O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

31 stycznia 2011

Kolejna katastrofa

Dzisiaj śniło mi się, że brałam udział w ratowaniu ludzi z katastrofy kolejowej. Zderzyły się dwa pociągi ze sobą gdzieś w Polsce i było wielu rannych. Pomagałam im razem z innymi przypadkowymi ludźmi. Byli też tam moi rodzice i wspólnie wyciągaliśmy rannych z wraku pociągu. Sen był zwyczajny, nie bardzo realistyczny, dlatego niewiele pamiętam. Wiem, że po tej tragedii została ogłoszona żałoba narodowa w Polsce. Chyba śnił mi się nasz prezydent B. Komorowski, tzn. słyszałam jakby jego głos mówiący, że ogłasza żałobę narodową...Mam nadzieję, że ten sen nie okaże się proroczy.

30 stycznia 2011

Powtarzające się sny

Ostatnio nie miałam ani chęci ani weny, żeby tu pisać. Moje sny też nie były wysokich lotów. Większość pamiętałam zdawkowo - nie nadawało się to zupełnie na bloga.
Od ostatniego wpisu śnią mi się sny o podobnej tematyce:  ktoś chce porwać mi mojego męża, i ja usiłuje go uratować, chociaż jest ciężko, bo napastników jest wiele, albo ktoś chce mi go zabić na moich oczach i murze walczyć, zęby go ocalić. Te 2 scenariusze się powtarzają w rożnych konfiguracjach. Zmienia się sceneria snu, zmieniając się napastnicy. Czasem jest tez ktoś z mojej rodziny w takim śnie np. moja mama. Wszystko jednak dzieje się w Polsce. Nie wiem, czy to podświadomy lęk przed moja podrożą do Polski i to, ze mąż zostanie sam na gospodarstwie domowym przez dłuższy czas, czy może coś mu na prawdę grozi i sen mnie przed tym ostrzega...
Dzisiaj z kolei miałam sen, który mnie przestraszył. Śnił mi się mój tata, jestem u niego w mieszkaniu, on siada smutny na sofie i mówi, ze coś musi mi wyznać. Czuje w tym śnie, ze to coś złego. Ze spuszczona głową, mówi mi, ze będzie mieć dziecko, ze X jest w ciąży z Nim. Pamiętam ten wewnętrzny "  piorun " jaki mną wstrząsnął. Przez chwile nie wiem co mu odpowiedzieć, czy się rozpłakać, czy nie, czy mu nawrzucać. Czuję zazdrość, bo nigdy nie miałam rodzeństwa i nagle będę mieć, czuję przez to w pewnym sensie jakieś zagrożenie dla siebie. W końcu wykrztusiłam z siebie:   "  Mama nigdy nie może się o tym dowiedzieć". Po czym obudziłam się...
X to moja koleżanka, która mieszkała przez jakiś czas w mieszkaniu mojego taty (pomagał jej znaleźć prace za granica), nie chciała się sama wyprowadzić po prawie 4 miesiącach (zawsze mówiła, ze już zaraz będzie mieć prace, ale i tak nic z tego nie było), wiec musiałam ja do tego nakłonić pisząc do niej list z prośba o wyprowadzkę. Bardzo to była niemiła i nader dziwna sytuacja, mimo wszystko nadal jesteśmy koleżankami, ona ma narzeczonego, u którego w sumie przez te 4 miesiące przebywała, a u mego taty pomieszkiwała czasami. Mimo wszystko nie podobała mi się ta sytuacja, szczególnie, że to ja X jakby "wysłałam" do mojego taty.
W każdym razie...skąd taki sen, że ona jest w ciąży z moim tatą? Wiem, ze w tym śnie ja byłam bardzo poruszona i zszokowana, a tata bardzo wstydził się tego i niemal płakał przyznając się do tego... co to może znaczyć taki sen, oraz te o niebezpieczeństwie wokół mojego męża???

