O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

16 kwietnia 2012

Ostatnie sny

Ostatnio moje sny stały się bardziej kolorowe, bardziej wyraziste, chociaż mniej z nich pamiętam. Najwidoczniej coś za coś. Dzisiaj śnił mi się  mój rodzinny dom, babcia od strony taty, mama, chyba tez mój mąż. Jadłam w tym śnie du ze witaminy A+E te takie fajne, które są w postaci kapsułki z płynem, śmaczniutkie po rozgryźnięciu.
Miałam się w tym śnie lepiej teraz odżywiać. Dlaczego, nie pamiętam.. Potem byłam u jakiegoś dziwnego doktora, on miał 3kę dzieci, żył na wsi w górach i cała jego rodzina razem z żoną nosiła bardzo grube okulary. śmiesznie to wyglądało. Miał on tam konie i kucyki, ale bardzo zaniedbane. Obiecałam mu pomoc przy nich. Bardzo go polubiłam z mężem, zostaliśmy u nich w domu, pokazywał mi swoje kolekcje muszli, a ja po łacinie próbowałam sobie przypomnieć ich nazwy gatunkowe. W końcu powiedział to mojego męża , że ja to wielki skarb i żeby na mnie uważał, bo taka osoba jak ja rzadko się zdarza. Powiedział, że wg jego oceny jestem zupełnie zdrowa.

Sen wczorajszy to był sen jak z filmu sf. śniło mi się, że byłam kapłanką w jakiejś średniowiecznej światyni , w małym średniowiecznym miasteczku. Na moich oczach przyjechali najeźdźcy i zaczęli palić to miasteczko, którym ja zarządzałam. Nie przypominali oni  typowych średniowiecznych rycerzy na koniach. Raczej to wszystko, ten sen odbywał się w scenerii z filmu typu "Niekończąca się opowieść" czy "Fantagiro". Dziwne zbroje, dziwne ubrania, fantastyczne zwierzęta. Na moich oczach zginął mój mąż, który wyglądał jak mój obecny mąż. Mnie trzymali za ręce dwaj rośli rycerze w kolczastych zbrojach. Nie mogłam ruszyć rękami, żeby wypowiedzieć zaklęcie i uratować męża. Kiedy zmarł, wściekła wyrwałam się i popędziłam na wieżę tej świątynki, w której byłam kapłanką. Wzięłam z ołtarza wielki wazon z niebieskiego (kolor indygo) kryształu, zbiegłam na dół i temu, który zabił mego męża, utłuczonym kryształem, poderżnęłam gardło, tak, że jego głowa sama upadła i potoczyła się. Potem było jakieś zamieszanie, chyba ktoś przyjechał Nas ocalić, ale na koniec i tak z ludźmi z tego miasteczka szłam w długim pochodzie pieszo szukać nowego domu i pomocy w sąsiednim mieście, które okazało się również spalone, ale ukrywaliśmy się wszyscy w jakimś dużym klasztorze z kamienia, czekając, aż Ci rycerze w kolczastych zbrojach sobie pójdą.

Nie wiem jaki sens mają te sny. Nie czytam nic fantazyjnego ostatnio, ani nie oglądałam filmu, który mógłby wywołać taki sen.  Zapewne jest w tych snach jakiś ukryty przekaz, tylko jak zwykle ja nie mogę go zinterpretować.