O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

4 września 2010

Sen z 23 sierpnia 2010

Jestem gdzieś z moja mamą chyba, albo koleżanką. Jest ciemno-wieczór. Idziemy na wystawę do Muzeum Powstania Warszawskiego. Nie jest to jednak takie same muzeum jak w rzeczywistości, inne wejście i budynek. Większość eksponatów znajduje się w lesie Po drodze do muzeum spotykamy przypadkowe osoby. Kobieta i 2 innych osób pytają mnie, gdzie mogą dostać  okulary przeciwsłoneczne w kształcie serc - takie plastikowe. Pokazują mi nawet połamane. Mówię im, że w tym muzeum są takie do kupienia w różnych kolorach za 16,50. Bardzo mi dziękują . Ta kobieta jednak rozpoznaje we mnie osobę z pewnego forum, na którym się udzielam w rzeczywistości. Pyta mnie czy ja to...., ale udaje, że nie i odpowiadam " nie " pomimo, że trafnie mnie rozpoznała. zł za sztukę. W tym momencie snu wiem już, że ze mną jest moja mama, bo pyta mnie "  czemu się nie przyznałaś?  ". Odpowiedziałam jej: "  Nie chcę, żeby coś ode mnie później chcieli cały czas...  ". Trafiamy pod muzeum, gdzie chwilę po Nas trafia tamta kobieta od tych okularów. Jesteśmy dosyć późno i muzeum już zamknięte, ale upór tej kobiety powoduje, że wchodzimy jako ostatni. Muzeum ma dużo ekranów, na których widać bardzo stare filmy wojenne i przekazy z kroniki telewizyjne.Są też eksponaty. Przechodzimy dalej i wchodzimy w las, gdzie głos z głośników mówi, że „tak traktowano ludzi w obozach”. Wchodzimy i widzę klatki ze zwierzętami . Głównie kozy i owce, chude, skóra i kości. Jest ich tak dużo, że niektóre tratują mniejsze na śmierć. Niektóre zwierzęta z otwartymi złamaniami kończyn próbują ustać na nogach, ale słaniają się z bólu Ja płacze na ten widok i mówię: „Po co żeś mnie tutaj zabrała?”. Mama wyprowadza mnie, a ja nie mogę się uspokoić. Wracamy do pomieszczeń muzeum, gdzie na jednym z ekranów widzę wnuczkę naszego dobrego znajomego, która śpiewa przepięknie pieśń. Patrząc na te wnuczkę znajomego mówię do mamy: „Jaki ona ma piękny i mocny  głos, nie wiedziałam, że (…) tak potrafi”. Moja mama odpowiada mi: „No widzisz jak pięknie śpiewa?”. W tym momencie budzę się…
Jeszcze rano po przebudzeniu mogłam zanucić te melodię i powiedzieć tytuł, ale niestety zapomniałam.Teraz mogę jedynie stwierdzić, że to była jedna z pieśni kościelnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz