O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

23 stycznia 2014

Wycieczka do Egiptu i zombie...

Miałam sen o wycieczce do Egiptu, na której byłam z mężem. Przybyliśmy pod jakąś świątynię pewnego egipskiego boga - teraz nie pamiętam nazwy - kiedy okazało się, że zaraz będzie ona zamknięta dla zwiedzających. Byliśmy za późno. Nie moglibyśmy obejrzeć wszystkiego, więc uzgodniliśmy, że pójdziemy obejrzeć tylko najważniejsze miejsca. byłam trochę zła i zawiedziona tym, że przyjechaliśmy tam tak późno. Zwiedzając mijaliśmy wielu turystów. W pewnym momencie zauważyłam swoje koleżanki ze studiów. One też tam były i zwiedzały, a właściwie wracała już ze zwiedzania. Powiedziały Nam nazwy miejsc, które koniecznie powinnyśmy zobaczyć, a które powinniśmy sobie darować. Nazw tych miejsc nie pamiętałam po przebudzeniu.
W międzyczasie obudziłam się i zmieniłam pozycję na łóżku. Za chwilę zasnęłam i pojawił się nowy sen. Oto jestem na paradzie ku czci prezydenta USA. Jest pięknie i kolorowo, ale policja wszędzie pilnuje porządku. Parada jest wspaniała i rozciąga się na kilka ulic. Jestem w wielkim mieście gdzie są wieżowce, ale nie mam wrażenia, że to jest gdzieś w USA. Nagle zauważam w tłumie kolegę z czasów licealnych, w którym potajemnie się zakochałam, jak większość dziewczyn z mojej klasy. On mnie zobaczył i zaczął iść w kierunku wielkiego wysokiego bloku. Poszłam za nim, byłam ciekawa co u Niego słychać po tych tylu latach od czasów liceum. Weszłam za nim do bloku. blok był stary, ze starą klatką schodową i starymi windami. Weszłam do jednej z wind i dojechałam na któreś piętro. Chodziłam po dużych pustych korytarzach. Blok był jak wyludniony. W pewnym momencie zobaczyłam swojego kolegę, który wszedł w jakiś mniejszy korytarz, poszłam tam, a okazało się, że to było czyjeś mieszkanie, właściwie łazienka i ten kolega miał brać tam prysznic. Zaczęłam rozmowę z Nim, przyszła jakaś kobieta, niby jego dziewczyna. Poczułam się zazdrosna. Czekałam aż on weźmie prysznic. Kiedy wyszedł, próbował mnie pocałować, ale przerwał Nam dziwny dźwięk. Wyszliśmy we trójkę na ten duży korytarz i z windy, która się otworzyła wyszło Zombie. Wyglądało jak człowiek tylko o szarej skórze, ze spiczastymi uszami i głową bez włosów. Zaczęliśmy uciekać w dół po schodach, ale zaraz tych zombie było coraz więcej. Uciekliśmy do jakiejś windy, zjechaliśmy gdzieś chyba na dół. Potem wyszliśmy na dwór. Zombie za Nami, było ich sporo, ale jakoś ich się nie bałam. Uciekliśmy w tłum tej parady. Czułam się bezpieczna, ale po drugiej stronie ulicy w tłumie zobaczyłam jednego zombie, który na mnie patrzył. Po tym obudziłam się.

14 stycznia 2014

Pająki

Pamiętam ze snu, że było w nich pełno dużych pająków takich jak tarantule. Było pełno pajęczyn. Na początku snu pracowałam w jakimś wielonarodowym barze, bo ludzie rozmawiali tam w różnych językach. Byłam tam kelnerką. Miałam sympatycznego szefa, który właśnie powiedział mi, że powinnam z nim wyrzucić stare szafy. Szafy stały na ulicy w moim rodzinnym mieście i były w pajęczynach, jak jedną otworzyłam to zobaczyłam dużego czarnego pająka. Bardzo się wystraszyłam. Potem gdzieś byłam w jakimś pokoju z balkonem, bardzo dużo było tam pajęczyn, bałam się, że zaraz na mnie skoczy jakiś pająk. Miałam pokój chyba wysprzątać, a znalazłam skuloną w kącie młoda dziewczynę, niestety nie żyła - skojarzyłam sobie, że to pewnie robota pająków.

11 stycznia 2014

Morderstwo

Miałam dzisiaj sen w którym doszło do morderstwa mojego męża. Działo to się podczas jakiejś wojny domowej, nie wiem w którym kraju. wpierw mój mąż został zaatakowany w tłumie nożem przez mężczyznę i ugodzony w okolice serca. Ja próbowałam ten nóż wyciągnąć i zatrzymać rękę mordercy, ale zostałam sama dźgnięta przez niego. Pamiętam, ze wołałam o pomoc i nagle zapadła ciemność, pamiętałam obraz: leże obok męża i uciskam jego ranę oraz swoją. Obudziłam się,a następnie znowu zasnęłam i ten sen powrócił. Tym razem we śnie budzi mnie jakiś Brytyjczyk i mówi do mnie po angielsku, ze jesteśmy w brytyjskim klasztorze i mamy w przebraniu uciekać, bo już wiedza, ze tu jesteśmy. Otrzymuję informację, że mój mąż jest jeszce słaby, ze był bliski śmierci, ale wyzdrowiał. Jestem teraz przy Nim i on opierając się na moim ramieniu schodzi ze mną po bardzo wąskich, starych, drewnianych schodach gdzieś w dół tego klasztoru. Słychać strzały i tylnym wyjściem, ładujemy się do jakiegoś starego samochodu jak z lat 60tych. Prowadzą go Ci mnisi, ale ubrani po świecku, bez habitów. Mówią do mnie cały czas po angielsku, ze muszą Nas wywieźć poza miasto, ale nie wie czy to się uda. Wtem zatrzymuje nas seria z karabinu maszynowego. Uciekamy z auta. Jeden z tych mnichów zostaje ranny w głowę, krzyczę: "snajper, snajper" i przede mną otwierają się jakieś drzwi duże i wpadamy tam pod odstrzałem. Jest tam pełno ludzi, bronią Nas , mają różna broń, ale jesteśmy już otoczeni. Udaje mi się ukryć męża. Następnie zostaję załapana i ktoś chce mi nałożyć kajdanki, wyrywam się i z całych sił chyba komuś wbijam nóż. Uciekam w głąb miasta. Budze się i nie mogę zasnąć przez kilka minut. Dopiero po chwili sen znowu mnie morzy i powracam do tego snu. Tym razem jestem poza miastem. Jest ze mną mąż. Krajobraz jakby pustynny, ale to nie pustynia. Uciekamy na piechotę, musimy dostać się do jakiegoś domu, on częściowo jest jakby zrujnowany. Niestety z daleka nadjeżdżają samochody. Uciekamy i drogę nasza przecina rodzina z Polski - turyści, mowie im: "uciekajcie stad, jak się dowiedzą, ze z Nami rozmawialiście to i Was zabiją". Oni chcą Nas uratować, ale z obawy o ich życie odmawiam. Mój mąż wciąż jest słaby i nic nie mówi. Jednak udaj się Nam dotrzeć do tego domu. Czekają już tam na nas ludzie, ale ich jest tak mało, Nas jest dwoje, wiem , ze nie mamy szans. Nagle drzwi zostają rozwalone i Ci ludzie, sami mężczyźni, wbiegają i rozdzielają mnie i mojego męża. Nie wiem co się z nim dzieje. Jestem sama w otoczeniu mężczyzn poza tym domem. Wtem słyszę głos mojej zmarłej niedawno babci, która mówi: "Twój mąż nie żyje", "Jak to nie żyje?". ona odpowiada "Został przez nich zastrzelony". Czuję złość i wściekłość, rzucam się na jednego z tych mężczyzn w odwecie. Gdzieś mi mija mój pies, wołam go po imieniu, lecz mnie nie pamięta i nie chce przyjść, pojawiają się tez moi rodzice i nagle znajduję się nie na tej niby pustyni tylko na podwórku w swoim rodzinnym domu. Nadal siedzę okrakiem na mężczyźnie, którego przed chwilą powaliłam na plecy. Uciskam mu oburącz klatkę piersiową, mostek, mówię w myśląc "Boże dopomóż" i w tym momencie z krzykiem wciskam swoje ręce w jego ciało, jest pełno krwi, facet krztusi się krwią, która wypływa mu z ust. Miażdżę mu klatkę piersiową, serce i płuca, jest jednak wielka krwawa miazga. Płacze i czuję chęć zemsty na nich wszystkich za mojego męża.

