O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

30 września 2010

Sen o zmarłym dziadku i szukanie taty - 16.01.2010

Dzisiaj śnił mi się zmarły dziadek do strony taty - nie pamiętam dokładnie o co chodziło, ale pamiętam że był w tym śnie i się uśmiechał oraz wszystko jakby się cofało w czasie. Dziadka widziałam rzekomo za życia chociaż w tym śnie wiedziałam, ze już nie żyje, ale sen dział się powiedzmy za jego życia i widziałam tez swojego obecnego psa jako szczeniaka i jego brata, który mi zginał kiedyś i jego także widziałam go jako szczeniaka.

Potem byłam gdzieś w innym miejscu w moim mieście i weszłam szukać mojego taty, ale go znaleźć nie mogłam. Weszłam do jakiegoś budynku (ten budynek jest u mnie w mieście i mieszkają w nim ludzie - obecnie takie stare czworaki) w tym budynku znalazłam się w piwnicy wypełnionej węglem i taki zapach w tym śnie czułam węgla jak z kotłowni spalonego. Jacyś niby bezdomni oraz alkoholicy ten węgiel wrzucali tam do pieców...było bardzo ciemno duszno ja szukałam taty i nawet jednego tego bezdomnego pytam go czy widział takiego, a takiego, ale się tylko uśmiechnął szeroko i nie miał zębów wcale. Przeraziłam chciałam stamtąd uciec, ale się w tych piwnicach zgubiłam.

Nie wiem, ale ten sen z dziadkiem i z psami bardzo był miły, ciepły, słonce świeciło, to było na podwórku u mnie w domu, ale to podwórko było takie jakie pamiętam z dzieciństwa - czyli to się jakby dział ten sen w czasie jak byłam mała dziewczynka, ale w śnie nie byłam jakbym sama się cofnęła do tego czasu. Tylko trochę to nie pasuje, bo mój pies ma 6 lat, a dziadek nie żyje ponad 10 lat. Uśmiechał się i stal z rekami założonymi za siebie jak to zwykle stawał :)

Ostatnio czuje takie zimno wokół mnie, aż się zapytałam narzeczonego czy otworzył okno. Powiedział, ze nie i nakryłam się kocem, ale ręce miałam lodowate i czułam takie podmuchy zimna na rekach, ale się nie bałam. Może to dziadek przyszedl do mnie?

Sprawdziłam jednak w senniku co mi się śniło:

Dziadek/babka 
ujrzeć ich bądź rozmawiać z nimi: powiedzie się ważny projekt.
Pies:
instynktowne ostrzeżenie, normalne reakcje wynikające z twoich skrytych życzeń lub popędów, które przejawiają się w symbolu psa
ujrzeć czarnego: zdradzi cię przyjaciel
oswojonego i przymilnego: ktoś cię chce zwabić w zastawione
Węgiel widzieć: szczęście
Piwnica próżna: choroba
napełniona: dobrobyt
schodzić do niej: szczęście
nie móc z niej wyjść: choroba


2010-01-16

29 września 2010

24.01.2010 - Aniol Stróż i sen o przyszłości

Tej samej nocy rozmawiałam z aniołem stróżem przed snem modliłam się do niego i zasypiając prosiłam żeby mi pokazał przyszłość co się stanie, ale następnego dnia nic nie pamiętałam. Dzisiaj mi się przypomniało, nie wszystko co prawda, ale…Otóż pokazał mi w tym śnie ziemie, wszędzie ciemno było, ciemne chmury i tak jakby zapadał zmrok, ale w tym śnie to było południe coś jakby dymy czy chmury spowiły cala ziemie i nastąpiła ciemność w środku dni widziałam w tym śnie statki kosmiczne zabierających ludzi poza ziemie, ale dużo ludzi, to były duże statki, ale nie mogły pomieścić wszystkich i tak w tym śnie mowie do BlueAngel "   (…) zapisuj to co widzę bo to epokowe wydarzenie "  , ale jej nie ma w tym śnie nigdzie ja jej to mowie telepatycznie. Rano się obudziłam, nic nie pamiętałam dzisiaj mi się to przypomniało jeszcze coś w tym śnie było, ale nie mogę sobie przypomnieć. Statki kosmiczne (to nie były spodki) przypominały jakieś bardziej ziemskie no i tyle pamiętam z 1 części snu.  Część  2 snu: widziałam swoja przyszłość, siebie w pracy w zawodzie, tutaj , elegancko ubrana, szpilki, spódnica, idę z jakąś teczka na tutejszy uniwersytet, mam swój samochód i w tym śnie jestem bogata i jest bardzo jasno i ciepło i nie ma już tych szarych chmur. 2010-01-24

Katastrofa?

Znów miałam sen katastroficzny. Coś się w Polsce stanie i będzie ogłoszona nowa żałoba narodowa- zobaczycie! Widziałam ludzi cierpiących na ulicy - jakiś wypadek, wybuch w metrze? widziałam też jakby powódź obok nich, dużo brudnej wody i lał deszcz w tym samym czasie. Służby ratownicze pomagały cierpiącym, zakrywali też zmarłych workami. Pełno strażaków i pogotowia wszędzie. To jakby działo się w dużym mieście w Polsce - może Warszawa ? W centrum tego miasta, część zablokowana ulic. Dużo osób zginie i ogłoszą żałobę narodową - słyszałam w radio w tym śnie słowa: "  Ogłoszono żałobę narodową na tydzień ".
Wszystko jakby działo się na jesień/zimę, bardzo padał deszcz, ludzie ubrani w ciepłe ubrania i buty. Niebo szarawe jakby to było albo bardzo wcześnie rano, albo pod wieczór. Niestety nie wiem kiedy to się stanie, w tym roku czy na przyszły. Nazwy miasta ani daty nie widziałam niestety.

27 września 2010

Koszmar...

Właśnie wstałam. W nocy spałam dobrze, ale nad ranem mąż obudził mnie wychodząc do pracy, wiec postanowiłam jeszcze tak do 9 się zdrzemnąć...Miałam zamiast ładnego snu okropny koszmar. Śniło mi się nasze mieszkanie. Ja śpię w łóżku, jest rano i nagle słyszę dźwięk przekręcającego się klucza w zamku do drzwi. Myślę sobie, że to mąż zapomniał czegoś i wrócił się. Odwracam głowę i widzę, że osoba która zamyka drzwi to nie mój mąż. Ma łysą głowę - tak mi mignęło. Myślę dalej, skąd się wziął tutaj siostrzeniec mojego taty (on zawsze ma głowę na łyso ogoloną i niezły z Niego drab jest)? Pewnie ktoś z rodzinki dał mu mój adres i przyleciał bez uprzedzenia, bo to normalne dla Niego. Wstaję z łózka, wychodzę na przedpokój i przede mną staje mężczyzna w średnim wieku, prawie nagi, łysy. Pytam się przerażona - " kim Pan jest i co Pan tu robi? "   On mi odpowiada:  "  Przyszedłem Cię zabić, zapłacisz Nam teraz za wszystko! ". Jestem sparaliżowana strachem. On wyciąga nóż i chce mnie naprawdę zabić, ja uciekam po mieszkaniu, a on zamiast za mną biec to chodzi tylko i uśmiecha się. W pewnym momencie zauważam, że w mieszkaniu jest pełno wody tak po kolana, próbuję wodę usunąć za pomocą rurek, ale w tej wodzie są ryby. Jest młody szczupak, który próbuje ugryźć moja łydkę, ale udaje mi się odciągnąć rybę. Dobiegam do drzwi. Otwieram drzwi wejściowe w końcu i jakimś cudem udaje mi się go wypchnąć, on gubi ten nóż. Zdruzgotana wołam o pomoc, przychodzą ludzie z osiedla - moi znajomi (w rzeczywistości nie mam tutaj takich znajomych jak w tym śnie). Ja dzwonie do męża, ale ten jakby mi nie wierzy i bagatelizuje sprawę, krzyczę do telefonu: " Przyjeżdżaj, to nie żart, bo oni chcą mnie zabić i zrobią to i będziesz tego żałować ". Ci znajomi karzą mi opisać jak to było, jak wyglądał ten facet. Okazuje się, że wcześniej sami widzieli go na osiedlu, jak się kręcił po Nim, ale myśleli, że to czyjś gość lub nowy lokator. Czekam na męża. Przyjeżdża ze znajomymi z pracy, ale widzę, ze on źle wygląda. Jest szary na twarzy, ma ja nieco opuchnięta, ma zapadłe oczy. Pytam się co Ci się stało? ".  On odpowiada mi: " Czymś się zatrułem ". Podchodzi do trawnika i tam wymiotuje bardzo. Zaprowadzam go z tymi znajomymi do domu i kładę go do łózka. Znajomi wychodzą, a ja mówię do męża: " Dam Ci lek-antybiotyk to pomoże ".  Mąż oczywiście nie chce brać, powiedział, że był u lekarza i dali mu jakiś szary płyn do picia na biegunkę i wymioty. Mówię mu: "  Oni też Cie pewnie chcą otruć, nie będziesz tego już pił ".  Zabieram butelkę i wylewam szarą maź do zlewu. Z mężem coraz gorzej jest, leży blady w łóżku, ja rozwieszam moskitierę, żeby go komary nie gryzły. Opisuje, mu to zdarzenie z tym facetem. Jestem też pewna, że męża ktoś otruł.
Sen się urywa, a ja budzę, się przed 9tą rano cała w strachu i z łomoczącym sercem. Ten sen może wynikać z moich wczorajszych rozmów na czacie z BlueAngel. Zapytałam ja czy coś widzi z mojej przyszłości - powiedziała, że mam uważać na facetów lub faceta, że mam sama nigdzie nie wychodzić itd itp. Żebym uważała na siebie. Na szczęście zawsze gdzie bym nie wyszła to chodzę z mężem. Sama w domu zostaję tylko parę razy w tygodniu, kiedy to mąż idzie do pracy. Nasze osiedle wbrew temu co się stało w śnie jest bardzo bezpieczne. Mam nadzieję, że to tylko koszmar i sen nie okaże się proroczy...

