O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

31 stycznia 2013

Moja córka

Śniła mi się moja córka. Sen zaczął się od porodu, właściwie od momentu jak mi podano moją córeczkę o burzy brązowych włosów i ślicznej cerze. Potem Kolejne sceny snu to ja w jakimś wynajmowanym mieszkaniu, gdzie mieszkałam wraz z tatą. On pomagał mi się opiekować córka. Ja niestety nie byłam dobrą matką: zapominałam o Niej jak tylko gdzieś wychodziłam, a to do sklepu na zakupy, a to gdzieś do pracy z tata. Potem nagle sobie o niej przypominałam i rzucałam wszystko, biegnąc do tego mieszkania, gdzie słyszałam jak płacze z głodu. Podawałam jej butelkę lub moja pierś do jedzenia. Miałam dla niej bardzo mało ubranek, poszłam do sklepu coś kupić, ale wszystko było za duże dla niej, w efekcie kupiłam na wyrost jakieś body i koszulkę? Oglądałam w tym sklepie także inne przedmioty np sprzęt jeździecki i żeglarski. Znowu zapominałam o mojej córce, znowu potem biegłam do Niej. Tata jakby mnie strofował, ale ja w tym śnie kompletnie zapominałam o dziecku. Potem jakaś ostatnia scena to ja jadąca samochodem z mężem, ja prowadziłam po piaszczystych drogach w moim mieście, miasto było bardzo wyludnione i były wszędzie drzewa i krzaki, tak jakbyśmy cofnęli się kilkadziesiąt lat wstecz.

30 stycznia 2013

Wojna, zmarły dziadek i inne duchy

Śniła mi się dzisiaj wojna z Niemcami. Działo się to jednak teraz lub w przyszłości a nie w przeszłości, chociaż Ci Niemcy nosili mundury jak podczas II WŚ i mieli te same metody. Zostaliśmy okrążeni w moim rodzinnym domu: ja, mama, babcie, tata, ciocia i musieliśmy się ukrywać, jednak nic to nie pomagało, bo Ci Niemcy mieli takie bronie, że mogłyby zburzyć Nasz dom. Uciekliśmy na podwórko, ale i tak Nas dopadli, ustawili w rządku wraz z innymi ludźmi, których nie znałam. Wiem, że mają Nas wywieźć do obozu. Moja babcia od strony taty była już w tym śnie strasznie stara około 95+ lat i ledwo co się ruszała. Chodziła o laseczce, była ubrana na czarno w sukienkę. Niemiec nią szarpał, a ja starałam się mu przemówić do rozsądku po niemiecku. Mówiłam mu: "hast du grossmutter?" (czy Ty masz babcię?), on jednak nie reagował. Chciałam mu powiedzieć coś jeszcze, chciałam się zapytać dlaczego tak traktuje moja stara babcie, ale potrafiłam tylko powiedzieć: "warum?" (dlaczego?). [kiedyś w liceum uczyłam się niemieckiego, ale było to lata temu]. On wtedy jakby się zawahał i cisnął babcie w moim kierunku. Złapałam ją. Postanowiłam uciec z rodzicami do naszej żaglówki, która zamiast w garażu, stała teraz pod sosną w ogrodzie, na wielkiej przyczepie. Ta przyczepa była stara i wiedziałam w tym śnie, że może Nas nie utrzymać. Wrzuciłam do tej żaglówki jakieś koty (?) małe, z których jeden był czarny i wskoczyłam do środka jeszcze z kimś, chyba z mamą. Wtedy ta przyczepa zadziałała jak katapulta: nagięła się pod naszym ciężarem i gdybym się nie załapała jakieś rury wystającej z obudowy tej żaglówki, to bym poszybowała daleko w ogród. Wrażenie niesamowite...taka pustka w żołądku mnie ogarnęła. Nie wiem jak, ale wszyscy weszliśmy do tej żaglówki i staraliśmy się leżeć tam płasko. Niemcy jakby nie zauważyli, że Nas nie ma? Na tym kończy się pierwsza część tego snu.
Druga część snu dzieje się w nieznanym mi mieszkaniu. Wezwałam swoją rodzinę: tatę, mamę, ciocię (siostrę ojca) i babcię. Powiedziałam, że śnił mi się mój dziadek zmarły (ojciec taty) i pokazywał mi coś. Tutaj przewinął się ten sen z Niemcami, czyli część pierwsza snu - jeszcze raz ją "wyśniłam" tyle, że tym razem był tam zmarły mój dziadek. Znowu powróciłam do tego snu (cz.II) tyle, ze teraz była w ogóle wojna na świecie i siedzilismy cicho razem w tym mieszkaniu. Ja powiedziałam, że dziadek zmarły się ze mną komunikuje. Potem pokazałam nagrania z kamery i zdjęcia zrobione w tym mieszkaniu, na których uwieczniłam dziwne zjawiska, a raczej duchy, które mi nie dawały zyć. był tam też (na tych filmach) mój mąż. Mieliśmy się razem zastanawiać co zrobić z tymi duchami. Panował nastrój niepokoju i grozy w tym śnie. Powiedziałam, że nawet teraz czuje obecność ducha. Na tych zdjęciach, widać była ducha jakiegoś niskiego starca z długa brodą, ale tak tylko jakby jego popiersie, nóg nie było widać, a na filmach nakręconych niby aparatem fotograficznym, widać było jak pojawia się, jak przepływa przez ścianę, jak poruszają sie sprzęty w kuchni i drzwi się same zamykają/otwierają. Moja ciocia, stwierdziła, że to mieszkanie gdzie mieszkam jest nawiedzone i powinnam się wyprowadzić. Moja mama mówiła , że trzeba wziąć księdza. Cały czas gdzieś w tym wszystkim był mój dziadek. Nagle chyba w telewizorze widzimy scenę jak dziwne rakiety wystrzelone z samolotu wojskowego uderzają w jakiś bank, czy w jakiś ważny budynek z arkadami. Jest to jakby stary budynek, gdzie się mieści coś ważnego, że to teraz pokazany jest atak specjalnie, bo wojsko tam chce się dostać do środka. Patrzymy więc na te wiadomości i nie myślimy już o tym nawiedzonym mieszkaniu.

23 stycznia 2013

Pogrzeb dziecka

Dzisiejszej nocy źle spałam. Obudziłam się o 3 rano i do 5 rano nie mogłam zasnąć. Dopiero nad ranem przyszedł sen. Śniło mi się, że urodziłam dziecko, chłopca. wychodziłam ze szpitala i chciałam go odebrać, Był tam mój mąż, to był jakiś zagraniczny szpital, nikt tam nie mówił po polsku. Mojego synka zabrali ode mnie zaraz po urodzeniu, ja się bałam, ze go nie rozpoznam. Było w poczekalni szpitalnej kilka pielęgniarek i inne rodziny, które czekały na noworodki. Te siostry przynosiły im je już ubrane, po 2 dzieci na rękach. Dzieci były jakby większe niż nowo-narodzone. Ja mówiłam mężowi: "który to nasz syn, sprawdź!" on mówił: "to chyba ten", ale sam nie był pewien.  Ja się bardzo denerwowałam. W końcu weszłam chyba na krzesło, albo stół pod ściana i wrzasnęłam po angielsku: "Nikt stąd nie wyjdzie dopóki nie dostanę swojego syna". Zrobiłam to tak głośno, że zaległa w tej poczekalni cisza. Nagle ruszyły w kierunku mnie pielęgniarki i sanitariusze, mieli ze sobą strzykawki z płynem i długimi igłami - domyśliłam się, że ot środki uspokajające. wyskoczyłam na zewnątrz, krzyczałam do męża "pomóż mi", ale on rozkładał ręce. Ja uciekłam gdzieś na balkon, ale tam mnie dopadli, biłam się z nimi, jednemu sanitariuszowi wytrąciłam strzykawkę, innemu wyrwałam igłę ze strzykawki, jednak i tak dostałam zastrzyk, po którym zaległa cisza i jakbym usnęła lub straciła przytomność.
Następnie kolejną sceną była scena w niby to naszym domku, w pokoju było pełno osób ubranych na czarno, paliły się świece, stali wszyscy włącznie z moim mężem wokół czegoś. To coś jak podeszłam okazało się małą trumienką, a w środku wiedziałam, ze leży nasz synek. W głowie przemknęło mi, że "zmarł, bo był bez matki" - nie chciałam zaglądać do tej trumny, nie byłam w stanie, miałam jakiś taki szok wewnętrzny...ale widziałam taką małą białą rączkę zawinioną z ciemnymi paznokietkami. Jak to zobaczyłam, to się cofnęłam, nie mogłam nic powiedzieć, jakaś kobieta do mnie podeszła, ubrana na czarno, coś mówiła, ja czułam że się zapadam.
Następna scena ze snu to ja i mój mąż usiłujący odpalić fiata 126p, mieliśmy jechać na piknik, ja prowadziłam, bo mąż napił się piwa. Kiepsko coś ten samochód jechał. Miał dziwna skrzynię biegów..między poszczególnymi standardowymi biegami były jeszcze takie jakby pomniejsze, że np na trójce mogłam ustawić na skrzyni biegów np 15tkę i to oznaczało, że jadę 15 jakby razy szybciej. Ustawiłam to, ale te biegi zaczęły gruchotać, bałam się, ze samochód się popsuje, ale jakoś przez jazdę to się rozpracowało i dojechaliśmy do domu. Ja tylko nie potrafiłam dobrze zakręcić i wjechać w bramę, więc zamieniliśmy się miejscami. Teraz ja napiłam się trochę piwa z kubka męża. Byłi tam jacyś dwaj mężczyźni niby moi lub męża bracia, pomagali Nam z tym samochodem. Ja jakby na nowo odżywałam po stracie dziecka, myślałam o kolejnym. Nagle tak jakby zobaczyłam, że będę mieć za niedługo dziewczynkę.

17 stycznia 2013

Podróż taty i mordercy

Dzisiaj nad ranem śniło mi się, że pomagam w pakowaniu się mojemu tacie. On pokazywał mi mapy Polski i chyba europy. były one kolorowe. Widziałam szczegóły, szczególnie tej mapy Polski. To była jakaś stara mapa. Tata coś mi na Niej pokazywał, że ta mapa mi się może kiedyś przydać - to były jego słowa. Pakował swoje walizki, wkładał ubrania, ale nie wiem gdzie się wybierał.
Potem śniło mi się, że jestem na ulicy w swoim mieście, bardzo blisko mojego domu. śnił mi się jakiś psychiczny mężczyzna, trochę do tego pijany, który szedł z siekierą po chodniku. Minął mnie, a ja szybko przyśpieszyłam kroku. Udawałam, ze go nie widziałam. Wiem, że on chciał kogoś zabić. Nagle za moimi plecami słyszę, że jakaś kobieta się z nim szamocze. Potem on ją gdzieś wyciąga na ulice. Ktoś jest ze mną, odwraca mnie, żebym nie patrzyła? Potem jednak się wracam, wiem, że on zabił tą siekiera tę kobietę, ale mimo chęci obejrzenia jej zwłok, ktoś kogo nie mogę zobaczyć odciąga mnie od Niej. Zbiera się dużo gapiów, ale nie widzę nigdzie tego faceta.
Następnie Scena w tym samym miejscu, ale oprawcą jest kobieta z pistoletem. Mówi, że musi pomścić śmierć jej małego synka, który zmarł. Niestety przed nią nie mogłam się ukryć i wszystkich przechodniów zgarnęła w grupę i straszyła, ze Nas pozabija. Baliśmy się, widziałam jak macha na lewo i prawo tą bronią.

14 stycznia 2013

Tsunami i zwierzęta

Znajduję się w jakimś budynku dużym. Jestem jakby na 2 piętrze na balkonie, a na przeciwległym balkonie jest niby mój mąż, tyle, że nie wygląda jak mąż ,a ja nie wyglądam jak ja. Jestem jasną blondynką. On rozmawia przez telefon z budki, dzwoni do kogoś. Widzę, za jego plecami, przez szyby - wielkiego okna w tym budynku - ogromną falę tsunami, która za kilka chwil uderzy w budynek.. Macham do Niego, ale on zauważa mnie w ostatniej chwili. Jest już za późno, krzyczę jego imię (tu padło imię mojego męża z rzeczywistości) i patrze jak wielka fala przebija te szyby i zmiata budkę i mojego męża niosąc  ze sobą jakieś drzewa, drewno, kawałki samochodów. Ktoś mnie ciągnie wgłąb tego budynku, wiem, że muszę uciekać inaczej tez zginę.
Scena kolejna ze snu to ja w budynku tym samym, tylko na wyższych piętrach. Jest tu coś a la szpital polowy połączony ze szkołą. Dzieci się uczą na lekcjach, co chwila ktoś wchodzi do sal lekcyjnych i wyczytuje nazwiska - w ten sposób rodzice szukają swoich zaginionych pociech. Potem jestem w takim szpitalu polowym zrobionym na korytarzu. Pełno jest osób. Łózka są złączone, bo jest tak dużo rannych i chorych, że trzeba je było połączyć, żeby się wszyscy mogli zmieścić. Ja ratuje jakieś zwierzęta: chomika, myszkę i chyba kota. Ktoś chce mi je odebrać, ale ja bronie. Jacyś mężczyźni mnie szukają, chcą się mnie pozbyć, nie wiem dlaczego. Pojawia się we śnie moja mama, która mi pomaga w tej ucieczce. Znowu znajduję się w szpitalu i widzę samotnie rodzącą nagą kobietę. Pomagam jej dziecko ułożyć na niej zaraz po porodzie. To śliczny chłopczyk z ciemnymi włoskami. Nie mogłam do niej dojść, bo łózka są połączone i ona sama musiała urodzić i ten poród odebrać.
Potem uciekam z mama i z tymi zwierzętami na jakąś łódź przed tymi facetami. Ten chomik mi się gubi, gdzieś na jakiejś wydmie znajduję dziwną roślinę, jakby o kwiatach, które są w kształcie takich plecionych koszyczków. zrywam jeden i widzę, że nic nie ma w nim, ale nagle pojawia się dziki chomik, który chce zaatakować tego mojego uratowanego. Odganiam go jakąś małą przezroczysta rurką, znalezioną na piasku. Moja mama mnie popędza, a ja jej mówię, że tych zwierząt nie mogę zostawić.Mówię mamie, że teraz wszystkie moje zęby mi się ruszają, pokazuję to mamie, mama jest zmartwiona.  Biorę jednak tego kota pod pachę i mysz, chomika ładuję do tego kwiatka. Potem wstaję i w tym momencie obudziłam się.

