Sen 1:
Jestem przygarnięta do jakiejś bardzo wpływowej i tajemniczej rodziny. Moi rodzice cieszą się, że oni mnie przyjęli. Jestem bardzo wyjątkowa i dlatego ta rodzina mnie przyjęła. Okazuje się, że ta rodzina również jest bardzo szczególna. Posiadają nadprzyrodzone moce, a jedna osoba jest wampirem. Ona na mnie czyha , ale reszta rodziny broni mnie. Udajemy się w powozie do jakiejś posiadłości. Jest piękną - to ogromny dwór odrestaurowany na nowo. Pytam się, czy mają konie - mówią, że tak, całe mnóstwo. Jestem szczęśliwa, oto moje marzenie się spełnia - będę mieszkała w starym dworku i będę mieć konie. Ta rodzina pokazuje mi posiadłość - wielkie pola i ogrody, konie pasa się na tyłach dworku. Te nadprzyrodzone rzeczy towarzysza mi na co dzień, moja "siostra" piękna brunetka z czerwonymi ustami, bardzo miła i opiekuńcza pokazuje mi jak odczytywać ludzkie myśli, jestem zafascynowana. Jeden z moich nowych "braci" pokazuje mi jak okiełznać ogień - małe ogniki wydobywają się w postaci kulek z jego dłoni. Podobno i ja mam podobne moce i teraz oni będą mnie uczyli jak je wydobyć ze mnie i ujarzmiać. Mój nowy "ojciec" bardzo przystojny siwy Pan, pokazuje mi stajnie i mówi, że te wszystkie piękne konie są moje i mogę na nich jeździć i robić z Nimi co tylko będę chciała. Okolica jest piękna. Wsiadam na kasztanowatego konia i na początku jeżdżę po padoku. Ten "brat" wampir obserwuje mnie, czuję się zagrożona z jego strony, bo wiem, że chce wypić moją krew, bo jest świeża, ale on wie, że nie może tego zrobić. Siedzi na ogrodzeniu z drewna w kucki i obserwuje mnie podczas jazdy.
Na weekend przyjeżdżają moi prawdziwi rodzice, zobaczyć jak mi idzie nauka. Mama jest zachwycona dworem i końmi, widzi , że w końcu jestem szczęśliwa, natomiast tata jak zwykle narzeka i pyta mnie po co mi te bzdury - czuję się winna, bo jak zwykle nie mogę mu nic wytłumaczyć, bo wiem, że mnie nie zrozumie.
Sen 2:
Idę szosą, gdzieś w Polsce. Mijają mnie samochody. Po mojej prawej stronie jest las. Przechodzę przez mostek, nad rzeką i idę do miasta. Mam odwiedzić chorych na raka, bo jestem wolontariuszką. Wchodzę do szpitala, wszędzie białe kafelki, zapach szpitalny. Wchodzę do pokoju, jest tam para - oboje chorzy na raka. Ona miała przeszczep twarzy(?), bo rak był umiejscowiony pod skórą twarzy. Trochę jest zniekształcona, ale widać, że to młoda dziewczyna koło 18 lat. Koło Niej siedzi chłopak, on również był chory, ale teraz czeka na wyniki badań. On miał raka gdzieś indziej, gdzieś w ciele. Rozmawiają, wszyscy w szpitalu mówią na Nich zakochana para. Uśmiecham się do Nich, mówię, czy czegoś nie potrzebują. Dziewczyna mówi, że chce spełnić marzenie chłopaka - wyścigi na rowerach górskich. Powiedziałam, jej, że się tym zajmę. Sen przeskakuje i teraz ta dziewczyna wychodzi ze szpitala, a jej chłopak ponownie jest chory na raka, wspólnie z Nią go odwiedzamy. Zorganizowano dla Niego te wyścigi na rowerach górskich. Ubieramy go i ja go sadzam na wózku inwalidzkim, ale on chce sam iść. Pozwalam mu na to. Idzie bardzo chwiejnie, ale wychodzi poza szpital i jest w centrum uwagi, bo jest tam policja, karetki, gapie i lokalne władze. Gratulują mu walki z chorobą, dostaje rower, wsiada na niego. Robi kilka akrobacji. Boję się, że spadnie, bo jest taki słaby.
Jedzie parę metrów i upada. Nieprzytomny spada z roweru. Biegniemy tam. Karetka jest pierwsza, kładą go na nosze. Znowu sen przeskakuje i jesteśmy z ta jego dziewczyną na jego łóżku. On się z Nami żegna, bo wie, że to już koniec. Ona płacze, a ja nie mogę na to patrzeć i wychodzę z sali. Za chwilę słyszę długi nie przerywany dźwięk monitora informujący o zatrzymaniu akcji serca, trwa reanimacja chłopaka, ale wiem, że on już nie wróci. Słyszę płacz tej dziewczyny. Nagle nie wiem skąd pojawia się woda w szpitalu - rzeka wylała i trwa ewakuacja, pomagam jakiejś staruszce w wyjściu poza szpital.
Jedzie parę metrów i upada. Nieprzytomny spada z roweru. Biegniemy tam. Karetka jest pierwsza, kładą go na nosze. Znowu sen przeskakuje i jesteśmy z ta jego dziewczyną na jego łóżku. On się z Nami żegna, bo wie, że to już koniec. Ona płacze, a ja nie mogę na to patrzeć i wychodzę z sali. Za chwilę słyszę długi nie przerywany dźwięk monitora informujący o zatrzymaniu akcji serca, trwa reanimacja chłopaka, ale wiem, że on już nie wróci. Słyszę płacz tej dziewczyny. Nagle nie wiem skąd pojawia się woda w szpitalu - rzeka wylała i trwa ewakuacja, pomagam jakiejś staruszce w wyjściu poza szpital.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz