O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

10 czerwca 2011

Łódź i odwiedziny zmarłego

Sen zaczyna się od tego, że jestem na łodzi z jakimś mężczyzną. To nikt z moich znajomych, jest on starszy ode mnie powiedzmy, że jest w wieku mojego taty. Wypływamy w morze. Widzę siebie jako inną osobę tzn., wiem, że to jestem ja, ale we śnie jest to kobieta zupełnie do mnie nie podobna. Bardzo boi się tej wyprawy. Dostaje w śnie wiadomość, że wypłyniecie jest związane z ucieczką od jakiegoś kataklizmu. Ta łódź to motorówka - stary typ, coś a la przerobiony kuter rybacki. Wewnątrz jest kuchenka i mały telewizor. Tam oglądamy wiadomości. Widzę w nich, że ogromna fala tsunami idzie do Japonii. Widzę jak ludzie uciekają w głąb lądu, ale ta fala jest bardzo szybka i niektórych porywa. Teraz widzę, że ta kobieta to jednak nie ja, bo ona rozlewa zupę, a ja przecież nie mogę być taka niezdarna. Przeprasza ona tego człowieka, on ją uspokaja.
Teraz sen pokazuje inna scenkę. Jestem ze swoim chrzestnym w samochodzie, w jego aucie. to jest auto dostawcze, ciemnoczerwone. Jadę w nim ja i moja mama. Jedziemy chyba zobaczyć tatę. Wujek prowadzi auto spokojnie, nie nerwowo, postanawia pojechać skrótem przez miasto (w tym śnie to Warszawa).  Robi tak, ponieważ odbywa się jakiś strajk i ulice są zablokowane. Widzę też dużo turystów ubranych w szaliki i akcesoria polskie, to są kibice na Euro 2012. Mijamy ich i udajemy się w boczna uliczkę. Wyłożona jest płytami, zakręca i na końcu jej widzę stojący ambulans na poboczu z włączonymi światłami. Nie robi to na mnie wrażenia. Dojeżdżamy do skrzyżowania. Z lewej strony naszego auta jedzie brązowe stare auto, wujek czeka, aż przejedzie i wtedy powoli bardzo rusza. Toczymy się po tej drodze (nie wiem czemu), spoglądam na prawą stronę naszego samochodu i widzę rozpędzony samochód, również dostawczy, tylko w odcieniu pomarańczowym, jego przód jest podobny do samochodu typu Żuk, jednak to nie jest ten sam samochód. Myślę sobie, że zaraz w Nas uderzy i będzie kraksa. Już chcę powiedzieć do wujka, żeby przyspieszył, ale tamten kierowca z piskiem opon zatrzymuje się tuż za tyłem naszego auta. wygląda przez okno szoferki i wygraża się, wygląda jakby pochodził z Rumunii lub Bułgarii. Powiedziałam wujkowi, że prawie Nas uderzył, wujek odpowiedział, że przecież zdążył przejechać.
Teraz sen dzieje się u mnie w rodzinnym domu, jest jakieś spotkanie chóru, w którym śpiewa moja mama. Przychodzą znajome Panie, uśmiechnięte. Jest też była dyrygentka naszego chóru. Nie widzę jednak męskiej części zespołu, ani obecnego dyrygenta. Widze , że na stole w dużym pokoju leży zmarły, mój i mamy znajomy, który przez wiele lat ten chór prowadził, potem odszedł na emeryturę, a ja go często odwiedzałam z mamą.Widze, że leży, wiem , że nie żyje, ale nie boję się go. Podchodzę do tego normalnie, przecież to tylko ciało, dusza jest już poza nim. Moja mama w kuchni coś szykuje, znajome panie wchodzą i witają się ze mną. Ida do tego dużego pokoju, gdzie leży zmarły. Jednak wygląda na to, że go nie widzą? Nagle zauważam, że zmarły otwiera oczy, wraca do żywych, powoli podnosi się ze stołu. Jest młodszy, wygląda na około 60-65 lat, więc dużo młodziej niż jak go ostatni raz widziałam przed śmiercią. Jest zadowolony, uśmiechnięty. Rumiane policzki i gładka cera. Wychodzi do przedpokoju i wita się ze mną i moją zakłopotaną mamą. Widze zachwyt Pań z chóru, pytają go: " X to Ty żyjesz??", "jak to możliwe, przecież umarłeś!", była dyrygentka chór, która zajęła na krótko po tym znajomym miejsce, mdleje na jego widok, inne ją cucą, widze, że jest blada jak ściana.. On się tylko uśmiecha i wzrokiem daje mi do zrozumienia, żebym podeszła bliżej. Czuję jego ciepło, wiem, że jest szczęśliwy i teraz przyszedł Nas odwiedzić jeszcze raz, z tej drugiej strony. Pytam go nieśmiało: "jak tam jest?opowiedz dobrze Ci tam?", on odpowiada: "jest pięknie, nie da się tego słowami opisać, świeci słońce i pełno kwiatów". W tym momencie w tym śnie wyobrażam sobie ten obraz, który mi opisał. Mam w głowie mnóstwo pytań na tematy osobiste, lecz wiem, że pewnie nie będzie mógł na nie odpowiedzieć. Mimo wszystko ryzykuje i pytam: "Proszę powiedz coś o moim przyszłym życiu". On na to tylko się uśmiechnął, ale w jego oczach odczytałam, że wszystko będzie dobrze. Teraz sam zaczął mówić/pytać się o pogrzeb, kto go organizował i dlaczego taki skromny nekrolog. Powiedziałam mu: "przecież wiesz kto go pisał" (tu mam na myśli jego córkę). On tylko westchnął i pokiwał głową. Potem przeszedł się ze mną po przedpokoju i coś jeszcze chciał mi powiedzieć, ale w tym momencie obudziłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz