O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

27 września 2012

Grecja

Jestem w Grecji, dzieją się tam dantejskie sceny. wiele zamieszek, krew na ulicach, czołgi. Nawet widzę, jak czołgi przejeżdżają po ludziach, łamiąc ich kości. Jednemu z protestantów udaje się odczołgać w bezpieczne miejsce, ale i tak czołg "goni" go i ostatecznie miażdży mu nogi. Jestem z grupką turystów, uciekamy gdzieś w boczną uliczkę. Nas mają nie ruszać,ale i tak jesteśmy w wielkim strachu. Pukamy i walimy do drzwi - nikt nie chce otworzyć. Wszędzie słychać strzały, krzyki, wszędzie czuć dym i widać go.
W końcu udaje Nam się wejśc do jakiegoś domu z ulicy. Zamykamy drzwi, ale już do Nas strzelają. Chyba jestem ranna i inne osoby też. Ukrywamy się, udajemy, że nikogo nie ma. Zastanawiamy się jak teraz możemy wydostać się z Aten, lotnisko nie działa, więc szukamy jakichś alternatyw: Stambuł, Paryż, a może Madryt? Sprawdzamy w internecie dostępne loty z najbliższych lotnisk. Potem wpada mój kolega w mundurze wojskowym - jest grekiem w realnym życiu i faktycznie pracuje w wojsku - i ewakuuje Nas. Patrzy na mnie, wiem, że mu się zawsze podobałam, ale był zbyt dumny, żeby się do mnie zbliżyć.
Uciekamy jego terenowym samochodem. On Nas wywozi w góry gdzieś, robi się cicho i zimno. Widzę na szczytach resztki śniegu. Potem mdleję i słyszę, że śpię już 2 tygodnie  w śpiączce, wiem, że się ten kolega martwi o mnie, ale miałam duże rany i muszę wydobrzeć. Kiedy budzę się ze śpiączki widzę się w dużej szklanej altanie skąd się roztacza przepiękny widok. Wstaję i idę do reszty jeszcze bardzo słaba.
Widzi mnie ten mój kolega. On pyta się Nas, kto chciałby z nim mieszkać tutaj w górach, mówi, że może zaoferować Nam wszystko i może spełnić każde Nasze życzenie, bo jest bogaty i kupił całą wioskę w górach, ma nawet swoje kino. turyści są zachwyceni, ja się mieszam i miotam. On podchodzi do mnie i całuje mnie czule. Pyta mnie jakie jest moje największe marzenie, odpowiadam mu: "zostanę tu na zawsze jeśli kupisz mi konia, nic innego nie chcę". On pyta się 3 razy czy jestem pewna tego. Mówię, że tak. Reszta turystów chce laptopy, radia, telewizory plazmowe itp.
Potem kolega zabiera Nas do swojego kina i tam pokazuje film, który ukazuje to co się działo w Atenach. Podczas oglądania tego filmu dowiadujemy się, że to było na niby, że to było sztucznie wygenerowane i to była próba jaką mieliśmy przejść, czy jesteśmy pazerni czy nie. Reszta ludzi odchodzi zmieszana, ja jestem trochę oburzona, że jako można takie zamieszki ukartować, przecież byłam ranna, ale nie dostaję odpowiedzi, bo w tym momencie budzę się.

26 września 2012

Helikopter i Anglia

    Sen zaczyna się gdzieś w Indiach nad rzeką Ganges, jestem małym chłopcem, który ma na terenie wojskowym znajdującym się nad tą rzeką. Mam wziąć fiolkę od amerykańskiego żołnierza ubranego w pustynny uniform i nabrać wody z tej rzeki. Mam potem zakręcić tę fiolkę i zanieść im do helikoptera.
     Idę  ukradkiem, skradam się do rzeki. Wszędzie jakieś obce wojsko. Wiem w tym śnie, że mają zbadać tę wodę pod kontem bakterii. Nabieram wody do fiolki, następnie zakręcam ją i pędem lecę do tego helikoptera. Ten już startuje wszędzie piasek od tego śmigła. Nagle wciągają mnie z tą fiolką żołnierze do helikoptera, bo jest ostrzał. Wzbijamy się w powietrze, ale tylna klapa tegoż helikoptera nadal jest otwarta - powoli się zamyka. Cały czas ktoś do Nas strzela. Jak tylko klapa zamyka się, uderzamy na pełną moc i lecimy w górę. Lecimy wysoko nad jakieś śnieżne góry. Jest mi zimno, wieje w tym helikopterze. Do tego zaczyna padać śnieg i jest zamieć, musimy przejść przez te góry i jak się obniżamy trafiamy do jakiegoś lasu, gdzie jest baza wojskowa i są hangary - tam zostaje wepchnięty nasz helikopter. Ja oddaję żołnierzowi tę fiolkę z wodą.
 
       Sen przeskakuje i jestem w Anglii na grzybobraniu, duży las, wszędzie podgrzybki i prawdziwki, ale są tez muchomory. Ludzie zbierają je. Ściemnia się i każdy włącza latarnię na naftę. Widzę, że ludzie ubrani są w staromodne ubrania jakby z XVIII lub XIX wieku. Pytam się: "mamo skąd będę wiedziała, że to dobry grzyb, a nie trujący?", ale nie dostaję odpowiedzi i w tym momencie orientuję się, że się zgubiłam. Jestem wystraszona, boję się, że mama będzie na mnie krzyczeć i martwić się. Idę więc za tymi ludźmi i dochodzimy do jakiegoś budynku, wewnątrz jest targ staroci i tam oglądam stare sprzęty i używane rzeczy. Nie mam dużo pieniędzy, chyba nie mam w cale, ale pytam się ile to kosztuje ile tamto. Ktoś się mną opiekuje, ale nie wiem kto to jest. Już nie myślę o mamie. Podobają mi się te starocie i najchętniej wszystkie bym kupiła, ale nie mam pieniędzy.

7 września 2012

Dawca, znajomy, muzyka i księżyc

Pierwsza część snu:

Choruję na niepłodność i dostaję propozycję od znajomego i jego zony, która w tym śnie jest ginekologiem, ze on czyli jej mąż będzie dawca nasienia dla mnie. Mam opory, bo to wiąże się ze spaniem z tymże znajomym w łóżku. Pytam ja czy ona się na to zgadza, a ona mówi, ze to nie pierwszy raz już i nie ostatni. Potem w tym śnie następuje seria scen w sypialni, ale do niczego jednak nie dochodzi, ja się wzbraniam i na koniec to jego zona przekonuje mnie, ze bez dawcy nie zostanę matką...

Druga część snu:

Wychodząc z sypialni od tych znajomych, spotykam u siebie znajomego z liceum, w którym podkochiwała się moja koleżanka. Do tej pory go skrycie kocha. On przychodzi z propozycją wspólnego podróżowania na uczelnie. Przynosi mi swój plan zajęć, ja mu pokazuje swój. Mowie mu, ze dzisiaj (tj.czwartek we śnie), mam dopiero na 13:45, a on mówi, to co mam wstać o 8 rano i przyjść po Ciebie (mieszkamy w jednym mieście).
Potem wtrąca się ten znajomy -dawca nasienia i mówi coś do Niego, a ten drugi znajomy mówi: "aha to chodzi o A?! (te koleżankę, która się w nim kocha)". Ściemniam, ze nie, ale od początku chodziło o A, chciałam dać jej namiary na jego termin zajęć, żeby mogla go często spotykać jak wychodzi z uczelni...

Trzecia część snu:

Ten znajomy od koleżanki A wychodzi, zostaję sama i w tym momencie pojawia się moja mama, a ja siedzę w domu rodzinnym i próbuje coś zagrać na wiolonczeli. Nigdy na tym instrumencie nie grałam, wiec pierwsze takty gram na 3 strunach ze słuchu i tak oto  powstają dźwięki do mojego utworu. Potem porzucam ten instrument, chce iść do pianina, ale czuje w głowie cały otwór, wiem,z e to będzie coś na duży chór kościelny. Oczami wyobraźni widzę, jak graja i śpiewają ten utwór w Watykanie. Widze pa pieza Benedykta XIV jak jest niesiony na wysokim krześle przez młodych księży w białych sutannach- albach. Pełno jest biskupów i arcybiskupów, jakieś święto kościelne, bardzo dużo ludzi na placu św. Piotra i mój utwór śpiewany przez chór. Pekinie to wygląda....Jednak budzę się z tej fantazji i szybko zdaję sobie sprawę, że nigdy takiego utworu nie napisze, że nie jestem aż tak zdolna i jak on niby miałby trafić od takiej szarej myszki jak ja, aż do Watykanu. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że ta scena to przenośnia do mojego realnego życia i dokładnie taki schemat powielam od lat: mam pełno planów i marzeń, ale zawsze sobie powtarzam, że po co je zaczynać jak i tak nic z tego nie wyjdzie...

Czwarta część snu:

Ni stąd ni zowąd znajduję się na księżycu. Słyszę głos w mojej głowie, a wszystko dzieje się jakbym oglądał przed telewizorem film. Jest lektor  i to on mi mówi: "zobacz oni byli (ludzie) na księżycu, wylądowali, zobacz tu są lądowniki po 2 misjach Apolla". Widzę lądownik "Orzeł" N. Armstronga...obok niego jest inny lądownik Apolla, ale nie rozpoznaję go, nie wiem, z której misji pochodzi. To wszystko jest w jakimś kraterze, ale to miejsce lądowania jest otoczone niewielkimi spiczastymi górkami. Jest to płaski teren. Za lądownikami jest plac budowy, widzę jakieś dziwne dźwigi. A przed lądownikami widzę wydrążone spiralnie okrągłe lecz dość płaskie (może do 2 m głębokości) dołki. Są rozmieszczone symetrycznie. Dołki mają średnice dość dużą czuję , że około 5 metrów lub więcej, stożkowate. Ułożone piramidalnie dokładnie tak:

Znowu słyszę głos /narratora: "Oni (ludzie) niby nic nie znaleźli na księżycu, ale jak wylądowali to oni (nie było powiedziane o kogo chodzi) zaczęli budować te dołki w ich kierunku. Ludzie się przestraszyli i odlecieli, a tak niewiele brakowało." Odzywam się i mówię: "Te dołki wyglądają jak koła olimpijskie, tylko powielone.
Widzę, tez , że budował się też dołek ostatni tuż przed lądownikami, ale nie dążyli, bo astronauci odlecieli. Widzę, że są tam wykopy, widzę dziwne dźwigi i koparki, jak plac budowy.


Na tym mój sen o czterech częściach się kończy.

5 września 2012

Dwa księżyce

Dzisiejszy sen  miałam dość wyraźny. Pakowałam się nie wiedziałam co zabrać, a miałam tylko jedną malutką walizkę do zabrania - jedną walizkę, w której miałam zmieścić całe moje życie...Tata mnie popędzał. Ktoś na Nas czekał. Mieliśmy udać się w jakąś daleką podróż. Pamiętam, że musiałam zdążyć wyjść z domu zanim na niebie pojawią się 2 księżyce. Miałam nie patrzeć na jeden z nich. To się działo wszystko w nocy, jeszcze ktoś zaginął i szukaliśmy tej osoby - nie wiem o kogo chodziło. Chaos i paraliż na ulicach, bo wszyscy wyjeżdżali z miast w pośpiechu. Kiedy zaczęły dziać się dziwne rzeczy na niebie, ja stałam jak zamurowana, piękne to było. Gwiazdy dosłownie tańczyły, a zza księżyca pojawił się identyczny nowy, albo drugi księżyc, ale było widać, że to nie jest twór prawdziwy, widać było, że ma sztuczne światło bardziej ostre o dużym kontraście niż to, jakie daje normalny nasz księżyc. Tata mnie poganiał, że już jest niewiele czasu, ale te dwa księżyce tak mi się podobały. Ten drugi był wielkością, kształtem i wyglądem identyczny jak nasz księżyc. Nawet układ kraterów ten sam...nie wiem jak ten sen się skończył, pamiętam tylko tę scenę co opisałam powyżej, wydaje mi się, że sen trwał znacznie dłużej.

