O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

25 kwietnia 2013

Wielka ucieczka

   Dzisiejszy mój sen mógłby  posłużyć za dobry scenariusz do filmu s-f lub być kanwa do powieści s-f. Budziłam się wielokrotnie, ale zmuszałam mój mózg, żeby dalej śnił bo byłam ciekawa co się dalej stanie. Sen był wciągający. Sen podzieliłam na części, które pojawiały się między jednym przebudzeniem, a drugim itd.

I część snu:

Ziemia, po wojnie nuklearnej. Niedobitki ludzi żyją na wysypiskach śmieci, które wyglądają jak wielkie składy złomu. Wszędzie metal i właśnie w metalu jest najbezpieczniej. Jestem tam i ja wraz ze znajomymi. Mamy nawet 2 duże psy trzymamy je zagrodzone, żeby nie uciekły i nie stała im się krzywda. Jeden pis wygląda jak zwykły doberman, a drugi jest potężniejszy i przypomina szarego owczarka nizinnego tylko dużego - jest wyższy od tego dobermana. Widzę swoich znajomych, którzy tak jak ja są uciekinierami, rebeliantami, walczymy o swoja wolność życia. Mamy własnej produkcji bronie. Ukrywamy się przed ludźmi, którzy wyłapują innych i  robią na nich eksperymenty gdzieś w laboratorium podziemnym. Bada mnie lekarz, bo mam jakieś dziwne szumy i wysokie dźwięki w prawym uchu. Okazuje się, że to mój wszczepiony komunikator-lokalizator. Nie wiem skąd go mam, ale nie jestem zdziwiona, że tam jest. Ten lekarz mówi mi, że trzeba będzie go wymienić, bo się nie nadaje do użytku. Rozmawiamy po polsku, ale nie wiem czy ten sen dzieje się w Polsce czy w innym kraju. Nagle nad to nasze złomowisko nadlatuje jakiś pojazd, nie wolno na niego patrzeć, udajemy, że Nas nie ma, ale i tak wiemy, że mają coś co nas znajdzie. Uciekamy, kryjemy się wśród stert metalu. Jeden z Nas pokazuje Nam jakiś wlot do tunelu, gdzie wciąż zamykają się i otwierają automatyczne drzwi. Wisza kable, gdzie nigdzie widać iskry prądu z przebić. W tym tunelu nie znajdzie Nas ten pojazd. Jednak ja wiem dokąd ten tunel prowadzi - do podziemi a tam jest to laboratorium. Krzyczę do towarzyszy - "nie idźcie tam, wiecie dokąd to prowadzi", ale oni już wbiegli i wiem, że ich mózgi już są pod własnością tych ludzi.

II część snu:

Biegam po tych korytarzach tunelu, moi towarzysze się rozdzielili, nawołują się. Biegają po omacku, ale i tak trafiamy, pomimo tego labiryntu do głównej małej sali, gdzie widać drzwi do tego laboratorium. Są one szare z 2 trapezowatymi szybkami. Drzwi elektronicznie otwierane tylko od wewnątrz. Czekamy, mówię do współtowarzyszy, abyśmy uciekali, że da radę uciec, ale oni już są w innym świecie. Zastanawiam się dlaczego ja myślę trzeźwo a oni już nie. Dopiero teraz przypominam sobie, że mam popsuty ten komunikator-lokalizator i pewnie dlatego Ci z laboratorium nie mogą na mnie wpływać.

III część snu:

Jestem w laboratorium. widzę mnóstwo dzieci, moich znajomych nie ma. Nie wiem gdzie są , ale mogę się tylko domyślać. Wychodzi po mnie jakaś kobieta - ja udaję, że jestem podatna na te fale, które zmieniają mózg, aby działał, jak oni chcą. Idę za nią. Mijamy kolejne sale, gdzie dzieci siedzą, albo się uczą lub rysują.
Widzę, też przez moment salę, gdzie jest mój towarzysz z grupy, przypięty do jakiegoś stołu metalowymi klamrami i pasem, stół obraca się do pozycji pionowej. mój znajomy się boi , widzę strach w jego oczach i wtedy pojawia się z sufitu jakby robot i zgrabnie laserem odcina jego połowę czaszki tak, aby wyeksponować mózg. Mój znajomy już jest martwy to trwało chwilę. Jeden starszy lekarz wyjmuje oburącz jego mózg wraz z rdzeniem kręgowym i przekazuje komuś dalej. Kobieta z którą jestem popędza mnie.
W tym momencie wiem co i mnie czeka, wiem, że oni to nie ludzie, że muszę się wydostać, bo inaczej zabiorą mi mój mózg, a wstawią sztuczny. Kobieta na moment mnie zostawia i to jest moja szansa. Uciekam, ale po drodze widzę chłopca (jasne włosy, niebieskie oczy, lat ok 10), który na mnie patrzy. łapie go za jego czerwoną kurtkę i uciekamy.

IV część snu:

Jestem na powierzchni, na jakimś targu staroci i warzywnym zarazem. Widze stację PKP i kolejki podmiejskiej. Uznaje, że kolejką mało osób podróżuje więc decyduję się na ucieczkę tym środkiem transportu. Nie mam pieniędzy  i boję się pytać ludzi, nie wiem komu mogę zaufać. Robi to za mnie chłopiec, opowiada o wszystkim szczerze, a ludzie dają nam pieniądze na bilet. Nadmiar oddaję i więcej nie przyjmuję. Mam iść kupić bilet, gdy nagle na torach widzę małego chłopca  (wiek ok 2-3 lata, niebieskie oczy,brązowe włosy), biegnę i zabieram go ze sobą. Wracam na peron , ale na nim już jest ten starszy profesor, który wyciągał mózg  od mojego kolegi. Mówi do mnie, że nie uda się Nam uciec, żebyśmy wrócili do laboratorium. Ja jednak wsiadam do tej kolejki. Ludzie go zatrzymują na peronie, wiem, ze słono za to zapłacą, ale my jedziemy dalej nie wiem dokąd.

V część snu:

Jedziemy z chłopcami do miasteczka jednego z nich. Tego starszego on mówi o rodzicach, ze na niego czekają, ze został porwany jak inne dzieci. Jedziemy w czyimś samochodzie. Mężczyzna mówi, że odstawi Nas na stację kolejową a stamtąd będzie 7 km piechotą do tego miasta. chyba złapaliśmy autostop. Lądujemy na tej stacji, ale boję się iść z dziećmi sama do miasta. Ostatecznie wsiadamy chyba do czegoś co wygląda jak wagon pociągu, ale tez może być samolotem. Cos mam złe przeczucia i wysiadamy. Okazuje się, ze ten pojazd był uszkodzony i rozbija się. Ktoś Nas z ulicy zabiera i mówi ze jedzie do tego miasta co my, wsiadamy i za chwile jesteśmy w mieście chłopca. Wysiadamy nieopodal kościoła. Miasto brudne , prawie puste. Na kościele pełno kurzu i jakby wiszące pajęczyny? Kościół jest duży z czerwonej cegły, ma albo zegar albo wielka rozetę witrażową na wieży. Jest osmalony od ognia. Wieża jest kwadratowa i tylko krzyż informuje ze to kościół. Gdyby go nie było pomyślałabym, ze to ratusz. Mam wrażenie, ze znam to miejsce, ale nie mogę sobie przypomnień skąd. Biorę tego młodszego chłopca na ręce, a on przytula się do mnie i chyba mówi do mnie "mamo". Chce mu powiedzieć, ze nie jestem jego mama, ale nie mam serca mu tego powiedzieć. Ściskam go i mowie mu, ze już jest wszystko dobrze i jest bezpieczny. Budzę się.

