Sen 3 etapowy, po każdym przebudzeniu powracał i zaczynał się od nowa - a więc sen z przesłaniem dla mnie - ważny.
Pierwsza część snu dotyczy mojej Pani profesor z mojej uczelni, którą dawno temu skończyłam. Miałam z nią świetny kontakt, obroniłam u Niej magisterkę na 5+. Śniła mi się dzisiaj, coś razem robiłyśmy u mnie w mieście, jakby przyjechała mnie odwiedzić. Wiem, że została u mnie bardzo długo i prosiłam kogoś, jakiegoś mężczyznę - na pewno to nie był mój mąż, tylko ktoś inny, aby odwiózł ją na dworzec PKP,. Pamiętam, że na zegarze była 23:30, było lato i dopiero się ściemniało (?), jednak stwierdziłam, że chyba obydwoje nie zdążą na ten pociąg, bo to jest ostatni już do Warszawy. Pani profesor u mnie została na noc, rozmawiałyśmy na temat wspólnej pracy i mojego doktoratu (?!), mówiła, że to dobry pomysł, że warto go zrealizować, że mi pomoże, rozmowa dalej toczyła się na temat tego projektu, gdy nagle coś zaczęło się dziać i ludzie zaczęli biegać po ulicach. Trzeba było się pakować i uciekać, bo coś złego nadchodziło. Zdenerwowana pakowałam Panią profesor i razem z tym mężczyzną uciekaliśmy, tylko nie wiem dokąd, bo w tym momencie sen przeskoczył do drugiej części.
Druga część, jestem w terenie górzystym, od mojego domku na wzgórzu w odległości około 100 metrów lub mniej widzę poniemieckie ciężkie i grube bunkry, częściowo wysadzone, ale częściowo całe, na których jest mech i rosną drzewa. Odwiedzali mnie znajomi, byłam w jednym z bunkrów jakbym oprowadzała ich o nim, mówiłam, że był on przeciwlotniczy. Potem telefon, w słuchawce słyszę głos kolegi, który nie wie czy faktycznie nie ściemniam, więc mówię mu: "teraz jak z Tobą rozmawiam w odległości jakichś 70-90 metrów mam bunkier, jak nie wierzysz, sam przyjedź i zobacz, zapraszam". Jestem znowu w bunkrze, jest ciemno i pachnie wilgocią, myślę sobie, że można łatwo byłoby tu ukryć dużo osób, bo od bunkra w głąb ziemi idą tunele.
Pierwsza część snu dotyczy mojej Pani profesor z mojej uczelni, którą dawno temu skończyłam. Miałam z nią świetny kontakt, obroniłam u Niej magisterkę na 5+. Śniła mi się dzisiaj, coś razem robiłyśmy u mnie w mieście, jakby przyjechała mnie odwiedzić. Wiem, że została u mnie bardzo długo i prosiłam kogoś, jakiegoś mężczyznę - na pewno to nie był mój mąż, tylko ktoś inny, aby odwiózł ją na dworzec PKP,. Pamiętam, że na zegarze była 23:30, było lato i dopiero się ściemniało (?), jednak stwierdziłam, że chyba obydwoje nie zdążą na ten pociąg, bo to jest ostatni już do Warszawy. Pani profesor u mnie została na noc, rozmawiałyśmy na temat wspólnej pracy i mojego doktoratu (?!), mówiła, że to dobry pomysł, że warto go zrealizować, że mi pomoże, rozmowa dalej toczyła się na temat tego projektu, gdy nagle coś zaczęło się dziać i ludzie zaczęli biegać po ulicach. Trzeba było się pakować i uciekać, bo coś złego nadchodziło. Zdenerwowana pakowałam Panią profesor i razem z tym mężczyzną uciekaliśmy, tylko nie wiem dokąd, bo w tym momencie sen przeskoczył do drugiej części.
Druga część, jestem w terenie górzystym, od mojego domku na wzgórzu w odległości około 100 metrów lub mniej widzę poniemieckie ciężkie i grube bunkry, częściowo wysadzone, ale częściowo całe, na których jest mech i rosną drzewa. Odwiedzali mnie znajomi, byłam w jednym z bunkrów jakbym oprowadzała ich o nim, mówiłam, że był on przeciwlotniczy. Potem telefon, w słuchawce słyszę głos kolegi, który nie wie czy faktycznie nie ściemniam, więc mówię mu: "teraz jak z Tobą rozmawiam w odległości jakichś 70-90 metrów mam bunkier, jak nie wierzysz, sam przyjedź i zobacz, zapraszam". Jestem znowu w bunkrze, jest ciemno i pachnie wilgocią, myślę sobie, że można łatwo byłoby tu ukryć dużo osób, bo od bunkra w głąb ziemi idą tunele.
Te 2 części zaczynały się po każdym obudzeniu w tej samej kolejności co tu napisałam. Budziłam się w sumie ze 3 razy dzisiejszej nocy/poranka i za każdym razem ten sen/sny powracały i działo się dokładnie to samo...interesujące. Martwi mnie jednak wizyta we śnie Pani profesor, jak się obudziłam już ostatecznie zastanawiałam się, a co jeśli ona zmarła i przyszła się pożegnać w ten sposób? nie wiem, taka myśl mi przeszła przez głowę...Pani profesor to już staruszka, na emeryturze od lat, a przychodzi uczyć studentów bo to jej pasja...mówiła Nam kiedyś, że ona wśród Nas studentów czuje się młodziej. Niestety odkąd wyjechałam z PL nie mam jak sprawdzić czy ona żyje czy nie, tzn nie mam nikogo już ze znajomych na uniwersytecie, kto by sprawdził czy nadal przychodzi na zajęcia czy nie. Jak byłam w tm roku na początku w Polsce to jeszcze uczyła, chociaż nie dane mi było się z Nią spotkać osobiście.
byłaś ulubiona studentką Pani Profesor? masz piwnicę/schron/miejsce pod ziemią do schowania się gdy przyjdzie ten czas? Gdzie ty teraz przebywasz?
OdpowiedzUsuńakurat mieszkam na stałe poza Polską już kilka lat. Tu nie mam takiego schronu/piwnicy, ale mam w Polsce w domu rodzinnym. Ogólnie zamierzam przylecieć na święta (grudzień) w tym roku i tak jakoś skołuję samolot, że postaram się być przed 21 grudnia na wszelki wypadek :)
OdpowiedzUsuńA czy byłam ulubiona studentką to nie wiem, ale na pewno miałam z nią bardzo dobry kontakt, bo obie mamy wspólne zainteresowania i pasję zw. z zawodem :)
Ojej dziwne sny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)