O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

28 kwietnia 2011

Suknia Kate...

Już dawno miałam o tym napisać, ale zawsze było coś co mi przeszkadzało. Miałam wizję dotycząca sukni ślubnej Kate Middleton. Będzie na pewno biała, ale nie będzie  w stylu sukni śp. księżnej Diany. Będzie gładka i na górze, gorsecie suknie będzie mieć wyhaftowane kryształkami, a może drogimi kamieniami motywy kwiatowe z zawijasami (coś jak esy floresy). Te kryształki będą ciemniejsze od sukni, więc będą się odznaczać. Będzie mieć welon. Suknia długa z trenem, dopasowana, z krótkimi rękawami,dekolt albo w łódkę albo odsłaniający nieco ramiona na tę suknie będzie coś narzucone - bolerko? szal?
Jutro ślub, zamierzam oglądać by sprawdzić czy moja wizja się sprawdziła :)

Meksyk

Sen dzieje się w Meksyku. Znowu mógłby posłużyć za kanwę do filmu, tym razem kryminalnego. Jestem amerykanką i wraz ze swoimi znajomymi z Nowego Jorku przebywam na wczasach w Meksyku. Znajomi proponują mi tradycyjną zabawę wszystkich amerykanów, którzy jeżdżą do Meksyku. Umawiają się z kimś na granicy USA i Meksyku i ten ktoś za pieniądze ma porwać jednego z emigrantów uciekających przez zieloną granicę. Udaje się to szybko, mój znajomy ze snu dostaje telefon, że "towar jest załadowany". Jedziemy gdzieś do mieszkania w bloku w pewnym miasteczku. Jest noc, moi znajomi mówią, że trzeba załatwić kogoś "kto to zrobi". Pytam o co chodzi dokładnie, że może pomogę. Jakaś kobieta z grupy tych znajomych mówi: "Wątpię  żebyś dała radę obciąć głowę mężczyźnie". Wstrząsnęło mną to. Znajomi kazali mi wyjść z mieszkania. Jak wróciłam, byli tylko jacyś meksykańscy - dziewczyna i chłopak. Zaczęłam się bać, pomyślałam, że znajomi mnie wrobili w morderstwo. W kuchni przy stole na podłodze leżało ciało bez głowy, zawinięte w folię i jakiś materiał. Kuchnia przypomniała moją dawną kuchnie z poprzedniego domu, w którym mieszkaliśmy kiedyś z rodzicami. Wyjrzałam przez wizjer drzwi wejściowych tam stało pełno ludzi, z pałkami, z maczetami - przyszli po mnie - pomyślałam. Udałam, że mnie nie ma, oni widocznie czekali na policję. Ja chwyciłam cicho za klucz i próbowałam zamknąć się od środka. Wtedy rzucili się do drzwi i chcieli mnie dosięgnąć, ale ja całym ciałem przycisnęłam drzwi i zamknęłam je od środka na 3 razy kluczem. Słyszałam jak krzyczeli tamci przez drzwi: "wiemy, że ...(tu padło imię zabitego) tam jest, zabiłaś go. oraz "Nie uciekniesz Nam, wezwaliśmy policję" - to mówili po hiszpańsku, ale ja rozumiałam doskonale, chociaż nigdy poważnie nie uczyłam się tego języka w życiu.
Wracam do kuchni i widzę meksykankę z chłopakiem. On ma telefon komórkowy, coś sprawdzają i widzę, jak dziewczyna spisuje koordynaty GPS do Nowego Jorku. Mówię im: "Ej co robicie? chcecie uciec? przecież nie damy rady". Oni spojrzeli na mnie i roześmiali się. Była tam też kobieta - matka tej dziewczyny, wyprowadziła ich przez drzwi sypialni z mieszkania i ostatnią rzeczą jaką widziałam to taniec tych dwojga w progu tej sypialni jakby chcieli mi dać do zrozumienia, że oni uciekają a ja będę odpowiadać za wszystko. Strasznie się przeraziłam, że pójdę siedzieć. Mowie na głos po hiszpańsku: "wole umrzeć niż iść do wiezienia". Zaraz tez myślę o moim mężu. Uciekam przez sypialnie i biegam po dziedzińcu blokowym, który jest otoczony z 4 stron blokami. Jest ciemno, przedzieram się przez gąszcze małych palm i bananowców, które rosną w ogródku. Biegnę do mieszkania na parterze, widzę przez okno balkonowe, małżeństwo grające w karty. Zanim zacznę pukać, staruszek mówi mi: "Nikomu nie otwieramy, zaraz będzie policja po Ciebie". Biegam po tym dziedzińcu przerażona, plącze i szukam wyjścia, słyszę syreny policyjne i budzę się.

