Miałam nad ranem trzy sny, postępujące jeden po sobie. Właściwie nie pamiętam czy się między nimi budziłam. Pierwszy z nich dotyczył podróży samolotem z moim tatą. Byliśmy na pokładzie dużego Boeinga i gdzieś lecieliśmy. Nagle coś się stało i zaczęliśmy z hukiem spadać w dół. Tata kazał mi się zapiąć mocno do fotela i przesiadł się w inne miejsce gdzieś z przodu. Nie chciałam żeby to robił, bo straciłam go z oczu, ale on powiedział, że im mniej osób siedzi koło mnie tym lepiej i mam większe szanse na przeżycie. Serce waliło mi jak młotem. z siedzenia obok, wzięłam swoją torebkę i chciałam laptopa, ale za duży był. Ktoś mi kazał się schylić i zakryć głowę rękami. Wszędzie huk, krzyki ludzi i pęd z przeciążeniami jak na kolejce górskiej. Wiedziałam, że na pokładzie jest też bomba, jakoś wylądowaliśmy, ale nie było dachu w tym samolocie. Ja szukałam taty, ludzie chcieli wyjść, ale ta bomba działała na zasadzie kilogramów, jeśli ktoś wyszedłby z tego samolotu to samolot wybuchłby. Szukałam w chaosie swoich rzeczy i taty. Nie mogłam go znaleźć. Ktoś powiedział, żeby zabrać co swoje i uciekać po płycie, że może ktoś się uratuje. Pilot i obsługa chciała temu zapobiec doszło do szarpaniny, ale część ludzi zaczęła uciekać. Ja wtedy też zaczęłam biec co sił. Niestety w parę sekund samolotem targnął ogromny huk, błysk i poczułam, że dosłownie lecę na jakieś szklane drzwi wejścia do lotniska? Zobaczyłam, że w tym samolocie była też moja koleżanka z podstawówki. Leżała poraniona szkłem koło mnie, ja czułam szkło w ustach i plułam krwią. Czułam, że szkło wbiło mi się w brzuch, albo przecięło mi brzuch w poprzek, dlatego czołgałam się na czworakach. Próbowałam obudzić koleżankę. Ona wstała i pomogła mi wyjść. Szłam schylona, zastanawiałam się gdzie jest mój tato. Okazało się, że ta rana na brzuchu to tylko draśnięciem i nie jest głęboka. Mimo to dawało sporo krwi. Poszłyśmy gdzieś w głąb korytarza lotniskowego wyłożonego płytkami ceramicznymi.
(ten sen mógł powstać w mojej głowie świadomie poniekąd, ponieważ czytałam wczoraj w internecie o katastrofie lotniczej w Pakistanie)
Następny sen dział się w średniowieczu. A zaczął się od czytania artykułu napisanego przez mojego profesora, który recenzował czasopismo historyczne. Przypomniałam sobie, jakie miałam z nim problemy na studiach. Opowiadałam to koleżance, której nie znam, a która była w tym śnie. Jak czytałam to czasopismo, to przeniosłam się do średniowiecza. Byłam królową, albo przynajmniej kimś bardzo wysoko postawionym, bo mieszkałam w zamku i ludzie mi usługiwali. Tu zaczął się pojawiać ten trzeci sen o zębie, gdyż zaczynał mnie boleć. W międzyczasie jakby spacerowałam w ogrodach zamku i natknęłam się na tabor cygański. Oni też mieli do mnie wiele próśb, które obiecywałam spełnić. Patrze nagle a naczynie, gdzie miała być woda do picia dla jednej z rodzin jest bardzo brudna, pili deszczówkę. wylałam ja i umyłam to naczynie, potem nalałam ze swojego dzbanka świeżej wody. Wszyscy się dziwili, że zniżam się do "ich" poziomu i pomagam. Wyszedł do mnie mężczyzna i dziękował mi za dobre serce, pytał czy coś jeszcze mogę zrobić dla niego.Zgodziłam się i wtedy zapytał mnie czy mogę mu dać trochę jedzenia dla rybek. Zapytałam go jakie to jedzenie ma być. On powiedział, że dla rybek akwariowych. Ja na to znowu pytanie: ale jakie masz rybki, bo ja z mężem hodujemy też, mamy akwariowe i każdy gatunek jest inne jedzenie. Po tych słowach przeniosłam się w śnie do kuchni w swoim domu. Wszystko było nowoczesne tak jak jest obecnie u mnie w domu rodzinnym, stałam tam ja ze średniowiecza w suknie, w której byłam, był medyk i jeszcze jakiś facet. Mieli szczypce i ten ząb, który mnie bolał, musiał zostać wyrwany. Nie wiedzieli , który, więc dali mi szczypce, a raczej to wyglądało na dzisiejszą pęsetę do brwi, mocniejszym końcem stukałam w żeby trzonowe po lewej stronie mojej buzi i po 3 razach znalazłam bolący ząb. Wtedy to ten medyk zaczął lusterkiem dentystycznym patrzeć, który to ma być, ale wyrwałam mu je, bo robił to nieudolnie. Postukałam jeszcze kilka razy w ten bolący ząb, po czym wypadł mi sam, zupełnie bezboleśnie na podłogę w kuchni. Podniosłam go, a on był z kawałkiem jakby kości i był prawie cały czarny, tak zaatakowany przez próchnicę. Poczułam tę próchnice jak się "sypie niczym granulki" w mojej buzi. Podeszłam do zlewu, umyłam ten ząb i wypłukałam buzię.
Jak się obudziłam to ta część szczęki, gdzie niby był ten ząb, bolała mnie...
Jak się obudziłam to ta część szczęki, gdzie niby był ten ząb, bolała mnie...
Zęby zawsze u mnie oznaczają chorobę, złe samopoczucie, względnie złe wiadomości...mam nadzieję, że ani ja nia mój mąż nie rozchorujemy się.