O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

18 marca 2012

Diabeł i Jezus

Miałam dzisiaj po raz pierwszy w życiu sen który nie wiem jak nawet opisać słowami. Sen miał 2 części. W pierwszej pojawił się diabeł i demon, a w drugiej części Jezus. Wszystko działo się na terenie mojego rodzinnego domu i w nim samym. Postaram się opisać ten sen tak jak pamiętam.

Sen o diable (cz.I):

Sen zaczyna się gdy jestem w szkole (chyba na studiach) i spotykam na wykładzie (a może to sprawdzian był), swoją dawno nie widzianą koleżankę. Nie mam z nią kontaktu od dawna. Widzę ją jak siedzi koło mnie i jest szczęśliwa, że mnie widzi. Pytam się: K co u Ciebie słychać? Gdzieś Ty była? Tak zniknęłaś? Ona odpowiada, że u niej wszystko w porządku, że jej córka ma już 11 lat i mieszkają wszyscy u jej mamy. Miałam zapytać co z jej niewydarzonym mężem, ale powstrzymałam się. Wychodzę z tego sprawdzianu/wykładu idę do domu. Mijam jakieś sklepy, niby to moje miasto, ale w sumie nie wygląda jak moje.
Dochodzę do domu. Robi się wieczór, ale jest zachodzące słońce. W domu jest mama i babcia od str. taty.
Siedzą i coś robią w dużym pokoju. Są też tam jacyś ludzie, mają mapy czy coś takiego i pokazują gdzie należy co narysować. Pytam co oni robią, ale nikt mi nie odpowiada. Panuje jakieś poruszenie, Ci ludzie od map wychodzą i zostajemy we trzy. Na zewnątrz wieje wiatr silny, drzewa się uginają, jak przed burzą, ale nic nie pada i nie zanosi się na burzę zupełnie. Babcia podsuwa mi te papiery, a tam są jakieś wykresy. Rysuję je i mówię, ze tu po łacinie jest napisane Lux Luciferis i chodzi o coś ze światłem związanego. Mama mówi, że może to chodzi o odbicie światła? Wpadam na pomysł, że to chodzi o światło słoneczne, że jak się ustawi w tych punktach co narysowałam to coś znajdziemy, jakieś wejście - skojarzyło mi się to z templariuszami i masonami. Kiedy słońce zachodzi pojawiają się pośrodku pokoju jakieś światełka, jakby ktoś puszczał zajączki. Nasz pies wariuje, szczeka , pręży się, skowycze, babcia coś zaczyna wymachiwać rękami i coś mówić, ja się skupiłam na psie. Potem patrzę a pośrodku pokoju stoi jakiś mężczyzna. Nie wiem skąd on się wziął? Ma dziwne oczy. Jedno normalne, a drugie zupełnie czarne (lewe oko), jest wysoki, ma koło 50tki, włosy ciemne, szpakowate do ramion pofalowane. Ubrany w prochowiec (taki płaszcz), koloru chyba szary lub beżowy. Siada za stołem i patrzy na Nas. Pyta się mojej babci, co od niego chce i że ma mu szybko zadać pytanie, bo za długo nie może tu siedzieć. Babcia pyta się: Co mam zrobić żeby móc wyjść za mojego teścia? Odpowiadam zaskoczona: ale babciu Twój teść już przecież dawno nie żyje?! a ona na to: Ale właśnie o to chodzi!!! W tym momencie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, wiedziałam, że ten facet to diabeł, strasznie się bałam. Zobaczyłam, że mój pies leży teraz i charcze koło stołu, ma czerwone świecące oczy, jakby w niego wstąpił jakiś demon! Patrzę w okno, podczas gdy diabeł mówi babci co ma zrobić, słyszę ich głosy, ale nie interesuje mnie to. W oknie widzę przez moment coś jakby znak Batmana z filmu. Pytam: widzieliście to? Moja mama patrzy i mówi: tak to jakiś wielki nietoperz. Ten diabeł trochę zmieszany, mówi, że to po niego i mówi do mnie: Zadaj mi pytanie! Pytam go zaskoczona: Czy będę w ciąży? On długo milczy, wywraca oczami na różne strony, boję się, że usłyszę złą odpowiedź. W końcu on mówi: Tobie może pomóc jedynie medycyna. Po tych słowach wpada przez stare drzwi balkonowe do pokoju ten demon, jest straszny, jakby człowiek-nietoperz, odwracam wzrok, biorę mamę za rękę, klękamy (chyba) i zaczynamy się głośno modlić. Wiem, że ten demon to przyszedł po Nas, za to, że zadałyśmy diabłu te pytania to taka forma zapłaty. Babcia też wystraszona modli się z Nami: Ojcze Nasz, pod Twoją obronę, Wierzę w jednego Boga...kiedy tak się modlimy słyszę, jak tamci piszczą, wiją się i znikają w kłębach pary czy dumy,  krzyk niesłychany, przeraźliwy. Kiedy wszystko ustaje otwieramy oczy. Pies znowu jest sobą, a ja wychodząc na podwórko widzę, że z krzaków wychodzą moje koty i łaszą się do mnie.


