O czym będę pisać?

Będę zapisywać w miarę na bieżąco swoje sny, które postaram się pamietać zaraz po przebudzeniu. Jest to forma dziennika snów, który ma pomóc w ich interpretacji. Będę także starała się pisać o sobie i swoich wizjach, które mam kiedy spojrzę na czyjąś fotografię.

29 listopada 2010

Księga i zdrada...

Sen I:

Sen nie pamiętam tak szczegółowo jak drugi. Chodziło w nim o to, że byłam jedyną osobą, która mogła powstrzymywać szatana i wypędzać go z ludzi. Byłam gdzieś w jakimś kościele i szłam do zakrystii, ale kazałam się zapytać dziewczynie, która ze mną była (nie pamiętam kto to był i jak wyglądała), czy mogę z tą księgą szatana wejść do środka, czy ksiądz się zgodzi. Musiałam tam wejść bo tylko zniszczyć można ją było w kościele. Przechodziłam przez kościół trwała jakaś msza, ale czułam, że poza kościołem czeka na mnie diabeł. Przybrał postać kobiety - niby dobrej koleżanki. Ja przed nią uciekłam autobusem, potem pieszo do tego kościoła. Księga szatana była czarna z jakimś świecącym na złoto-srebrno symbolem po środku. Nie potrafię teraz określić dokładnie jaki to był symbol, wiem, że był geometryczny i z niego wychodziły promienie, na pewno nie był to ani trójkąt, ani kwadrat. Tę księgę dali mi mieszkańcy jakiejś wioski, którzy ja ukrywali przez stulecia. Dał mi ich przedstawiciel, starszy człowiek koło 50tki. Powiedział, "  nie możesz jej dotknąć rekami, bo się poparzysz. Musisz mieć ja zawsze w czymś zawinięta i weź wsadź do torby, żeby nie było widać ze ja masz."   Weszłam do tego kościoła i podeszłam do zakrystii - ta dziewczyna co była ze mną, powiedziała do mnie żebym weszła, ale mnie zatrzymało, nie mogłam kroku zrobić, dopiero jak ksiądz z zakrystii wyszedł mi na przeciw mogłam tam wejść do środka. Ten kościół to był mój rodzinny kościół, ale księża i ludzie w nim nieznajomi. Miałam te księgę tam zniszczyć, to było coś bardzo ważnego od czego zależała dalsza historia ludzkości. Czułam się tam jakbym w tej torbie miała walizkę atomowa, albo jakaś bombę , która za chwile wybuchnie, bałam się ale jednocześnie byłam dumna ze to mnie wybrano do tego celu.

Sen II:

Sen zaczyna się od tego, że wracam z pracy do domu. Zachodzę do swojego ulubionego marketu i wchodzę, ale ekspedientka mówi mi ze jest przyjecie towaru i dużych zakupów nie mogę zrobić, bo sklep jest zamknięty, wiec zmyślam ze potrzebuje jakieś czekoladowe wafle duże. Zabiera mnie ona pod półkę gdzie jest ich pełno i wybieram takie duże, okrągłe, przekładane czekolada. Wazy mi je i mówi, że to będzie razem 10 zł i 25 gr. Nie mam tyle i wymyślam historyjkę, że zostawię te wafle bo przypomniałam sobie, że gdzieś zostawiłam swoje rzeczy i jak przyjdę to zapłacę i wezmę te wafle. Nie mam tyle pieniędzy, wafle są za drogie i wstyd mi się do tego przyznać. Potem sen przeskakuje. Jestem w mieszkaniu w bloku. To nie jest mieszkanie gdzie obecnie mieszkam.Przychodzę z zakupami i widzę mojego męża i koleżankę moja (która nie jest mi znana w życiu realnym, znam ja tylko w tym śnie) biorących narkotyki. Rzecz dzieje się w mieszkaniu naszym w Polsce. Jestem zdruzgotana, mówię do męża, albo ona i narkotyki stąd odejdą, albo ja. Mąż mój nie reaguje tylko się szyderczo uśmiecha. Oblewa mnie zimny pot, a w żołądku czuję ucisk przeogromny. Ta koleżanka jest blondynką o włosach spiętych w kitkę, ma nadwagę. Widzę jak siedzi na naszym łóżku, widzę tam tez mojego kota z Polski, który śpi na poduszce. Ona prosi mnie o wybaczenie. Ja nie chce jej słuchać, mówię, żeby się dzisiaj teraz zaraz wyprowadziła, b już za długo grzeczna byłam w stosunku do Niej. Mąż pokazuje mi, że mamy za darmo 5 dni w Sopockim hotelu, gdzie ta koleżanka pracuje. Powiedziałam mężowi: "   Nie nawiedzę Sopotu, nie lubię polskiego morza, niech sobie wsadzi te zaproszenie, nic od niej nie chce, ma się wyprowadzić od nas i koniec ". Mąż chce mnie uspokoić, ale ja coś przeczuwam, w końcu mówi mi, że z nią spał. Jestem w szoku, zataczam się i padam na sofę. W głowie mam myśli: " zabij się Twoje życie się skończyło" w tym momencie oczami wyobraźni widzę, jak się zabijam - wieszam w łazience. Za chwile przychodzi inna myśl do głowy: "   ucieknij, niech Cie szukają, ucieknij bo jak się rodzina Twoja dowie, to będą  się śmiać i wytykać palcami " . Postanawiam się zapytać męża kiedy to było, chociaż łzy i uczucie kamienia w żołądku jest coraz gorsze. Mąż odpowiada, że to było raz w zeszłą niedziele, jak pojechałam autobusem do dziadków
. Mąż wcale nie jest skruszony, wręcz uważa tę zdradę za normalna kolei rzeczy. Wchodzi do wanny kapie się i śmieję się ze mnie, że jestem przewrażliwiona. Jesteśmy bogaci, stoję w łazience koło elektronicznej sauny, gdzie programy są opisany w języku angielskim. Nawet dziwie się, że taką saunę mamy, bo jeszcze nie korzystałam z niej. Mam wrażenie, że ta zdrada mężowi się spodobała i będzie ją kontynuować z tą koleżanką. Jest mi tak źle z tym, że czuje, że zaraz zwymiotuje w tym śnie. Obudziłam się z okropnym uciskiem żołądka i ze smutkiem.
[Co ciekawe w tym śnie sama wybierałam pytania, które zadawałam (czyżby to był pierwszy kontrolowany sen?)].

28 listopada 2010

Sen o rybach

Byłam gdzieś z moim mężem, niby Skandynawia. Widziałam z lotu ptaka jakby w programie Google Earth ziemię i skały, a raczej góry w tamtym rejonie. Mieliśmy się wybrać na ryby, na łososia, ale droga, która znaleźliśmy na tej mapie prowadziła na szczyt górski i była piaszczysta nie na samochód osobowy. Potem Sen "przeskoczył" i znaleźliśmy się nad rzeką, z której przy Nas ubyło tyle wody, że ryby można było łapać rękoma. Mój tata wszedł do tej rzeczki, miał wodę i łapał te pluskające się łososie. Dał Nam całą siatkę ryb. Tak pachniały smacznie, jakby były ugotowane. Ich mięso było różowe i bardzo smaczne, bo spróbowałam i faktycznie było ono ugotowane. Widziałam, że jedna ryba jeszcze oddycha i jakoś przykro mi się zrobiło, bo uznałam, że musi bardzo cierpieć taka wypatroszona. Sen znowu przeskakuje i jestem w domu u jakiejś staruszki. Każe mi on przesunąć komodę z dużym lustrem. Mieszkanie jest bardzo wysokie, ciemne, okna wąskie jak w starej kamienicy lub domu z lat 20-40tych. Nie znam tej staruszki, ale jest ona bardzo miła, taka babcia z siwymi włosami, upiętymi w koczek na karku. Poprosił mnie, żebym przesunęła pod ścianę pokoju to lustro, ale ono było tak ciężkie, że prawie się na mnie zaczęło przewracać. Jednak dałam rade i przesunęłam je, lecz, co ciekawe, nie widziałam  w nim swojego odbicia, było tylko odbicie tego pokoju w którym się znajdowałam.

26 listopada 2010

Kolejny sen o UFO

Dzisiaj miałam kolejny sen o UFO. Nie opisze go jednak ze szczegółami, bo nie pamiętam już. Mąż mnie rano obudził jak wstawał i wybiłam się ze snu, który trwał w najlepsze. Jestem z moja mamą w jakimś miejscu, dużo ludzi tam jest. Jakaś hala, albo wielkie pomieszczenie w budynku - coś jakby bunkier. to się znajduje na wyspie lub półwyspie - jesteśmy uwiezieni wszyscy. Mój tata też tam jest. Nie ma mojego męża tylko. Są tez osoby, zupełnie Nam nie znane. Słysze różne języki. W pewnym momencie (nie pamiętam czy to byli ludzie czy jakaś silą), kazano Nam wejść do mniejszych pomieszczeń z malutkim okienkiem. Mieliśmy być tam zagazowani na smierc. Wyglądam z rozpacza przez to okno i widzę do okola morze, zero lądu, tylko jakieś drobne skałki dookoła. Jesteśmy chyba w samej bieliźnie lub bez, ale mowie do rodziców, musimy się stad wydostać. Ktoś rzuca nam ubranie (nie pamiętam kto) i nagle panuje poruszenie, bo wrzucono ten gaz. Ledwo możemy oddychać, chyba mój tata rozbija to okienko, gaz ucieka, my i tak na wpół uduszeni , ale wszyscy przy tym okienku. Gdzieś na horyzoncie pojawiają się światła pomarańczowe, w formie okręgu. Wirują wokół siebie i razem zgodnie ze wskazówkami zegara. Przybliżają się do tego miejsca gdzie jesteśmy. W tym budynku-bunkrze powstaje alarm. Chcą ich ostrzeliwać. Jakiś pocisk z tego ufo trafia w to pomieszczenie gdzie jesteśmy, ale nic Nam się nie dzieje, bo ściana bunkra zamiast wybuchnąć zrobiła się przezroczysta, jakby zniknęła i możemy wyjść. Uciekamy, ja krzyczę do tego UFO "hej tu jesteśmy zabierzcie Nas". Coś z tego UFO wysunęło się w naszą stronę - teraz nie pamiętam co to było. Więcej nie pamiętam, bo zostałam obudzona.

Jeszcze był jeden wątek przed tym snem chyba z innego snu wcześniejszego, że jestem w jakiś opuszczonych domach, wszystko pozarastane, ale jacyś 2 faceci tam byli - moi znajomi (nieznajomi z życia realnego) i pomagałam im urządzić się w tych opuszczonych domach. To coś jak działki - tak to mniej więcej wygalało - nieduże letniskowe/działkowe domki, ale nie zamieszkałe od kilkunastu lat.Niektóre domy były zupełnie bez okien, niektóre nie miały schodów , bo zniszczyły się itp.

25 listopada 2010

Demoniczny Cytryn

Moja babcia z podróży do sanatorium przywiozła mi prezent w postaci amuletu zodiakalnego. Był nim kamień cytryn -  rzekomo odpowiedni dla strzelców. Dostałam go chyba z rok temu. Co wiemy na temat tego kamienia szlachetnego:
Należy do rodziny kwarców. " Każdy, kto nosi przy sobie cytryn - staje się pewny siebie, otwiera się na głos intuicji i dzięki temu popełnia w codziennym życiu mniej błędów. Lepiej także panuje nad emocjami. Litoterapeuci zalecają, by kamień ten nosili wszyscy, którzy mają skłonność do pesymizmu, lęków i depresji. Cytryn poprawia również system krążenia, pracę gruczołów limfatycznych, nerek, moczowodu, komórek mózgowych oraz przemianę materii. Pomaga usuwać zatrucia krwi, zwłaszcza w czasie zapalenia wyrostka robaczkowego czy gangreny.
Przykładany w okolicy trzustki lub noszony bezpośrednio na ciele, poprawia wydzielanie insuliny i przynosi ulgę cukrzykom.
Picie wody, w której przez 12 godzin moczył się cytryn i przykładanie tego minerału do ciała - pomaga w zatruciach jelitowych oraz wydalaniu toksyn z organizmu. Eliksir i woda leczą także wypryski i inne choroby skóry. Kiedy zaś dopadną Cię chandra i przygnębienie, rozpyl w mieszkaniu eliksir cytrynowy, potem połóż się z cytrynem umieszczonym na środku splotu słonecznego. Oddychaj równo, spokojnie przez 20 minut. Zły nastrój minie jak ręką odjął.
Kamień ten bywa niezwykle pomocny dla wszystkich zestresowanych dzieci. Noszony na ciele, w okolicach splotu słonecznego, powoduje, że zapominają one o swej nieśmiałości, niepokojach i lękach, a dzięki temu mogą skupić się przy odpowiedziach, klasówkach, czy w czasie egzaminów.
Człowiek, który nosi ten kamień jest bardziej pewny siebie, a to dzięki zwiększonemu kontaktowi z Wyższą Świadomością.
Dzięki temu, że promieniowanie cytrynu łączy się z wibracjami czakry splotu słonecznego, sprawia on, że prawie natychmiast czujemy się odprężeni, spokojni i pewni siebie. Kamień ten zapobiega przedostawaniu się złych wpływów z otoczenia.
Ponadto cytryn stymuluje intelektualną i mentalną aktywność, rozwija parapsychiczne zdolności i umożliwia odbieranie paranormalnych informacji. Jest pomocny podczas medytacji i ćwiczeń psychotronicznych."
 
Powyższe fragmenty pochodzą z książki "   Uzdrawiająca moc kamieni"   autorstwa Reny Marciniak.

Kamień miał być dobrym antydepresantem dla mnie, miał mi poprawiać nastrój, samopoczucie...Pierwotnie miała otrzymać go moja mama, ale wymieniłam się z Nią, ponieważ jej kamień miał kolor fioletowy, a ja nie za bardzo lubię ten kolor. Teraz nie żałuję, że się wymieniłam, bo nie wiadomo co by się działo z mamą jakby cytryn został w domu z Nią i by go nosiła...Zaczęłam go nosić po powrocie z Polski. Zapomniawszy, że powinnam go była wcześniej oczyścić przed założeniem. Wywoływał u mnie zamiast dobrego nastroju, złe samopoczucie, byłam drażliwa, smutna, miałam stany depresyjne i często z byle powodu stawałam się agresywna, miałam też myśli samobójcze. Opowiedziałam o tym koleżance na gg, która stwierdziła, że przed założeniem powinnam go była oczyścić. Zaleciła wystawienie kamienia na tydzień na słońce. Tak też zrobiłam. Jednak po tym tygodniu już nie chciałam go nosić, coś mnie od niego odpychało i tak jakoś czas zleciał. Przez kilka miesięcy miałam go zawieszonego na abażurze od lampki nocnej przy łóżku. Teraz dochodzi do mnie fakt, że ten kamień musiał być przyczyną mojego lęku do spania po ciemku  oraz odczucia, że ktoś w moim pokoju jest i mnie obserwuje. Ostatnio na onetowskim czacie spotkałam pewną dziewczynę, która jak twierdziła zajmuje się kamieniami od dawna. Od słowa do słowa dowiedziałam się, że tak właśnie działa ten kamień, że wyciąga leki, smutki i inne ukryte rzeczy z ciała i że powinnam go nosić przez cały czas. Spróbowałam go więc założyć, ale zamiast na szyję dopięłam go do bransoletki na ręku. Nie minęła godzina a ja znowu wpadłam w stan złości, smutku i zniechęcenia. Zdjęłam go więc i po kilku minutach wszystko mi przeszło.Wywiesiłam go na balkon, zrobiłam zdjęcia i tak ten  ów "    demoniczny"   cytryn wygląda:


Najwidoczniej ktoś musiał go zaprogramować na złą energię. Nie chcę już próbować ani go nosić, ani oczyszczać czy energetyzować. Odkąd jest na balkonie czuję się dużo lepiej i lęki przed spaniem samej po ciemku się skończyły...

