wiec zabieramy go do domu z mama i tłumaczymy, żeby nigdy broni nie używał bo jest bardzo niebezpieczna, zabieram mu ten rewolwer i widzę, ze jest jakby dorabiany domowymi sposobami. W tym momencie to owe wspomnienie znika i widzę mamę jak zabiera coś z polki w sklepie. Pyta się kasjerki czy dostanie.......(tu zapomniałam wyrazu po obudzeniu się). Kasjerka mówi, ze tak, ale sami będziemy musiały po to pójść. Wychodzimy przed sklep i widzę, ze on mieścił się w czyimś prywatnym domu. w ogrodzie ktoś koniec przyprowadza, 3 klacze i zaprasza mnie kobieta żeby pomoc je wydoić to wtedy będziemy mogły zabrać kobylego mleka ile chcemy. Pytam ja czy technika dojenia jest taka sama już u krowy, ona mówi ze tak, wiec ochoczo zabieram się do dojenia, ale zanim dotknę konia, przyjeżdża jakiś młody człowiek bryczka i mówi ze mnie obwiezie po okolicy, wsiadam i dowozi mnie do basenu. Nagle dostaje jakby kataru i cieknie mi z nosa, myślę, ze na basenie muszą być toalety i jest pewnie papier toaletowy to użyję go do wytarcia nosa, ale nic takiego nie ma, a basen jest opustoszały i jest w nim mętna woda. Wychodzę stamtąd, widzę te kobietę od dojenia koni. wychodzę nadal z mokrym nosem. Niestety mama się spieszy i nie zdarzam ani konia udoić, ani zapytać się czy mogę przychodzić na nich pojeździć.

21 sierpnia 2013

"Sen jak film s-f." - nowe okoliczności wyjasniające ten sen!

Mam nadzieję, ze pamiętacie mój ostatni sen. Niespodziewanie przyszło jego wyjaśnienie, niestety w dość przykrych okolicznościach.
      W śnie to miejsce, które mi się śniło wyglądał jak szpital, ludzie byli ubrani na biało w coś na kształt kitla, było dużo obcych osób i mój mąż (lezący wpierw na łóżku), którzy czekali wraz z bronią, aby walczyć z robotami. stali przed wielkimi wrotami. Tym wszystkim ktoś zarządzał i przyglądał się na monitorach. Chciałam pomóc mężowi, ale nie mogłam, wiedziałam, ze tak ma być, że ma umrzeć. - to w takim skrócie.

Wyjaśnienie:

Sen miałam 18 sierpnia w nocy. Nastepnego dnia tj. 19 sierpnia, dostałam sms od mamy, że moja babcia, z którą mieszkaliśmy cały czas, źle się poczuła i została zabrana karetką do szpitala z lekkim udarem.
    Następnego dnia tj. 20 sierpnia, moja mama pojechała po południu ją odwiedzić, babcia czuła się już lepiej, poznawała mamę, czasami coś jednak od rzeczy mówiła - ostatnimi czasy jej postępująca demencja się pogłębiała. Babcia leżała na łóżku w sali z kilkoma osobami. Po jakimś czasie mama wróciła do domu, miała pojechać dzisiaj i porozmawiać o stanie zdrowia babci, gdyż dzisiaj miała być jej lekarka prowadząca.
       Niestety wczoraj późnym wieczorem tj. 20 sierpnia babcia zmarła. Kiedy mama była u niej, powiedziała w rozmowie, że śniło jej się duże otwarte okno.

     Odkąd babcia trafiła do szpitala ja czułam intuicyjnie, że ona już z niego nie wyjdzie, wiedziałam, ze umrze. Co ciekawe, mój mąż też tak wyczuwał, że to koniec. Nawet wiedział, w momencie jak dzwoniłam do jego pracy i wyświetlił mu się numer - powiedział mi, "wiedziałam, że umarła".

  Mój sen to przepowiedział, tylko zamiast babci w szpitalu, wystapił mój mąż, zamiast okna, które przysniło się babci - duże wrota. To wszystko monitorował w moim śnie mężczyzna - jesli przyjąć, ze to był Bóg, to by pasowało do całokształtu snu. Jeszcze mój mąż spiący na łózku, ludzie w kitlach, dużo obcych osób w wykafelkowanym miejscu = babcia leżaca w szpitalnym łózku w towarzystwie chorych osób.
    Walka z robotami - to mozemieć znaczenie jako bój/walka osób chorych z chorobą - albo przezyja swoja chorobe i stoczą zwycięską walkę, albo przegrają i umrą (kto rpzeżył walkę we śnie z robotami odchodził wolno). We śnie bylo mi przekazane, ze moj maz umrze i nic na to juz nie poradze - tutaj znowu wychodzi: babcia umarla, miala umrzec, bo to bylo zaplanowane i nadzorowane przez tego "człowieka ze snu" i nic na to poradzic nie mogłam.
      "Do tego miejsca udałam się starym tramwajem, wraz z innymi ludźmi, którzy chcieli ocalić swoich bliskich" - ludzie odwiedzający swoich bliskich w szpitalu, w którym leżała babcia, co ciekawe do szpitala dojeżdżają autobusy, jest też pociąg, bo to miasto dalej od mojego rodzinnego miasta.
     "Nie wiem jak się sen skończył, bo nagle wyrwał mnie z niego ból głowy i potem do rana nie mogłam usnąć i przewracałam się z boku na bok" - ból głowy mój mógł symbolizowac udar babciny.
     
      Jednak widzę, ze sny dają Nam dużo wskazówek, nie są nigdy dosłowne, lub bardzo rzadko sa. Śniąc ten sen nigdy bym nie pomyslała, że tak sprawy się potocza, prędzej spodziewałabym się tego, iż sen może dotyczyc tylko mojego męża, że coś mu może grozic, a tymczasem, ten sen faktycznie był ostrzeżeniem, ale odnosnie babci i jej smierci. Reasumując, nadal nie ptorafię dobrze odczytywac  - to jest w porę wskazówek w śnie i ich dobrze interpretować na czas. Nadal coś mu si się wydarzyć w życiu realnym, zebym mogła dopasować do tego sen, a nie odwrotnie. chyba nigdy nie naucze się w pore na czas reagować. Ten sen był tak oczywisty, a ja nie potrafiłam go odczytać.

     Ze śmiercią babci i samym przepowiedzeniem jej smierci wiążą się kilka historii na przestrzeni kilku miesięcy, które teraz, gdy zmarła ułozyły sie w całośc, wczesniej tez nikt w realnym zyciu, a nie w snach nie potrafił zinterpretować tego, że babcia umrze niedługo, a znaki były wyraźne.
    Jestesmy więc slepi i głusi i nadal nie potrafimy się otworzyć na to co pokazują Nam sny, los, dziwne zjawiska...było tego rpzed babci smiercią sporo, ALE to opowieśc na kolejny post...

18 sierpnia 2013

Sen jak film s-f.

    Sen jakby z przyszłości, nie pamiętam go dokładnie. W nocy obudził mnie dziwny ból głowy umiejscowiony z tyłu głowy w części potylicy. Pomyślałam, że to efekt wypicia wieczorem jednego piwa - mam problemy z nerkami, więc raz na tydzień piję butelkę na wieczór., ale nigdy to się jednak wcześniej nie zdarzało. Ból przeszedł mi dopiero teraz, jak wypiłam mocną czarną herbatę po obudzeniu się.
     Sen był dziwny, nie wiedziałam w nim , że śnię, po prostu uczestniczyłam w nim. Przypominał film s-f. Byłam w jakiejś placówce, szukałam tam mojego męża, którego porwano. Wiem, że czekała go tam śmierć jak i innych porwanych z ulicy ludzi. Ktoś tym zarządzał. Wygadało to miejsce jak szpital. chodziły dziwni ludzi z bronią plazmową. Kryłam się gdzie się dało, w szafach, w windzie na żywność, pod czyimś łóżkiem. Ktoś mi pomagał. Musiałam przebrać się w biały kitel i białe nakrycie głowy - coś jak czapka z daszkiem, taka , którą czasem nosi się w sklepach mięsnych, masarniach.
Szukałam męża, znalazłam, był w kolejce. Rozdawali im broń. Broń była na stałe przymocowana jakimiś pasami do prawej ręki od ramienia po dłoń. Reagowała na myśli. Trzeba było wystawić rękę wycelować i pomyśleć o wystrzale. wiedziałam, ze nikt nie przeżyje, bo jak otworzą te duże wrota, za nimi będą roboty, które będą strzelały z karabinów maszynowych i prawie nikomu nie uda się nawet wystrzelić, ale kto przeżyje ma być puszczony wolno. Do tego miejsca udała się starym tramwajem, wraz z innymi ludźmi, którzy chcieli ocalić swoich bliskich, ale przy wysiadaniu z tramwaju nadjechał pojazd wojskowy i wszystkich przeganiał. Ja się gdzieś ukryłam i ktoś mi pomógł potem wejść do tego szpitala. widziałam mojego męża wpierw na łóżku, ktoś pozwolił mi się z nim pożegnać, płakałam, że to niesprawiedliwe, że ktoś zadecydował o jego życiu, z drugiej strony czułam chęć zemsty. Potem widziałam jak wchodzi z innymi do tego wykafelkowanego pomieszczenia przed te duże wrota, za którymi stały roboty gotowe do strzału. Ktoś to wszystko oglądał na monitorze i śmiał się. To był mężczyzna miał z tego ubaw, to była jego rozrywka.
 Nie wiem jak się sen skończył, bo nagle wyrwał mnie z niego ból głowy i potem do rana nie mogłam usnąć i przewracałam się z boku na bok.

11 sierpnia 2013

Moje dzieci - zwierzętami

Dzisiaj miałam bardzo dziwny sen, chyba jeden z najdziwniejszych w życiu. śniło mi się, że jestem w ciąży. Zaczęłam nawet rodzić w domu. Urodziłam kucając na łóżku w sypialni...2 małe białe króliczki, które od razu zaczęły szaleć po pokoju. Za chwilę urodziłam łożysko - wszystko to było bardzo realne, łącznie z odczuwaniem bóli partych. W tym śnie wiedziałam, że to jest moje kolejna ciąża. Ubrałam się i poszłam zgłosić to do ginekologa. Po drodze do lekarza spotkałam mamę, mojego męża. Moj mąż był smutny, ale udawał szczęśliwego, że mamy bliźniaki. Nie doszłam do tego lekarza, bo w międzyczasie coś się wydarzyło na świecie i była chyba jakby wojna. To znaczy widziałam na ulicach barykady i siedzących za nimi żołnierzy z karabinami maszynowymi, to wszystko (ich stroje, karabiny) przypominały I WŚ. Jednak ten sen ział się w czasach dzisiejszych. Uciekliśmy stamtąd z mężem, wiedzieliśmy, że zaraz zaczną do siebie strzelać. Moja mama gdzieś zniknęła po drodze i wtedy mąż powiedział mi, że on nie może dłużej udawać, że jest w porządku, bo nie jest, że muszę się otrząsnąć z szoku po pierwszym porodzie i zobaczyć, że moje dzieci są normalne, że to nie zwierzęta. Przyprowadził mi chyba pieska, który na moich oczach stał się chłopcem ok 8letnim, potem jeszcze inne zwierzątko i to była mała dziewczynka (zastanawiałam się jak jej dać na imię), a te 2 króliczki okazały się bliźniakami - chłopcami: jeden miał ciemne włosy, drugi jasne. Ten z ciemnymi włosami był niegrzeczny, a ten z jasnymi spokojny. Ja wtedy jakbym doznała jakiegoś szoku i obudziłam się jakby po latach z jakiegoś otumanienia i przytuliłam te dzieci do siebie. Nie rozumiałam dlaczego oczami widziałam je jako zwierzęta, to było dziwne, dlaczego, ale jakoś doszłam do wniosku, że to widocznie efekt depresji poporodowej. One miały do mnie żal, że się nimi nie zajmowałam, przez tyle lat, że tylko tata je wychowywał (powiedział mi to wprost najstarszy chłopiec), ale mnie kochają mimo wszystko. Bardzo się ucieszyłam wtedy, ale z drugiej strony było mi bardzo wstyd, że przez swoje zachowanie i psychikę straciłam najlepsze lata życia moich dzieci.