ps: Lux Luciferis po łacinie znaczy "światło Lucyfera". Łacinę znam bardzo dobrze, ale w tej części snu jakbym jej nie znała w ogóle, tylko domyślałam, się co to oznacza...

Sen o Jezusie (cz.II):

Wychodzę na werandę, która jest przy wejściu do mojego domu. Przez jej okna widzę , że z nieba na chmurze coś leci, jakieś postaci. Wybiegam, za mną mama, babcia, przychodzą tez chyba sąsiedzi okoliczni. Na tej chmurze jest Jezus w aureoli, koło niego stoi św. Bernadetta (to ta od cudu w Lourdes). Ubrana w brązową suknię z długim rękawem, na głowie ma niebieską chustę, która opada za ramiona, widzę tylko kawałek jej ciemno-blond włosów. Jezus ubrany w jasne szaty, włosy do ramion nie za długie koloru jasny brąz, połyskują złociście w słońcu, ma też zarost  taki jak na obrazkach. Wygląda młodo, nie ma śladów po krzyżu na dłoniach, nie ma tez korony cierniowej. Przedstawia Nam wszystkich, a właściwie to my musimy zgadnąć kto z Nim jest. Mówię: to św. Bernadetta, o i jest św. Jan, ktoś obok zgaduje innych świętych, jest ich sporo, około 20 plus Jezus. Na koniec schodzi z chmury w jakimś pojeździe, złotowłosa kobieta, piękna, podobna do pewnej polskiej młodej aktorki. Myślę, że to musi być Maria Magdalena. Długie szaty, ale włosy lekko pofalowane aż za pas takie długie, ona nie ma aureoli, ale Jezus podchodzi do Niej, obejmuje ją i czule całuje w skroń. Ona przytulona do Niego. Potem wita się z resztą osób. Jestem taka oszołomiona, ale czuję tak wielką miłość, jakbym znała Jezusa do dawna, jakby to był członek mojej rodziny, którego bardzo dawno nie widziałam. Ta miłość jest tak wielka, że aż boli, wydobywa się z mojego wnętrza, czuję ją każdą komórką swego ciała. Jest sto razy silniejsza niż miłość do rodziców czy do mojego męża. To nie ziemskie uczucie, jakiego nigdy jeszcze nie uświadczyłam. Jezus uśmiecha się do mnie, podchodzę biorę go za rękę i mówię: Jezu proszę ulecz moją niepłodność!. On kładzie na moim podbrzuszu rękę (w tym momencie czuję rozchodzące się tam błogie ciepło), trzyma ją przez chwilę, a potem się uśmiecha i mówi: Tylko wiara Cię uleczy. Jestem trochę zawiedziona, bo nie o taką odpowiedź mi chodziło, ale ciesze się, z tego spotkania, czuję jakby motyle w brzuchu jakby zdjęto ze mnie wszystkie ciężary życia. Zastanawiam się tylko dlaczego nie było tam Matki Boskiej, ale w tym momencie budzę się z tego snu.

Takiego oto Jezusa widziałam w swoim śnie:


Tak ubrana była w moim śnie św. Bernadetta:

Tu można poczytać więcej o Niej. Jej ciało nie ulega rozkładowi od dnia jej śmierci: http://luxdei.pl/Niezniszczalni.html#p2

 Dokładnie taką Twarz św. Bernadetty widziałam w tym śnie: