O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

13 grudnia 2010

Kolejny koszmar

Mam małe dziecko z dużo młodszym od siebie chłopakiem. Widzę we śnie jak prowadzę wózek. Mimo, że moja rodzina kocha je i jest dumna to ja czuję wielki wstyd z tego powodu.
Sen przeskakuje i jestem u siebie w rodzinnym domu w Polsce. Czekam na poród mojego dziecka, które ma się urodzić z pewnej innej dziewczyny. Biegnę za Nią do szpitala, bo przywieźli karetką dziecko, moją córkę. Potem scenka już w szpitalu: stoję z tą dziewczyną pod inkubatorem. Córka ma problemy z oddychaniem, leży w inkubatorze, a ja rozmawiam z pielęgniarką, która mówi, że po tlenie powinno jej się polepszyć. Niestety małej się znacznie pogarsza, niestety umiera, a ja nie czuje smutku, ale wielką ulgę, że nie będę musiała już jej się wstydzić. Pada propozycja nadania jej imienia Zofia, ale ja wybrzydzam i nie podoba mi się to imię...
Scenka w moim rodzinnym domu. Jestem u siebie w pokoju i czekam na tego mojego byłego już chłopaka - ojca dziecka. Przyjeżdża bez koszuli. Jest mu smutno, że mała umarła, a ja udaje, że mi też jest. Przytulam go mocno i długo, dziwnie chce go pocałować, ale nie robię tego, gdyż od dawna nie jesteśmy już razem, jest zatem mi głupio. On jest nastolatkiem tak w wieku około 17 lat. Wstyd mi, ze byłam z takim w ciąży. Mamy gdzieś wyjść i nagle przewracam jakieś pudełko. Z niego wysypują się karaluchy i prusaki, tak duże jak dłoń. Łażą po podłodze są szybkie i nie mogę ich wszystkich pozabijać, bo jestem rozebrana do wyjścia w samej bieliźnie. Jest ze mną moja mama, która podaje mi koszulkę, na której tez są te robale. Krzyczę w panice: "  mamo weź je! ", ale mama się śmieje, że przecież one nic mi nie zrobią. Ja walczę z nimi, czym popadnie, ale mam wrażenie, że za chwilę któryś z nich mnie ugryzie boleśnie. Mama też próbuje się ich pozbyć, ale są duże i twarde i nie dają się tak łatwo rozgnieść. W pewnym momencie zauważam jednego dużego prusaka łażącego po mojej prawej ręce. Krzyczę wtedy: " mamo, mamo zdejmij go ze mnie!", ale mama ma trudności, bo ten prusak ucieka, mama każe mi stać nieruchomo, ale ja nie mogę, skacze i krzyczę, żeby się go pozbyć. Prusak wpada mi za koszulkę czuję jak łazi mi po plecach, płacze i krzyczę żeby ktoś go zabrał ode mnie. Nie mogę ze strachu oddychać, rozbieram się z tej koszulki i uciekam z pokoju. Nie wiem co się dalej działo z tymi robakami. Potem zostaje sama w domu, ale wiem, że mamy gdzieś jechać w sprawie tej zmarłej córki. Wchodzę więc do łazienki, niby to u mnie w rodzinnym domu w Polsce, ale łazienka wygląda jak ta z mieszkania, w którym obecnie mieszkam. Komórkę zostawiam gdzieś w salonie na sofie. Chcę się zamknąć od środka, ale przeszkadza mi wiadro, dlatego przewracam je. W tym momencie wylewa się z niego brunatno-zielona zgniła woda, a wraz z nią kilkanaście jadowitych węży, mniejsze i większe. Jestem przerażona i próbuję wejść na toaletę i zamknąć się od środka, żeby mi żaden z nich nie wlazł do środka. Próbuję zamknąć drzwi na siłę i gniotę jednego wielkiego węża, który wygląda jak pyton. Jest on z tych węzy największy i czuję w swojej głowie, że on jest bardzo rozumny i chce się za to zgniecenia drzwiami zemścić na mnie. Jest bardzo silny i dopycha głowa drzwi. Ja uciekam na wannę, ale on wciąż patrzy na mnie i pełznie do mnie coraz bliżej i bliżej. Jest już na umywalce. Ja w panice chcę dzwonić do męża, ale przypominam sobie, że nie mam komórki ze sobą. Nagle wąż podpełza do spłuczki. Widzę jego żółte oczy i rozdziawioną paszczę gotową do ugryzienia, Słyszę tez jego groźny syk. Ciało pytona zwija się w literę "S" i wiem, że zaraz na mnie skoczy i ugryzie mnie. Wiem, że nie mam już odwrotu, płaczę. W tym momencie wąż się spina i skacze na mnie, a ja w tym samej chwili budzę się. Jestem obolała i wystraszona. Napinałam widocznie mięśnie podczas snu. Sprawdziłam zegarek w telefonie i była dokładnie 06:39 ...

2 komentarze:

  1. z tego narazie widze,to niemoze z czyms pogodziz z przeszlosci,byc mozenie zalatwilas spraw do konca z bylym chlopakiem,jakis rozmow,cos jakby Ci sie niepodoba,chcialabys to ukryc,ale podswiadomosc pokazuje Ci ze musisz cos naprawic

    mama Ci mowi ze karaluchy Ci nic niezrobia,fakt przeszlosc juz Cie nie skrzywdzi

    ale musisz sie jej pozbyc;) tak jakby;)

    węze Cie atakuja bo czegos nienaprawialas ,weże to jakby wspomnienia,a ten głowny to coco trudno Ci zapomniec,znasz kogos na litere "s" ? ,wąz idzie do spluczki,bo to juz czas "spłukac" brudy :)

    radze przemysle przeszlosc,i naprawdzic co sie da:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już dawno z przeszłością skończyłam. Zamknięty etap nawet jakbym chciała cos naprawiać (nie wiem co mogłabym naprawić) to już się nie da, bo nie chce wracać na nowo do tego co było.
    Dzięki za interpretacje! Wreszcie zgodna z rzeczywistością :) Odwiedzaj mnie częściej :) :*

    OdpowiedzUsuń