23 stycznia 2011

Koń, babcia i porwanie


Sen zaczyna się, że jestem z moim mężem gdzieś na polskiej wsi. Widzę na podwórku u gospodarza wśród drzew owocowych konie, 2 czarne ogiery i w oddali 2 inne kasztanowate konie (nie wiem jakiej są płci). Mąż podchodzi do jednego z tych czarnych koni, ale robi błąd - podchodzi od strony jego zadu, koń reaguje kopnięciem, ale mój mąż w porę odskakuję, ja się śmieję, że tyle razy mówiłam mu, że taki błąd może go kosztować wiele. Sama chcę te konie pogłaskać, bo są piękne...ich czarna sierść błyszczy w słońcu. Jest ciepło, wygląda jakby to było lato. widzę, tez starszego Pana, to gospodarz. Mówi, żebym uważała, bo te konie są bardzo agresywne. Podchodzę do jednego z nich (tego który usiłował kopnąć męża) i staje z mężem przed nim. Koń atakuje Nas, uciekamy do boksu i zamykamy się w nim, koń nadal próbuje się dostać, tylnymi kopytami próbuje rozwalić poprzez kopanie drzwi do boksu, są one drewniane, więc łatwo mu to idzie. Mój mąż krzyczy do mnie, żebym uciekała - on wyskoczył i jest już gdzieś wysoko, ale obok mnie. Ja nie mogę, bo ten boks nagle robi się bardzo mały dla mnie. Wtedy widzę, że koń jest odwrócony przodem do mnie. Zamiast kopyt ma teraz duże łapy z pazurami jak u psa i próbuje mnie podrapać po twarzy i ciele,. w końcu skacze na mnie i próbuje mnie objąć tymi łapami. W porę przybiega gospodarz i odciąga go, ja jestem przestraszona...
Sen przeskakuje i jestem u swojej babci w mieszkaniu, widzę, ze ma fajne stare urządzenie do oglądania bajek. Włączam je i okazują mi się obrazki stare zdjęcia wykonane w sepii. Słychać tez głos męski, który opowiada bajkę o chłopcu z kraju muzułmańskiego. Widzę zdjęcia meczetów i miasta z charakterystycznymi "arabskimi" łukami. Wyłączam to urządzenie, mówię do babci: "ale ekstra, fajne, mogłabym swoim dzieciom co wieczór puszczać". Babcia się uśmiecha i mówi:" a weź sobie, u mnie tylko się kurzy". Podchodzi do tego wyglądającego, jak radio urządzenia i wyciąga je z kontaktu, jest całe zakurzone, ale zabieram je ze sobą. Jest też u babci moja mama i mój mąż w tym samym pokoju. Wiem, że mąż nie będzie zachwycony, że zabieram starocie do domu, bo on lubi nowoczesny styl, ale widząc mnie z urządzeniem, uśmiecha się.
Sen przeskakuje i znajduję się z mężem i moją mamą w Warszawie. Jesteśmy w jakimś dwu poziomowym sklepie z używanymi rzeczami. Oprócz ubrań są tam stare rzeczy z epoki PRLu. ciesze się, że znalazłam swoje ulubione książeczki z cyklu "  Poczytaj mi mamo". Otwieram jedną z nich, ale to tylko sama okładka, nie ma w środku stron z bajkami. Mąż gdzieś się zawierusza, moja mama ciągnie mnie na górę sklepu do działu ze sztucznymi kwiatami i pudełeczkami z Chin. Przeglądamy, ale chce mi się siusiu, więc idę z mamą do toalety, pytam jej gdzie jest mój mąż, ale ona mówi, że pewnie ogląda rzeczy. Mama zostaje przed WC, ja idę do środka. Myję ręce i słyszę, że za drzwiami jest jakaś szamotanina. Wychodzę i widzę moją mamą przerażoną, obok niej mój maż w niebieskim swetrze, przed nimi grupka młodych nastolatków i mężczyzn. Otoczyli ich w półkole. Ja wyskakuje i głośno krzyczę: "  co tu się u diabła dzieje",mamo co się stało? co oni zrobili mojemu mężowi?". Mama się nie odzywa, ale widzę, że mąż ma cała twarz czerwoną i koło lewego oka ma spuchnięte, jakby ktoś go uderzył w twarz, jest też bardzo wzburzony i widzę złość w jego oczach. Ci faceci śmieją się i drwią z Nas, a głównie z mojego męża. Ja klnę i zabieram męża za rękę i mamę. Wychodzimy, a oni stoją tam nadal i patrzą za Nami. Pytam męża zdenerwowana: "powiesz mi co tu się stało?", "co oni Ci zrobili? biłeś się z Nimi" - mąż i mama nic mi nie mówią. Wracamy na tę halę główną, mama chce coś zobaczyć dla rozładowania nastroju, ale mąż, gdzieś mi znika. Czekam pod sklepem na niego i wtedy widzę, że został porwany i jest z tymi mężczyznami w jakimś busie i zabierają go. Ja Krzyczę: "pomocy, pomocy, niech mi ktoś pomoże!!!", ale tylu ludzi na ulicy i nikt nie chce pomóc. Widzę, policjanta, który stoi na rondzie i kieruje ruchem, biegnę tam i mówię do niego o zajściu, ale ten nie reaguje, patrzy na samochody. Dopiero jak przejeżdża ten bus z moim mężem to widzę, że reaguje, mówię mu" niech Pan coś zrobi, to mój mąż, niech go Pan ratuje". Wtedy on gdzieś dzwoni. Za chwile pojawia się telewizja i jakaś kobieta chce ze mną wywiad przeprowadzić o zaistniałej sytuacji. Każe mi szybko opisać jak to było, więc jej opowiadam. "  Mówię jej, że mój mąż nie jest obywatelem Polski, że jest obywatelem kraju XYZ, że nie mówi po polsku". To samo mówię policjantowi, który mnie przesłuchuje, mówię mu, że jak mojemu mężowi coś się stanie to nie dostanie więcej wizy do Polski, że już będzie naznaczony i go nie wpuszczą. Za chwilę dzwoni moja komórka, to porywacze, drwiącym głosem mówi do mnie: " Nic nie zrobimy Twemu mężowi, jeśli zrobisz to co chcemy. Weź kartkę i zapisz: jutro w południe na ulicy... (tu pada nazwa , ale już nie pamiętam) masz czekać. Przerywam mu i mówię: "  proszę mi powiedzieć, gdzie to dokładnie jest , bo ja nie znam za dobrze Warszawy". Wtedy porywczy odpowiada: " To tam gdzieśmy się dzisiaj spotkali, w tym sklepie z używanymi rzeczami". Mówię mu, że będę tam czekać przed sklepem o 12", wtedy on coś jeszcze chce powiedzieć, ale w tym momencie budzę się bardzo wystraszona.
Czułam się bardzo źle, wystraszona, wręcz popłakałam się, ten sen był bardzo realistyczny, dobrze, że mąż po moim obudzeniu leżał koło mnie i spał. Obudziłam go i opowiedziałam ten sen. Okazuje się, że ja też mu się śniłam: byliśmy w dużym mieście we dwoje i byli z Nami jacyś 2 mężczyźni...

