O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

28 listopada 2010

Sen o rybach

Byłam gdzieś z moim mężem, niby Skandynawia. Widziałam z lotu ptaka jakby w programie Google Earth ziemię i skały, a raczej góry w tamtym rejonie. Mieliśmy się wybrać na ryby, na łososia, ale droga, która znaleźliśmy na tej mapie prowadziła na szczyt górski i była piaszczysta nie na samochód osobowy. Potem Sen "przeskoczył" i znaleźliśmy się nad rzeką, z której przy Nas ubyło tyle wody, że ryby można było łapać rękoma. Mój tata wszedł do tej rzeczki, miał wodę i łapał te pluskające się łososie. Dał Nam całą siatkę ryb. Tak pachniały smacznie, jakby były ugotowane. Ich mięso było różowe i bardzo smaczne, bo spróbowałam i faktycznie było ono ugotowane. Widziałam, że jedna ryba jeszcze oddycha i jakoś przykro mi się zrobiło, bo uznałam, że musi bardzo cierpieć taka wypatroszona. Sen znowu przeskakuje i jestem w domu u jakiejś staruszki. Każe mi on przesunąć komodę z dużym lustrem. Mieszkanie jest bardzo wysokie, ciemne, okna wąskie jak w starej kamienicy lub domu z lat 20-40tych. Nie znam tej staruszki, ale jest ona bardzo miła, taka babcia z siwymi włosami, upiętymi w koczek na karku. Poprosił mnie, żebym przesunęła pod ścianę pokoju to lustro, ale ono było tak ciężkie, że prawie się na mnie zaczęło przewracać. Jednak dałam rade i przesunęłam je, lecz, co ciekawe, nie widziałam  w nim swojego odbicia, było tylko odbicie tego pokoju w którym się znajdowałam.