O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

8 czerwca 2012

Wojna

Wojna pomiędzy dwoma krajami: Anglią, a USA. To się działo na terenie Włoch. Na początku snu widziałam włoski "but" jakby z kosmosu. Potem sen przeskoczył i byłam po tronie Anglików, czyli przeciw USA.
Miałam tam "dziadka", z którym mieszkałam, z mamą kontaktowałam się telefonicznie. Zastanawiałam się, czy nie uciec do wujka do Francji, kiedy zrobi się kiepsko, bo to najbliższa granica...Mama w rozmowie telefonicznej powiedziała mi, ze na Węgrzech przyjmują uchodźców i nawet dają Azyl, że przyjmą każdego kto będzie uciekać. Wydawało mi się, jednak, że to za daleko iść na piechotę, że szybciej do Francji do wujka, poprosiłam mamę, żeby zadzwoniła do niego.
Potem urywek następny...jestem z mamą w piekarni i kupuje jej chleb na drogę. Szukam włoskiej ciabatty dla siebie, ale nie podobają mi się bochenki, biorę inny. Mama wyjeżdża ode mnie do Polski, a następnego dnia mam wojnę.
Tu nic nie mówią, mama tylko do mnie dzwoni, a raczej ja do niej z budek telefonicznych. Wygląda to wszystko jak wojna domowa. Ludzie uciekają, za kolaborację (współpracę z USA są surowe kary). Czytam w gazecie, że pewna kobieta została pozbawiona głowy, a wraz z nią jej koń, na którym jeżdzila do obozu USA. Strasznie się przejęłam losem konia, a nie tej kobiety, nawet płakałam. Pocieszał mnie chyba mój mąż, ale też przez telefon.  Pomagałam Anglikom, widziałam, ze zaczęli chorować, na typowe wojenne choroby z brudu i braku pitnej wody: wszy, dyfteryt, opuchlizny, robactwo...
Mówiłam im co robiły moje babcie w czasie wojny, aby przeżyć. Jadły cebulę i myły zęby solą. Każę ogolić żołnierzom włosy żeby pozbyć się wszy. Wyglądają koszmarnie jak z obrazków z Oświęcimia.
Nagle słyszę dudnienie i niski ton - buczenie złowrogie- przypominam sobie , ze to bombowce , to jak podczas II WŚ. Uciekam z rowerem w las, zabieram szybko swoje 3 walizki, jedna z nich jest czerwona i może zostać zauważona przez samolot. Ląduję w jakimś szałasie z tym dziadkiem. On mówi, żeby się ratować zostawić rzeczy i uciekać. Mi jednak szkoda tych walizek i roweru. Jest ładny, nowy czerwony górski. Nie mogę też zostawić żołnierzy, mówię im co mają robić , w końcu dowódca prosi mnie abym weszła do okopu i zobaczyła czy przeciwnicy nie szykują się do ataku. Ma mi pomóc żołnierz. Wchodzimy do okopu, on podaje mi małą metalową rurkę, a raczej coś jak klucz ampelowy, o przekroju sześciokąta srebrne z aluminium? przykładam to do oka, jedno muszę zamknąć , żeby dobrze widzieć. Widze obóz amerykański jak na dłoni. To urządzenie chyba jest zastępstwem za lornetkę, ale aby działało mój kompan musi tak ustawić światło słoneczne za pomocą jakiejś płachty, żebym była w ciemności, wtedy to urządzenie działa najlepiej.
Pamiętam, że śniły mi się także czołgi, przejeżdżały kolo mnie, pełno i bardzo szybkie. Nie wiedziałam, że czołgi mogą tak szybko jechać...
Czy to sen o przyszłej wojnie? czy to sen proroczy? był tak wyraźny...dziwnie nie bałam się w nim, chciałam tylko skończyć swoje zadanie i wrócić do domu, ale z drugiej strony, żal mi było tych ludzi...