O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

14 stycznia 2013

Tsunami i zwierzęta

Znajduję się w jakimś budynku dużym. Jestem jakby na 2 piętrze na balkonie, a na przeciwległym balkonie jest niby mój mąż, tyle, że nie wygląda jak mąż ,a ja nie wyglądam jak ja. Jestem jasną blondynką. On rozmawia przez telefon z budki, dzwoni do kogoś. Widzę, za jego plecami, przez szyby - wielkiego okna w tym budynku - ogromną falę tsunami, która za kilka chwil uderzy w budynek.. Macham do Niego, ale on zauważa mnie w ostatniej chwili. Jest już za późno, krzyczę jego imię (tu padło imię mojego męża z rzeczywistości) i patrze jak wielka fala przebija te szyby i zmiata budkę i mojego męża niosąc  ze sobą jakieś drzewa, drewno, kawałki samochodów. Ktoś mnie ciągnie wgłąb tego budynku, wiem, że muszę uciekać inaczej tez zginę.
Scena kolejna ze snu to ja w budynku tym samym, tylko na wyższych piętrach. Jest tu coś a la szpital polowy połączony ze szkołą. Dzieci się uczą na lekcjach, co chwila ktoś wchodzi do sal lekcyjnych i wyczytuje nazwiska - w ten sposób rodzice szukają swoich zaginionych pociech. Potem jestem w takim szpitalu polowym zrobionym na korytarzu. Pełno jest osób. Łózka są złączone, bo jest tak dużo rannych i chorych, że trzeba je było połączyć, żeby się wszyscy mogli zmieścić. Ja ratuje jakieś zwierzęta: chomika, myszkę i chyba kota. Ktoś chce mi je odebrać, ale ja bronie. Jacyś mężczyźni mnie szukają, chcą się mnie pozbyć, nie wiem dlaczego. Pojawia się we śnie moja mama, która mi pomaga w tej ucieczce. Znowu znajduję się w szpitalu i widzę samotnie rodzącą nagą kobietę. Pomagam jej dziecko ułożyć na niej zaraz po porodzie. To śliczny chłopczyk z ciemnymi włoskami. Nie mogłam do niej dojść, bo łózka są połączone i ona sama musiała urodzić i ten poród odebrać.
Potem uciekam z mama i z tymi zwierzętami na jakąś łódź przed tymi facetami. Ten chomik mi się gubi, gdzieś na jakiejś wydmie znajduję dziwną roślinę, jakby o kwiatach, które są w kształcie takich plecionych koszyczków. zrywam jeden i widzę, że nic nie ma w nim, ale nagle pojawia się dziki chomik, który chce zaatakować tego mojego uratowanego. Odganiam go jakąś małą przezroczysta rurką, znalezioną na piasku. Moja mama mnie popędza, a ja jej mówię, że tych zwierząt nie mogę zostawić.Mówię mamie, że teraz wszystkie moje zęby mi się ruszają, pokazuję to mamie, mama jest zmartwiona.  Biorę jednak tego kota pod pachę i mysz, chomika ładuję do tego kwiatka. Potem wstaję i w tym momencie obudziłam się.