27 kwietnia 2011

Zagłada świata

Trzymam w ręku radio z antenką i bezskutecznie próbuję wyszukać jakiejkolwiek stacji z wiadomościami. Wszędzie szum, albo cisza. Gdzieś słyszę jakieś krzyki i wołanie. Wyłączam radio.Uciekam wraz z moja mamą do okrągłej wieży, która znajduje się nad szeroka rzeką lub zatoką morską. Woda jest czysta, widzę, że ludzie przypływają łodziami z różnych stron. Wchodzimy do wieży, ale widzę 3 psy, które chcą  się dostać, ale nie mogą się wdrapać po drewnianych schodach. Wracam się i biorę każdego na ręce z osobna i wrzucam do wejścia tej wieży potem sobie same radzą. Na szczucie tej wieży jest już trochę obcych ludzi, jest ksiądz , organy i jest msza, ludzie modlą się. Ja znam tego księdza w tym śnie i mowie mu: "Cisza w radiu, nikt nic nie nadaje, zaczęło się". Mama dołącza się do modlitw, a ja schodzę na dół, bo moja babcia od strony mamy już przyszła z torbami i pomagam jej wejść. Babcia jest trochę otyła - w rzeczywistości nie jest - mówi mi, że dzieciom ukazała się matka Boska, ale ona jak tam poszła to już jej nie było widać. Powiedziałam im, że wszystko będzie dobrze, tylko mają się do Niej modlić. Mówię babci, żeby szła na górę , bo jest tam mama. Nagle widzę duża łódź, wielka motorówkę umalowaną na biało-zielono. Myślę sobie: to policja z Turcji i Cypru razem się zjednoczyli w końcu i będą Nas ochraniać. Widzę zielony księżyc i gwiazdę a pod nimi zieloną gałązkę oliwną - namalowany ten symbol jest na dziobie tej motorówki. Widzę tez inne łodzie policyjne, również w tych samych kolorach. Płyną szybko na wschód ku słońcu, które tam zachodzi (??). Widzę od zachodu i od południa chmury, ciemne, wiem, że za chwilę zacznie się koniec świata i wycofuję się do tej wieży.

26 kwietnia 2011

Bez tytułu

Nie wiem jak zatytułować dzisiejszy sen. Nigdy nie mam z tym problemów, a dzisiaj jednak siedzę już od dobrych kilku minut i zastanawiam się co napisać.
Śniło mi się znowu to, że jestem w ciąży, tym razem jedno dziecko urodziło się (pomagała mi w porodzie jakaś młoda kobieta, nie wiem kto to był), a drugie nie chciało ze mnie wyjść. Poszłam więc do łazienki mojego liceum na piętro (myślałam, że szybciej urodzę jak pochodzę po schodach), chociaż nie wyglądała ta  szkoła jak moje liceum z reala. Tam postanowiłam załatwić się, ale bardzo kręciło mi się w głowie. W pewnym momencie otwieram drzwi do swojej ubikacji i padam jak długa na posadzkę - zemdlałam. Tak we śnie na prawdę zemdlałam, bo zapadła ciemność, a ja słyszałam pisk w uszach i to dzwonienie, do tego słyszałam głosy jakiś dziewczyn, które przyszły umyć ręce. Usłyszałam: "O jejku co on robi?" Potem zapadła zupełna cisza i budzę się, na....wozie -  replice wozu rzymskiego, który zabrał mnie ze szpitala, po jakiejś inscenizacji filmowej - ktoś zatrzymał ten wóz-replikę i tam mnie ułożono. Tak mi powiedział mężczyzna ubrany za rzymskiego żołnierza, który tym wozem z końmi powoził. Zawiózł mnie do domu. Tam spotkałam swego wujka - chrzestnego, który pyta mnie gdzie jest mój synek, bo chce go zobaczyć. Powiedziałam, że nie wiem, bo chyba byłam w szpitalu, nie mam 2 dziecka. Wujek, jednak się tym nie przejął i zapytał mnie czy ja w ogóle myślałam, żeby iść do szpitala i komuś zostawiać noworodka na przechowanie. Nie wiedziałam, o co chodzi, bo przecież nikomu mego dziecka, nie dawałam...Wujek kazał mi szukać synka. Pobiegłam gdzieś przez ulicę, ruch był jak w centrum dużego miasta. Zastanawiałam się kto mógł się takim maluchem zająć. Nie wiedziałam, gdzie jest moja mama, jak jej szukać.
Potem jestem w tym śnie gdzieś u jakiegoś małżeństwa, i Pani pokazuje mi, że robią naturalne mydełka ekologiczne i niedługo będą mieć o zapachu czekolady i cynamonu, że będą kosztował 15 zł i żebym zamówiła przez internet w środę najbliższą z ich sklepu, bo wtedy na pewno te mydełka przyjdą.

25 kwietnia 2011

Atak obcych

Kolejny sen o inwazji obcych na ziemię...a przyznam się, że nie oglądałam żadnych filmów w ostatnim czasie, które wpłynęłyby na podświadomość w taki sposób, aby wywołać akurat takie senne majaki. Sen dział się w mieście, znowu ratowałam siebie i innych ludzi. Obcy sprowadzili jakąś gigantyczną powódź, aby osłabić Nas przed atakiem. Przybierali postacie ludzkie, żeby łatwiej do Nas dotrzeć, ale zdradzały ich matowe jakby martwe niebieskie oczy. Uciekałam wraz z innymi na łódce, fale były takie ogromne, że łódka prawie stawała na rufie. Zostałam chyba postrzelona w nogę, nie bolało mnie nawet, ale krwawiłam, jakiś mężczyzna z łódki opatrzył mi udo. Z tego morza wychodziły jakby dinozaury goniły Nas, Nam udało się gdzieś dotrzeć na suchy ląd, ale niewiele tego było. Po tym obudziłam się.

22 kwietnia 2011

Wesołych Świąt

Wielkanoc pachnie wiosną.
to pora tak radosna, pełna pisanek kolorowych i prezentów zajączkowych. Na stole bazie i cukrowy baranek i mnóstwo wody w dyngusowy poranek. Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych, życzę Wam dużo zdrowia, pogody ducha, smacznego jajka, mokrego dyngusa.



17 kwietnia 2011

Prezes K.

Znowu dzisiaj miałam sen o J.Kaczyńskim. tym razem pracowałam w jego kancelarii i robiłam kawę. Pewna posłanka (nie znam jej) partii przeciwnej obraziła go i przyszła ze swoim adwokatem do prezesa K przeprosić go. Prezes K zawołał mnie i zapytał gości czego się napiją. Padły słowa: mała czarna, inka i herbata. Wyszłam i całą drogę do ekspresu powtarzałam sobie co kto będzie pił. Szukałam po szafkach tej kawy Inki - to dla tej posłanki - ale niestety skończyła się. Jakaś kobieta powiedziała mi, żebym zrobiła rozcieńczona zwykła, ze się pewnie nie skapnie. Prezes chciał mala czarna, zrobiłam ja wiec, postawiłam wszystko na tacy i zanoszę do tej kancelarii. Tam stawiam na małym stoliczku obok biurka prezesa K i wychodzę. Słyszę przez drzwi jak kobieta mówi, ze przyszła tu żeby przeprosić i udowodnić, ze zna bardzo dobrze język polski i dlatego zamierza napisać wypracowanie jako dowód.


Sen przeskakuje i widzę małe dziecko - dziewczynkę podobna do mego męża, a właściwie do jego młodszej o 2 lata siostry. Wiem, ze ten niemowlak w żółtych śpioszkach to moja córka. Szykuje jej butelkę z ciepłym mlekiem, pomaga mi mój tata. Chyba jestem u niego w odwiedzinach. Tata pyta czy sobie poradzę - muszę wyjąć małą z łóżeczka/wózka (nie było pokazane z czego) i nakarmić. Odpowiadam mu, że dam radę i niech mi poda tylko pieluszkę. Budzę się.

ps: kładąc się spać pomyślałam "moja przyszła córeczko przyśnij mi się".

16 kwietnia 2011

W niewoli

Zostałam uwięziona wraz z grupa ludzi w miejscu gdzie rządził psychopata. Tak można tę osobę nazwać. Było nasz kilkadziesiąt osób. Łapał wszystkich gdzie popadnie i wtrącał do wielkiej okrągłej gigantycznej wieży, której dwie trzecie wysokości znajdowało się po ziemią. Było tam ciemno, lepko, zimno, czasem za gorąco, wszędzie była para wodna i odór rozkładających się ludzkich ciał. ten psychopata lubił znęcać się nad ludźmi. wymyślał najrozmaitsze tortury i musieliśmy często na nie patrzeć. Kto się mu próbował przeciwstawić był od razu skazany na śmierć. Zabrano Nam wszystko co ostre abyśmy nie mogli go atakować. Zabrano Nam tez wszystko dzięki czemu mogliśmy wydostać się na zewnątrz.
Miał pomocników, których niczym nie dało się przekupić. Ten psychopata coś robił z ludzkiej krwi, dlatego tak dużo Nas potrzebował. Był potężny, bo tę twierdzę strzegły cale zastępy jakby policji, z helikopterami i innymi robotami na czele. Tylko w celach gdzie spaliśmy i żyliśmy gorzej niż szczury nie było kamer. Nie było też okien, chyba, że ktoś spodobał się psychopacie to wtedy awansował do tych cel, które miały okna, czyli na samą górę, cześć przecież wystawała ponad powierzchnie ziemi. Nie mogłam patrzeć na tortury, ale tez nic nie mogłam po sobie poznać, ze mi się to nie podoba. W pewnym momencie złapał moja współlokatorkę, tylko dlatego, że rozpłakała się. Zaciągnął ją za włosy, ja w myślach powtarzałam słowa jakby do niej: "czemu to zrobiłaś?". Widziałam, jak ją bije po twarzy czymś, a potem kiedy upadła na plecy, wsadza w jej ciało swoje ręce w metalowych rękawicach i rozrywa jej klatkę piersiową, słyszę jej wrzask a potem następuje cisza. Słychać tylko pracujące gdzieś na dole maszyny i syk pary. Podchodzi ten człowiek do mnie, bierze tez dziewczynę stojąca obok. Nie znam jej, bo jest z innej części tego wiezienia. Bierze 2 grube igły połączone ze sobą linka, przebija mi prawe ucho,co dziwne nic nie boli, przebija tez jej ucho prawe i tym samym jesteśmy ta linka połączone za uszy. Jeśli jedna się od drugiej oddali to rozerwiemy sobie uszy lub stracimy życie. Powiedziałam mu: "Sama sobie uszy  przekułam" - spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale tez z pewnym wyrazem szacunku w sensie takim, ze i ja sobie zadawałam ból co on bardzo kocha robić. Dzięki temu dostałyśmy się obie do celi nr 59. Miała ona okno z kratami, ale było to okno, mogłyśmy widzieć ze jesteśmy wśród lak i pol i gdzieś tam w oddali są góry pokryte lasem. Narodził się w tym momencie mój plan ucieczki. 

Przyszedł Nasz współlokator - murzyn bardzo wysoki i jak na te warunki dobrze umięśniony. Powiedział mi: "musicie się przenieść, on tu za ściana ma zbiorniki, jak je wysadzi to Wy tez wylecicie w powietrze". Dobiegłam do okna, moja koleżanka razem ze mną - wciąż byłyśmy połączone ta linka za uszy. Trochę ją to zabolało, przeprosiłam, przedstawiła mi się, chyba miała na imię Marika, coś na M na pewno. Powiedziałam, że musimy uciec, powiedziała, że to nie możliwe. Murzyn dał Nam jakiś malutki zrobiony przez siebie nożyk, M wzięła pozbierała jakieś lecznicze zioła z półek pod ścianą. Powiedziała, że te żółte mogą uśmiercić psychopatę jeśli da mu się do picia. Na to nie miałyśmy czasu.
Następna scena biegniemy bez tej linki na uszach, z tym nożykiem w ręku przez pola, jak najdalej ku tym wysokim górom. Nie wiem jak się wydostałyśmy, ani kto wyjął z naszych uszu tę linkę. W każdym razie zauważono, że Nas nie ma, helikoptery zaczęły krążyć nad polami,ale my byłyśmy już daleko. Nagle zauważyłam, że leci za nami mały robocik - kamerka. Był biały, prostokątny. Mówię do M: " Biegnij do tych krzaków za mną i padnij". Padłyśmy pod krzaki, które były bardzo nachylone i całe Nas zakrywały. Leżałyśmy plackiem twarzą do ziemi. Mówiłam do Niej: Nie waż się ruszyć". Ten kamero-robot latał nad Nami, nie mógł Nas jednak wypatrzeć. Kiedy oddalił się, powoli wstałam, nie wiem skąd pojawił się w moim reku łuk ze strzałą, wycyrklowałam kiedy był odwrócony tyłem do Nas i wystrzeliłam. Trafiłam celnie na wylot za 1 razem. Robot spadł na ziemię. Wzięłyśmy kamienie i jeszcze doprawiłyśmy dzieła. Powiedziałam jej: " Chodźmy, zorientują się zaraz, że tu byłyśmy."
Kolejna scena: Jesteśmy na szczycie tych gór, zeszłyśmy granią w dół na drugą stronę, a tam pod Nami wielka rwąca rzeka, nie da rady skoczyć, bo widać wystające kamienie, jednak niżej są słupy z elektrycznością. Patrzę a na 2 stronie przy brzegu rzeki stoi starszy Pan, z mułem, ubrany był w kolorowe szaty - wiedziałam, że to mnich. Złotymi nitkami były wyszyte wzory kwiatowe na jego purpurowym habicie. Mial też spiczastą czapkę. Zawołałam: "Panie pomocy!". Mnich zwrócił na Nas uwagę. (Odniosłam wrażenie, że to mnich z Chin lub z Japonii, bo miał skośne oczy). Teraz widziałam Nas z perspektywy tego staruszka, słyszałam co powiedziała, jakbym obok niego stała: "O mój Boże, udało im się". Czułam jego strach przed psychopatą, ale też chęć pomocy Nam. Mówię do M: " Musimy zejść niżej, i skoczyć na ten słup inaczej nie da rady zejść w dół, już tak raz zrobiłam". (W tym momencie przypominam sobie, że chyba już kiedyś miałam ten sen, następuje tu coś jak deja vu, że stoję i schodzę w dół po tych górach i nie muszę skakać jestem sama i udaje mi się na dół zejść. ten przebłysk deja vu w śnie trwa chyba ułamek sekundy, to jak myśl, że już ten moment kiedyś widziałam w śnie.) M zeszła szybko nie oglądając się na mnie i skoczyła, zanim powiedziałam, że odliczmy do 3 i skaczemy. Na szczęście skoczyła na słup i nie dotknęła przewodów. Widzę to wszystko z perspektywy tego mnicha. Widzę siebie jak i ja skaczę na słup i zjeżdżamy po Nim w dół do rzeki. Jest ona rwąca, myślę jak przejdziemy, ale mnich rzuca nam długa linę, i płyniemy razem przez rzekę ciągnięte przez mnicha i jego muła. Cieszymy się, że jesteśmy uratowane. Budzę się.