10 stycznia 2013

Wielka burza i uzdrawianie

Dzisiaj śniła mi się wielka burza,bardzo ogromne wiry tornada i takie mniejsze trąby powietrzne. Dziwnie nic się nie działo z moim domem, za szybami szarawo-biało jakby padał deszcz ze śniegiem, co chwile błyski błyskawic. Drzewa uginały się pod silnym wiatrem, myślałam że sie połamią, albo wyrwą z korzeniami, ale nic takiego nie miało miejsca. Te tornada jakby nachodziło na mój dom i przez niego przechodziły, ale w środku było bezpiecznie. chyba byli ze mną moi rodzice, mam chyba się modliła. Ja widziałam, ze przed tymi trąbami powietrznymi uciekają wszelkie zwierzęta. Postanowiłam je wpuścić do domu, mimo, że mama nie chciała. I tak wpuściłam srokatego konia, koty, psy, jakieś ptaki tez, mówiłam do nich w tym śnie telepatycznie, żeby weszły bo tu sie im ze mną nic nie stanie. Kazałam im sie szanować i nie jeść. Wszystkie grzecznie stały w mojej piwnicy.
Potem jakby nagle znalazłam sie na poddaszu i przez okno w dachu dobijały się dwa demony, takie diabły z nietoperzowymi skrzydłami, ogromne, czarne z ludzka głowa  z rogami - typowe demony jak z filmów lub książek. Nie mogłam ich wpuścić mimo, ze one telepatycznie mówiły mi, że się boją i żebym ich wpuściła, kiedy odmawiałam to one strasznie mnie przeklinały.
Kiedy burza przeszła, wyszło słońce i wypuściłam te zwierzęta z piwnicy. Mój ogród był bardzo zielony , ale tez zrujnowany było ciepło jak na wojnę. Jednak większych strat nie było. Oba domy i auta ocalały. Niestety nie było płotów miedzy moją posesją a sąsiadki i zauważyłam, ze u niej w wysokich krzakach leży lew i lwiątko. Nie bałam się go, ale gdy sąsiadka wyszła kazałam jej zadzwonić do zoo, żeby ich zabrali. Ona nie wierzyła, więc ten lew wstał i wydał z siebie takie mruczenie jakby, sąsiadka uciekła wtedy do domu wystraszona.
Potem sen przeskoczył i jestem w centrum miasta. Jest ogromna ilość ludzi, ja mam jakąś specjalną moc, czy dar uzdrawiania. Jestem już zmęczona, a coraz to nowsi ludzie przychodzą. Kiedy uciekam, jestem przyprowadzana siłą. Mam ich uzdrowić, jestem tym już tyle zmęczona, nie spałam, chce mi się spać, idę do jakiegoś sklepu i kupuję stara oranżadę i płace teraźniejszymi pieniędzmi - 20 gr. W tym sklepie jest wszystko z dawnych lat: prażynki, guma turbo i donald w paczkach, gumy rozpuszczalne...
Pachnie starym warzywniakiem. Muszę wrócić, bo ludzie czekają na uzdrowienie. wyciągam rękę do każdego i kładę na głowie i czuje jak choroba lub zło z tej osoby ucieka.