O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

28 kwietnia 2011

Meksyk

Sen dzieje się w Meksyku. Znowu mógłby posłużyć za kanwę do filmu, tym razem kryminalnego. Jestem amerykanką i wraz ze swoimi znajomymi z Nowego Jorku przebywam na wczasach w Meksyku. Znajomi proponują mi tradycyjną zabawę wszystkich amerykanów, którzy jeżdżą do Meksyku. Umawiają się z kimś na granicy USA i Meksyku i ten ktoś za pieniądze ma porwać jednego z emigrantów uciekających przez zieloną granicę. Udaje się to szybko, mój znajomy ze snu dostaje telefon, że "towar jest załadowany". Jedziemy gdzieś do mieszkania w bloku w pewnym miasteczku. Jest noc, moi znajomi mówią, że trzeba załatwić kogoś "kto to zrobi". Pytam o co chodzi dokładnie, że może pomogę. Jakaś kobieta z grupy tych znajomych mówi: "Wątpię  żebyś dała radę obciąć głowę mężczyźnie". Wstrząsnęło mną to. Znajomi kazali mi wyjść z mieszkania. Jak wróciłam, byli tylko jacyś meksykańscy - dziewczyna i chłopak. Zaczęłam się bać, pomyślałam, że znajomi mnie wrobili w morderstwo. W kuchni przy stole na podłodze leżało ciało bez głowy, zawinięte w folię i jakiś materiał. Kuchnia przypomniała moją dawną kuchnie z poprzedniego domu, w którym mieszkaliśmy kiedyś z rodzicami. Wyjrzałam przez wizjer drzwi wejściowych tam stało pełno ludzi, z pałkami, z maczetami - przyszli po mnie - pomyślałam. Udałam, że mnie nie ma, oni widocznie czekali na policję. Ja chwyciłam cicho za klucz i próbowałam zamknąć się od środka. Wtedy rzucili się do drzwi i chcieli mnie dosięgnąć, ale ja całym ciałem przycisnęłam drzwi i zamknęłam je od środka na 3 razy kluczem. Słyszałam jak krzyczeli tamci przez drzwi: "wiemy, że ...(tu padło imię zabitego) tam jest, zabiłaś go. oraz "Nie uciekniesz Nam, wezwaliśmy policję" - to mówili po hiszpańsku, ale ja rozumiałam doskonale, chociaż nigdy poważnie nie uczyłam się tego języka w życiu.
Wracam do kuchni i widzę meksykankę z chłopakiem. On ma telefon komórkowy, coś sprawdzają i widzę, jak dziewczyna spisuje koordynaty GPS do Nowego Jorku. Mówię im: "Ej co robicie? chcecie uciec? przecież nie damy rady". Oni spojrzeli na mnie i roześmiali się. Była tam też kobieta - matka tej dziewczyny, wyprowadziła ich przez drzwi sypialni z mieszkania i ostatnią rzeczą jaką widziałam to taniec tych dwojga w progu tej sypialni jakby chcieli mi dać do zrozumienia, że oni uciekają a ja będę odpowiadać za wszystko. Strasznie się przeraziłam, że pójdę siedzieć. Mowie na głos po hiszpańsku: "wole umrzeć niż iść do wiezienia". Zaraz tez myślę o moim mężu. Uciekam przez sypialnie i biegam po dziedzińcu blokowym, który jest otoczony z 4 stron blokami. Jest ciemno, przedzieram się przez gąszcze małych palm i bananowców, które rosną w ogródku. Biegnę do mieszkania na parterze, widzę przez okno balkonowe, małżeństwo grające w karty. Zanim zacznę pukać, staruszek mówi mi: "Nikomu nie otwieramy, zaraz będzie policja po Ciebie". Biegam po tym dziedzińcu przerażona, plącze i szukam wyjścia, słyszę syreny policyjne i budzę się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz