O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

2 listopada 2010

Historia z wroną.

Zanim napisze to chce przeprosić czytelników bloga, ze moja ostatnia notka z informacja dotycząca mojego wyjazdu nie ukazała się. Widocznie złośliwość przedmiotów martwych...Przez te 2 tygodnie nie miałam dostępu do internetu, ale sny zapisywałam skrupulatnie na kartkach. Oczywiście podzielę się tutaj nimi na blogu w odpowiednim czasie. Dzisiaj chciałabym jednak opisać historię związaną z wroną.

Jakieś 3 tygodnie temu, na kilka dni przed moim wyjazdem, postanowiłam poprzesadzać kwiaty na balkonie. Kupiłam nowe doniczki i torf i zabrałam się do pracy. Kiedy już skończyłam, poszłam do kuchni nabrać wody do podlania tych kwiatów. Kiedy odwróciłam się w stronę balkonu, zobaczyłam, że na poręczy ląduje bardzo duża wrona. Ewidentnie widziała mnie bo przekręcała łepek w moją stronę. Miała też otwarty dziób. Pomyślałam, że pewnie chce jej się pić, ale stałam nie ruchomo, żeby jej nie przestraszyć. Wrona nagle zaczęła po tej poręczy chodzić. Mam bardzo długo i szeroki balkon i barierka jest na całej jego długości. Wrona te odległość pokonała 2 razy cały czas patrząc na mnie z tym otwartym dziobem, po czym odleciała na pobliską lampę uliczną, z której odleciała, jak tylko wyszłam na balkon. Kiedy tak się przechadzała po tej barierce od razu pomyślałam sobie: "   Oj żeby to nie był jakiś zły znak  ".  Na 2 dzień rozmawiałam z moją mamą przez telefon, powiedziałam jej o tym incydencie i o swoim przeczuciu. Zapytałam jej jak się czują babcie i żeby na nie uważała, bo wyczuwam ze coś się złego stanie u Nas w rodzinie.
Tuż przed moim wyjazdem rozmawiam z mama jeszcze raz i wtedy powiedziała mi ze mój wujek jest na coś chory, nie wie na co, ale podobno jest w szpitalu, że ktoś z rodziny mówił, że spuchł mu mózg...Mama zapytała mnie wtedy czy to rak może spowodować coś takiego, ale nie byłam pewna wiec stwierdziłam, że raczej nie, ze nie słyszałam o czymś takim. Mama powiedziała, ze informacja o tym nie jest potwierdzona, ze pewnie to nic złego, że to rodzinna plotka jak zwykle - co u Nas w rodzinie jest dosyć powszechne i zazwyczaj jest kilkanaście rożnych wersji na temat jednego zdarzenia...Uznałyśmy wiec z mamą, te wiadomość o stanie zdrowia za mało przekonywującą. Ja potem wyjechałam na 2 tygodnie. Będąc na wyjeździe dostałam smsa od mamy, że wujek zmarł i będzie pogrzeb. Wiedziałam wtedy, że ta wrona to jednak nie był przypadek. Nawet napisałam to mamie w smsie zwrotnym. Wujek był młodym człowiekiem, zmarł kilkanaście dni temu. Przeżyłam szok jak się dowiedzialam o jego śmierci, był to jeden z moich ulubionych wujków - taki najnormalniejszy...do tego utalentowany muzycznie...
Wrona okazała się ponurym zwiastunem jego bliskiej śmierci...