Kiedyś byłam mężczyzną....

Leżę chora, jestem w tym śnie mężczyzną. Opiekują się mną 2 kobiety. Ktoś mnie znalazł zamarzniętego na drodze w śniegu. Jestem wewnątrz starej drewnianej karczmy. Położono mnie blisko kominka - czuję ciepło, ale majaczę w gorączce. Widzę twarze tych 2 kobiet. Jedna ma biały czepek na głowie, druga ma krótkie włosy. Twarz tej dziewczyny w czepku przypomina twarz aktorki Scarlett Johanson, a tej z krótkimi włosami aktorki Keiry Knightley.
Potem zabierają mnie do swojego domu. Opiekują się mną, dopóki nie wyzdrowieję. Cały czas słabo pamiętam otoczenie, bo jestem w gorączce. Przychodzi do mnie starszy Pan ubrany na czarno z walizeczką - wiem, że to lekarz, ale tracę przytomność. widzę go jak wychodzi z mego pokoju. Potem budzę się z omdlenia, wiem, że jest nowy dzień rano, widzę za oknem owocowe drzewa na których są ptaki, wyglądają jak duże kolibry, ale to są gołębie - wypijają z tych kwiatów nektar. Wstaję z łóżka, jestem w białej długiej płóciennej koszuli nocnej takiej do kolan, trochę mi zimno w tym domu, ale szukam tych kobiet. Znajduję je w kuchni, robią jakieś jedzenie. Klękam przed nimi i całuje im ręce wdzięczny za uratowanie życia. Ta z czepkiem uśmiecha się do tej z krótkimi włosami, obie są zadowolone, ale wysyłają mnie do łózka, bo podobno jestem nadal bardzo słaby...



Coś mi się wydaje, że znowu miałam sen okazujący mi moje poprzednie życie. Nie oglądałam ostatnio żadnego historycznego filmu, który by wpłynął na moją podświadomość na tyle, aby wizualizować ten sen. Dzisiejszej nocy nie mogłam spać, ale jak w końcu późno zasnęłam, to pojawił się ten sen. Ciekawe, bo do tej pory sny, które mogłam zakwalifikować jako te być może o moim poprzednim życiu, działy się za czasów II WŚ. Ten sen dział się jakby w XVI lub XVII wieku, i byłam w tym śnie mężczyzną...

19 stycznia 2011

Zaginiona zakonnica

Miałam napisać o niej jak tylko przeczytałam artykuł o jej zaginięciu (http://www.fakt.pl/Uwaga-Poszukiwana-zakonnica-,artykuly,93136,1.html), ale coś mi przeszkodziło i zapomniałam zupełnie, że miałam to zrobić. 
Czytając informacje o tym, że jest poszukiwana i patrząc na jej zdjęcie, widziałam ją jak zostaje zaczepiona przez młodego mężczyznę, który ją popycha gdzieś, ona upada. Wiedziałam, że została zamordowana, w głowie miałam słowa: "ona nie żyje" i "została zgwałcona przed śmiercią". Takie moje skojarzenia. Do tego "widziałam", że ciało jest niedaleko miejsca, gdzie ją widziano po raz ostatni...

Dzisiaj czytając nowy artykuł o K.Jackowskim na stronie Fundacji Nautilus, odsłuchałam zapis rozmowy telefonicznej jasnowidza, z Fundacją. Okazuje się, że szukając zaginionego chłopaka, jasnowidz trafił na zwłoki tej właśnie zakonnicy...
Jestem zszokowana tym, że znowu miałam racje, że jednak moje wizje teraz staja się jakby bardziej precyzyjne, bardziej trafne.., że miałam racje co to tej kobiety...
Odszukałam teraz szybko nowy artykuł o jej odnalezieniu (http://www.fakt.pl/Nie-zyje-zakonnica-Koniec-poszukiwan-,artykuly,93285,1.html). Tak jak w mojej "wizji" ciało zostało znalezione w tym samym mieście gdzie zaginęła czyli w Olsztynie!

17 stycznia 2011

Biblioteka

Niewiele pamiętam z tego snu. Wiem, że byłam w bibliotece. Były półki z książkami. Była też miła młoda Pani bibliotekarka. Pytała mnie czy już u nich byłam i czy mam kartę. Skłamałam i powiedziałam, że dawno temu byłam się zapisać. Uśmiechnęła się. Potem pamiętam, że szukałam książek na półkach. W domu z mężem mamy duże akwarium i szukałam właśnie czasopism akwarystycznych do wypożyczenia. Okazało się jednak, że nie mogę ich wypożyczyć. Mogę tylko skorzystać na miejscu. W tym śnie czułam, że nie mam za dużo czasu na takie siedzenie w bibliotece. Mimo wszystko Pani mi pomogła i przyniosła wszystkie akwarystyczne czasopisma. Pamiętam okładkę z dużym napisem "Akwarystyka". W bibliotece było ciemno, ale nie tak, żeby nie dało się czytać. Pamiętam też charakterystyczny zapach książek na półkach...Bibliotekarka powiedziała mi, że mogę tu przyjść jutro, albo innym razem, ona wybierze dla mnie czasopisma i już na mnie będą czekały, muszę tylko wpisać co mi jest potrzebne na kartę. Podała mi kartę czystą taką jaką używa się w bibliotekach do wpisywania numerów książek, które się wypożycza.
Potem sen gdzieś przeskoczył, był późny wieczór a ja z moimi rodzicami wyprowadzałam się gdzieś. Samochód był załadowany po brzegi. Ugrzązł gdzieś na ulicy i musiałyśmy go z mamą popychać, żeby pomóc tacie go wyciągnąć z tej drogi. Minął Nas jakiś facet na koniu. Ten koń był piękny kasztanowaty. Pojechał galopem, a potem znowu zawrócił, tak jakby chciał się przed Nami popisać. Kiedy wracał blisko naszego samochodu powiedziałam mu: " Ma Pan pięknego konia". Wtedy zobaczyłam, że to był starszy facet w wieku mego taty z czarnymi wąsami. Nie pamiętam czy mi odpowiedział coś na te moje słowa czy odjechał, bez słowa. Tyle pamiętam z tego snu.

11 stycznia 2011

Koszmar, który nie był koszmarem

Dzisiejszej nocy miałam dziwny sen wręcz tragiczne mostowo tropów i krwi, ludzie zabijali się na moich oczach - tyle pamiętam.
Wiem tez, ze śnił mi się papież, ale to nie żaden z tych, których znam, ani JPII, ani Benedykt XVI. Ten papież nie był czarnoskóry, miał miłą twarz i był łagodny.W tym śnie ja gdzieś się wspinałam na jakaś gore, gdzie stal zamek, niby to ten zamek, który mam blisko mego domu, gdzie lubię chodzić, on tez jest na szczycie góry, ale tamta w śnie inaczej wyglądała i na ten zamek ludzie wjeżdżali kolejką szynową, albo się wspinali, bo było bardzo stromo.Ta kolejka się zepsuła, ja byłam z mężem w tej kolejce i miałam wybór, albo wyjść z niej i go tam zostawić, albo zostać, a on miał wyjść, bo tylko jedna osoba mogla się uratować. Kolejki nie dało się naprawić, wiec ludzie pogodzeni z tym losem skakali w przepaść. Ja wybrałam i  wyszłam z tej kolejki, mój mąż niby tam został, ale potem na dole spotkałam go. Na dole tej góry stałam w jakimś lesie u stop tej góry i była przede mną skala, na której jest zamek.Widziałam jak ludzie spadali i się roztrzaskiwali o skały, po czym spadali pod moje stopy - czasem cali, a czasem w kawałkach, po tej skale płynęła ich krew i szczątki.Co ciekawe wcale się nie bałam, sen wcale nie był koszmarem, tzn  jak się budzisz to czujesz, ze to był koszmar, a ja takiego odczucia nie miałam. Jak Ci ludzie spadali to w tym lesie spotkałam tego papieża i pytam go, dlaczego Bóg ich tak pokarał, ze kazał im się pozabijać? On mi coś powiedział , jakiś fragment z biblii, który wyjaśniał dlaczego oni sami się zabijają, ale nie pamiętam co  to był za fragment dokładnie. Sen potem się skończył...

Czyżbym wyśniła upadek kościoła katolickiego?
Pokuszę się o swoja własna interpretacje tego snu:
Papież = kościół, religia
Skala z zamkiem = tez jako kościół, jest nawet taki cytat w Biblii: 

"  Wyznanie Piotra4 Mt,16 13-20
(...)Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». 17 Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew6, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. 18 Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale
zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą7. "

ludzie rozbijający się o skale i spadający w dół = upadek z wysokości, upadek z kościoła, lub upadek samego kościoła, który doprowadził ludzi do upadku (?) Co o tym sądzicie? Czekam na opinie i komentarze...

8 stycznia 2011

Odwiedziny z zaswiatów


Jestem w moim rodzinnym domu. Jest jakieś spotkanie, nie wiem czego dotyczy. Nie ma tam moich rodziców, ani męża. Jestem tylko ja i babcia od strony taty. Jest tez pełno ciotek od strony babci. Są także te które umarły bardzo dawno. Wśród nich siedzi moja babcia , szczęśliwa i rozmawia z nimi. Kiedy wchodzę i mowie „dzień dobry”, wszystkie się uśmiechają do mnie i mówią, ze dawno się nie widziałyśmy. Tych żyjących cioć moich jest chyba 3, a może 2, reszta to już nie żyjące. Czekaja na ciocie Franciszkę. Zmarła kilka lat temu w wieku 96 lat. Była to bardzo uduchowiona osoba. Te ciocie wiedza, ze ona nie żyje. Moja babcia tez wie, ale spotkanie z Nia ma być jakby dla babci niespodzianka. W końcu pojawia się jako duch. Półprzezroczysta, malutka. Wszyscy bija brawa jak się pojawia. Moja babcia jest zszokowana, bardzo zaskoczona, nie dowierza własnym oczom. Wyczuwam, ze zaczyna się teraz bać. Ja czuje wyraźny zapach cioci Franciszki tym śnie. Wszystkie pozostałe się śmieją, maja kolorki i wyglądają na szczęśliwe, tylko moja babcia nie może opanować strachu, boi się. Ja chce ja pocieszyć, ze przecież nie ma czego się bać, bo to przecież nasza rodzina, ze ciocie teraz są bardzo szczęśliwe. Te 3 , które obecnie żyją są jakby po mojej stronie, a moja babcia po stronie tych nieżyjących. W końcu jakby przełamuje lody i wita się z ciocia Franciszka, obejmują się. Inne ciocie bija barwo i śmieją się z radości. I mi tez udziela się ta radosc. 
Wszystko dzieje się w kuchni mojego rodzinnego domu. Jest ciasno, bo tyle osob przybylo, ze nie mam miejsca i stoje przy zlewie, ale dzieki temu mam widok na wszystkie osoby. Moja babcia zaczyna wspominac jak to kiedys było, i ciocie przypominaja jej zdarzenia z ich wspolnego niegdys zycia.
Po obudzeniu się z tego snu mam wrażenie, ze to zapowiedz śmierci mojej babci, ze może ona umrzeć w tym roku.

