O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

29 października 2011

Znowu wyraźne sny

Dzisiaj miałam 2 wyraźne sny. w pierwszym jeździłam samochodem po mieście Łodzi - nigdy nie byłam w Łodzi,ale w tym śnie wiedziałam, że to było akurat to właśnie miasto. Szukałam chyba z mamą domu jej przyjaciółki. Jechałam białym samochodem, takim jaki mamy z mężem. Nieoczekiwanie, wjechałam w ulice jednokierunkową i próbowałam zawrócić, ale ruch był duży, wszyscy trąbili na mnie i strasznie się zdenerwowałam. Skręciłam gdzieś na jakiś parking. Zostawiłam tam samochód i z mamą szłyśmy znaleźć dom jej znajomej. Po drodze spotkaliśmy młodych wyrostków, którzy chcieli Nas zaczepić, ale spojrzałam na nich i w myślałch wypowiedziałam słowa - tak jakbym chciała im dac telepatyczny przekaz - " odczepcie się, bo pożałujecie". Poszłyśmy dalej i minęłyśmy jakiś kościół duży, mama powiedziała, że w tym kościele jej przyjaciółka brała ślub, że ten kościół nic się nie zmienił. Za tym kościołem było pole, gdzie pasły się osiadłane konie? Z daleka widziałam, że idzie ulewa i burza - błyskało się. Przyspieszyłyśmy kroku, ale zabłądziłyśmy. Za daleko poszłyśmy, wzdłuż jakiegoś białego ogrodzenia z cegły. Stanęłyśmy na przystanku autobusowym, bo zaczynało już kropić, gdy przypomniałam sobie, gdzie jest dom mamy znajomej. Powieziałam, że musimy się cofnąć i skręcić w prawo i z tyłu przejść starego kościoła i tam będzie jej dom. Szłyśmy ulicą i bezpośrednio z ulicy było wejście do starego, małego kościółka z czerwonej cegły. Za nim właśnie była taka mała uliczka, która prowadziła dookoła tego kościółka. Szłyśmy tam i wyszłyśmy na zaplecze jakiegoś supermarketu, za którym stały 2 duże szklane, niebieskie wieżowce. Sen się skończył.
Drugi sen natomiast dział się w Szwecji. Odwiedzałam z tatą dom mojej ciotki. Podjechaliśmy pod jej piętrowy dom. W rzeczywistości nigdy nie byłam u tej cioci w domu. Tata powiedział, ze musimy się pospieszyć, bo ciotka z wujkiem zawsze śpią po południo i nie można im przeszkadzać. Zadzwoniliśmy domofonem do drzwi i wpuszczono nas. Dom był bardzo wysoki, z okna widziałam ciocie jak Nam macha na przywitanie. W środku poznałam wujka i pytali mnie, jak tam moje życie wygląda, czy pracuje co studiowałam. Ciocia kazała mi umyć ręce, bo zaraz będziemy jeść. W kuchni była starodawna umywalka, z mydłem i ręcznikiem. Wszystko było na biało - jak w szpitalu. Pytałam gdzie ich dzieci, to wujek powiedział, ze one już z nimi nie mieszkają,wiec ich nie ma. Nie wiem jak ale znowu znaleźliśmy się z tatą na parkingu przed domem cioci. Znowu szliśmy zadzwonić, byliśmy spóźnieni, mowie tacie - i po co wychodziliśmy na spacer po jedzeniu, teraz nas nie wpuszcza bo będą spać! Z okna wyjrzała ciocia i powiedziała "myśmy na Was czekali, gdzie tak długo byliście?"