24 listopada 2010

Zahipnotyzowany Hipnotyzer

Kilka dni temu na pewnym czacie Onetu gościł hipnotyzer. Niby znany, ale przyznam się, że słyszałam o Nim po raz pierwszy. Jak się w trakcie rozmowy okazało był to student psychologii, który zajmuje się hipnoza od około 3 lat. Użytkownicy zadawali mu rożne pytania, często trudne i podchwytliwe. Pan H starał się na wszystko odpowiadać. Okazało się, że Pan H w dziwny sposób prowadzi sesje hipnotyczne, nie nagrywa ich aby potem analizować, co robi każdy szanujący się hipnotyzer. Na pytanie dlaczego nie nagrywa sesji, stwierdził, że pacjenci po wyjściu z "  transu"    wszystko dokładnie pamiętają i nie ma takiej potrzeby, aby nagrywać spotkania. Przyznam się, że wydało mi się to trochę dziwne. Na hipnozie znam się tyle co po przeczytaniu kilku książek, więc moja wiedza jest nader ograniczona, jednak tu i ówdzie słyszy się i czyta, że regresje są nagrywane, w celu analizy stanu pacjenta i udzielenia dalszej fachowej pomocy. Pan H sądzi ponadto, że wykorzystywanie hipnozy np aby schudnąć czy pozbyć się nałogów jest przesadą, hipnoza nie wyleczy z tego, może jedynie wspomóc leczenie - dość ciekawe podejście do tematu. to tak jakby lekarz nie wierzył do końca w całkowite wyleczenie pacjenta.
Zapytany o jasnowidzenie Pan H stwierdził, że nie ma na to dowodów, że to w ogóle istnieje i on w to nie wierzy. Nie obawia się tego, że wprowadzony w trans człowiek nie obudzi się z niego, bo hipnoza to nic nadprzyrodzonego i każdy mógłby się tego nauczyć.Według Pana H mitem jest, że hipnoza jest niebezpieczna dla osób chorych np. na padaczkę, po czym jednak uważa, że hipnoza sama w sobie jest jednak niebezpieczna. To jak to w końcu jest z tą hipnozą?
Pytany o UFO, obce cywilizacje, stwierdził, że większość UFO to obiekty ziemskie,a nie pozaziemskie. Jednym słowem sceptyk jeśli chodzi o te sprawy. Dodatkowo przyznał się, że miał przypadek kiedy to pacjent mówił o spotkaniach z "  zielonymi ludzikami"   na jego sesji.  
Przełom nastąpił kiedy Pan H popadł w krzyżowy ogień pytań o reinkarnacje, poprzednie życia,.wcielenia, karmę itp. Pan H nie wierzy w te bzdury, filozofią wschodu się nie interesuje, więc nie sądzi żeby istniało coś takiego jak karma. Według Pana H reinkarnacja to tylko nasza wyobraźnia czyli podczas regresji hipnotycznej nie wracamy do poprzedniego życia a jedynie wyobrażamy sobie to i zmyślamy. Dlatego też przed wprowadzeniem w stan hipnozy nie pamiętamy wydarzeń z poprzednich żyć ponieważ ich wtedy nie tworzymy, a " podczas hipnozy osoba może wymyślić najróżniejsze rzeczy, nie ma z tym najmniejszego problemu"  . No cóż w tym momencie moja czerwona lampka ostrzegawcza się zapaliła...co to za hipnotyzer jak nie wierzy w to co mówią jego pacjenci i nie dopuszcza istnienia poprzednich wcieleń, karmy? Po czym stwierdza, że ludzka pamięć nigdy nie zostaje wymazana, że w karmę można wierzyć, ale nie ma na nią dowodów, że istnieje. Na koniec stwierdził, że poprzednich wcieleń nie ma w ogóle, że to tylko wizualizacja, wymysły i ludzka wyobraźnia.
Zapytany czy człowiek może sobie  " przypomnieć"   zdarzenia z dzieciństwa odpowiedział, że nie wie, że obawia się w takich wypadkach konfabulacji...bo nie jest fizycznie możliwe, że można pamiętać czas jak miało się tylko 2 tygodnie życia czy było się płodem. ciekawe skąd taka wiedza? Czyżby z autopsji? To w końcu jak: pamięć jest wymazywana czy nie?
Pana H zainteresowała hipnoza nie dlatego, że może pomagać ludziom w rozwiązywaniu swoich problemów poprzez dotarcie do ukrytych zatajonych często fobii i leków, ale dlatego, że daje ona władzę i dzięki niej można łatwo manipulować ludźmi. Potem podobno wszystko się zmieniło i teraz chce już tylko pomagać, że nie manipuluje ludźmi. Według niego tylko część osób nadaje się do zahipnotyzowania i wynika to raczej z ich charakteru, a niektórych , którzy zbytnio wierzą w hipnozę nie powinno się w ogóle w nią wprowadzać. Zachęcał podczas tego spotkania do wzięcia udziału w kursach jakie są prowadzone przez pewien znany portal, gdzie udziela się. Pan H mówił też o autohipnozie, ale dość krótko.

