O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

21 maja 2011

Dzisiejszy sen

Stoję z moim mężem na szczycie góry, skąd rozciąga się widok na wielka nizinę. Mąż pokazuje mi nasz wspólny domek. Obejmuje mnie a ja jego i tak patrzymy się w dal, próbując dostrzec nasz dom, który jest malutki, jak kawałek łebka od szpilki.
Sen przenosi się teraz gdzieś indziej. Jestem na wycieczce ze swoimi znajomymi. śród nich jest też mój kolega, który nie był mi obojętny w czasach licealnych, ale nic z tej znajomości nie wyszło niestety. Siedzę obok niego w autokarze. Jedziemy wraz z innymi do sanatorium. Nagle autobus staje. Ktoś każe Nam wszystkim wysiadać. Zdarzył się tragiczny wypadek. Inny autobus  z czymś się zderzył bardzo dużo osób poszkodowanych. Wiem, że trzeba im pomoc. to jakaś narodowa tragedia, nawet widzę wojsko pomaga, bo ludzie są zakleszczenie w tamtym autobusie. wygląda to tak jakby dwa autobusy się zderzyły i potem sczepiły razem. Widzę czołg, przejeżdża kolo mnie, wojsko próbuje pomoc rannym, są karetki, my tez mamy pomoc lżej rannym. Każda pomoc się przyda. Biegam wśród rannych, czuje, ze zawsze chciałam to robić, ale boje się, ze gorzej się poczują, ze nie potrafię im pomoc. W końcu ktoś krzyczy na mnie, żebym pomagała w końcu. Przełamuję się i idę. Każdy prosi o pomoc, słyszę jęki, zapada jakby wieczór, ale widać wszystko, a może to jest wcześnie rano? Podchodzę do jakiejś kobiety. To mulatka, jest w ciąży w 3 miesiącu, mówi mi , że wszystko ją tam boli. Zaglądam pod jej sukienkę i wiem, że dziecka nie da się uratować, że trzeba jej zrobić operację. biorę ją za rękę i tłumaczę, że tak trzeba i żeby się zgodziła. Potem jestem przy jakimś małym dziecku - niemowlak, może 4-5 miesięcy. mój kolega z autobusu bierze go, a ja krzyczę, zostaw i nie dotykaj dziecka, może mieć uszkodzony kręgosłup, a Ty tak go bierzesz...jeszcze mu coś złamiesz. Kolega odkłada dziecko, ale wygląda, że małemu nic nie jest. Ja mówię do tego kolegi: muszę sprawdzić, czy nie ma krwiomoczu w pieluszce, jeśli jest to znaczy, że dziecko ma jakieś wewnętrzne uszkodzenia. Odchylam pieluszkę, ale nic nie widzę, jest czysta.
Potem jestem już w tym sanatorium, mamy jakiś posiłek, przyjechaliśmy nocą. Koło tego sanatorium jest lotnisko, widzę lądujące samoloty pasażerskie. Jest to małe lotnisko położone na skraju lasu. Jem jakieś ciasto, chyba szarlotkę i patrzę na te samoloty. Potem coś się dzieje i inny kolega z autobusu coś robi, jakiegoś psikusa czy coś w tym stylu i kierownik Sanatorium jest bardzo zły, jakieś babki - niby siostry, które się Nami zajmują zaczynają krzyczeć na tego kolegę, a ten się śmieje. Wychodzę z tym kolegą drugim, tym z liceum i jedziemy jakimś starym samochodem, on prowadzi, ale kończy się benzyna, to jest czerwony, stary samochód. Mówię mu : zatrzymaj się , bo to nie ma sensu dalej jechać, jak wrócimy? Próbuję zaciągnąć hamulec ręczny, ale on w ogóle jest jakby urwany, kiedy pociągam to zostaje mi rączka w dłoni. Samochód toczy się w dół i jesteśmy na tej drodze, gdzie był ten wypadek autobusowy.
Znowu sen przenosi się do mojego obecnego mieszkania, jestem z Mężem i kłócę  się z Nim o coś,  co niestety nie pamiętam już.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz