O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

27 sierpnia 2013

Pociąg i prom.

Jestem na stacji kolejowej z mamą. Mamy gdzieś jechać, ale coś jest nie tak z pociągami. zatrzymują się w szczerym polu, a tory porośnięte są wysoką trawą lub krzakami. Ta stacja kolejowa jest gdzieś pod dużym wiaduktem. My czekamy na swój pociąg, ale przyjeżdżają nie te, które powinny. Ludzie wsiadają z poziomu ziemi. Pan motorniczego ubranego w stary mundur konduktorski, kiedy nasz pociąg nadjedzie powiedział, że niedługo, ale wpierw puszczą stare modele lokomotyw. Zapowiedział to również przez megafon, że to będzie atrakcja, bo normalnie one nie jeżdżą już. Widziałam 2 stare parowe lokomotywy, byłam tym podekscytowana. Potem przeszłyśmy na drugą stronę tych torów zważając , czy jedzie jakiś pociąg czy nie. Owszem jechał, ale abrdzo daleko, wiec szybko żeśmy przeszły. Wsiadłyśmy do pociągu, ale jemu skończyły się tory. wyjrzałam przez okno i widziałam, że pociąg jedzie normalnie po drodze, lecz maszynista zawraca i chce wjechać na torowisko. Pamiętam scenerię - pociagi podmiejskie takie jakie jeżdżą teraz  albo same jeździły, albo były doczepione do nowszych lub tych starych lokomotyw, które je ciągnęły. Stacja w szczerym polu, ale blisko rozjezdni pociągów, bo było dużo tych torów, do tego rosły wysokie topole, wzdłuż tej drogi, po której jechał przez pewien moment nasz pociąg. Po tym jak wjechał na właściwy tor sen się zmienił.
Jestem teraz na dużym pasażerskim promie ze swoim mężem, jego ojcem, a moim teściem, moja mamą, siostrzeńcem męża i młodszą siostrą mojego męża. Jesteśmy na górnym pokładzie, siedzimy i rozglądamy się. Prom jest bardzo duży, na tym pokładzie górnym, na świeżym powietrzu spacerują osoby Nam nieznane, niektóre się opalają. Moj teściu rozmawia ze swoim wnuczkiem co chwile tak jakby mu dogryzał. Mój mąż mówi:  "tato przestań, on jest jeszcze mały". W kocu teściu nie reaguje i mówi coś brzydkiego do małego - nie pamiętam co. Mały się zrywa i idzie do barierki. Mowie do męża, niech Twoja siostra z nim idzie, bo jeszcze wypadnie na dół. Moj mąż każe swojej siostrze iść za małym, ale ona robi to bardzo powolnie, powoli sie podnosi i wpierw woła go po imieniu, mały nie reaguje tylko wspina sie na barierkę i..spada...zrywam sie na rowne nogi i biegne tam, widzac, jak mały zsuwa sie po markizie zamontowanej na pokladzie pod nami i zjeżdża dajlej w dół, potem mi znika z oczu. Słysze wyraźny plusk wody i preczuwam najgorsze, że wpadł do wody. Mój mąż w panice mówi, ze idzie do kapitana by zawracał, ja z moją mamą, która nagle pojawia się koło mnie, biegniemy na dół szukać małego, wołamy go po imieniu, ale sie nie odzywa. Potem widzę, jakiegoś dorosłego mężczyzne w wodzie, myślę że to ten siostrzeniec, ale zdaję sobie sprawę, że jest za wyrośnięty, że to jakis obcy mężczyzna pływa sobie. Za chwilę widzę grupkę turystek w czerwonym bikini, które leżąc chyba na pontonie popijają szampana, a koło nich w wodzie widzę kilku mężczyzn. Pomyślałam, że to turysci z wyspy, którą mijamy właśnie.
Zbiegam na dol do głównego hallu promu i mowie mamie, idź w prawo a ja w lewo i za godzinę spotykamy się tutaj . Mojej mamie gubią się kierunki zamiast w prawo idzie w lewo , mowie jej "nie to ja mam iść w lewo, a Ty w prawo", ale mama znowu robi błąd , w końcu mowie "ok idź w którą stronę chcesz, ale widzimy sie tutaj pamietaj". Mama kiwa glowa i znika, ja szukam malego, ide zagladam do nocnego klubu na promie, gdzie teraz zawieszaja nieprzezroczyste gubre kotary, nie chce tam wchodzic, ale zagladam, malego nie ma. Teraz sen przenosi mnie na brzeg, widze ze prom przycumowany. Pomyslalam, ze mezowi udalo sie poprosic kapitana. Wychdoze na brzeg i widze grupke dzieci, zagladam do nich, ale rzadne z nich to siostrzeniec meza. Podchodzi do mnie jednak dziewczynka w wieku ok 8-10 lat i pyta mnie: "Szukasz tego chłopca?", potwierdzam skinieniem głowy. Onba na to "to chodź poszukamy go razem". Szukamy, wchodzimy gdzies niedaleko promu, ale nie ma go, w pewnym momencie wchodzimy na prom, gdyz ten musi juz odplywac. W torbie papierowej, ktora nagle mi sie pojawia, slysze dziwny pisk i ruch. Otwieram i mowie tej dziewczynce, "a co to może być"? Patrzę a to pisklę ptaka kiwi, bardzo duże i wyrośnięte, mówię jej "nie mozemy go zbarac, trzeba go wypuscic". wypuszczam ptaka, aczklwiek, on na mnie patrzy i mam wrazenie, ze zacznie za mna chodzic jak za matką. W pewnym momencie dziewczynka mowi "dajmy mu cos do zjedzenia" i rzudca sie do starego drzewa, ktore tu rosnie, w jego podsdtawie jest spróchniała dziura i tam siedzi duzy wij wielkosci 20 cm. Wiem, ze jest on niebezpieczny, mowie jej, nie bierz tego, nie dotykaj", ale ona wykopuje butem tego wija, wij leci i laduje na mojej głowie, krzyczę do niej "zdejmij mi go szybko!", ale wij miota sie zaplatany w moje wlosy, czuje jak rysuje ostrymi kolcami moja skórę glowy. W końcu udaje sie dziewczynce go wyplatac, ale spada na moja szyje i zaciska sie czesiowo na szyiu i na moim prawym policzku i czuje jak wciskaja sie kolce w moja skore. Mowie jej "odczep go szybko!". Jakims cudem odczepia go, jestem wpanice, uciekam stamtad. Potem mowie tej dziewczyce: "oszalałas, on jest bardso niebezpieczny, bardzo jadowity, dzieki Bogu mnie nie ukasil, inaczej trafilabym do spzitala na minimum 14 godzin. Nie dotykaj go nigdy, mogłam umrzeć!". Jestesmy na promie, dziewczynka znika, a pojawia sie moja mama zplakalna, widze ja w towarzystwie obcych ludzi, cos wspolnie jedza, a moja mam pije jakis owocowy koktajl. Pytam jej sie co z malym, a ona mowi "nie znalezli go jeszcze, pewnie sie utopil". Mama placze, a ja sie zastanawiam jak my teraz powiemy o tym jego mamie, czyli mojej szwagierce...


ps: woda w morzu w tym śnie była mętna i zielona, wiem, że wg sennika to zły znak, już sen wcześniej w basenie ze snu woda była brudna. Czekam na rozwój sytuacji i przygotowuję się na jakieś kłopoty...