15 kwietnia 2011

Piękna miłość

Sen zaczął się w Kanadzie. Byłam tam młodą studentka, piękną blondynką. Dawałam korepetycje pewnemu chłopakowi z biologii. Miał on 17 lat, ja byłam starsza o 6 lat. Na początku nic między Nami nie było. Przychodził jednak coraz częściej na korepetycje i dłużej zostawał. Pewnego razu zaczęliśmy się całować. Ja wiedziałam, że to nie moralne i złe, odpychałam go, ale coś mnie do Niego jednak ciągnęło. Uciekliśmy na weekend razem gdzieś do jakiejś wioski rybackiej daleko od miasta. Było tam jezioro czy rzeka, która prowadziła do oceanu. Wynajęłam tam domek na weekend i tak spędzaliśmy już prawie zawsze weekendy. Nie pytałam go co mówi rodzicom. Niestety ktoś na Nas doniósł czy rodzina się domyśliła i w którąś sobotę wpadli do Nas do tego domku, który wynajmowaliśmy. Rozdzielono Nas brutalnie, on krzyczał, że mnie kocha i wróci. Bardzo to przeżyłam, głównie ze wstydu próbowałam się zapaść pod ziemię. wyprowadziłam się do innego miasta i zaczęłam uczyć w szkole podstawowej. W tym czasie dowiedziałam się, że jestem w ciąży z tym chłopakiem. Byłam przerażona, a z 2 strony szczęśliwa, że rośnie we mnie owoc naszej potajemnej i zakazanej miłości. Potem sen przeskoczył i jest sytuacja chyba w szpitalu po porodzie. Przyszła rodzina tego chłopaka i odebrała mi dziecko prawnie. Więcej go nie wiedziałam - urodziłam chłopczyka. Uciekłam i płakałam wiele tygodni gdzieś w górach sama chyba u mojego ojca, ale nie był on pokazany we śnie, tak odczuwałam, że jestem u Niego. Lata mijały, ja skończyłam studia - medycynę i pracowałam w szpitalu lokalnym. Pewnego dnia przychodzę do pracy, a tam on - moja dawna niemoralna miłość. Był oszałamiająco przystojny, blondyn o kręconych włosach i krystalicznie niebieskich oczach. Miłość odżyła, chociaż starałam się go unikać - rozpoznał mnie od razu. Powiedział mi, że uczył się dla mnie, że niedługo kogoś mi przyprowadzi do poznania mnie, że jest  teraz lekarzem i specjalnie przeprowadził się tutaj, żeby ze mną być, bo nie może o mnie zapomnieć, że nadal mnie kocha. Ja uciekłam chyba na strych tego szpitala, chociaż wyglądał on jak strych w jakiejś starej willi, suszyły się tam białe prześcieradła i jakieś kolorowe pledy w kratkę. On tam mnie znalazł i przyprowadził małego chłopczyka, dziecko było bardzo podobne do Niego. Zapytałam go płacząc czy to Nasz syn? Odpowiedział, że tak i rozpłakałam się tuląc to dziecko. Mówiłam mu, że jestem jego mamusią i że już go więcej nie zostawię i nikt mi go nie zabierze. Chłopczyk się uśmiechnął i objął mnie mocno.
Teraz byłam w domu i był tam ten chłopak, a raczej już  jako mężczyzna, bałam się, że znowu ktoś Nas rozdzieli z jego rodziny. W końcu rodzina przyszła, ale na pojednanie się ze mną. Wiedzieli, że teraz skoro ich syn jest pełnoletni nie mogą zakazać mu tej miłości. Powiedzieli, że wyprowadzają się do Stanów Zjednoczonych na stałe i zabierają mego synka, ale kiedy będę chciała to mogę go odwiedzać. Nie wiem dlaczego zgodziłam się na to. Była tam chyba kobieta matka mego ukochanego ze snu. Zapytała go czy na pewno nie zmieni zdania, on powiedział, że teraz już nic nie mogą zrobić, żeby Nas rozdzielić. Czułam, że i my niedługo będziemy się
przeprowadzać by być z naszym synem. Mimo, że kochałam tego  mężczyznę to nadal przed oczami miałam go jako nastolatka i wzbraniałam się przed tą miłością. Miałam poczucie, że to nie wypada być z Nim. On jednak przekonał mnie, że miłość nie zna wieku i nie ma granic ani  przeszkód, że jeśli ktoś kocha to stać go na wszystko i nie ma barier, których nie można złamać czy obejść w imię pięknej miłości.

.......................................................................................................

Ten sen mógłby posłużyć za kanwę do jakiegoś serialu tv albo książki czy filmu. W sumie tak sen odebrałam, jakbym oglądała go, chociaż wszystko czułam, miłość, płacz, smutek, radość - wiedziałam, że sen jest o mnie.  Nie wiem tylko, czy to było moje poprzednie wcielenie, czy może przez ten sen konkretny,  mój opiekun (anioł stróż) chciał mi przekazać sendo pięknej miłości. Nie umiem określić tego snu, ale wiem, że ten chłopak, w którym się zakochałam był mi kiedyś bardzo bliski. Być może ta historia zdarzyła się na prawdę ileś lat temu w Kanadzie...?

12 kwietnia 2011

Ratowanie ludzi

Znowu sen z symbole ratowania ludzi, właściwie te sny zdarzają mi się bardzo często, może nie co noc , ale mam ich kilka w miesiącu. Dzisiejszy również był taki. Mianowicie znajdowałam się wraz z grupą osób mi znanych (znajomi) w Grecji. Była to na pewno Grecja, bo tak było to "zapisane" we śnie. Byliśmy w jakiejś małej kantynie przy morzu wśród małych białych domków. był późny wieczór, słońce już prawie zaszło, z drugiej strony jakby od mojej lewej strony nachodziła noc. Widzę nagle 2 startujące daleko z lotniska samoloty pasażerskie. Jeden z nich bardzo "spiczasto" leciał ku górze prawie pionowo, myślę sobie, że pilot ma jakąś awarię. Drugi samolot jakby zaczął go gonić, ale niestety, tamten pierwszy zaczął spadać. Widziałam dym wydobywający się z ogona, był czarny. Nagle zaczął rozbrzmiewać głos syreny strażackiej. Mówię do tych znajomych ze snu - " Patrzcie zaraz spadnie". Widziałam samolot jak spada gdzieś poza tym miasteczkiem i nagle potężny wybuch i kłębu czarnego dymu wzbiły się w powietrze.
Sen wtedy zmienił scenerię i znalazłam się wraz z tymi znajomymi w pewnej świątyni. Przypominało to wszystko kadry z filmu " Indiana Jones i Poszukiwacze Zaginionej Arki". Uciekaliśmy przed czymś jakimś duchem boga z  tej świątyni. Jeśli źle wybraliśmy drzwi to jedna osoba z naszej grupy była porywana przez coś niewidzialnego i zabijana. Tak straciliśmy chyba 2 osoby. Musieliśmy się stamtąd jak najszybciej wydostać, bo coś Nam groziło - nie pamiętam już co dokładnie. Ja starałam się wszystkich uratować odpowiadając na pytania, mówiąc, które drzwi mamy teraz otworzyć. Pamiętam ten strach i niepewność. Jakimś cudem wydostałam się wraz z innymi osobami. Okazało się wtedy, że ta świątynia to tylko pomysł jakiegoś miliardera, a ja znalazłam się teraz u Niego na jego prywatnej łodzi. Uciekłam do pięknej łazienki wykonanej z beżowego marmuru, krany wraz z prysznicem były pozłacane. Ktoś mnie tam jednak znalazł i wyprowadził na zewnątrz, miałam odbyć jakąś karę za to, że ukryłam się przed tym miliarderem w tejże łazience.