Jaki z tego ogólny wniosek po tym spotkaniu? Chyba każdemu już powoli nasuwa się sam. Myślę, że komentarz tu jest zbędny w tym przypadku...Jedynie co mogę napisać, to to, że lepiej wybierać się do hipnotyzera z dużym doświadczeniem, który rozumie nasze potrzeby i z góry nie zakłada, że będziemy zmyślać, konfabulować i Bóg wie co jeszcze robić. Do takiego który zamiast władzy Nad nami będzie chciał Nam zwyczajnie pomóc, poprzez swoją rozbudowaną wiedzę i kilkunastoletnie doświadczenie zawodowe. A Panu H życzę dalszego zgłębiania wiedzy tematu, także z własnych błędów, do których czasem warto się przyznać, a nie zasłaniać się czystym sceptycyzmem.

21 listopada 2010

Armageddon

Miałam tu opisać zupelnie inny sen, bo obudziłam się przed 7:30 rano, pamiętałam go, ale mąż wychodził do pracy i jeszcze przysnęłam, ale zdawało mi się ze wcale nie śpię. Jest teraz po 8 rano czyli przysnęłam na dobre 35 min. Przed chwila się obudziłam i takiego realistycznego snu nie miałam w życiu.
Jestem u nas w mieszkaniu, układ pokoi taki sam i to samo osiedle i blok. Wstaje, mąż właśnie wyszedł do pracy i słyszę jak zamyka drzwi – mowie sobie w myślach, wstaje bo przysnę. Wstaje idę boso do salonu i widzę ze pada taki drobny jak kaszka śnieg. Trochę jestem zdziwiona bo słońce świeci i mowie na głos: „co jest, wczoraj była ze 25 stopni dzisiaj śnieg?” Podchodzę do okna balkonowego i widzę ze jest jakby zaparowane, chce je przetrzeć, ale to nie para ale szron i to od środka drzwi od strony mieszkania. Zdrapuje go i czyje pod paznokciami zimno i ten szron jak zdrapuje z szyby jest jak malutki śnieg – typowe dla szronu, chyba każdy z nas zdrapywał z szyby. Myślę sobie „o najwyraźniej pierwszy przymrozek". Po zdrapaniu kawałka wyglądam i widzę, ze jest pełno jakby śmieci na ulicy – osiedle nasze zawsze czyste było – myślę, ze pewnie wiatr porozwalał, bo słyszę, ze wieje dosyć silny. Otwieram drzwi balkonowe i staje w nich. Patrze przed siebie – z balkonu mam widok na morze, które jest około 2 km od osiedla. Takiego widoku w życiu nie widzialam, może tylko w filmach o potopach. Widzę gigantyczne morskie fale, ciemnogranatowe, które raz po raz się wznoszą i opadają. Przepiękny widok. Myślę sobie: „Ale super sztorm, jakie fale w życiu takich nie widzialam”, ale coś jest nie tak, bo te fale idą na osiedle! Osiedle jest na małym wzgórzu, obok jest nie wykończony blok 15 piętrowy i te fale dochodzą do 10 pietra tego bloku. Wychodzę na balkon i czuje wycie przeraźliwe wiatru, słońce już nie świeci tylko jest nad horyzontem, czerwone i widzę, ze zachodzi, jest pomarańczowo wszędzie, widzę na jakiejś górce ludzi siedzących z walizkami i torbami, plączą, ale patrzą na te fale jak zahipnotyzowani. Myślę „Boże jak mój mąż dotrze do pracy? Będzie mieć pełno zgłoszeń, ze coś ludziom pozalewało”. Nagle widzę ze Ci ludzie z górki uciekają z walizkami do mojego bloku i sąsiednich, wbiegają z krzykiem na klatkę. Patrze ze na osiedlu nie ma ani jednego samochodu, wszystko zamarło, tylko śmiecie turlają się po asfalcie, nagle widzę, że robi się jakby ciepło i pachnie czymś spalonym – taki zapach, jak z tlącego się z liśćmi ogniska. Zaczynają marznąc mi stopy, na tym balkonie, wiec chce wrócić, ale odwracam się i patrze, a te fale coraz wyższe i szybciej opadają i wznoszą się do tego w środku fali coś jest czerwonego i pali się. Wiem w tym śnie, ze to podmorski wulkan wybuchł.
Zamykam czym prędzej balkon jestem w popłochu, słyszę ludzkie krzyki „szybciej, szybciej”, ale po angielsku. Biegnę do kuchni włączam światło – widzę, ze piekarnik elektryczny mi mruga – nie ma światła! Mowie sobie w myślach „Armageddon się zaczął”! Jestem w piżamie takiej samej, w której dzisiaj spalam i staram się uspokoić, ale myślę ze może mój mąż już nie żyje, bo jak on do pracy dojechał przez te fale? Co dziwne nie rozpaczam, ale jest mi smutno, bo jak go odnajdę teraz? Fale wdzierają się powoli na osiedle, na asfalcie jest już piana morska, a te gigantyczne fale rozbryzgują się o ten niewykończony blok i inne mniejsze domki , które stoją przed moim blokiem. Ja biegam po domu i myślę w który placach i co mam zapakować do jedzenia żeby uciec w góry, które mam za blokiem. Jeszcze raz z kuchni patrze na balkon i te fale są tak szerokie i ogromne, ze widzę w jednej z nich wypluwająca i studząca się lawę z tego wulkanu i widzę jak zajmuje tej fali kilka sekund na załamanie się o ten wysoki blok. Jestem już przerażona w tym momencie, do oczu cisną mi się łzy, a przez okno widzę ze spadają powoli krople morskiej fali jak deszcz razem ze zwęglonymi kawałkami lawy na ulice i na mój balkon. Słońca już nie ma bo zostało zakryte przez te fale i nagle czuje się taka malutka , samotna i przerażona. Sen się kończy.