17 kwietnia 2013

Kolejny sen o kosmitach z przekazem

Sen zaczyna się w momencie gdy jestem w swojej byłej szkole podstawowej.Nie pamiętam dokładnie co tam robiłam, ale byłam chyba w bibliotece i na korytarzu na kogoś czekałam? Potem  wyszłam i szłam z mamą swoją na spacer i wtedy z tej szkoły podeszły dzieci i pokazały mi na niebie, że leciał taki obiekt ufo. Dokładnie widziałam jego konstrukcję: wpierw był półokrągły z jakby z doczepionymi, trójkątami, które w kolejnej fazie lotu w poziomie odczepiły się od statku i spadły na ziemię jako czarne trapezy. Statek zrobił się w kolorze neonowego jarzącego się niebieskiego koloru i zamienił z kształtu półokręgu na kulę światła i rozpłynął się. Pobiegłam zobaczyć to miejsce gdzie spadły te trapezy. Było tam kilkoro dzieci ze szkoły, i był jakiś facet, którego znałam. Dał mi sprzęt do nurkowania: butlę, płetwy itd. Powiedziałam, że potrafię nurkować tylko z maską i rurką, że nigdy nie próbowałam z butlą. On powiedział, ze mi pokarze jak. Weszłam ubrana jako nurek na teren basenu: woda była lodowata z licznymi bryłami lodu. To tu spadły te trapezy i od razu ochłodziły wodę. Ten znajomy kazał się nie bać i już kiedy miał mi pokazać jak używać butli tlenowej, poślizgnęłam się i wpadłam do basenu. Instynktownie wpadając do basenu nabrałam powietrze i trzymałam je. Słyszałam jakby w głowie słowa tego znajomego, żebym nie wpadała w panikę, żebym otworzyła oczy i wsadziła ustnik z tej butli i zaczęła oddychać, że on zaraz do mnie wejdzie. Niestety w tym momencie jakaś siła niewidzialna pociągnęła mnie na drugi koniec basenu. Woda stawała się cieplejsza, wiedziałam, że to ufo mnie przyciąga, z jednej strony bałam się, z drugiej zupełnie zapomniałam, że mam oddychać i przestałam się ich bać, byłam zaciekawiona nimi jak wyglądają. w tym momencie znalazłam się poza basenem, zaraz przybiegł ten znajomy. Pomógł mi się rozebrać ze sprzetu nurkowego. Pytał czy coś tam widziałam. Powiedziałam, że chciałam otworzyć oczy, ale mi nie pozwolili. Wtedy na brzeg z wody wyskoczyli kosmici : wyglądali jak dwa papierowe główki kwiatów robione przez dzieci w szkole. Jednak te "kwiaty" miały oczy i usta ledwo zarysowane. Zastanowiłam się dlaczego taki wygląd i w tym momencie dostałam telepatycznie odpowiedź, że to specjalnie zmieniony wizerunek, żebyśmy się nie przerazili. Odpowiedziałam wtedy na głos, że śmiesznie wyglądają, że nie muszą się Nas bać. Wtedy jeden z nich powiedział: "nigdy nie słyszałem takiej odmiany falsetu, kto to?". Na to drugi mu odpowiedział: "to kobieta, jeszcze nigdy jej nie widziałeś". Wtedy dostałam przekaz, żebym się rozebrała do naga i stanęła obok mojego znajomego. Krępowałam się, bo zastanawiałam się co mój mąż na to powie. Mimo wszystko zrobiłam to, mój znajomy był nagi i stał koło mnie, nie odzywał się. Ten pierwszy kosmita powiedział: "Ah teraz widzę różnice. Do czego służy kobieta?". Wtedy ten pierwszy wskazał  na mnie i na znajomego i w tym momencie z naszych pępków wypłynęły 2 malutkie kulki światła, które złączył swoją myślą przed nami. przybliżył tę kulkę do Nas , a potem do swojego towarzysza a tamten wydał z siebie taki dźwięk zachwytu i zdziwienia. W tej kulce światła była komórka jajowa, która już zaczęła się dzielić i wtedy ten pierwszy kosmita siła myśli umieścił ją przed moim brzuchem, wystraszyłam się. A on powiedział: "To jest nasz dar dla Was, dla waszej ludzkości. Potrzebujecie tego. To najważniejsze dla Was i wszechświata". Wstydziłam sie, ze będę w ciąży z nie swoim mężem, ale wiedziałam, że to zaszczyt i nic nie powiedziałam. I wtedy się obudziłam.