8 stycznia 2014

Rodzinne spotkanie

Sen dzieje się na rodzinnym spotkaniu u mojej babci. Zostałam zaproszona ja przez  męża mojej siostry ciotecznej, z którą na co dzień prawie nie mam kontaktu w rzeczywistości. Na tym spotkaniu jest ten mąż, ja, babcia, moi rodzice, rodzice mojej siostry ciotecznej (mój wujek z ciocią) oraz rodzice męża mojej siostry ciotecznej. Samej siostry nie ma. Natomiast chyba gdzieś jest jej syn, chociaż go nie widzę w tym śnie, ale wiem, że jest gdzieś koło domu babci. Jestem niezdecydowana co mam na siebie założyć na to spotkanie. Idę do małej kuchenki babci i zaczynam myć podłogę, poślizgnęłam się na mokrym linoleum i upadłam. Babcia ma stary typ mopa i trzeba go ręcznie wyciskać. Robię to, wtem wchodzi babcia do tej kuchenki i mówi mi: "co przewróciłaś się? i po co zmywasz tę podłogę poradziłabym sobie". Wchodzi moja mama i mówi, że mogę coś sobie wybrać co zostawiłam kiedyś u babci do ubrania się. Otwiera mi szafę w drugim pokoju i oglądam : sukienkę oraz spodnie, bardziej przemawiają do mnie spodnie, ale wtem wchodzą zaproszeni goście, wiec nie mam już czasu na przebranie się. Znowu jestem w tej małej kuchence. Staram się umalować, ale nie wiem co pasuje mi do tej zwykłej bawełnianej sukienki. Może będę jednak bez makijażu. Maluję sobie tylko jedno oko na próbę, ale zapominam je wytrzeć i tak siedzę w tej zwykłej kiecce z jednym umalowanym okiem. Wszyscy są mili i zadają mi dużo pytań o moje życie itd. rozmawiamy na temat małżeństwa mojej siostry ciotecznej, gdyż wg rodziny jej męża ona się z niego nie wywiązuje i nie zajmuje się ich dzieckiem. Nie wiem co im doradzić i mówię, ze może nie potrzebnie był ślub. Opowiadam co mi kilka lat temu mówiła siostra na temat męża i jego rodziny - obgadujemy ją wszyscy i ja się z tym źle nie czuję. W pewnym momencie ktoś wyciąga 3 jajka niespodzianki niby dla tego dziecka - syna mojej siostry ciotecznej, a ja podnoszę głos i mówię, ze powinien jeść słodycze tylko raz w tygodniu, bo mu się szybko zęby popsują, bo te jajka nie zawierają samego cukru tylko jakieś 2 chemiczne dodatkowe i one są bardzo szkodliwe, że te jajka niespodzianki produkowane w Polsce mają inny skład od tych oryginalnie wytwarzanych z Niemczech. Wszyscy są zdziwieni tą moją wiedzą i odzywa się mama męża mojej siostry i mówi:" o widzicie? jaka rozsądna! szkoda, że to nie ona jest zoną mojego syna". Jestem tym stwierdzeniem zawstydzona. Jest mowa o tym co zrobiła ostatnio moja siostra, moja ciocia wygląda na bardzo zmęczoną i zmartwioną, ale mimo to mówi coś o pieniądzach, ze ich mają bardzo mało, bo ona wciąż je na przyjemności wydaje. Zaczyna płakać, a wszyscy ją pocieszamy. Potem chyba ojciec tego mojego szwagra pyta się mnie czym się zajmuję na co dzień, kim jestem z zawodu. Mówię mu wszystko a on wydaje się zainteresowany tym co mówię. Potem mówię wszystkim, ze tak naprawdę to mąż mojej siostry tu mnie sprowadził, bo poprosił mnie czy nie mogłabym przyjechać tu i porozmawiać. Moi rodzice są dumni ze mnie z tego, ze myślę rozsądnie, a rodzice męża mojej siostry widocznie żałują, że wybrał ją, a nie mnie na swoją żonę. Powiedziałam, ze niestety już jest za późno, bo ja już mam męża i jestem bardzo szczęśliwa.

2 stycznia 2014

Kolejka podmiejska

Na wstępie  witam wszystkich w Nowym Roku 2014, życząc wszystkiego dobrego na kolejne 365 dni! :)
Dzisiaj miałam sen, dość dziwny, mianowicie śniło mi się, ze miałam wrócić do domu kolejką podmiejską. Sen dział się w niedzielę, gdyż wiedziałam, ze kolejka odchodzi ze stacji co godzinę do mojego rodzinnego miasta. Stojąc tak na peronie spotkałam swoją koleżankę z liceum, którą znam jeszcze z czasów zerówki. Ona opowiedziała mi co było ostatnio w szkole, na lekcji geografii. Byłam tym zdziwiona, bo przecież nie byłam w szkole raptem tydzień, ona powiedziała mi, ze była kartkówka, trzeba było sobie wybrać dowolną literę z alfabetu i na tej podstawie napisać wszystko co zaczyna się na wybraną literę a co ma związek z geografią, czyli np. litera "t" trzeba było napisać słowo "tatry", "tundra", "tajga", "tornado" itd. Uznałam, ze to łatwizna i tez jej powiedziałam o tym. Następnie sen przeskoczył i z tą koleżanką znalazłam się pod jej domem, tam stał koń brązowy na jej podwórku, który należał do jej starszej siostry. Duży ładny koń, osiodłany z uzdą w pysku, czekał na jazdę. Moja koleżanka poszła do domu po coś, a ja czekałam przed bramą, która była otwarta. Wyjrzał jej tata, który wyglądał jak mąż tej starszej siostry i zapytał mnie czy nie chcę czegoś do picia. Podziękowałam. Potem z koleżanka pobiegłyśmy skrótem na tę kolejkę, bo miałyśmy tylko 10 min do odjazdu do naszego miasta. Po drodze zatrzymałyśmy się na chwilę, spojrzałam w torebkowe lusterko i poprawiałam włosy i makijaż, nagle zobaczyłam jak kolejka stoi na stacji i dobiegłszy do niej, zaczęła zamykać drzwi i odjeżdżać. Zaczęłam biec wraz z kolejką i walić w drzwi, zostały otwarte. Wpadłam i usiadłam z biletem w reku, oglądałam go i chyba go skasowałam , ale nie w tym miejscu co powinnam. W kolejce było kilka osób, ale była dość pusta, gdyż była to niedziela. Wyjrzałam przez okno, kolejka odjeżdżała, a moja koleżanka stała i machała mi, odmachałam jej. Minęliśmy jedną stację i nagle zdałam sobie sprawę, ze kolejka wjeżdża już w centrum mojego miasta, pomimo, że nie ma tam torów, były kiedyś przed wojną, a teraz widzę, ze ta kolejka raz jedzie po asfalcie, a raz wjeżdża na te stare przedwojenne tory, które teraz widzę, ze zostały odsłonięte. Ucieszyłam się i zaraz pomyślałam o mamie, że będzie miała fajnie z centrum miasta dojeżdżać do babci. Kolejka przejechała przez główną ulice i zatrzymała się przy sklepach. Pomyślałam, ze to fajny pomysł, ze zdecydowali się na powrót tej kolejki, ale jednocześnie zastanawiałam się co ludzie z okolicznych domów powiedzą, na ten hałas.