24 września 2010

Kilka starych snów do kolekcji - luty 2010

Miałam ostatnio sen okropny, w tym śnie śni mi się, ze śnie w naszym łóżku, a obok mnie śpi narzeczony i czuje, ze jakiś demon (wiem w tym śnie ) chce wejść w moje ciało. Krzyczę: Ratunku, ale głos mam w gardle zduszony i nie poruszam ustami, jestem sparaliżowana i próbuję się rozwiązać z pościeli, bo mnie ten demon związał. Zaczynam się modlić do anioła stróża i dopiero za 3 razem puszcza, ale po obudzeniu stwierdzam, ze się zawinęłam w kołdrę oraz koc i w ogóle nie mogę się ruszyć. Zapaliłam lampkę i obudziłam narzeczonego potem jeszcze się modliłam...Po tym śnie mam wrażenie, ze anioł mnie uratował i teraz nic mi się już złego stać nie może. Ten demon w śnie chciał mnie w tej pościeli rzucić pod sufit ,ale się nie dawałam tzn tak mi się śniło, ze śnie o tym - 2 sny w jednym chyba muszę iść do kościoła, bo już od wiek wieków nie byłam, wypadałoby  przy okazji. - 2010-02-22
...................................................................................................

Dzisiaj miałam podobny sen do snu narzeczonego  obojgu śnił się duży basen (jemu trochę w innej scenerii), ale tez pływał w nim chłopiec w wieku 14 lat - więcej nie pamiętamy. Poza tym snem nie śniło mi się ostatnio nic ciekawego - albo śniło tylko nie pamiętam - 2010-02-11
..................................................................................................

Śnił mi się narzeczony i jego młodsza siostra. Przyszli do mnie z koperta białą. Ta siostra mnie obejmowała, a on mi powiedział "Twój ojciec nie żyje".  Ja w płacz...bardzo płakałam, i narzeczony podaje mi kopertę i mówi "tu jest napisane jak twój ojciec umarł, ale lepiej nie czytaj" i nie przeczytałam. Potem powiedział, ze mój dziadek tez umarł, ale mu mowie "   jak to przecież mój dziadek już dawno umarł ", a narzeczony w tym śnie mówi " tak, ale umarł jeszcze raz". Obudziłam się z takim przeświadczeniem, ze to dziadek ten o którego chodziło w tym śnie daje mi znak ze mój tata chce się zabić, ze powinnam go ratować. Nie spalam tylko płakałam od 4tej rano do 6tej wtedy usnęłam. Narzeczony mnie obudził o 8mej, bo musieliśmy jechać coś załatwić i ten sen  jemu opowiedziałam to kazał mi zadzwonić do taty z komórki, wiec zadzwoniłam, ale tata mówił, ze u niego ok, ze dobrze się czuje oraz ze je właśnie śniadanie - myślał,  ze coś mi się stało, ze tak rano dzwonię - 2010-02-03
.................................................................................................

Fotelik....

Dzisiaj śniła mi się moja mama, z która rozmawiałam na temat fotelika samochodowego dla dziecka. Pokazywałam jej jaki mamy po dziecku siostry męża i czego temu fotelikowi brakuje. Opisywałam jej co dokupię i jak dziecko będzie w nim zapięte. Nie wiem co ten sen ma oznaczać, dzieci nie mam, dziecka się nie spodziewam w najbliższym czasie. Moja mama doradzała mi co gdzie mam tam przymocować. W rzeczywiści temu fotelikowi brakuje materacyka i budki.

23 września 2010

Niedoszła panna młoda...

Opiszę swój sen jaki miałam w dniu 11 sierpnia 2010 r. Sen wydarzył się na parę dni przed ślubem mojej koleżanki. Oto ten sen:
Czekamy na Nią pod kościołem, widzę ją w oknie jakiegoś sklepu z sukniami kolo kościoła jak przymierza suknie, jest piękna bardzo oryginalna, odkryte plecy i widzę ze ma na sobie białe body-bieliznę i widać jej to i owo przez te suknie - pokazuje jej na migi przez okno żeby zdjęła to body, uśmiecha się i idę zdjąć,a ja wracam do domu żeby się przebrać. Moja mama jest tez w tym kościele razem ze znajomymi z chóru kościelnego, bo będą tej koleżance śpiewać podczas ślubu. Ja przyszłam na ten ślub w swojej sukni ślubnej, ale się spóźniłam i widzę koleżankę która stoi pod ołtarzem z jej narzeczonym. trochę dziwie się czemu ksiądz nie daje im komunii tylko omija ich i najpierw daje komunie wiernym. nagle widzę ze ten jej narzeczony ustawia się do kolejki po komunie a moja koleżanka stoi i rozkłada ręce jakby chciała powiedzieć "  co on robi??"
Scena zmienia się i jestem na chórze z mama i tymi paniami które żywo obgadują rodzinę mojej koleżanki, ze jej ojciec to kiedyś bogaty był, bo jeździł za granice, teraz już się im pieniądze kończą itd itp.
Sceneria zmienia się i widzę ze ludzie wychodzą z kościoła, i nikt nie składa im życzeń, część osób popłakuje. Moja koleżanka stoi z boku w sukni i długim welonie razem z druhnami ubranymi na biało i płacze. Moja mama mówi mi:"  rozstali się przed ołtarzem, zostawił ja przed ołtarzem, biedna M". Podeszłam do Niej, ale się odwróciła i nie chciała rozmawiać, tylko płakała i te druhny wzięły jakąś wstążkę długą, wiśniową i przepasały ja w pasie a drugi koniec sobie przewiązały i tak połączone ta wstążką płakały razem. Ja wróciłam do mamy i pytam się": jak to się stało?" , a ona mi odpowiedziała: "  no po prostu wyszedł z kościoła" .  Potem jakieś starsze Panie z tego ślubu pokazywały mnie sobie palcami i mówiły -"  piękna suknia "   i tak z kilka razy.

Obudziłam się z przeświadczeniem, ze powinnam napisać tej M ten sen, bo mam wrażenie ze się z Nim rozstanie i ze nie powinna wychodzić za niego za mąż. Poza tym doznałam uczucia ze i ja powinnam wziąć ślub kościelny z moim mężem, bo na razie mamy tylko cywilny...nie wiem co to może znaczyć taki sen i takie odczucia tuz po. Nie napisałam do Niej...

A koleżanka w rzeczywistości wyszła za mąż szczęśliwie i do ślubu doszło z tego co wiem bez problemu :)

22 września 2010

Świetlista łąka...

Miałam dzisiaj przepiękny sen o świetlistej łące. Pasły się na Niej moje konie rożnej maści, które doglądałam pasły się na tej lace. Byla ona pełna kwiatów i wysokiej trawy, trawa była morka co czułam w tym śnie jakby z poranna rosa...Słonce świeciło, było milo i błogo. Wspinałam się na wzgórze na tej lace żeby zobaczyć co jest po drugiej stronie, ale w tym momencie jak dochodziłam na szczytu obudziłam się. Sen jednak pozostawił mile wrażenie i blogi stan po przebudzeniu. W tym śnie czułam radość wielka i miłość do tych koni. Sen był w pastelowych kolorach i pełno było blasku wokół. Piękne przeżycie, takie sny zawsze są dla mnie nowością, ponieważ bardzo rzadko miewam takie "  jasne"   sny.

21 września 2010

Powtórna smierć dziadka...

Wczoraj na osiedlu było co poniedziałkowe karaoke i do północy było głośno. Potem ludzie jeszcze siedzieli i  gadali do 2 nad ranem, oczywiście ja spać nie mogłam. Wybiłam się ze snu i leżałam w łóżku z bezsennością do 4tej nad ranem. Chyba padłam ze zmęczenia wkrótce potem. Sen jakoś był nad ranem. 
Śnił mi się dzisiaj pogrzeb dziadka, który zmarł dobrych kilkanaście lat temu. Sen zaczyna się ze jestem z moim mężem w odwiedzinach w moim rodzinnym domu. Kładziemy się spać, babcia jak zwykle narzeka, ze dziadek pracuje do wieczora. Jest tam tez mój tata, który następnego dnia rano ma jechać za granice do pracy, jest tez moja mama. Rano budzi mnie mama i mówi ze dziadek nie żyje, mówi to babci, ale ona nie chce uwierzyć.
Sen przeskakuje i jesteśmy na strychu i tam spotykam małego chłopca, który jest z jakiejś szkoły językowej, niby ma uczyć moja mamę angielskiego. Ja na niego krzyczę, ze czemu nie pomaga szukać dziadka i żeby dal mi numer do swojej agencji to powiem jego szefom co o Nim myślę. Potem jest scena, ze moja mama mówi Nam, że dziadka znaleziono. Oczywiście babcia płacze, wszyscy płaczą, ja chyba tez, mojego taty nie ma, jakaś ciotka pojechała po Niego na lotnisko, żeby z powrotem wrócił do domu. Ja z mężem poszliśmy się przejść i w drodze powrotnej mija Nas samochód z moim tatą i ciotką. Tata wysiada i idzie do Nas, bardzo płacze, ja mowie do męża: „Proszę Weź go przytul i pociesz”. Ja nie jestem w stanie tego zrobić. Mąż chce tatę objąć, ale ten mówi ze nie potrzeba i ze wszystko ok. Ida za mną po ulicy. Nagle mija Nas samochód - kabriolet z para królewską z Anglii. Jest szofer, na 2 siedzeniu siedzi sp. Królowa Matka i obecny Ks. Filip, za nimi jakieś starsze Panie – damy dworu (?). Macham do Nich i uśmiecham się, ale ani ks. Filip, ani sp. Królowa Matka nie patrzą na mnie, są bardzo smutni, za to owe starsze Panie, owszem odmachują mi rozradowane. My idziemy dalej, ale w pewnym momencie tata przechodzi na 2 stronę ulicy, gdzie jest stary domu nie wykończony i mówi, ze tam musi coś sprawdzić, mamy iść do domu pomoc mojej mamie. W domu jest już sporo osób, jest tez siostra mojego taty, jej syn i parę innych osób z dalekiej rodziny, których nie kojarzę. Maz się mnie pyta co to za ludzie, odpowiadam „Nie wiem”. Dalej scenka, ze jacyś wujkowie wynoszą ciało dziadka z piwnicy. Jest cale umorusane od sadzy, ale bardzo wychodzone i w stanie rozkładu , nie mogę poznać ze to dziadek, bo ciało przypomina takie, które znajdowane były w obozie zagłady w Oświęcimiu – nagie, brudne i wychudzone. Mama mówi żeby tam nie patrzyła. Mimo wszystko patrze na Nie, chce płakać, ale nie mogę. Wiem, ze dziadek umarł jakiś czas temu i nie można było go znaleźć – był w piwnicy w jakimś korytarzu przy kominie, spadło na niego kawal ściany, nie mógł się ruszyć, wolał babcie, ale umarł z głodu i ran. Tę wiadomość jakbym wiedziała w tym śnie - Nikt mi nie mówił o tym wprost.Watek następny to tata zbiera chętnych, żeby sprawdzić ten korytarz za ścianą w którym znaleziono dziadka, jacyś wujkowie – których nie znam, idą tam z tatą i wracają z jakimiś hakami i łańcuchami metalowymi.
Następnie sen przenosi się do kościoła, a właściwie jakby przed. Stoję tam ja i mój mąż i z kimś rozmawiamy, z jakąś kobieta, może sąsiadką. Nie ma nasz na mszy, z oddali widzę pełno samochodów, które zmierzają na cmentarz pochować dziadka – nie byliśmy na mszy i nie będziemy na cmentarzu przez moje gadulstwo – tak sobie myślę i wiem, ze jak się mama dowie to będzie zła i zrobi mi awanturę, dlatego wymyślam na poczekaniu historyjkę, ze byliśmy i w kościele i na cmentarzu, ale z tylu tłumu i dlatego Nas nie widziała. Potem jednak stwierdzam, ze nie da się na to nabrać, bo trzeba pożegnać się ze zmarłym i rzucić ziemie na trumnę wiec tego niestety nie ukryje,ze mnie tam nie było.
Sen kończy się w momencie jak jestem przy kiosku, kupuje soc do picia i o całym zajściu/śmierci dziadka nagłej rozmawiam z sąsiadka, która pracuje w tym kiosku. Ona bardzo Nam współczuje. Sen się kończy.
........................................................................................................
Co ja sama myślę na temat tego snu? Większość się zgadza, bo dziadek zmarł nagle w piwnicy, ale nie z wycieńczenia tylko niestety na serce, które miał już bardzo chore, był umorusany od smaru. Było to ponad 12 lat temu, wtedy mieszkaliśmy gdzie indziej i pamiętam ze rodzice przyszli bardzo późno i powiedział mi o tym tato ze dziadek nie żyje. Nie uwierzyłam im, dopiero potem powiedzieli mi ze to prawda. Na pogrzebie było pełno ludzi, bo dziadek miał dużą rodzinę, zaprosiło się wszystkich ile można było, większości osób nie znałam nigdy i poznałam dopiero na tymże pogrzebie – to tez się jakby zgadzało ze snem. Nie rozumiem tylko dlaczego ciało dziadka wyglądało jak te z Oświęcimia…? Może to zapowiedź śmierci mojej babci? Może ona będzie tak wyglądać po swojej śmierci?
Natomiast martwi mnie sprawa tego samochodu królewskiej pary. Przecież ks. Filip żyje – czyżby to zapowiedz jego rychlej śmierci? Tak jakby sp. Królowa Matka po Niego przyjechała i zabrała go ze sobą. Zobaczymy, czy w niedługim czasie to się potwierdzi…

18 września 2010

Sen dzisiejszy...

Sen ten był wielowątkowy. Skakałam z wątku w wątek i głównym motyw snu nie był przez to widoczny. Nie pamiętam, który wątek był tym pierwszym. W każdym razie, śniła mi się koleżanka, która jechała starym wozem drewnianym jednokonnym poganiając konia, aby szybciej biegł. Działo się to na obrzeżach mojego miasta. Tam też mieszka moja druga koleżanka, którą odwiedziłam. Obecnie ma jedno dziecko-córkę, ale w tym śnie miałam 3kę dzieci, tę córkę i 2 synków małych-niemowlaki. Odwiedziłam ją, dzieci były chore i trochę jej pomagałam w opiece nad nimi, bo marudziły. Potem odwiedziły ją jakieś osoby z jej rodziny, których nie znałam, więc wyszłam. W kolejnym wątku jeździłam samochodem taty po ulicach mojego miastach, nie mam prawa jazdy i tam też starałam się tak jeździć, aby nie wzbudzać podejrzeń, że jednak tego prawa jazdy nie mam. Potem kolejny wątek snu - Jestem na uczelni i muszę przejść przez bibliotekę, żeby dojść gdzieś. Przechodząc przez bibliotekę spotykam swoich znajomych z którymi studiowałam. Pytali mnie co u mnie słychać itd itp. W kolejnym wątku pożyczyłam od kogoś aparat fotograficzny żeby zrobić zdjęcia. Obiecałam, że wróci w stanie nienaruszonym, w międzyczasie kiedy robiłam w tym śnie zdjęcia w lesie spotkałam kolegę, który wybłagał ode mnie ten aparat, żebym mu pożyczyła - mimo niechęci zrobiłam to. Oddał mi zniszczony. Kiedy musiałam oddać go właścicielowi skłamałam, że tego nie zrobiłam, że już tak było. Musiałam długo przekonywać, bo za pierwszym razem mi nie uwierzył.

16 września 2010

Sen dzisiejszy...

Śnili mi się dzisiaj nad ranem młodzi mężczyźni, obcokrajowcy, którzy zabiegali o moje względy cały czas. Byli moimi kochankami, tzn. chcieli być, w tym śnie umawiałam się z Nimi na randki potajemne przed nimi samymi i moim mężem. Jeden z Nich był Włochem i bardzo mi się narzucał, chciał mnie odzyskać, a ja mimo, że chciałam go to nie byłam nim zainteresowana w ten sposób. Wiem w tym śnie, że nie mogę kontynuować tej znajomości, bo mam przecież męża. Cały sen dział się gdzieś za granicą, był utrzymany w jasnych kolorach.

Historia pewnej dziewczyny...

Kilka dni temu dostałam linka na blogu i potem na gg do historii pewnej zaginionej dziewczyny. Link do krótkiego artykułu przedstawiał historie zaginięcia jak i jej zdjęcie. Pierwszy rzut oka na zdjęcie - nie żyje! Potem widzę las kolo dróg asfaltowej, widzę zwłoki leżące obok kamienia lub kręgu studzienki, która jest zapchana śmieciami. Lasek jest mały. Widzę tez ze sprawca zszokowany tym co zrobił zabrał gdzieś ciało i przed pozostawieniem ciała w tym lasku przetrzymywał je gdzieś. Kojarzył mi się jednopokojowy domek, wręcz mały działkowy domek- altanka. Widziałam tez, że dziewczyna została pchnięta na ziemie i uderzyła głową o kamień w wyniku czego zmarła. Opisałam to BlueAngel jak i podałam jej linka do tego artykułu - ona też stwierdziła, że zaginiona nie żyje - widziała czarną otoczkę wokół niej. 
Dzień później spojrzałam na ten artykuł jeszcze raz i zauważyłam, ze ten artykuł był z 2008 roku, rozwinęłam te komentarze pod nim i przeczytałam tam, że ciało zostało znalezione i ze ona nie żyje. Osoba, która mi przysłała ten link do artykułu wysłała mi na moją prośbę opis tego zabójstwa i kilka linków do artykułów o tej zbrodni. Co ciekawe z linków wynikało ze: ciało zostało znalezione w lesie kolo rogi, ze prawdopodobnie zabójca przez kilka dni ukrywał ciało przed ich ukryciem, ze dziewczyna została pobita, a ciało zostało ukryte pod kamieniami w tym lasku. Co ciekawe zabójca rozbił namiot kolo lasku i prawdopodobnie tam  przetrzymywał jej ciało - ten jednopokojowy domek/altanka w mojej wizji...
Jak to wszystko przeczytałam doznałam szoku - jednak moja " zdolność  "   jest dokładna i jest to dowód na to,że opisuję tu prawdę i nie zmyślam...

15 września 2010

Dwa stare sny i sen o UFO...

Śniła mi się  koleżanka stad, która teraz ma malutkiego synka (urodziła 1,5 miesiąca temu) i w tym śnie szla rodzic córeczkę. Ja z jej mężem czekaliśmy w pokoju z innymi ciężarnymi jak ja przywiozą. Przyszła sama w piżamie, ale wyglądała na bardzo zmęczona i powiedziała mi, ze rodziła od wczoraj wieczorem. Dziecka nie widziałam. Wiem tylko ze miała to być dziewczynka. Pomagałam jej zainstalować lampkę nocna nad łóżkiem szpitalnym. 2010-07-21
.........................................................................................................
Dzisiaj miałam sen, ale nie wiem bardzo wielowątkowy i pogmatwany, niby śniło mi się ufo ze przylatywało ochraniać nienarodzone dzieci i kobiety w ciąży, malowali podczas snu jakieś dziwne znaki i duże oko na brzuchach kobiet w ciąży wokół pępka. Potem śniło mi się, ze małe dzieci noworodki były używane jako banki krwi i ich krew chroniła przed jakąś choroba czy czymś tam i ludzie wydzierali te noworodki zaraz po urodzeniu i upuszczali im krew a inni te krew pili prosto z ran tych dzieci. Niby gdzieś tam w jakimś barze pracowałam i ciężarne kobiety przychodziły się ze mną zobaczyć i pokazywały mi te znaki na brzuchach, a ja nie potrafiłam ich odczytywać chociaż wydaje mi się ze wszyscy z góry zakładali, ze ja będę umieć. 2010-08-09
..........................................................................................................
Dzisiaj miałam sen: jestem z moim psem , mama i koleżanką z podstawówki, z którą nie mam kontaktu, jesteśmy  na odprawie na lotnisku. Martwię się w tym śnie czy mój pies przeżyje lot w bagażowym czy  nie. Moja mama mnie uspokaja.Koleżance karzą się rozebrać do bielizny, bo rzekomo ma jakieś elektroniczne rzeczy w kieszeniach. Koleżanka odmawia i wyciąga te rzeczy, jakieś ramki na zdjęcia puste, lusterko i kalkulator. Ja zła na Nią mowie jej : wiesz,że nie możesz mieć kalkulatora ze sobą ani lusterka po coś wzięła. ona tylko się ze złością popatrzyła. Przeszła przez odprawę, a moja mama mówi mi żebym się szykowała, a ja na to: Zaraz przecież muszę zostawić psa w domu, nie polecę z Nim i muszę się jeszcze spakować.Potem moment : idę moja ulica z psem na smyczy i boje się ze nie zdarzę na ten samolot. 2010-08-11

14 września 2010

Informacja

Przez weekend miałam gości u siebie-znajomych. co ciekawe po obudzeniu sie wszyscy stwierdzili ze mieli jakieś sny s-f ale nie pamiętają szczegółów. Ciekawe bo mój mąż twierdzi ze tez od niedawna zaczął miewać dziwne sny, których nie pamięta. Nie miałam tez internetu aż to teraz, po jutrze kończy sie umowa z dostawcą i raczej nie będę przedłużać, bo za dużo placę i zawsze sa problemy z internetem. Oczywiście w miarę możliwości będę się tutaj logowała i pisała także nie robię przerwy w pisaniu bloga.
Dzisiaj śnił mi sie ciekawy a zarazem dziwny sen, gdyż śnił mi się Wojciech Cejrowski, z którym razem podróżowałam. Nie pamiętam szczegółów snu, ale wiem, że na koniec ukrywałam się gdzieś przed Nim. Ciekawe dlaczego taki sen i po co?

10 września 2010

Dwa sny z czerwca 2010

Śni mi się ze mąż zamordował 2 pisarzy i od roku ich szukają ale nikt nie może znaleźć, ich ciał. Ja próbuję go przekonać żeby się nie przyznawał, bo nikt nic nie  wie i po co to rozgłaszać? Jego jednak targają wyrzuty sumienia.Pewnego dnia wracam do domu i widzę pełno policji i pytają mnie czy wiedziałam - udaje ze nic nie wiedziałam o morderstwie i ze to jakaś pomyłka. Mówią: pani mąż się nie chce przyznać ale wiemy ze to on. W końcu pozwalają mi zostać z mężem sam na sam i próbuję go nakłonić żeby się nie przyznawał i ze co on najlepszego robi etc. sen urywa się.

.....................................................................................................

Śni mi się jakaś stara kamienica. Ja z jakąś nie znana mi kobieta wchodzę gdzieś i chyba chce się ukryć czy coś nie wiem po co jestem w tej kamienicy. Babka myli pietra i wchodzimy do jakiegoś mieszkania a tam na żyrandolu wisi starszy pan - powiesił się. Przez pomyłkę ktoś za mną i ta kobieta zamyka drzwi na klucz i zostajemy w tym mieszkaniu same z tym trupem. Dziwnie nie jest to koszmar i nie boje się w tym śnie. Tylko ta kobieta jest przerażona, bo jakimś cudem ten starszy pan siedzi teraz w fotelu - oczywiście martwy. Ona próbuję walić pięściami w drzwi i krzyczy niech nam ktoś otworzy, a ja się tylko patrze na tego trupa jak spada z fotela na podłogę, ale bardziej mnie to śmieszy niż straszy.

9 września 2010

Starych snów ciąg dalszy...

Ostatnio śniłam o wielkiej zagładzie na świecie i w tym śnie widziałam ze nadchodzi, ciemno wszędzie i wiesz, ja stałam gdzieś na wzgórzu i tak w tym śnie mowie do siebie "   no trudno, miałam nie zginąć a zginę, widocznie tak musiało się stać "   i idzie na mnie od zachodu jakaś taka fala, jest mała bo jeszcze jest daleko ale w tym śnie wiem ze za parę sekund zginę od tej fali ale jestem z tym pogodzona i szczęśliwa i nie boje się śmierci. Jakieś puste bloki kolo mnie nie ma ludzi, nie ma nikogo przy mnie i szaro-ciemno wszędzie - 2010-05-22

Jestem w jakimś dużym kościele bogato zdobionym w Polsce na mszy. Msza za zmarłego papieża, wszyscy się modlą , część ludzi plącze. Niby to msza za JPII, ale wydaje mi się ze niedługo umrze Benedykt - 2010-06-30 

Jest to sen, który jest kontynuacja snu z wcześniejszego czasu. Śni mi się ze wszyscy wmawiają mi ze zabiłam kogoś i zakopałam w ogródku u siebie w domu w PL. Wcześniejszy sen był taki sam. W tym śnie śniła mi się moja koleżanka ze szkoły, która jest prawnikiem i mówiła mi ze jak się przyznam to kara będzie łagodniejsza. Ten sen był tak sugestywny ze po obudzeniu się zaczęłam się naprawdę zastanawiać czy kiedyś kogoś nie zabiłam i nie zakopałam :/ Tym razem jak i w poprzednim śnie bałam się przyznać. To znaczy mówiłam i czułam ze jestem niewinna, ale mimo to zaczęłam się w tych obu snach zastanawiać czy jednak nie zakopałam tej osoby pod domem. We śnie nr 2 ujawniono mi kogo niby to miałam zabić - siostrę narzeczonego, bo podobno znaleziono jej zwłoki właśnie u mnie w ogrodzie, a ja nadal nie chciałam się przyznać ze to ja. I nie przyznałam się - 2010 czerwiec

Śni mi się pewne miejsce na ziemi - nie wiem gdzie to jest, ale są góry, w których są jaskinie przerobione przez żołnierzy  Unii europejskiej (!!) na bunkry. Transportują tam ludzi z całego świata bo idzie jakaś zagłada dla ziemi i  "niby" chcą uratować ile tylko można. Tak naprawdę ciężarówki tam wjeżdżają z ludźmi i ludzie niczego nie świadomi giną w tych bunkrach przez rozstrzelanie. Wg snu jest ze dużo ludzi na ziemi i musi nastąpić eksterminacja pod pretekstem ratowania bo tylko kilkanaście osób może przeżyć to co się stanie. Ja się ukrywam po opuszczonych domach w krzakach z albo narzeczonym albo z mama i babcia. Ten sen miałam już 2 raz. Góry są bardzo szare, skaliste i wysokie. co ciekawe na niebie są 2 słońca: jedno normalne a drugie to zielone-zimne, które nie grzeje. Ja wiem ze ta zagłada to coś nowego i lepszego i nie dam się wziąć żołnierzom wiec się ukrywamy przed nimi. Już 2 razy miałam ten sen. Na koniec zawsze patrze w niebo i widzę 2 słońca - 2010 czerwiec

Dzisiejszy sen

Sen dzieje się w domu gdzie się wychowałam jest tam owa babcia, której nie darze sympatią. Czekam na rodziców, ale ona dogryza mi ze nikt nie przeżył katastrofy i żebym się nie łudziła, ze wrócą, ale ja czuje ze oni żyją i ze wrócą. Szykuje się na ich przyjazd.Na kuchni stoi zupa i przychodzi koleżanka babci, która znam i miesza te zupę mówiąc do babci, " o dobra zupę zrobiłaś, ale czy aby na pewno dobra na Twoje odchudzanie się? Trochę za tłusta jest ". Kłócą się o te zupę przy kuchni. Ja wyglądam przez okno czy rodzice nie wracają. Widzę latające samoloty pasażerskie nade mną. Sen przeskakuje.
Jestem następnie na  ulicy mojego miasta z mamą. Jest wcześnie rano i nadal ciemno, ale ludzie już powoli wychodzą z domów. Nagle oglądam niebo i widzę kilka samolotów, które będą lądowały na pobliskim lotnisku międzynarodowym. Uwagę moja przykuwa samolot, który dziwnie za nisko leci. Jest to mały samolot. Okrąża moje miasto i nagle widzę, ze następuje wybuch i spada zataczając kręgi nad miastem. Dopiero kiedy jest nisko zauważam, ze to mały jednoosobowy transportowy samolot. Jest czerwonego kolor i ma na boku napis małymi literami "dnb". Pali mu się ogon i spada central,nie na dach domu obok a potem na ulice. Ludzie widza co się dzieje i 2 osoby mimo zagrożenia wybuchu biegną pomoc pilotowi. Ja tez waham się czy biec bo boję się wybuchu wraku. W końcu przełamuję się i biegnę tam. Widzę 2 mężczyzn, którzy próbują w dziobie samolotu zrobić coś z jego silnikiem, przerywają kable z paliwem żeby nie wybuchł, po tym silnik przestaje pracować. Wyciągamy z kokpitu pilota- jest to kobieta. Bardzo poparzona, od szyi w dol. Nieprzytomna i bez pulsu. Jest ze mną kobieta- pielęgniarka, której nie znam. Każe mi się obrać w sterylne ubranie i kiedy mi powie mam uciskać serce. Robię to, robię masaż serca, który trwa chyba około 5 minut, po czym kobieta otwiera oczy. Nie może jednak nic powiedzieć, ponieważ jej krtań jest przerwana i spalona. Ktoś z gapiów mówi - karetka już jedzie. Za 2 minuty słyszę sygnał ambulansu. Rozmawiam z poszkodowana, mowie jej - zaraz przyjedzie pomoc będzie wszystko w porządku. Ta pielęgniarka, która jest ze mną mówi mi: "I tak umrze w drodze do szpitala". Karetka zabiera ja a ja wracam do mamy, która stoi po drugiej stronie ulicy, mówi mi ze jest ze mnie dumna ze tak sobie poradziłam. Ja rozbieram się z warstw stroju sterylnego i przechodzący ludzie gratulują mi. czyje się dobrze, jak lekarz po udanej operacji.
We wraku tego samolotu przy wyciąganiu poszkodowanej znajdowały się wokół niej 3 duże wąskie czarne skrzynie. W tym śnie wiem ze służą one do nagrywania przebiegu lotu, parametrów, ale nie są to czarne skrzynki samolotu. Te 3 skrzynie są własnością służby bezpieczeństwa i wojska. Pilot miała za zadanie podczas lotu sprawdzać czy dobrze jesteśmy chronieni. Miało to związek z obroną kraju.

8 września 2010

Ciekawe...

Dzisiaj mój mąż przyznał się podczas jazdy samochodem do miasta, że kiedyś prowadził dzienniki snów. Powiedział, że wpisywał każdy sen ze wszystkimi szczegółami do zeszytów. Niestety jego młodsze siostry któregoś dnia znalazły te zeszyty i zaczęły je czytać, on jako młody chłopak poczuł się zawstydzony tym faktem i wszystkie zniszczył-szkoda. W każdym razie powiedział mi, że po pewnym czasie zaczął kontrolować to co mu się śni, np. biegł w śnie goniony przez jakiś ludzi i nagle kazał sobie samemu się zatrzymać i to się działo. Powiedział mi, że jeśli będę zapisywała swoje sny to po pewnym czasie między jawa, a snem uda mi się kontrolować swoje sny i robić w nich co będę chciała np. biegać, skakać do morza czy latać w powietrzu...
Co ciekawe ostatnio miewa on dziwne sny, raz śniło mu się poprzednie wcielenie, dzisiaj chyba kolejne, mianowicie śniło mu się, ze jest średniowiecznym rycerzem, miał miecz i kolczugę na sobie i uczuł walczyć dwóch innych rycerzy. Sen miał bardzo realny. Nie pierwszy raz, jak twierdził, śniło mu się średniowiecze... 

7 września 2010

Sen II z 3 wrzesnia 2010


Śni mi się, że jestem z babcią, którą nie za bardzo lubię w rzeczywistości w pewnym mieście. Miasto to jest miejscem, w którym mieszka moja mama z babcią. Jest także z Nami młody mężczyzna. Pomagamy mu wybierać rzeczy do jego ślubu. Co ciekawe na początku w tym czasie mówię do nich po angielsku , dopiero w pewnym momencie uświadamiam sobie, że przecież po co skoro są polakami, to mogę mówić po polsku i nie będę musiała tłumaczyć. Okazuje się, że ten facet to niby mój eks-narzeczony (tak napradę nie znam tego faceta w rzeczywistości i nigdy też nie byłam zaręczona więcej niż raz). Teraz mam męża, więc nie jestem nim zupełnie zainteresowana. Wchodzimy do sklepu z koszulami. Proponuję, żeby tylko zobaczyć koszulę i cenę, ale jak zwykle babcia, kupujemy najdroższą za 735 zł, mówiąc, że coś mu się należy skoro go rzuciłam. Jest ona dla mnie bardzo nie miła. Wchodzimy do jednego ze sklepów obuwniczych, ale niestety nie ma tam obuwia – czekają na dostawę. Po drodze ze sklepu mijam swoja dawną koleżanke ze szkoły podstawowej, mówimy sobie „cześć” . Idąc dalej ku nastepnym sklepom musimy obejść mały park, babcia czuje się zmęczona i siadamy na ławce. Dołącza się do Nas ojciec mojego byłego chłopaka, który bardzo mnie lubił. To nie jest jednak ojciec tego eks-narzeczonego ze snu. Ławka mimo, że duża jest zajęta więc ja chcę poszukać innej, ale jak zwykle babcia robi mi na złość i siada na tej ławce, mówiąc, żebym się nie wstydziła. Ten ojciec eks-chłopaka siada z nami mówiąc: „ w końcu jesteśmy jak rodzina wszyscy”. Zasypiają na tej ławce we trójce, a ja próbuję coś zrobić na swoim laptopie. Po jakimś czasie i ja powoli zasypiam, ale nie daje się snu. Chowam laptop do plecaka i budzę babcię. Widocznie coś jej się śniło, bo drgnęła mocno, jak ją zaczęłam budzić. Przechodzimy powoli przez ulicę i wchodzimy na teren jakiegoś mini zoo z rybami klatkami ptaków. Babcia uważa, że jest im za gorąco i każe mi otworzyć spryskiwacze do wody. Nie chcę tego robić mówię jej: „ nie wiadomo czy wolno”. Ona odpowiada na to: „ a co mnie obchodzi czy wolno czy nie, ma być tak jak mówię”. Gdzieś pod strachem, znajduję zawór wody i odkręcam go. Na zwierzęta oraz zwiedzających leje się strumieniami zimna woda. Wszyscy uciekają  w popłochu, mnie łapie strażnik i zaprowadza do dyrektor zoo. Pani dyrektor jest miła i po krótkiej rozmowie okazuje się, że zawsze chciała studiować to samo co ja. Nawet znała rzekomo moją Panią profesor. Dyrektor zoo powiedziała, że nie będzie oskarżenia w sprawie tego incydentu ze spryskiwaczami. Pokazuje jej książki ze studiów, które mam w plecaku ze sobą. Ona przyniosła mi pokazać prawie zdychające rybki i jeżowca, które przez ten incydent z woda prawie zdechły. Robi mi się bardzo smutno. Dyrektor mówi jednak, żebym się nie martwiła, bo przeżyją i pokazuje mi w atlasie zwierząt, jak naturalnie wyglądają te okazy. Są piękne w wielu kolorach. Żegnamy się, ona życzy mi powodzenia, a ja w tym momencie budzę się z tego snu.

6 września 2010

Dzisiejszy sen

Dzisiaj miała wyjątkowy sen. Śnił mi się jakiś pociąg towarowy, do którego miałam wsiąść ale nie zdążyłam. Potem śniło mi się, że uciekam z ludźmi do jakiegoś domu-schronienia, ponieważ koń żył się świat, była apokalipsa. Zbierałam ludzi po drodze i gromadziliśmy co się dało, książki, audiobooki, jedzenie. Byłam w tym domu sama bez rodziny i męża i w ogóle nie myślałam o nich tylko o tym żeby ludzi gdzieś ulokować. Barykadowaliśmy wszystkie otwory w tym domu czym się dało: stare łózka, dywany, jakieś szafy. Zaczął wiać okropny wiatr, a my ukrywaliśmy się pod stołem w domu.
Kolejny watek to jestem gdzieś za granica, jest chyba wczesna wiosna bo jest zimno i widzę ze na jakimś pagórku są prowadzone jakieś prace ziemne i podobno coś tam odkryto. Jakieś drewniane konstrukcje. Chce je zobaczyć ale ktoś mówi mi kto jest ze mną ze mam inne zadanie i muszę ekshumować jakieś zwłoki. Już część podobno zostało wydobytych i czuje ten straszny odór rozkładających się ciał. Są one zawinięte w białe  płótna, ale trochę przez rozkład i leżenie w ziemi są pobrudzone. Jedno z nich mam wykopać i kopiąc czuje ten zapach i nie mogę wytrzymać, pachnie ziemia i trupem. wykopałam, ale ledwo co. Cały czas w tym śnie czuje ten trupi zapach. Następnie znowu śni mi się ten pociąg na stacji kolejowej, towarowy z tymże tym razem z niego wysiadam na stacji.

4 września 2010

Sen I z 3 wrzesnia 2010

Sen o kilku wątkach. Śni mi się, że jestem z mamą w kościele i pomagam jej w czymś. Musze wejść gdzieś wysoko, jakby na jakaś wieżę. Boje się, że spadnę, ponieważ jest dosyć stromo i wysoko.Kolejny wątek to taki, iż podróżuję samolotem z grupą osób. Jest to mały samolot tak na około 40 osób.Mamy wylądować, ale pasażerowie boja się tego momentu, po tym co stało się w Smoleńsku. Mówią o tym otwarcie. Drzwi do kabiny pilotów są otwarte na roścież i możemy obserwować ich pracę za sterami maszyny. Ja w śnie nie boje się lądowania. Samolot ląduje, ale nie na lotnisku tylko na wsi pod domem jednego z pasażerów- starszego mężczyzny (dziadka). On sam wysiada, na spotkanie wybiegają mu jego 2 psy. Jeden jest mały i brązowy, drugi uwiązany na sznurku, bo podobno lubi pogryźć. Ten pasażer zaprasza Nas do siebie, ale część z uczestników lotu nie chce iść, chcą wrócić do samolotu i odlecieć. Jesteśmy więc znowu w samolocie i pilot pyta się czy możemy każdego po kolei tak wysadzać. Nikt się nie chce zgodzić - chcemy lądowania na lotnisku. Pilot spełnia prośbę - lądujemy szczęśliwie. Część z tych osób z samolotu znam, bo niby razem pracujemy, a to był lot służbowy.
Kolejny wątek w tym śnie to moja droga do domu z lotniska. Jest on utrudniona, ponieważ trwają roboty na drodze i cala nawierzchnia jest zerwana. Trzeba iść do okoła, po poboczu.Po 2 stronie drogi widzę swoja dawną koleżankę ze studiów, z którą nie widziałam się długo.Widzę, że jeden z robotników zaczął iść za Nią i ją zagaduje. W pewnym momencie próbuje ja nawet objąć, ona nie chce. Przede mną jest tłum ludzi, w której dostrzegam rosłego czarnoskórego mężczyznę i przestawiam mu problem tej koleżanki. On zgadza się pomóc pozbyć się natręta. 
Następny watek to centrum pewnego miasta.Jesteśmy tam z jakimiś osobami. Czekam w kolejce na zabieg medycyny chińskiej. Są miłe Panie - filipinki, które mówią mi, żebym jeszcze chwilkę poczekała. Pewien Pan, który wychodzi prosi mnie, żebym za niego zapłaciła po czym podaje mi pieniądze. Mówi, że mu się bardzo spieszy. Place wiec za Niego zdziwionej filipince, która stoi za kasa i przyjmuje zapalany.
Budzę się.

Sen z 23 sierpnia 2010

Jestem gdzieś z moja mamą chyba, albo koleżanką. Jest ciemno-wieczór. Idziemy na wystawę do Muzeum Powstania Warszawskiego. Nie jest to jednak takie same muzeum jak w rzeczywistości, inne wejście i budynek. Większość eksponatów znajduje się w lesie Po drodze do muzeum spotykamy przypadkowe osoby. Kobieta i 2 innych osób pytają mnie, gdzie mogą dostać  okulary przeciwsłoneczne w kształcie serc - takie plastikowe. Pokazują mi nawet połamane. Mówię im, że w tym muzeum są takie do kupienia w różnych kolorach za 16,50. Bardzo mi dziękują . Ta kobieta jednak rozpoznaje we mnie osobę z pewnego forum, na którym się udzielam w rzeczywistości. Pyta mnie czy ja to...., ale udaje, że nie i odpowiadam " nie " pomimo, że trafnie mnie rozpoznała. zł za sztukę. W tym momencie snu wiem już, że ze mną jest moja mama, bo pyta mnie "  czemu się nie przyznałaś?  ". Odpowiedziałam jej: "  Nie chcę, żeby coś ode mnie później chcieli cały czas...  ". Trafiamy pod muzeum, gdzie chwilę po Nas trafia tamta kobieta od tych okularów. Jesteśmy dosyć późno i muzeum już zamknięte, ale upór tej kobiety powoduje, że wchodzimy jako ostatni. Muzeum ma dużo ekranów, na których widać bardzo stare filmy wojenne i przekazy z kroniki telewizyjne.Są też eksponaty. Przechodzimy dalej i wchodzimy w las, gdzie głos z głośników mówi, że „tak traktowano ludzi w obozach”. Wchodzimy i widzę klatki ze zwierzętami . Głównie kozy i owce, chude, skóra i kości. Jest ich tak dużo, że niektóre tratują mniejsze na śmierć. Niektóre zwierzęta z otwartymi złamaniami kończyn próbują ustać na nogach, ale słaniają się z bólu Ja płacze na ten widok i mówię: „Po co żeś mnie tutaj zabrała?”. Mama wyprowadza mnie, a ja nie mogę się uspokoić. Wracamy do pomieszczeń muzeum, gdzie na jednym z ekranów widzę wnuczkę naszego dobrego znajomego, która śpiewa przepięknie pieśń. Patrząc na te wnuczkę znajomego mówię do mamy: „Jaki ona ma piękny i mocny  głos, nie wiedziałam, że (…) tak potrafi”. Moja mama odpowiada mi: „No widzisz jak pięknie śpiewa?”. W tym momencie budzę się…
Jeszcze rano po przebudzeniu mogłam zanucić te melodię i powiedzieć tytuł, ale niestety zapomniałam.Teraz mogę jedynie stwierdzić, że to była jedna z pieśni kościelnych.

2 września 2010

Trochę o zaginionych.

Kilka razy wspominałam, że opiszę pewną historię o zaginionych. Zaginioną osobą jest znajoma mojej mamy.
Nazwijmy tę zaginioną kobietę Panią X. Pani X udzielała się w pewnej przykościelnej organizacji i stąd znała się z moją mamą. Pewnego dnia w październiku, wyszła z domu do kościoła i do niego nie doszła. Msze w kościele są na godzinę ranną i zazwyczaj bardzo dużo osób na nie uczęszcza. Pani X jednak nie dotarła tam. Co się z Nią stało nie wiadomo. Podobno ktoś widział,że ktoś na silę ją wpycha do samochodu, podobno się broniła...
Rok po jej zaginięciu, również w październiku ginie jej mąż - nazwijmy go Pan Y. Podobno ktoś miał informacje o Pani X i Pan Y wybiegł z domu tak jak stał, wziął tylko portfel i komórkę. Ślad po nim zniknął.
Nikt go nie widział, nikt o nim nie słyszał - jakby się pod ziemię zapadł. To tak w wielkim skrócie ta historia, która była dosyć znana w mediach swego czasu.
Wracając do meritum...Pan Y kiedy zaginęła zona wywiesił w mieście plakaty wielkości formatu A4 z jej zdjęciem. Wystarczyło raz spojrzeć i już wiedziałam...ona nie żyje. Sprawą zajęła się policja i na pomoc wezwała p. K.Jackowskiego, który stwierdził przeprowadzając wizję w domu zaginionych, że "  nic nie widzi i że na strychu kiedyś wydarzyła się jakaś wielka tragedia"  .  Później wielokrotnie proszony, odmawiał i nie odpowiadał na próby kontaktu przez stronę internetową i telefon. Te kilka lat temu kiedy to się stało, moja zdolność nie była jeszcze doskonała na tyle żeby od razu stwierdzić co się z Panią X stało. Poprosiłam tego samego dnia, a właściwie wieczora, ż by mi się przyśniła. Przed snem w łóżku powiedziałam " Droga Pani X niech się mi Pani przyśni i pokaże jak to było"  . Tej samej nocy miałam sen. Śnił mi się las mieszany z przewagą brzóz. Pełno liści dębowych wokół. dostrzegam ciało Pani X leżące twarzą do ziemi i przysypane niezdarnie liśćmi. Widzę ją ubraną w bluzkę białą i beżową spódnicę na nogach ma kremowe klapeczki, torebka leży obok razem z płaszczem. Obudziłam się, opowiedziałam mamie - kazała się pomodlić za spokój jej duszy i powiedziała,że opis ze snu zgadza się z opisem jak w tym dniu była ubrana. Kilka tygodni później kiedy sprawę opisała miejscowa gazeta, znowu mi się przyśniła - sen ten sam, tym razem więcej było liści i ciało jakby było ukryte pod nimi - nie prosiłam o ten sen...Od tego czasu czułam obecność Pani X przy sobie. Sprawa stawała się coraz głośniejsza w lokalnych gazetach. Ludzie opowiadali sobie zadziwiające historię na ten temat na ulicy. Mama pewnej niedzieli wróciła z kościoła - chyba był to marzec następnego roku - powiedziała,że Pan Y z dziećmi poszedł do lokalnego jasnowidza (swoją drogą nie wiedziałam że taki jest w okolicy), który powiedział podobno po części to samo co ja, mianowicie, że ciało jest pod liśćmi w lesie i ze zamordowali Panią X 2 młodzi mężczyźni, którzy przed śmiercią ja zgwałcili". Ja nie widziałam ani gwałtu, ani mężczyzn w swoich snach. Pani X przez rok od zaginięcia nie dawała mi spokoju. Nie straszyła mnie bynajmniej - po prostu sprawiała, ze koniecznie musiałam ja odszukać. Byłam o krok od pójścia do księdza i opisania co się dzieje i pójścia na policje - dzisiaj wiem ze dobrze ze wytrzymałam to napięcie. Apogeum sprawy miało miejsce w rok po zaginięciu Pani X. Pan Y również zginął. Dzieci- studenci wróciły do domu i nie zastały ojca. Zgłosiły zaginięcie na policję. Sprawa nabierała tempa - były wywiady z dziećmi, rodzina, z lokalnymi władzami w gazetach lokalnych i ogólnopolskich. Były programy 997 i Ktokolwiek widział ktokolwiek wie.
Po tym wszystkim pewnej nocy znowu miałam sen. Pani X wskazywała mi tym razem miejsce ukrycia swoich zwłok. Powiedziała mi: "  patrz, ja tam leżę"   po czym pokazała mi miejsce w lesie, blisko drogi piaszczystej, ale w głębi lasu. tym razem ciało było w rozkładzie, ale nadal dało się rozróżnić ubranie , buty i torebkę - las jakby ten sam, ale chyba przeniesiono jej ciało w inną jego część tak odczułam podczas tego snu. Było zanurzone w wodzie, ponieważ w tym okresie padał intensywnie deszcz. byłam bardzo poruszona tym snem, opowiedziałam mamie, mama uwierzyła w końcu,że jednak chyba muszę mieć dar i nie robię sobie żartów. Powiedziałam żeby się za nią modlić. Powiedziałam ze trzeba dać na msze, ale nie pomogło to zbytnio. Czułam jej obecność w końcu poprosiłam żeby odeszła, żeby przychodziła do mnie tylko w snach i nie męczyła mnie - tak bardzo chciała być odnaleziona. Ostatni sen o Pani X  miałam kilka miesięcy później, prawie to było 2 lata po jej zaginięciu, znowu ten sam z tymże teraz widziałam ze przez las przebiega droga szybkiego ruchu asfaltowa, do której kilkadziesiąt metrów dalej równolegle przez las biegnie ta piaszczysta i ciało jest jakby za małym pagórkiem w dole, tym razem nie było w tym dołku wody, było sucho ciało leżało jak w snach poprzednich.
Zobaczyłam Panią X obok siebie, nic nie powiedziała tylko się uśmiechnęła do mnie - wiedziałam ze się pogodziła w końcu ze śmiercią i ze odeszła do lepszego miejsca mimo ze nie miała pogrzebu.
Kiedy dowiedziałam się o zaginięciu Pana Y także poprosiłam żeby mi pokazał " jak to się stało"  . Dodam, że Pana Y w jakieś kilka miesięcy po zaginięciu wyemitowano w programie 997 i tam na zdjęciu dostrzegłam ze już on nie żyje. Przez dłuższy czas nie śnił mi się aż w rok po swoim zaginięciu (2 lata od zaginięcia Pani X) przyśnił mi się.Jestem w piwnicy jakiegoś domu, ewentualnie bloku, ale wg mnie to jest dom. widzę dwa stare piece grzewcze połączone metalowa rura, która jest ocieplona, wygląda to pomieszczenie na małe a la kotłownia w blokach. Widzę w rogu pomieszczenia bardzo brudnego Pana Y ze związanymi z przodu rekami. Jest wychudzony, smutny, wie ze zaraz umrze i pogodził się z tym. Chce odejść w spokoju do zony. W tej kotłowni są 2 miniaturowe okienka, tak małe ze tylko kot mógłby się przez nie przecisnąć. wyglądam przez jedno z nich jest zima, nie ma śladów prowadzących do tego domu - chyba jakiś opuszczony- brama otwarta na rozcież, widać ulice asfaltowa i sąsiedni dom do polowy otoczony bordowym płotem i mający w ogrodzie kilka krzewów teraz obsypanych śniegiem. Do tej kotłowni prowadzi bardzo długi i wąski korytarz, drzwi są szczebelkowe z drewna. Nagle otwierają się i wchodzą dwaj mężczyźni w czarnych kurtkach: skórzanej i ortalionowej, jeden jest łysy drugi ma czapkę. Śmieja się z Pana Y, dogryzają mu: " szykuj się teraz twoja kolej". Pan Y posłusznie wstaje i oni zakładają mu pętle na szyje z linię. Przewieszają ja przez jedna z rur grzewczych i każą stanąć Panu Y na stołeczku drewnianym. Pan Y bardzo smutny nie protestuje, nawet się nie broni. Ja czuje ze on chce mieć to już za sobą. Jeden z mężczyzn przewraca stołek a Pan Y zawisa i umiera. Ciało "dynda" pod rura a oni się śmieją i wychodzą, teraz widzę, ze ręce Pana Y były związane starym kablem czarnym. Budzę się z ulga ze oto Pan Y już jest po 2 stronie ze swoja zona...
Finału tej sprawy nie ma do dziś. Nie odnaleziono ciała Pani X ani Pana Y. Sprawa przycichła w mediach, chociaż swego czasu zainteresował się nią ówczesny minister sprawiedliwości...
Małżeństwo XY nie nachodziło mnie już w snach.
Lokalny jasnowidz określił ze ciało Pani X jest gdzieś głęboko w lesie, który znajduje się w powiecie Z. Ponieważ powiat Z leży na terenie jednej z polskich puszcz znalezienie ciała Pani X graniczy z cudem, a dopóki nie znajdzie się ciała polskie prawo uznaje taka osobę za zaginiona a nie zmarła...Małżeństwo XY nadal jest wiec tylko "zaginione".

Dzisiejszy sen

Dzisiaj śniło mi się,że znajduje się gdzieś w szpitalu. duża sala pełna kobiet, które leżały na łózkach, poprzedzielane parawanami z materiału i rodziły. Słyszałam ich krzyki i płacz dzieci. Ja tez byłam w ciąży i czułam,że rodzę, ale po wejściu na sale i zobaczeniu tylu osób jakoś strach i wstyd mnie obleciał. Był tam młody doktor, który kazał mi się położyć i były jakieś siostry-pielęgniarki.
W kolejnym wątku przed tym ze szpitala, byłam w jakimś sklepie zoologicznym i ponieważ musiałam gdzieś wyjechać to oddawałam chomika swojego i klatkę i za całość sprzedawczyni w sklepie powiedziała,ze może dać mi 150 ale czy złotych czy euro czy dolarów tego nie wiem. Było mi strasznie smutno,że go tam muszę zostawić i sprzedać. Chyba nawet płakałam w tym śnie z tego powodu.
Następnie jakieś wybrzeże morskie było i jakieś statki jakby wojskowe -wojna? nie wiem, może znowu to sen z poprzedniego wcielenia... widziałam jak się wspinam z mężem na te wydmy.

1 września 2010

Ofiary katastrofy w Smoleńsku

Dzisiaj od rana mam ciekawą rozmowę z Darkness z forum FN na temat katastrofy, a właściwie osób tam zmarłych. Podyktowana dyskusja jest  nowym artykułem na stronie FN dotyczącego niezliczonych teorii spiskowych odnośnie wypadku. Darkness zadała mi bardzo ważne pytanie, mianowicie: 
"  a patrząc na zdjęcia ofiar tej katastrofy wiesz, że był to wypadek? " i szczerze mówiąc to nie pomyślałam na początku o tym jak przeglądałam zdjęcia tych co zginęli, które zostały umieszczone w dodatku do Gazety Wyborczej. Dopiero później się, że tak powiem odważyłam spojrzeć im w oczy. Na tym polega moja zdolność - patrze na zdjęcie i w oczy danej osoby i wiem. Ktoś kiedyś powiedział, że oczy to zwierciadła duszy,że wszystko powiedzą. Oczy nie kłamią i można wszystko z Nich wyczytać.
Odpowiedziałam jej,że był to wypadek, ze względu na to,ze po kilku dniach zauważyłam że cześć ze zmarłych dopiero pogodziła się ze swoja śmiercią, jakby ja zaakceptowała. Na zdjęciu sp. Prezydenta widziałam przez moment jakby się wstydził  "  że tak się stało"   - cokolwiek by to oznaczało, on uzyskał już spokój i jest po drugiej stronie. Natomiast jego zona do 2 tygodni po pogrzebie na Wawelu nadal była wśród żywych tzn jej dusza była, nie odeszła jeszcze - widocznie trzymała ja tutaj córka i wnuczki - nie potrafiła się pogodzić z tym ze je "  zostawiła"  .  Dopiero po 2 tygodniach widziałam w jej oczach, że jest po tamtej stronie w pełni, że zaakceptowała swoją śmierć.Darkness zapytała mnie "   to dusze czasami nie chcą odejść? a są świadome, ze umarły?"   Tak mi się wydaje, czasami nie są świadome ze zginęły i nie wiedza ze maja odejść wtedy straszą albo może być tak ze wiedza ze umarły ale nie po zakańczane sprawy ciągle je trzymają albo ukochane osoby i takim duszom trzeba czasu na odejście - tak ja to sobie tłumaczę. Jak się nagle umrze i do tego tragicznie to tak jest, a przecież oni umarli nagle, nie wiedzieli, ze zgina wylatując z Warszawy, wiec dla ich dusz to jakby szok porównywalny z tym jaki my odczuwamy.
Nie prosiłam nikogo ze zmarłych z katastrofy, aby mi się przyśnili i pokazali "  jak zginęli " , nie chciałam, niech mają spokój  poza tym każdy wie jak zginęli więc uznałam za nie stosowne dopytywanie się. Nie pytałam się też czy to był zamach, albo spisek rządu polskiego i rosyjskiego...jednak nie czuje ze ta katastrofa ma taki podtekst, raczej skłaniam się do wypadku ale nie z winy pilota. Patrząc na zdjęcie załogi odczulam wielki smutek i przygnębienie ich dusz...