10 kwietnia 2011

Tornado i coś jeszcze

Dzisiaj miałam mocny sen. Tak mocny, że nie słyszałam 2 bijących co godzinę starych zegarów w moim rodzinnym domu w Polsce zawieszonych tuż nad łóżkiem. Miałam sen o tornadzie, widziałam jak szło i prosiłam do ludzi opalających się na trawie żeby szybko ukryli się, bo inaczej ich porwie.Ludzie zaczęli uciekać kiedy tornado było już bardzo blisko, porywało drobne przedmioty i wznosiło tumany kurzu. Wpadłam z grupką osób do starego kościoła zbudowanego z kamienia. Był to stary gotycki kościół. Na zapleczu przy prezbiterium zauważyłam, że ukryli się tam ludzie różnej narodowości,. rozmawiałam z Nimi po angielsku. Siedzieli pod kranem, z którego kapała woda. Umyłam sobie pod tym kranem zapiaszczona twarz. Potem wyszłam i zobaczyłam mamę mojego pierwszego chłopaka z lat licealnych. Przywitała się ze mną, ale odczułam, że ma do mnie wielki żal o to, że zerwałam znajomość z jej synem, że on to bardzo przeżył (w rzeczywistości faktycznie, to ja zerwałam z Nim pierwsza). Sen teraz przeskoczył i znalazłam się w domu dziadków tego chłopaka, dziadkowie mnie powitali po czym zniknęli. Do tego wyszedł z kuchni jego ojciec, uznałam, że nadal jest wielkim leniem jakim był wtedy jak go poznałam, że nic się nie zmieniło i mu jest wszystko jedno (tak też było w rzeczywistości). Gdzieś z pokoju wyszedł mój były chłopak, poznał mnie od razu powiedział mi "cześć". Ton głosu miał bardziej męski niż wtedy jak go znałam, ale odczułam, że nie jest mi życzliwy w tym sensie, że ma wciąż żal do mnie o to zerwanie, że teraz to nie ma mowy nawet na znajomość kolega-koleżanka, to niby taka kara dla mnie. Potem znowu znalazłam się z Nim w tym kościele wśród innych osób, które pytały mnie, czy to tornado już przeszło, wyjrzałam przez kościelne okienko i widziałam, że wiatr nadal szaleje, ale jest słabszy. Potem obudziłam się.


7 kwietnia 2011

Sen męża i mój

Wczoraj dosalam smsa od męża, że miał bardzo  dziwne sny. Zazwyczaj snów nie zapamiętuje - dawno porzucił spisywanie ich w dzienniku, dziennik gdzieś zaginął, a teraz nie ma czasu i chyba chęci, żeby zacząć pisać od zera.. Pisał mi w smsie, że śnił mu się jakiś mężczyzna, który usiłował mnie za wszelką cenę pocałować. Miał on ciemne włosy i oczy...zdębiałam, bo przecież parę dni wcześniej miałam sny na ten temat, które zresztą opisałam tu na blogu. Nie wiem co to oznacza...po tamtym ostatnim śnie, w którym to jakby "oddałam" się temu mężczyźnie ze snu, przestał mi się śnić...zastanawiające, że i mojemu mężowi tak się śnił...ciekawe kto to i po co?

Przedwczoraj miałam sen, w którym to 3 razy byłam w ciąży i za każdym razem widziałam porody wraz ze szczegółami typu: krew, pępowina, łożysko (oszczędzę szczegółów dalszych). Pierwsze dziecko urodziłam sama, na stojąco w jakiejś altance, w parku narodowym, chowając się przed turystami. Pomagała mi mama mówiąc czy ktoś idzie czy nie. Drugie dziecko urodziłam zupełnie bezboleśnie i chyba to było w szpitalu. Trzecie dziecko urodziłam bodajże w domu. W ostatnich 2 przypadkach porody były bezbolesne, czułam tylko przechodzące we mnie dziecko. Po urodzeniu tego 3 dziecka, wybrałam się na zakupy z noworodkiem do sklepu, bo nic nie miałam dla niego/niej w domu. 


Co mówi sennik online o tych symbolach:
Ciąża
ciążaCiąża we śnie symbolizuje nowe plany i nadzieje, które dojrzewają w nas i zostaną w końcu urzeczywistnione.
kobieta śniąca, że jest ciężarna: oczekuj od życia czegoś nowego, spełnią się twoje życzenia


Dziecko
dzieckoSzukanie wyjścia z sytuacji konfliktowej; chcesz rozpocząć od nowa, skierować na nowy szlak swoje życie, także wewnętrzne. Dziecko podobnie jak młodość, może symbolizować szansę i możliwość dalszego rozwoju. Często ujawniają się w tym symbolu konflikty spowodowane przeważnie niedojrzałością. Poza tym sen o dziecku może być też aluzją do własnych dzieci lub wyrażać pragnienie ich posiadania.
ujrzeć: ogólnie korzystny znak
urodzić: otwierają się nowe możliwości w twojej egzystencji
zobaczyć je podczas narodzin: dla mężczyzny oznacza rozstanie z kobietą; dla biednych poprawę losu, dla zamożnych jest złym zwiastunem; podróżującym zapowiada powrót do ojczyzny
niemowlę: szczęście dla matek
Niemowlę
niemowlęSymbolizuje niedojrzałość i brak pewności siebie, zapowiada jednak na przyszłość dobry rozwój osobowości. Ogólnie niemowlę oznacza miłą i bezpieczną przyszłość, chyba że jest wychudzone, krzyczy lub upada.
widzieć: ogólnie dobry znak
urodzić je: otwierają się przed tobą nowe możliwości życiowe
ujrzeć je podczas narodzin: dla mężczyzny oznacza rozłąkę z kobietą, biednym zwiastuje poprawę, dla bogatych i ludzi interesu jest to zły omen; podróżującym wróży szybki powrót do ojczyzny
ssące: szczęście dla matek

Krew
krewBardzo wiele znaczeń, także seksualne. Krew wiąże się ogólnie z żywnością, siłą fizyczną i świadomością ciała, które to cechy umożliwiają prowadzenie aktywnego życia. Ponadto mogą się w ten sposób wyrażać relacje międzyludzkie, lęki i zahamowania. Krew ma wiele możliwych interpretacji, które dają się wywnioskować dopiero z okoliczności towarzyszących we śnie oraz z rzeczywistej sytuacji życiowej.
być poplamionym krwią: ujawnia poczucie winy i wstydu, nie akceptujemy samych siebie i czujemy się „brudni”.
ujrzeć: lękasz się o bliskiego ci człowieka
krwawić: dobry znak

Poród (rozwiązanie)
poródjest rozumiany jako odciążenie organizmu i jego narządów, pewnego rodzaju oczyszczenie
uczestniczyć w szczęśliwym: radość i szczęście
narodziny chłopca: szczęście w interesach
narodziny dziewczynki: bolesne doświadczenia
uczestniczyć w nieszczęśliwym porodzie: ból i smutek
samemu rodzić: jeśli widzi się nowo narodzone dziecko, oznacza, to profity i uwolnienie się od zmartwień i kłopotów

5 kwietnia 2011

Koszmar stulecia! :)

Tak naprawdę to nie by l koszmar, chociaż dla niektórych w tym dla mnie był to sen nadzwyczaj "koszmarny"...Otóż śnił mi się....Jarosław Kaczyński!!! Już co jak co, ale on? Tego bym się nie spodziewała. Byłam w szkole - liceum, J.Kaczyński robił w nim wizytację...Przyszedł do mojej klasy wraz z obstawą na lekcję j.polskiego. Pozwolono mu zrobić Nam klasówkę. Wyjęliśmy więc kartki. On rozdał wcześniej przygotowane pytania. Zestaw składał się z 5 pytań, trzeba było wybrać 1 z nich i na nie odpowiedzieć w formie wypracowania. Ja czytam te pytania a tam...:
1. Rola Polski w Unii Europejskiej?
2. Czy Polska musi być w Afganistanie?
Były jeszcze 3 inne pytania tez w podobnym tonie, ale nie pamiętam ich treści za dokładnie. Ja nie wiedziałam co mam napisać. Te pytania były pod politykę partii J.K więc nie napisałam nic, chociaż chciałam cokolwiek ściągnąć, ale się nie dało, bo pilnował on i jego obstawa. Potem na jakieś 5 min przed dzwonkiem wyszedł do innej klasy i wtedy rzuciłam się na biurko, widzę, że cześć osób z klasy coś tam napisała, ale były też osoby, które kartkę oddały, ale pustą. Ja nie oddałam w ogolę. Za to została wezwana na dywanik do dyrektora szkoły, był tam tez J.K wielce oburzony, że jestem: (tu padło pewne określenie, którego niestety nie pamiętam) i żądał od dyrektora wydalenia mnie ze szkoły. Zostałam wyproszona na korytarz, gdzie każdy pytał mnie o co chodzi. Potem widziałam, że wiele uczniów z rożnych klas poszło pukać do drzwi dyrektora szkoły, dyrektor wyszedł, a wtedy wszyscy rzucili się do mojej obrony. dyrektor zaszokowany tym, powiedział, że nie będę wydalona ze szkoły, ale dostane naganę za swoją niesubordynację.

4 kwietnia 2011

Otrucie

We śnie wystąpiła moja babcia od strony taty. Postanowiła, że otruje szczury w komórce u nas w domu. Przyniosła strychninę i rozsypywała ją po tej komórce i innych zakamarkach. Za ogrodem znajdowała się posesja sąsiada, podeszłam do ogrodzenia i widzę pasącego się brązowego konia. Pytam się sąsiada czy to jego koń, a ten bardzo ironicznie mi odpowiada "A co chciałabyś się pewnie przejechać"? Widzę też swojego dawnego pieska u niego w ogrodzie, psa który kiedyś uciekł i nie wrócił. Rozpoznał mnie i bardzo się ucieszyłam, że jest cały i zdrowy. Powiedziałam sąsiadowi, że moja babcia chce otruć szczury, ale , że nie wie co robi, bo tę trutkę może zjeść i pies i kot. Próbowałam babci to wytłumaczyć, ale powiedziała, że na niczym się nie znam, że w głowie tylko same zwierzęta mam, że jak chce to sobie te szczury dzikie mogę zabrać do domu i karmić. Była bardzo zła na mnie i niezadowolona. Ja się zdenerwowałam i poszłam do tej komórki szukać tych trutek. Próbowałam ją przekonać, że lepszym rozwiązaniem są pułapki, gdzie szczur wchodzi i zamykają się drzwiczki za nim i nic mu się nie dzieje, że wtedy można wywieźć je daleko poza miasto. Oczywiście ten pomysł tez się nie przyjął. Krzyczałam, że przecież nasze koty i pies mogą się otruć i umierać w męczarniach, ale babcie to nie obchodziło. Pojawił się jakiś facet, chyba ten sąsiad, opowiadałam mu, że jestem XXX z zawodu i wiem wszystko na temat zwierząt i ich zachowania, że trucie jest niehumanitarne, że trzeba tym szczurom pomóc, że czytałam o nich książkę i wiem wszystko na ich temat.

Samych szczurów we śnie nie widziałam, ale czułam, że one tam są w tej komórce. Do tego miałam chyba przedwczoraj sen także o szczurach, ale nie pamiętam szczegółów. 

Według sennika online...

SZCZUR
szczurZrujnowanie sił witalnych lub coś gorszego. Może oznaczać nasz wstyd do siebie do innych ludzi lub do całego życia. Uczucie to paraliżuje wszystkie działania. Niezbędne jest zlikwidowanie tego uczucia i jego przyczyn. Szczur ostrzega przed fałszywym przyjacielem.
widzieć biegającego: jesteś przez kogoś namiętnie kochany
złapać i zabić: kłótnia z ukochaną osobą albo problemy w miłości
u starszych: kłopoty z przyjaciółmi
ujrzeć złapanego: niewierny przyjaciel lub przyjaciółka
szczurołap : w przypadku problemu możesz liczyć na chociaż jednego szczerego i zaufanego przyjaciela.

3 kwietnia 2011

Biały koń

Dzisiejszej nocy we śnie byłam na dużym polu. Pole to nie należało do nikogo ani do prywatnego właściciela ani do państwa. W dole widziałam pasące się konie różnej maści. Ktoś stał na tym polu ze mną i ja byłam oburzona, że ludzie wypasają swoje konie na niczyim gruncie, że może ja też bym chciała sobie tak swoje konie popaść. Kątem lewego oka zauważyłam pięknego białego konia , który oddalił się od innych i popędził galopem w moim kierunku. Przybiegł i zarżał, a ja go objęłam i przytuliłam.
Potem wróciłam do domku, który jakby znajdował się w lesie, a to pole było na skraju tego lasku. W domku tym były 2 starsze osoby, kobieta i mężczyzna - niby moi dziadkowie, ale nie podobni do nich. Ktoś tam Nas miał odwiedzić, jakaś dziewczyna z problemami sercowymi i miała spędzić z Nami lato jako terapię. Nagle w domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy, tak jakby był on nawiedzony. Czuło się strach i obecność ducha. Sen przeskoczył i znowu widzę nadbiegającego białego konia, innego niż poprzedni, przybiegł od strony tego lasku. Nie chciał dać się pogłaskać, ale w końcu udało mi się go dotknąć i pogładzić po głowie i szyi.



2 kwietnia 2011

Czerwony samolot

Śnił mi się dzisiaj wypadek samolotu jednoosobowego. Był on koloru czerwonego, bardzo nieduży, tylko 1 osoba mogła nim sterować. Przypominał samolocik dwupłatowy, ale nie miał 2 skrzydeł. Nadleciał z duża prędkością i hukiem nad mój dom i moja mama, która wywieszała pranie na balkonie, aż się schyliła, żeby samolot nie zawadził o jej głowę. Widziałam pilota, mężczyznę w kowbojskim kapeluszu. Z samolotu się dymiło, z jego prawej strony. Nagle rozbił się o ścianę drzew i spadł. Wbiegłam do lasu i zobaczyłam rozbita maszynę, kilkoro ludzi, którzy dogaszali ogień. Widziałam rozerwane dalej ciało pilota na pół. Ktoś mówił, że trzeba powiedzieć jego żonie i synkowi o tym. Myślałam jak to zrobić delikatnie. Przyszła w końcu ta żona, ale ona była taka niska, maleńka jak 2 letnie dziecko i ten synek był taki malutki. Zaczęli płakać. Częściowo zwłoki pilota były zwęglone, ktoś im powiedział, że zginął. Potem przybyli na miejsce chyba cygani, którzy zaczęli szabrować miejsce w poszukiwaniu złota. Ja się ich bałam i obserwowałam z daleka, ale Ci ludzie, którzy byli wcześniej na miejscu tragedii odganiali ich.

Ten samolot wyglądał mniej więcej tak, tylko miał 1 parę skrzydeł i czarne koła, nie było też żadnego czarnego krzyża, a reszta się zgadza.

Sny sprzed kilku dni

28 marca

Znowu sen z młodym ciemnookim, ciemnowłosym facetem. Bardzo, ale to bardzo przystojny. W tym śnie nawet nie ma mowy ani myśli o moim mężu, tak jakbym nie była mężatką w ogóle. W tym śnie zakochałam się w tym facecie na tyle, że udało mu się mnie skutecznie uwieźć. Ja się nie opierałam kiedy mnie całował i dotykał. Nie wiem kim on jest, ale we śnie bardzo chciałam z Nim być.

29 marca

Śnił mi się mój zmarły dziadek od strony mamy. Do tego synek mojej siostry ciotecznej również pojawił się we śnie. Ja się Nim zajmowałam, opiekowałam. Była tam tez moja mama, chyba także mój mąż. Sen zmieniał scenerię co chwila i w pewnym momencie zobaczyłam, że siedzę z mamą na krzesłach jak w kinie, a przed Nami siedział prezydent Łukaszenko z żoną ? Wydawał mi się bardzo sympatycznym człowiekiem, a jego polityczne poglądy i rządzenie odebrałam we śnie jako grę pod media, że prywatnie to fajny człowiek z poczuciem humoru. Rozmawiał ze mną i moją mamą na jakiś temat.