O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

18 czerwca 2011

Na statku obcych

Śni mi się, że jestem z moim psem gdzieś nad jeziorem. Ten pies ze snu wygląda inaczej niż mój pies obecny. Bawi się w trzcinie. Ja wyglądam też inaczej w tym śnie, jestem blondynką z długimi prostymi włosami. W pewnym momencie słyszę szum, trzciny się poruszają jakby był wielki wiatr, ale ja tego wiatru nie czuję, pies kuli się i ucieka. Walom go, w pysku ma jakieś dziwne urządzenie przypominające pilota, gryzie to. Potem zapada ciemność. Nic nie słyszę i nic nie widzę. Budzę się w jakimś pomieszczeniu wypełnionym aparaturą, światłami, wszystko miga, koło mnie leżą i śpią 2 osoby, kobieta i mężczyzna, przede mną za wielką szklana ścianą unosi się mężczyzna w średnim wieku, jakby był kosmonautą, bo za tą ścianą jest stan nieważkości. Ma po podłączane jakieś rurki do ciała, ale jest przytomny. Siadam na łóżku, czuję ból w prawej dłoni, widzę, że mam założone wkłucie na wysokości nadgarstka. Wyjmuje igłę i rurkę. Ten kosmonauta chce mi coś powiedzieć, ale mnie nie rozumie, przez szybę słyszę, jak mówi po rosyjsku. Próbuję obudzić tę kobietę i mężczyznę, ale oni śpią. To pomieszczenie jest małe, są tylko 1 drzwi. to jakby pokój. Kieruje się do wyjścia. Jestem bardzo słaba, robi mi się ciemno przed oczami, ale udaj mi się nie zemdleć. Drzwi się rozsuwają i ku mojemu zdziwieniu ukazuje się szeroki korytarz, na którym spacerują, jeżdżą , przewożą coś ludzie. Są uśmiechnięci i zadowoleni, patrzą na mnie, coś o mnie mówią. Korytarz jest biały, wysoki i szeroki o przekroju kwadratu, cały czas zakręca, więc wygląda jakby to było koło. po mojej prawej stronie wzdłuż prawej ściany korytarza na całej jego długości sa takie same małe drzwi, widocznie prowadzą do pokojów jak ten mój. Idę w lewo, ale z trudem. Mam na sobie jakąś biała piżamę, jakby ze szpitala, czuję, że pod tym nic nie mam. Dochodzę do jakiegoś biurka za którym siedzą 2 kobiety, chwytam się biurka i pytam ich o coś, ale w tym momencie robi mi się ciemno i mdleję. Znowu cisza i ciemność. Gdzieś w oddali słyszę głosy tych kobiet i innych osób. Budzę się powoli, jestem posadzona na jakiejś ławce, koło mnie parę osób. Mówią po polsku, albo ja ich rozumiem. Mówią, że jestem na statku, że teraz nic już nie muszę robić, bo zostałam zabrana z ziemi i do końca życia mogę tu mieszkać, nie muszę o nic się przejmować. Jestem uratowana jak inni ludzie. chcę coś powiedzieć, ale z trudem poruszam ustami - chce mi się spać i jestem bardzo słaba. Znowu mdleję, tym razem budzę się w pokoju, z którego wyszłam. Kobieta i mężczyzna także się obudzili, ten rosyjski kosmonauta próbuje się wyrwać i wali pięściami w tę szybę, kobieta mówi, że on jest agresywny, chce stad uciec i dlatego go wsadzili za szybę. Ona mówi do mnie po hiszpańsku, ale ją rozumiem, mimo, że nie znam tego języka. Mężczyzna obok, może w wieku 45-50 lat, mówi, że mam się nie bać, jak przyjdą, że oni są bardzo mili, że to poczuję w sobie, że mam się nie bać. Pytają mnie skąd jestem, mówię im, historię z psem, że pies coś znalazł w trzcinie i gryzł coś co przypominało pilota do TV, potem był wiatr, pies uciekł, a ja obudziłam się tu. Hiszpanka mówi, że z nią był podobnie, też znalazła jakiegoś pilota w domu, nacisnęła , bo myślała, że mąż wymienił stary pilot na nowy i potem to samo - obudziła się tu. Mówię im, że muszę znaleźć swoich bliskich, psa i narzeczonego. Kłaniam się im i kieruję się do drzwi. Wychodzę na tamten korytarz, idę w lewo, mijam to biurko i udaje się do większych drzwi po prawej stronie korytarza. Otwierają się automatycznie, przy drzwiach leży jakaś kobieta z dzieckiem, w ubraniu normalnym. Pomyślałam, że dopiero co ich przywieźli. Nagle wyczuwam, że ktoś jest w pokoju. Przypomniałam sobie słowa, że mam się nie bać. Wiem , że za chwilę zobaczę obcych, te duże głowy i oczy. Mimo wszystko czuję strach i idę tam. Wychodzą jakby zza ściany, jest ich dwóch, strach mija a we mnie pojawia się radość. Duże głowy i czarne oczy, ubrani w połyskujący, świetlisty skafander, ale nie widać,ani końca, ani początku rękawów, nogawek, kołnierzyków. Są ciut niżsi ode mnie może mają 140-150 cm. Rozmawiają ze mną telepatycznie, nawet wiem, że się uśmiechają, chociaż tego nie widać. Myślę o nich, że sa tak mili, że nie potrzebnie były te wszystkie historie i złych kosmitach wymyślane, oni się śmieją. Mówią, że ich zadaniem jest Nas zabrać z ziemi, żebyśmy mogli odbudować populację później, że mamy tu się rozmnażać to jest tylko nasze zadanie, nic więcej, możemy robić co chcemy. Pytam się ich czy mogą mnie wyleczyć z moich dolegliwości. Oni patrzą na siebie i dotykają mój brzuch ręką i jeszcze czymś, ale w tym momencie znowu mdleję. Budzę się na korytarzu, koło tego biurka. Kobiety mówią do mnie, że chyba muszę być im bardzo potrzebna, skoro co chwilę mnie tu odstawiają nieprzytomną, podobno to dobrze, to znaczy, że mnie leczą. Kobieta mówi do mnie, żebym powiedziała im coś o swoim życiu. Opowiadam, że mogłabym tu zostać, ale nie ma tu mojego narzeczonego, albo nie mogę go znaleźć jeszcze, martwię się o swojego psa i koty. Opisuje im mój dom rodzinny, szkołę. One tylko kiwają głowami. Podchodzi jakiś mężczyzna do nas - to ten z mojego pokoju chyba francuz? Mówi do mnie, ja go rozumiem, mimo, że nie znam francuskiego. Odpowiadam mu po polsku, on mnie też rozumie. On mnie pyta czy nie miałam przed tym uprowadzeniem dziwnych zjawisk w domu. Powiedziałam, że tak, sięgam do kieszeni i wyjmuję swój telefon komórkowy samsung, działa i pokazuję wszystkim filmiki i zdjęcia dziwnych zjawisk. Na filmie są moi rodzice, zupełnie inaczej wyglądają niż Ci z mojego obecnego życia, dom tez inaczej wygląda i jest w innym miejscu. Widzę, że jemy obiad, jest tez tam moja młodsza siostra ( w realu nie mam rodzeństwa) i nagle przylatują jakieś świetliste motyle i krążą nad stołem. Za chwile filmik drugi, tym razem jakieś światła zaglądają Nam do domu. Jestem smutna, bo nie ma tu mojego narzeczonego. Oni mówią, żebym go poszukała. Wskazują mi drogę na główną galerię, mówią, że ludzie tutaj sobie znajdują zajęcia i nawet obcym pomagają, że ten statek jest tak duży, że nie dam rady go w życiu całego zwiedzić. Otwierają się drzwi do wielkiej galerii, a tam widok niczym z Matriksa, wielka hala, której końca nie widać, pełno ludzi, którzy nie chodzą a unoszą się w stanie nieważkości, jedni coś ciągną, inni rozmawiają, inni pchają jakieś wózki, ktoś tam sprząta, widzę mężczyznę przewożący zwierzęta, w jednej z klatek widzę swojego psa i koty. Mówię mu , żeby się zatrzymał i je wypuścił. On mówi, że musi je zawieść do kwarantanny do drugiej części statku, ale nic im się nie stanie, dostaną zastrzyk i potem do mnie wrócą. Uspokajam się i daje mu odjechać. To jest wszystko tak ogromne, że ciężko mi to pojąć. Teraz orientuje się, że nie jestem już w piżamie, rana po wkłuciu zniknęła i nie boli mnie. Mam na sobie ten skafander jak inni i jak obcy, przylega do ciała, jakby wtopił się w nie, jest piękny, srebrno-złoty połyskuje. Czuje się wspaniale, szczęśliwa i dumna. Potem znowu znajduję się w tym pokoju z obcymi, mówią mi, że oni przybywają na ziemię co kilka tysięcy lat, żeby zabrać ludzi, reszta zostaje na ziemi, nie biorą wszystkich. Pytam  jaki jest tego cel, mówią, że rozmnażanie, że mamy się rozmnażać, a na ziemi nie ma dobrych warunków do tego, nie ma spokoju, nie ma czasu, tu jest spokój i czas, mówię im, że nie ma mojego narzeczonego, dają mi do zrozumienia, że go tu nie ma, że on nie był dobry dla mnie, że tu na statku muszę sobie poszukać nowego. Mówią, ze najważniejszym celem ludzi jest rozmnażanie, przedłużenie gatunku, bo jesteśmy unikatem we wszechświecie, ale za szybko się starzejemy, więc oni i inni chcą Nam pomóc przetrwać. Mam mnóstwo pytań, ale zasypiam tam. Budzę się we własnym łóżku, patrze czy nie mam śladów tam gdzie było to wkłucie, ale nic nie mam, nic mnie nie boli. Znowu zasypiam, znowu wracam na statek i znowu obcy mówią mi, że rozmnażanie jest najważniejsze, bo inaczej nie przetrwamy. Znowu zasypiam z myślą, że muszę ten sen opisać i przekazać innym. Budzę się i już leżę w łóżku. Koło mnie śpi mąż, więc wstaję i siadam przed laptopem i pisze ten sen.

2 komentarze:

  1. Fascynujący sen, opowieść na scenariusz filmu s-f, ale przy tym wszystko jest niezwykle realistyczne jakbyś opowiadała o swoich prawdziwych przeżyciach. Niesamowite !

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to faktycznie się wydarzyło? od popołudnia mam problemy żołądkowo-jelitowe - chyba jakieś zatrucie, a może...?

    OdpowiedzUsuń