Sen dzieje się w zielonym ogrodzie, jest zielona trawa, pachnie jak po skoszeniu. Jakieś starsze małżeństwo - niby moi dziadkowie, ale to nie oni. Mówią mi żeby uważała gdzie idę, żebym nie wystraszyła im ptactwa. Po ogrodzie chodzą kury, chyba gęsi i jakieś ptaki (nie wiem jakie). Nagle zbliżam się do krzaków i zza nich wylatuje duży dorosły bocian. Jestem zafascynowana i wystraszona zarazem. Bocian patrzy na mnie złowrogo jakby mówił do mnie"uważaj gdzie idziesz". Niby uciekam, ale oglądam się za siebie , ten bocian mnie goni. Klapie czerwonym dziobem, i próbuje mnie uszczypnąć za ramie, siada mi na głowie i plącze włosy, czuje jak obejmuje mnie swoimi nogami i się mocno trzyma a ja uciekam i śmieje się s tego. Uciekam do domku tych dziadków, ale nawet jak wbiegam pod drzwi domku bocian nie ustępuje bije skrzydłami i chce mnie uszczypnąć. Dopiero do środka wciąga mnie moja koleżanka ze szkoły podstawowej. Widze tego bociana przez szybę w drzwiach, jak chodzi i patrzy na mnie.