Zgubione dziecko


Jestem w moim rodzinnym mieście z moim mężem. Jest tam też synek jego siostry rodzonej. Mam się Nim zajmować. Chłopiec jest duży, w wieku koło 6 lat. Pomagam mu w ubieraniu się. Potem zagaduje mnie moja babcia i kiedy odwracam się chłopca już nie ma. Szukam go najpierw w domu, zaglądam wszędzie, do każdego pokoju, szafy – nic, nie ma go w domu. Wybiegam na podwórko. Wołam go po imieniu. W końcu wychodzę na ulicę przerażona. W głowie mam myśl: „Boże rodzice mego męża zabija mnie! „. Na ulicy pytam nieznajomych czy widzieli takiego, a takiego chłopca, opisuje im go. Mówią , ze nie. Po drodze na miasto spotykam męża, wraca z pracy. Mowie mu co się stało. On mówi, ze mam się nie martwic, ze pewnie gdzieś poszedł z kolegami. Zawracamy. Na ulicy tuz kolo mojej, gdzie jest mój rodzinny dom, leżą 2 czarne worki. Mowie mojemu mężowi. Sprawdźmy , może on tam leży zabity. Idziemy sprawdzać te worki. Maz podnosi jeden, ale zamiast ciała chłopca wysypują się szczątki jakiegoś mężczyzny, w drugim worku to samo. Zostawiamy je i wracamy do domu. Na chodniku prowadzącym do furtki widzimy nasza zgubę, jak stoi z kolega i rozmawia o czymś. Kolega ma ciasteczka – jeżyki w reku. Pytam się siostrzeńca: „Gdzie byleś, szukam Cie cały dzień, dlaczego nie powiedziałeś ze wychodzisz?”. On popatrzyła na mnie i odpowiedział: „chciałem tylko zjeść jeżyki”. Zdenerwowana tym każę mu iść z Nami do domu. Jest on niepocieszony, ale grzecznie wraca. Potem budzę się.

Wczorajsza wizja-sen?

Leżąc wczorajszej nocy i zasypiając, a może mi się tylko tak zdawało, że zasypiam. rozmawiałam z Bogiem w myślach. Prosiłam go, żeby pokazał mi tajemnicę wszechświata w śnie. Kiedy tylko to sobie pomyślałam znalazłam się w kosmosie. Po mojej prawej stronie było słońce, czułam jego ciepło tak jak czuje się ciepło siedząc za blisko ogniska. Po mojej lewej stronie była ziemia, okrążający ją księżyc, malutki jak piłeczka ping pongowa. Widziałam ziemię, gwiazdy, komety i inne planety w układzie słonecznym. Widziałam też pomarańczowego marsa który znajdował się tuz po prawej stronie moich stop. W głowie otrzymałam jakby wiadomość, ale czułam ja całym ciałem, że takich układów słonecznych jak ten są miliardy. Potem zaczęłam się oddalać jakby do tyłu. Minął mnie jakiś przezroczysty pojazd kosmiczny, w którym widziałam istotę - ufoludka. Miał bardzo duże czarne oczy, ale co ciekawe nie przestraszyłam się, pomachał mi i wiedziałam, że się uśmiecha do mnie, ale jego zaciśnięte małe usta nie poruszyły się w uśmiechu. Miałam wrażenie, że się z nim znamy wszyscy. Odleciał bardzo szybko w kierunku naszego układu słonecznego. Kiedy tak się oddałam, zobaczyłam , że wszechświat jest jak wielki balon. To co widzimy jako kosmos to w tej wizji-śnie kula, jakby balon, który się poszerza. Nad nim jest następny, coś jak rosyjskie zabawki matrioszki - wszechświat mniejszy w większym wszechświecie, ten większy w jeszcze większym. teraz obserwowałam to wszystko jakby z białego pokoju, pomieszczenia. Zapytałam: "  A gdzie jest koniec wszechświata, czy on ma w ogolę jakiś koniec?" Wtedy szybko "  przeleciałam" na zewnątrz wszechświata i zobaczyłam , że z daleka wygląda to jak elipsowaty balon. Takich baloników, jeden w jednym (system matrioszki) było tak dużo, że jedyna znana mi liczbą, która mogłabym określić ,mniej więcej to by było trylion trylionów?? Na ziemi nie znamy jeszcze tej liczby, takie odniosłam wrażenie. Po wszechświecie jest cisza, pustka, biało wszędzie z odcieniem różu. Pomyślałam wtedy " To chyba musi być już niebo". Wtedy pomyślałam, że jak niebo to gdzie jest piekło? Od razu spojrzałam pod nogi, szukając tam jakiegoś czarnego miejsca, ale nic nie znalazłam. Nadal wisiałam w tej bieli, jakby chmurze jasnej, a nasz wszechświat miałam przed sobą wielkości piłki do koszykówki, tylko spłaszczonej. Potem chciałam już wrócić i zobaczyć planety w naszym układzie słonecznym. Od razu Przeskoczyłam i znalazłam się w punkcie wyjścia. Po prawej słońce, po lewej ziemia i księżyc. Spojrzałam nieco w lewo i zobaczyłam gigantycznego Saturna z pierścieniami, ale największe wrażenie zrobił na mnie Jowisz - moje ulubiona planeta. był tak ogromny,że ziemia to piłeczka golfowa przy nim. Widziałam burze z błyskawicami na jego powierzchni. Wydawał przy tym dziwne złowrogie pomruki. Potem zaczęłam zbliżać się do ziemi, byłam coraz bliżej. Pomyślałam wtedy, że nasza planetka jest strasznie malutka, że wystarczy moment i już jej nie będzie. Podobał mi się jej kolor zielono-biało-niebieski. Kiedy byłam blisko, zobaczyłam kontury kontynentów wtedy obudziłam się. W głowie miałam jedną myśl, że oto poznałam tajemnice wszechświata. Nie wiem do końca, czy to była wizja, czy to był sen. wydawało mi się, że sobie to wszystko wyobrażam, ale z drugiej strony czy zajęłoby mi to całą noc? Byłam wypoczęta, więc może to jednak był sen?


5 stycznia 2011

Powrót do spraw zaginionych...

Pisałam wcześniej na blogu o zaginionej dziewczynce Ewelinie Skwarze: http://dormire-moje-sny.blogspot.com/2010/12/zaginiona-dziewczynka.html. Okazuje się, że chyba miałam racje pisząc o tym, że nie żyje i ciało znajduje się w lesie :
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8902397,Znaleziono_cialo_mlodej_kobiety___czy_to_Ewelina_.html
oraz
http://torun.gazeta.pl/torun/1,35576,8905936,Czy_to_jest_zaginiona_14_letnia_Ewelina_.html

Jeśli okaże się, że ciało należy do dziewczynki, będę wiedzieć, że moja wizja potwierdziła się.
tymczasem nic nowego w sprawie zaginionej Iwony Wieczorek. Dzisiaj spojrzałam na jej zdjęcia zamieszczone w gazetce fakt.pl i nadal potwierdzam, że nie żyje....
http://www.fakt.pl/Mama-Iwony-Wieczorek-Wiem-ze-ona-zyje-Jasnowidz-nic-nie-pomogl,artykuly,90963,1.html
http://www.fakt.pl/Samotna-Wigilia-mamy-Iwony-Wieczorek,artykuly,92125,1.html

..............................................................................................................
Dzisiaj dostałam od znajomego linka do nowych informacji na temat zaginionej dziewczynki. Niestety okazało się, że jest to jej ciało, które zostało znalezione w lesie...:/
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8908120,Sledczy__To_cialo_14_letniej_Eweliny.html





post edytowano: 06.01.2010.

3 stycznia 2011

Zwłoki w trumnie

Pamiętam tylko urywki z tego snu. Jestem w grupie poszukiwawczej. Szukamy jakiegoś zaginionego członka czyjejś rodziny. Jest  z nami syn lub brat zaginionego. chodzimy po lesie. Nie wiem gdzie jest ten las. Czuć zapach ziemi. Widzę okopy po II WŚ. Ja pełnie rolę przewodnika, ale marnie mi to wychodzi. Mężczyzna , który zaginął wybrał się gdzieś z dzieckiem/wnuczkiem. Nie wrócił do domu. Jest ze mną kilka osób, mój mąż, oraz kilka funkcjonariuszy policji. Szukamy w krzakach. Każe im szukać w okopie. Schodzimy tam, czuć zapach zgniłej ziemi i mokrych liści. Jest jakby jesień, albo wczesna zima. Chociaż wcześniej w tym śnie była wiosna jak chodziliśmy po tym lesie. Mężczyzna z rodziny zaginionego nagle odkrywa w tym okopie małe krzaki i odsuwa je ręką. Widać kawałek wystającego buta. Jest on jakby wojskowy. Odkopuje to miejsce policja i znajdują trumnę wciśnięta w ścianę tego okopu. Trumna jest jakby drewniana, ale bardziej przypomina wiklinową trumnę. Po jej otwarciu czuć zapach rozkładającego się ciała pomieszanego z zapachem mokrych liści i ziemi...wypada to ciało. Mój maż nie chce żebym widziała taki widok i odwraca mnie, chociaż ja bardzo chcę to zobaczyć, bo to dla mnie jest bardzo interesujące jak człowiek wygląda po śmierci. Mężczyzna płacze, bo w trumnie jest zaginiony z tym dzieckiem.

2 stycznia 2011

Sen o ufo i złodziejach...

Nie pamiętam od czego sen się zaczął. były w nim różne wątki, niemniej jednak zapamiętałam ten o ufo i złodziejach, którym potem z mężem pomogliśmy. 

Wątek o ufo:

Znajduje się blisko drogi szybkiego ruchu w podwarszawskiej miejscowości. Sporo osób zebrało się na poboczu pod laskiem - byłą bazą wojskową. Tam między drzewami ktoś kilka dni wcześniej zaobserwował obiekt ufo, który wystrzeliwał w górę smugi światła jakby gruby laser. Ja oglądałam ten filmik na YouTubie i dlatego przyjechałam w to miejsce. Ktoś przeszedł przez płot i przyniósł jakieś kable połączone z jakimś urządzeniem podobnym do płyty głównej lub karty graficznej od komputera. trochę te kable, które były do tego dołączone były spalone. Wyjęłam komórkę i zaczęłam robić zdjęcia, powiedziałam, że wyśle do Fundacji Nautilus, bo oni się tym zajmują. Potem opowiadałam o tym zdarzeniu mojemu mężowi nie chciał uwierzyć dopóki nie pokazałam mu zdjęć robionych komórką. Sen przeskoczył i znalazłam się w bazie FN, pokazywałam te zdjęcia komuś z załogi, jakiemuś mężczyźnie, prezes FN nie chciał mi uwierzyć, że sama te zdjęcia robiłam. Mówiłam, żeby pojechali tam i popytali ludzi, w filmik na YT też nie uwierzyli. Wyszłam z ich bazy zawiedziona, bo przecież mieli wierzyć w takie rzeczy a nie udawać...

Wątek ze złodziejami:

Na osiedlu gdzie mieszkam, widzę, ze biegnie jakiś 2 młodych mężczyzn i ucieka miedzy bloki. Układ ich trochę inny jest niż w rzeczywistości. Widze tez pracownika lokalnego baru osiedlowego jak goni ich i krzyczy: "łapać złodziei". Patrzę a oni wdrapują się po balkonach do Nas do mieszkania. Ukrywam się przy drzwiach balkonowych, mój mąż jest w salonie i coś robi. Jak już obydwaj wskakują na balkon, ja im podkładam nogę i przewracają się, wtedy krzyczę do męża: "  Złodzieje są u Nas, łap ich szybko, szybko! ". Przybiega mój mąż łapie ich. Ja czuję, że oni od dawna się nie myli, bo taki zaduch od nich bije. Okazuje się, że to są Polacy. Pytam się ich czemu tacy młodzi, fajni chłopcy tak się stoczyli. Byli bardzo zawstydzeni tym, przeprosili Nas. Nakarmiłam ich obiadem, mąż dał im czyste ubrania, umyli się. Podziękowali i poszli. Kazałam im pracy poszukać, a nie okradać ludzi. Widziałam ich z balkonu jak odchodzą w stronę morza. Sen przeskoczył i widzę, że na balkonie na przeciw sąsiadka zbiera się do szpitala, bo będzie rodziła dziecko. Ja też niedługo będę rodzić i życzę jej z mężem powodzenia. Potem balkon pustoszeje, a ja czuję, że jutro urodzę, jestem tego pewna.