O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

30 marca 2012

Powrót do szkoły

Dzisiejszy sen opisuję zaraz po przebudzeniu. Sen dział się w mojej szkole- liceum. Spotkałam tam trzy koleżanki z klasy, był też nauczyciel matematyki. Robiliśmy coś wspólnie w sali gdzie uczyłyśmy się fizyki. JA się zajmowałam tam kośćmi zwierząt, jedna z moich koleżanek żartowała i wspominała stare czasy. Ja im wszystkim opowiedziałam o naszej koleżance - prawniczce-  która (w tym śnie) była chora na reumatoidalne zapalenie stawów barkowych, opowiadałam im jak cierpi, że diagnozę postawiono po jej wizycie na izbie przyjęć, że teraz już z Nią jest ok, ale ciężko choruje. Powiedziałam, że jak  ona skończy chorować i będzie już pracować na swoim raz będzie sławna to może pomoże mi znaleźć pracę w swoim zawodzie.  Potem temat zmieniłyśmy na inny i jedna z nich podeszła i zaczęła mi czesać moje włosy. Miałam je upięte jakoś i były one kręcone (normalnie nie mam kręconych włosów). Tak mi je czesała, długo i zachwycała się nimi. Gdy skończyła ze zdziwieniem zauważyłam, że są proste, a nie kręcone, jakby mi je ona wyprostowała szczotką. Było mi tak dobrze, uwielbiam gdy ktoś mnie czesze, zawsze to mnie odpręża i tym razem też tak było.Nie mogłam uwierzyć, że sa tak długie - sięgały mi prawie do pasa - byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Ona zawołała te 2 inne koleżanki i razem się zachwycały moimi włosami. Następnie przyszedł nasz nauczyciel od matematyki, wszedł do sali i spytał co robimy. Coś Nam proponował, ale nie skorzystałyśmy. Potem byłyśmy razem wspólnie na tyłach szkoły i było tam bardzo zaniedbany teren, wysokie trawy i jakieś chwasty. Wśród nich zauważyłam cmentarz dla zwierząt, trochę się oburzyłam, że przecież to nie wypada stawiać krzyży, co bardzo zezłościło jedna z koleżanek i zaczeka mi robić wykład, że przecież zwierzęta też czują, mają prawo do tego żeby je opłakać i pochować. Coś wspominała o weterynarii (chyba była weterynarzem w tym śnie). Potem obudziłam się.

24 marca 2012

Zagłada ziemi

Dzisiaj miałam sen o zagładzie ziemi. Znowu wszystko działo się w moim rodzinnym domu. Tym razem byłam tam ze wszystkimi: rodzice, babcie, mąż. Mieliśmy jechać na wyjazd wspólnie. Pakowaliśmy się, gdy nagle rozległ się potężny huk, jakby coś spadło i uderzyło w ziemię, lub jakby coś wybuchło. Ziemia zatrzęsła się mocno, tak, że nie mogłam ustać na nogach. Trzęsienie trwało kilka sekund. Gdy się skończyło, pomyślałam, że coś spadło, że to samolot gdzieś blisko domu się rozbił. Wyjrzałam przez balkon na ulice  i nic nie zobaczyłam niestety. Zauważyłam jedynie ludzi, którzy wyszli również z domów, żeby sprawdzić co się stało. Nagle znowu ten sam odgłos i trzęsienie, tym razem silniejsze i mój dom zaczął się z tym balkonem przechylać do przodu, trzymałam się framugi drzwi balkonowych żeby nie wypaść. Myślałam, że dom się zawali, a to wyglądało na to, że to ziemia zmienia kąt swojego nachylenia, bo nawet drzewa były przechylone ku przodowi. Na ulicy i w ogrodzie były wielkie dziury, rozpadliny. Chyba mój tata nakazał Nam zostawienie wszystkiego i ucieczkę, ale ja nie mogłam przeboleć tylu rzeczy, które chciałam uratować i zabrać. Pomyślałam o swoich zwierzętach, ale powiedziałam sobie, że poradzą sobie w tej sytuacji. Zabraliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy.Zaczęliśmy schodzić po schodach z piętra na parter. Mieliśmy podstawiony taty samochód i już mieliśmy wchodzić, gdy znowu się mocno zatrzęsło, ale tym razem dom się zaczął jakby walić, przechylił się do przodu i widziałam pęknięcia na murze. Samochód wpadł częściowo do rozpadliny i obrócił się do góry kołami, z baku zaczęło tryskać paliwo. Musieliśmy przejść pod nim, żeby się dostać na drugą stronę. Bałam się, że jak będę przechodzić to ten samochód wybuchnie...Słyszałam krzyki ludzi, buczenie porozrywanych kabli energetycznych i ich iskrzenie, słyszałam też trzeszczenia i jakieś dziwne metalowe odgłosy wydobywające się z tych rozpadlin.
Ostatnim momentem jaki pamiętam to ten, w którym przeszłam pod tym samochodem taty i wtedy ziemią zaczęła  jakby "lecieć" do przodu, więc zaczepiłam się chyba o drzewo i tak się trzymałam. Bardzo się bałam w tym śnie i niepokoiłam.

18 marca 2012

Diabeł i Jezus

Miałam dzisiaj po raz pierwszy w życiu sen który nie wiem jak nawet opisać słowami. Sen miał 2 części. W pierwszej pojawił się diabeł i demon, a w drugiej części Jezus. Wszystko działo się na terenie mojego rodzinnego domu i w nim samym. Postaram się opisać ten sen tak jak pamiętam.

Sen o diable (cz.I):

Sen zaczyna się gdy jestem w szkole (chyba na studiach) i spotykam na wykładzie (a może to sprawdzian był), swoją dawno nie widzianą koleżankę. Nie mam z nią kontaktu od dawna. Widzę ją jak siedzi koło mnie i jest szczęśliwa, że mnie widzi. Pytam się: K co u Ciebie słychać? Gdzieś Ty była? Tak zniknęłaś? Ona odpowiada, że u niej wszystko w porządku, że jej córka ma już 11 lat i mieszkają wszyscy u jej mamy. Miałam zapytać co z jej niewydarzonym mężem, ale powstrzymałam się. Wychodzę z tego sprawdzianu/wykładu idę do domu. Mijam jakieś sklepy, niby to moje miasto, ale w sumie nie wygląda jak moje.
Dochodzę do domu. Robi się wieczór, ale jest zachodzące słońce. W domu jest mama i babcia od str. taty.
Siedzą i coś robią w dużym pokoju. Są też tam jacyś ludzie, mają mapy czy coś takiego i pokazują gdzie należy co narysować. Pytam co oni robią, ale nikt mi nie odpowiada. Panuje jakieś poruszenie, Ci ludzie od map wychodzą i zostajemy we trzy. Na zewnątrz wieje wiatr silny, drzewa się uginają, jak przed burzą, ale nic nie pada i nie zanosi się na burzę zupełnie. Babcia podsuwa mi te papiery, a tam są jakieś wykresy. Rysuję je i mówię, ze tu po łacinie jest napisane Lux Luciferis i chodzi o coś ze światłem związanego. Mama mówi, że może to chodzi o odbicie światła? Wpadam na pomysł, że to chodzi o światło słoneczne, że jak się ustawi w tych punktach co narysowałam to coś znajdziemy, jakieś wejście - skojarzyło mi się to z templariuszami i masonami. Kiedy słońce zachodzi pojawiają się pośrodku pokoju jakieś światełka, jakby ktoś puszczał zajączki. Nasz pies wariuje, szczeka , pręży się, skowycze, babcia coś zaczyna wymachiwać rękami i coś mówić, ja się skupiłam na psie. Potem patrzę a pośrodku pokoju stoi jakiś mężczyzna. Nie wiem skąd on się wziął? Ma dziwne oczy. Jedno normalne, a drugie zupełnie czarne (lewe oko), jest wysoki, ma koło 50tki, włosy ciemne, szpakowate do ramion pofalowane. Ubrany w prochowiec (taki płaszcz), koloru chyba szary lub beżowy. Siada za stołem i patrzy na Nas. Pyta się mojej babci, co od niego chce i że ma mu szybko zadać pytanie, bo za długo nie może tu siedzieć. Babcia pyta się: Co mam zrobić żeby móc wyjść za mojego teścia? Odpowiadam zaskoczona: ale babciu Twój teść już przecież dawno nie żyje?! a ona na to: Ale właśnie o to chodzi!!! W tym momencie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, wiedziałam, że ten facet to diabeł, strasznie się bałam. Zobaczyłam, że mój pies leży teraz i charcze koło stołu, ma czerwone świecące oczy, jakby w niego wstąpił jakiś demon! Patrzę w okno, podczas gdy diabeł mówi babci co ma zrobić, słyszę ich głosy, ale nie interesuje mnie to. W oknie widzę przez moment coś jakby znak Batmana z filmu. Pytam: widzieliście to? Moja mama patrzy i mówi: tak to jakiś wielki nietoperz. Ten diabeł trochę zmieszany, mówi, że to po niego i mówi do mnie: Zadaj mi pytanie! Pytam go zaskoczona: Czy będę w ciąży? On długo milczy, wywraca oczami na różne strony, boję się, że usłyszę złą odpowiedź. W końcu on mówi: Tobie może pomóc jedynie medycyna. Po tych słowach wpada przez stare drzwi balkonowe do pokoju ten demon, jest straszny, jakby człowiek-nietoperz, odwracam wzrok, biorę mamę za rękę, klękamy (chyba) i zaczynamy się głośno modlić. Wiem, że ten demon to przyszedł po Nas, za to, że zadałyśmy diabłu te pytania to taka forma zapłaty. Babcia też wystraszona modli się z Nami: Ojcze Nasz, pod Twoją obronę, Wierzę w jednego Boga...kiedy tak się modlimy słyszę, jak tamci piszczą, wiją się i znikają w kłębach pary czy dumy,  krzyk niesłychany, przeraźliwy. Kiedy wszystko ustaje otwieramy oczy. Pies znowu jest sobą, a ja wychodząc na podwórko widzę, że z krzaków wychodzą moje koty i łaszą się do mnie.


ps: Lux Luciferis po łacinie znaczy "światło Lucyfera". Łacinę znam bardzo dobrze, ale w tej części snu jakbym jej nie znała w ogóle, tylko domyślałam, się co to oznacza...

Sen o Jezusie (cz.II):

Wychodzę na werandę, która jest przy wejściu do mojego domu. Przez jej okna widzę , że z nieba na chmurze coś leci, jakieś postaci. Wybiegam, za mną mama, babcia, przychodzą tez chyba sąsiedzi okoliczni. Na tej chmurze jest Jezus w aureoli, koło niego stoi św. Bernadetta (to ta od cudu w Lourdes). Ubrana w brązową suknię z długim rękawem, na głowie ma niebieską chustę, która opada za ramiona, widzę tylko kawałek jej ciemno-blond włosów. Jezus ubrany w jasne szaty, włosy do ramion nie za długie koloru jasny brąz, połyskują złociście w słońcu, ma też zarost  taki jak na obrazkach. Wygląda młodo, nie ma śladów po krzyżu na dłoniach, nie ma tez korony cierniowej. Przedstawia Nam wszystkich, a właściwie to my musimy zgadnąć kto z Nim jest. Mówię: to św. Bernadetta, o i jest św. Jan, ktoś obok zgaduje innych świętych, jest ich sporo, około 20 plus Jezus. Na koniec schodzi z chmury w jakimś pojeździe, złotowłosa kobieta, piękna, podobna do pewnej polskiej młodej aktorki. Myślę, że to musi być Maria Magdalena. Długie szaty, ale włosy lekko pofalowane aż za pas takie długie, ona nie ma aureoli, ale Jezus podchodzi do Niej, obejmuje ją i czule całuje w skroń. Ona przytulona do Niego. Potem wita się z resztą osób. Jestem taka oszołomiona, ale czuję tak wielką miłość, jakbym znała Jezusa do dawna, jakby to był członek mojej rodziny, którego bardzo dawno nie widziałam. Ta miłość jest tak wielka, że aż boli, wydobywa się z mojego wnętrza, czuję ją każdą komórką swego ciała. Jest sto razy silniejsza niż miłość do rodziców czy do mojego męża. To nie ziemskie uczucie, jakiego nigdy jeszcze nie uświadczyłam. Jezus uśmiecha się do mnie, podchodzę biorę go za rękę i mówię: Jezu proszę ulecz moją niepłodność!. On kładzie na moim podbrzuszu rękę (w tym momencie czuję rozchodzące się tam błogie ciepło), trzyma ją przez chwilę, a potem się uśmiecha i mówi: Tylko wiara Cię uleczy. Jestem trochę zawiedziona, bo nie o taką odpowiedź mi chodziło, ale ciesze się, z tego spotkania, czuję jakby motyle w brzuchu jakby zdjęto ze mnie wszystkie ciężary życia. Zastanawiam się tylko dlaczego nie było tam Matki Boskiej, ale w tym momencie budzę się z tego snu.

Takiego oto Jezusa widziałam w swoim śnie:


Tak ubrana była w moim śnie św. Bernadetta:

Tu można poczytać więcej o Niej. Jej ciało nie ulega rozkładowi od dnia jej śmierci: http://luxdei.pl/Niezniszczalni.html#p2

 Dokładnie taką Twarz św. Bernadetty widziałam w tym śnie:


17 marca 2012

Samoloty

Dzisiejszy sen a właściwie sny oscylowały odnośnie podróży lotniczych, w których uczestniczyłam, albo sama, albo z mężem, albo ze swoimi rodzicami.
W pierwszym śnie gdzieś z mężem byliśmy nad morzem chyba to się działo w Hiszpanii i mieliśmy wrócić do siebie samolotem do domu, ale był opóźniony z jakiegoś powodu. Wybraliśmy się na spacer pozwiedzać i nad może m tam było ogromnie długie molo i na tym molo były takie dziwne konstrukcje białe, niby to dla statków miało być, ale mi się w tym śnie kojarzyło to z elektrownią atomową.
Potem w tym samym śnie byłam w Warszawie z rodzicami i wybieraliśmy się do mnie. Samolot to był stary model z silnikiem starego typu. sPojrzałam na model tego telefonu to był DC 9. [McDonnell_Douglas_DC-9]
W tym samolocie czekaliśmy na start, ale okazało się, że będzie opóźniony o godzinę. Tę godzinę siedzieliśmy na płycie lotniska w tym samolocie, było ciepło. Ja sprawdzałam zegarek była 14:45 i mówiłam do mamy, że muszę dać znać mężowi, że się spóźnimy. Dwoje osób próbowało palić w toalecie papierosy, ale stewardessy uniemożliwiały dając im ostrzeżenia na karteczkach. Ja też poszłam do toalety zrobić siusiu, bo bardzo mi się chciało, aż pęcherz mnie bolał. Stałam w kolejce do wc i czułam, ze ktoś tam pali w środku papierosa, bo dym było czuć. Wezwałam stewardessę, po chwili przyszła i wyszedł facet z petem, powiedziała, ona, że to już jego 2 ostrzeżenie, że ma nie palić.  On powiedział, że go mało to obchodzi. Usiadł na miejsce. Koło moich rodziców siedział jakiś facet i pytał się sąsiada z miejsca obok, czy ma zapasowe cukierki nicorette bo chce mu się palić, ale przecież tu nie można. Potem Okazało się, że z Okęcia nie możemy startować i pilot przewiózł Nas na lotnisko na Bemowie w Warszawie. Przewiózł Nas pasażerów tym samolotem po ulicach Warszawy, staliśmy w korku i ludzie pokazywali Nas placami. Potem sen przeskoczył i już startujemy, stewardessa mówi przez głośnik, że lecimy przez Huston w USA i podróż się wydłuży, ale nie możemy niestety inną drogą, bo coś się stało na ziemi (nie pamiętam co, chociaż mam wrażenie, że mówiła dokładnie co to było). Zmartwiłam się, że podróż będzie dłużej trwać i mąż niepotrzebnie będzie czekał na lotnisku na Nas.