16 kwietnia 2013

Konie, ręka, maszyny i hotel.

Dzisiaj miałam sen, iz pracuję w ośrodku dla koni chorych i niezajeżdżonych. Opiekowałam się tam nimi wraz z innymi osobami jako wolontariuszka. Tam poznalam jakiegos faceta i cały czas probowalam go pocałować, opieralam go o sciane i calowalam (to nie był mój mąż).  Za to, jakby za karę, bo we śnie byłam mężatką i wiedziałam o tym, zaczęła schodzić mi skóra z lewej ręki, dokładnie z przedramienia. Nic mnie nie bolało ani swędziało , po prostu schodziła jak ją drapałam. Podobało mi się to i byłam tym zaciekawiona. Byłam z tym facetem, którego całowałam na każdym kroku w moim domu. była tam babcia i gotowała barszcz. Było jakby pusto w kuchni, ni to remont ni to przemeblowanie. To było jakoś latem wszystko. Babcia kazała mi poczęstować go tym czerwonym barszczem, ale nigdzie nie mogłam znaleźć talerza ani miseczki. Wyciągnęłam coś szklanego z szafki i zaczęłam myć to naczynie, bo było bardzo zakurzone.
Potem scena się zmieniła i znowu byłam w tym ośrodku jeździeckim, rozmawiałam z innym mężczyzną, który prosił mnie o wzięcie aparatu, żebym mogła to udokumentować i potem zamieścić na stronie w internecie. Opowiadał mi o każdym koniu. Mi podobał się jeden w kolorze czarnym, był nieduży, coś a la pony. Bardzo się cieszył jak podchodziłam, rżał i wierzgał kopytkami. Ja do niego mówiłam normalnie jak do człowieka, a on ten koń na to reagował. Potem poszłam dalej z tym chłopakiem i on pokazywał mi jakieś stare maszyny. Wyglądały jak walce , ale w strukturze przypominały trapezy zrobione z żelaza. Pachniały olejem i  olejem napędowym. Podobno były używane dawniej w kolei, teraz używają ich tutaj do gniecenia ziemi w ośrodku. Jedna maszyna pracowała, była duża i ciężka, poruszała się powoli jak czołg. Cała ciemna, czarna od tego oleju i sadzy, która wydobywała się z jej rury wydechowej.
W tym momencie sen przeskoczył i byłam na lotnisku w Sydney, gdzie czekałam na lot do Dubaju. Przeszłam kontrolę paszportową i wchodziłam na pokład. Potem scena się zmieniła i okazało się, że trafiłam do najwyższego hotelu na świecie w Doha. wyraźnie było powiedziane we śnie aż 3 razy Doha. Spotkałam tam japonkę, która tam pracowała w swoim narodowym stroju. Potem widziałam inne osoby, dużo gości. Ktoś mnie oprowadzał po tym hotelu. Był on posadowiony na zboczu góry, na samym brzegu morza. Podobno poziom morza się podniósł i dlatego teraz ten hotel w Doha jest najwyższym na świecie i największym. Teraz z lotu ptaka widziałam jaki jest duży, w kształcie ogromnej litery L.
Potem znowu trafiłam do tego ośrodka dla koni i tym razem rozmawiałam z jakimiś dziewczynami, tez wolontariuszkami. Chyba przyjechał po mnie swoim autem mój tata i musiałam z nim iśc chociaż nie chciałam.

7 kwietnia 2013

Rok 1952

Dzisiaj miałam sen nad ranem , że cofnęłam się do roku 1952 - wyraźnie widziałam tę datę. Byłam w mieście, do którego być może za niedługo będę się przeprowadzać. Miejscowość nad morzem ze starym miasteczkiem i portem. W tym śnie byłam tam jakby na wczasach z mamą. Chodziłyśmy do źródeł ciepłej wody, moczyłyśmy nogi, byłyśmy jakby w łaźni lub saunie. Powiedziałam w tym śnie do mamy: "Teraz nie ma tego miejsca. tu jest teraz port, a te gorące źródła zasypano, wodę dostarcza się teraz do domów". (w rzeczywistości nic takiego nie miało miejsca). Potem poszłyśmy na jakieś pokazy lotnicze i ktoś mnie tam szukał, ale ja udawałam, że to nie ja, kryłam się za ludźmi z mama. W końcu usiadłyśmy na trybunie i oglądałyśmy ten pokaz lotniczy. To były samoloty wojskowe stare i nowe. Ostatni pokaz polegał na tym, że małpę z małpiątkiem transportowano z klatką z jednego miejsca na drugie. Ta klatka w formie jakby metalowego kosza była podczepiona długa liną pod brzuch samolotu i tak odbywał się transport. W tym pokazie chodziło o precyzje pilota, gdyż miał on za zadanie postawić klatkę tuż za trybuna, żeby małpka mogła wyjść. Tak tez się stało, małpka z małpiątkiem wczepionym w jej podbrzusze przyszła do mnie i usiadła między mną a inną Panią mi nie znaną. Wszyscy patrzyli na mnie, małpka była duża i miękka w dotyku, nie śmierdziała niczym, wręcz pachniała miło futerkiem i wiatrem. Głaskałam ją. Potem ktoś przyszedł z obsługi i ją zabrał. Cały czas towarzyszyła mi mama, ale mało się odzywała. Ja ja oprowadzałam po okolicy. Wszystko było jak z 1952 roku , samochody, ubrania ludzi, nawet fryzury kobiet. To miasteczko było wyludnione, mało turystów, bardzo jednak zadbane. Teraz takie nie jest.

6 kwietnia 2013

Szwagierka...

Zacznę od tego, że dzisiaj rano ma mieć operację moja szwagierka. Nie będę się wdawać w szczegóły jaką, ale zabieg jak każdy operacyjny może skończyć się komplikacjami lub śmiercią...miejmy jednak nadzieję, że do najgorszego nie dojdzie. Aczkolwiek mam złe przeczucia...
Wczoraj w południe (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tu dzisiaj rano będzie mieć operację) usłuszałam 3krotne krakanie wrony...pomyslałam "oj jakieś złe wieści", co akurat zawsze się sprawdza (niestety).
Wieczorem mąż dostał telefon od swojej drugiej siostry, że jutro operacje ma A na rano. Mąż pojechał do A spotkać się z nią, prosiła go, żeby przyjechał rano do szpitala i żeby z nią tam był, na co zgodził się. Operacja ma trwać ok 45 min maksymalnie i na 2 dzień już może być wypisana do domu o ile nie wystąpią komplikacje. Wtedy jeszcze wczoraj wieczorem nie miałam myśli, że coś będzie nie tak. Położyłam się po północy spać. Miałam poczytać, ale stwierdziłam, że pomodlę się za A i pójdę spać. Podczas modlitwy zasnęłam. Obudził mnie mąż jak koło 1 wchodziła do łózka. Rozbudzona przypomniałam sobie, że nie zakończyłam modlitwy, zrobiłam to i próbowałam dalej zasnąć. Budziłam się jeszcze kilka razy, aż w końcu przyszedł ten sen:

Jestem z A w szpitalu., który okazał się jakimś pokojem w domu lekarza. Obskurne miejsce z żaluzjami i firanką. Wszystko biało-szare. A na łóżku przychodzi lekarz i pielęgniarka coś mówią. Wypraszają mnie za drzwi. Za chwile słyszę głośny krzyk A i podniesione głosy lekarza i pielęgniarek. Jestem zdenerwowana, myślę, ze przecież mieli ja uśpić, że nie powinna czuć bólu. Słysze parę razy jej krzyki. nie mogąc tego znieść, wybiegam z tego szpitala. Co się okazuje, to jest w jakimś bloku w centrum miasta. Nagle sen przeskakuje i zaglądam jakby z góry przy suficie sali operacyjnej, na A i widzę jak lekarza robi zabieg, widzę chyba krew, ale nie mogę patrzeć i odwracam wzrok. Teraz jestem na korytarzu i podchodzi do mnie mały chłopczyk wiek ok 1-2 lata i się uśmiecha. Ma jasne włoski, ale piwne oczka. Wyciąga do mnie pulchne łapki. Od razu myślę, że to zły znak i w tym momencie budzę się. Serce wali mi jak młotem. Staram się zasnąć, ale jest nad ranem. Jakoś jednak udaje mi się zasnąć i mam kolejny sen, o sobie.
Jestem w jakimś mieście, mam się zapisać na badania, ale gdzieś zgubiłam skierowania do lekarza. Koło mnie jest kobieta w ciąży. Zaprzyjaźniamy się. Ona mi opowiada o dziecku, że to chłopiec, że kopie. Pozwala mi położyć moje chłodne dłonie na jej ciepłym brzuchu. Czuje jak dziecko kopie, jak się rusza. Przykładam mocniej dłoń do jej brzucha i czuję jak wypycha mi dłoń swoimi obiema stópkami. Rozmawiam podekscytowana tym z ta kobietą. W końcu nadchodzi nasza kolej i idziemy zapisać się na badania. Ja nie pamiętam na jakie mam się zapisać, ona się zapisuje na swoje , po czym znowu widzę jakiegoś chłopca o nadnaturalnych zdolnościach wiek ok 3-4 lata, piwne oczka, ale już ciemniejsze włoski. Wspina się na jakąś instalację, jakaś drabina czy coś takiego i są w ten sposób badane jego umiejętności. Jestem tym zafascynowana, ale wiem, że muszę się zapisać na badania. Jednak nie pamiętam na jakie , nie mam skierowania ze sobą, szukam w pamięci miejsca gdzie mogła je przełożyć, gdzie ona mogą być. Nagle uświadamiam sobie, że część badań już zrobiłam, ale nie wiem kiedy, chcę się dowiedzieć, ale Pani w okienku rejestracji wygląda groźnie, jak nauczycielka od matematyki czy fizyki boje się zapytać. W efekcie nie zapisuję się na badania rezygnuję, wychodzę z tej jakby przychodni. Szukam tej kobiety w ciąży, ale ona czeka po 2 stronie ulicy chyba na autobus czy tramwaj. Za mną idzie jakiś pijak, chce mi dać gałązkę bzu i innego białego kwiatka, ale uciekam przed Nim. On chce za to pieniądze, a ja nie chcę mu dać. Kobieta w ciąży mówi mi, żeby nie rozmawiać z takimi ludźmi i być ostrożną. Idę do niej na przystanek, pytam jak badania poszły, powiedziała, że lada dzień urodzi, że dziecko jest duże, a ja pokazałam jej na swojej dłoni na jakiej odległości czułam nacisk stópek jej dziecka.

Po tym śnie obudziłam się z myślą o śnie na temat szwagierki. Pomyślałam, że coś pójdzie nie tak podczas tej operacji, że może umrzeć. Nie powiedziałam tego mężowi jak wychodził do niej do szpitala. Mam jakieś złe przeczucie, małe dziecko, krew, szpital do tego ta wrona, krzyki A we śnie - dla mnie to mieszanka złych znaków. Mam jakieś dziwne przeczucie, że ona może umrzeć, nawet jeśli nie podczas operacji to później z zakażenia krwi. Nie wiem skąd te przeczucia. Mam nadzieję, że się mylę i nic się nie stanie, ale niepokój pozostaje.