O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

11 lutego 2012

Dzisiejszy sen

Sen zaczyna się od takiej sceny: jestem na zagłówce za moim tatą i jeszcze 2ma koleżankami, tata gdzieś wychodzi i ma zaraz wrócić. Same wypływamy na jezioro, ale jedna z nich tylko umie żeglować. Widzę w oddali chmury z deszczem, jesteśmy na Śniardwach i postanawiam natychmiast zawrócić nim wielkie fale Nas przewrócą. Zwijam żagle i każę tej koleżance, która umie trochę żeglować, trzymać ster prosto, bo musimy ustawić się pod wiatr. Dobijamy do jakiegoś pomościku, taty nie ma. Zaczyna wiać silny wiatr i widzę ogromne fale, które przewracają łódki. Wychodzimy na ten pomościk we 3. Fale jednak są tak ogromne, że przewracają naszą żaglóweczkę na jeden bok, ale my wciąż ja trzymamy na linie cumowniczej. Myślę jakby lepiej ją tu przymocować do tego pomostu, zanim nadejdzie fala. Przypominam sobie, że tata zawsze powtarzał, że  najlepiej uciekać w trzciny jak jest burza, ale teraz jest na to za późno, fale są bardzo duże. mokniemy , ale trzymamy łódkę i nie tonie.
Potem sen przenosi się w góry, stoi tam mój rodzinny dom. Bawię się małym saksofonem, próbuję się nauczyć jak na nim grać. Potem jakieś sceny z rodzicami. Następnie przychodzi do mnie list, który napisała wnuczka zmarłej znajomej mojej mamy. Prosi mnie żebym zwróciła wszystkie rzeczy, które kiedyś otrzymałam do starszej Pani, m.in ten saksofon, bo przecież i tak na nim grać nie umiem, żebym zaniosła dzisiaj o 18tej do galerii na wystawę te rzeczy i ona je tam ode mnie odbierze. Patrzę na zegarek w tym śnie, pokazuje mi czas koło 17tej. Nie chce mi się tam iść i trochę szkoda mi zwracać, te rzeczy. Potem scena we śnie, że ona w nocy zakrada się do domu i chce wejść przez okno w pokoju mojej babci, babcia chrapie a ja po kryjomu otwieram jej i wpuszczam tę wnuczkę, jest bardzo elegancką młodą kobietą, ma usta pomalowane pięknie na czerwono i ma ciemne czarne włosy. Oddaje jej te rzeczy, ale chyba mój tata słyszy nasze rozmowę, więc boję się, że będzie na mnie krzyczał , że sprowadzam obce osoby do domu.
Sen przeskakuje i jestem na jakiejś pustyni skalistej, to jest gdzieś w Afryce, oglądam przez lunetę nadpływające wojska nieprzyjaciela to chyba Iran? Mam na tej pustyni swojego laptopa i pisze o tym co widzę. Wokół mnie piasek pomieszany z drobnymi kamieniami, potem większe kamienie jak w nasypie kolejowym- taki rozmiar ich jest mniej więcej, ale wszystko w kolorze piasku pustyni - pomarańczowo-zółte.
Widzę, że atakują ci z morza, bardzo dużo statków płynie i amfibii? Mijają mnie biegnący żołnierze, ubrani w stare mundury jakby sprzed I wojny światowej, przypominają kolonistów angielskich? Ja zostawiam laptopa i pędem lecę do domu rodzinnego, który jest na wzgórzu ostrzec rodziców, że się zaczęło, ale po drodze widzę przysypanych ochotników, to Afrykańczycy, poznaję ich po kolorze skóry i braku butów, widzę same stopy pod tymi kamykami, próbuję się na to wzgórze wdrapać,. ale zza wzgórza wybiega wielka armia i pcha mnie w dól. Przypominam sobie, że przecież zostawiłam laptopa i muszę wrócić i go zabrać. Biegnę z nimi, słyszę wybuchy i strzały, kule lecą koło mnie,ale nie zostaje trafiona, do laptopa nie mam szans już dobiec, jestem zła, że nie zabrałam go od razu.



Takie oto mundury widziałam we śnie, szczególnie chodzi mi o ten mundur i czapkę, która widnieje na tym zdjęcie pośrodku: