O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

29 grudnia 2011

Trująca asteroida

Jadę autobusem z wycieczką do Polskich gór chyba świętokrzyskich? Na pewno nie są to Tatry.  Mamy obejrzeć jakiś klasztor w skale. Ze mną jadą osoby starsze, a także dzieci.
Kiedy dojeżdżamy do tunelu wyrytego w skale, nagle zapada wielki rozbłysk i autobus staje wewnątrz tunelu. Ten rozbłysk to piorun. Kierowca w panice, mówi, ze nigdy w autobus piorun nie strzelił, że to zły znak i on dalej nie jedzie. Ludzie zaczęli wychodzić z autobusu. Zaczął wiać porywisty wiatr niosąc ze sobą tumany kurzu i pyłu. Część ludzi wyszła na zewnątrz tunelu i widziałam jak pokazują coś na niebie. Zrobiło się nagle bardzo jasno. Wszędzie ten wiatr coraz silniejszy, że trzeba było krzyczeć, żeby się porozumieć. Było bardzo ciepło, nikt nie miał szalików, żeby zasłonić usta i oczy od pyłu. Część osób zemdlała, ja też, obudziłam się chyba na noszach , niosą mnie do tego klasztoru. Bardzo kręci mi się w głowie, pytam się co się stało, ale nikt mi nie odpowiada. Jestem w tym klasztorze, wydaje się bardzo nowoczesny, wszędzie okna i duże drzwi oszklone.
Przyprowadzają resztę ludzi z ulicy, widzę przez okno balkonowe, że jest też w oddali wojsko. Nadal widać trąby powietrzne od pyłu. Pojawiają się ranni, maja wypaloną skore do kości, krzyczą, cześć ma spalone całe ciało i ledwo znoszą ten ból. Ktoś obok mnie, chyba lekarz mówi mi, że to przez ten pył, bo spadła toksyczna asteroida i wojsko się tym zajmuje. Nie wolno nikomu wychodzić z domów, kazali po uszczelniać okna. Lece więc i sprawdzam każde okno. Jest kilka, chyba dwa, które nie chcą się zamknąć, siłuje się z nimi. Ktoś chce się dostać do środka, ale nie mogę jej wpuścić, to starsza kobieta, podobna do mojej babci od strony taty.
 Uciekam , chowam się, żeby inni co biegną przez te pola nie dostali się do środka, udaje, że mnie nie ma.
Nikt nie może wdychać tego pyłu bo jest śmiertelnie trujący. Parę osób zmarło od razu. Uciekam do łazienki.
Każdy dostaje prowizoryczną maskę na twarz. Siedzimy i patrzymy jak na środku pola na wzgórku jest wojsko i straż pożarna i coś tam gaszą. Na tym kończy się sen.