11 marca 2012

Sen o koniu i włosach

Wczoraj miałam bardzo realistyczny sen. Dział się w stajni, gdzie byłam. Chciałam kupić tam kasztanowego konika-klaczkę, ale ktoś mnie ubiegł i byłam bardzo smutna z tego powodu. Potem zauważyłam 3 różne konie: biały, łaciaty i chyba kasztanowaty, ktoś je prowadził z pola, pomyślałam w tym śnie, ze ten łaciaty będzie mój. Jak to pomyślałam, koń podszedł do mnie. Czułam jego zapach, oddech i jak gładziłam go po grzbiecie czułam miękkość jego sierści... Koń jakby przytulił się do mnie tzn położył mi głowę na moim lewym ramieniu a ja powiedziałam wtedy: "to jest mój koń". Po czym obudziłam się.

A dzisiaj mój sen był bardzo zagmatwany i niewiele pamiętam oprócz tego, że łapałam się w nim za włosy lekko (nie wyrywałam), a moje włosy takie półdługie, zostawały mi w dłoniach. Byłam bardzo przestraszona. Potem poczułam, że część z tych włosów mam w buzi i próbowałam je wypluć. Nawet włożyłam palec do usta, żeby sobie pomóc. Udało mi się pozbyć ich wszystkich. Włosy z głowy potem leżały na dywanie u mnie w mieszkaniu a ja je zbierałam, żeby wyrzucić do kosza na śmieci. Co ciekawe nie byłam łysa w tym śnie.

Ciekawe co ten dzisiejszy sen może znaczyć?

7 marca 2012

Podróże w czasie

Snie, że jestem gdzieś na wakacjach w Polsce. Jest to teren zalesiony, mam coś tam robić. Po przyjeździe na miejsce widzę bardzo dużo ludzi czekających na coś. Patrzą w niebo. Panuje niepokój. Gdzieś słyszę, że mają po nas przylecieć i mamy bardzo mało czasu na zabranie tylko najpotrzebniejszych rzeczy.
Domyślał się, że chodzi o istoty z kosmosu. Zostaję zaprowadzona przez kobietę gdzieś, gdzie są jakby takie jedno- dwu osobowe schrony. Dostaję swój. Drzwi mają malutką szybkę, w środku właściwie jest malutko miejsca. Można tylko stać lub siedzieć. Pytam czy mogę tu coś zabrać, ale jakiś mężczyzna mówi, że tylko rzeczy osobiste i pokazuje worek do którego mam je wsadzić. Ten facet mówi mi, że oni Nas przeniosą w czasie w inne lepsze miejsce i tam będziemy mieć nowe rzeczy i mam się nie martwić o nic. Myślę o swoim psie, czy się tu zmieści, ale przecież jestem tak daleko od domu rodzinnego, że nie zdążę go zabrać ze sobą i tu wrócić na czas. Widzę , że ludzie nie chcą się rozstawać, a w tym jakby bunkrze, to miejsca jest na jedną lub dwie osoby. Rodziny nie chcą być rozdzielane, ale są na siłę. Nagle zaczyna wiać bardzo duży wiatr. wiem, że oni już lądują i zaraz zaczną Nas wysyłać w czasie. Zastanawiam się gdzie trafię i jak tam będzie.