3 września 2012

Rodzice, Kolega II i rodzice śp Madzi

Pierwszy sen: chodzę z rodzicami po miasteczku - to nie jest moje rodzinne miasto we śnie, ale ja wiem, że nim jest. Stare opuszczone wille, mało ludzi, jakby pouciekali albo pomarli? Chce się osiedlić w starym domu, z tzw. duszą. Zawsze o tym marzyłam, a teraz nadarza się okazja. Jednak tata uważa, że to zły pomysł odciąga mnie od tych willi,. Jednocześnie mama wspomina, że w tej a tej willi/domu mieszkał ten a ten...
Sen przeskakuje i jestem na piaszczystej ulicy, na końcu jej i nagle widzę, że na mojej nodze jest przyczepiona skolopendra, bardzo duża. Wbiła sie kolcami w moja lewą łydkę. Jedziemy z rodzicami do szpitala, ale okazuje się, że jesteśmy w obcym kraju, tu nikt nie zna angielskiego , ale w końcu znajdujemy lekarza, który usuwa ją, ale mówi, że minie pół roku, zanim jej kolce samoistnie wypadną mi z tej nogi.
Przed tym snem miałam inny sen, ale pamiętam urywki: uciekamy , bo miasto jest atakowane przez jakaś azjatycką armię, wycinam cenne obrazy z ram i roluję, zabieram książki i uciekam z rodzicami.

Kolega II:

Znowu śni mi się ten kolega z wcześniejszego snu. Przychodzi do mnie wraz ze znajomymi z liceum, ale jakby mnie nie zauważał. Pytam swojej przyjaciółki A., czy z Nim rozmawiała, mówi, że nie. W końcu jakoś znajdujemy się jakoś sami przed sklepem z butami (?) ja oglądam wystawę, on jest po mojej lewej stronie. Mówię mu pierwsza "cześć M." a on, " O cześć jakoś wcześniej Cię nie zauważyłem, przepraszam. I w ogóle to wybacz, że ci nie odpisywałem tak długo na Twoją wiadomość, miałem dużo pracy".

Rodzice Madzi:

Madzia żyje i potrzebny jest dla Niej przeszczep serca,  K.W (matka) cały czas chodzi dziwnie "struta" z głową nisko z wyrazem bólu na twarzy. Ja wiem, że ona udaje, czuję to. Za nią cały czas chodzi jej matka i mówi co ma zrobić jak ma się zachowywać. Cała Polska o tym mówi, są wywiady, a matka jest jakaś taka nieprzytomna, ktoś dał jej leki?? Jestem niby nowa dziewczyną B.W (ojca). On mnie pyta co sądzę o tym, żeby on dał serce tej córeczce - mówię mu, że to Twoja decyzja, jeśli taka będzie uszanuje ją. To się dzieje w szpitalu, mija mnie na korytarzu K. W i jej matka, mówię do jej matki: "Dzień dobry Pani", a on przystaje i mówi do mnie: "Ja jestem tu już jakiś czas i dopiero teraz mi mówisz?" po czym odchodzi , a ja się czuję bardzo głupio, bo faktycznie jestem tu , widziałam ją wcześniej, ale dopiero teraz mówię dzień dobry...