Podczas pisania tego katastroficznego snu – oby się nie spełnił! – przypomniał mi się sen sprzed kilku miesięcy czy roku, a który tez jest tu opisany wcześniej w archiwum. 
Mianowicie śniło mi się ze wybuchł wulkan, a ja jestem na jednej z greckich wysp i uciekam wpław z tej wyspy do lodzi ratunkowych, które potem Nas zabierają na statki wojskowe. Płynę wpław i ledwo daje rade, bo morze staje się bardzo gorące i woda zaczyna wszystkich parzyć, bo wulkan wylewa lawę do morza i ona je podgrzewa.
To tak w skrócie ten opis tego starego snu, ale najwyraźniej się jakby pokrywa z tym moim dzisiejszym, czyli wychodzi na to ze mógłby być 2 czescia (czescia dalsza) tego dzisiejszego snu. Czy przyśnił mi się koniec świata? Czy te oba sny się spełnią? Mam nadzieje, ze nie! Co ciekawe w snach o wojnie które miałam, jestem mężatka z 3ka dzieci i jestem o te dzieci spokojna, bo są u moich rodziców w Polsce, a ja wybieram się na poszukiwanie zaginionego męża, piechota, bo nic nie działa, ani statki, ani autobusy, ani samoloty. Natomiast w tym dzisiejszym śnie i w tym śnie poprzednim o ucieczce z wyspy, jestem sama z mężem bez dzieci…Ten dzisiejszy sen był jakiś zupelnie inny, bo wszystko mogłam dotknąć, czasem w snach nie czuje się co się dotyka, nie widzi się wyraźnie wszystkiego, niektóre rzeczy są zamazane np. rysy twarzy czy kontury przedmiotów – ja tak mam zazwyczaj, ale w tym ja naprawdę myślałam ze się obudziłam tzn ze nie przysnęłam i ze wstałam i to wszystko zobaczyłam naprawdę, widzialam twarze tych ludzi, kontury były wyraźnie jakbym nie spala. Najbardziej realistyczny w życiu sen z sensem.
Zastanawiam się teraz czy aby na pewno spalam, może przeniosłam się w czasie, a może do innego równoległego wymiaru?wszystko było takie samo w domu, sprzęty te same, tylko ten balkon trochę mniejszy i aneks kuchenny był inny, ale szafki, nawet mój piekarnik kuchenny był taki sam, podłoga, pościel w łóżku, nawet moja piżama…Po obudzeniu się zauważyłam, ze mąż położył mi laptopa kolo łózka, wiec siedzę teraz i pisze na bieżąco odczucia. Jak otworzyłam oczy i spojrzałam na korytarzyk z którego widać część aneksu kuchennego to słońce świeci w ten sam sposób nawet jak w tym śnie…Teraz boje się wyjść z sypialni, żeby nie zobaczyć tych gigantycznych, przerażających fal.

Teraz wpisując tę notkę na bloga sięgnęłam do internetu i wpisałam hasło "podmorski wulkan". Okazuje się, że faktycznie jest taki w europie i nawet jej zagraża dość mocno - czyżbym wyśniła przyszłość - znowu? Czy będzie to kolejny sen proroczy? Oby nie...
Informacje na temat wulkanu:

http://interia360.pl/artykul/tykajaca-bomba-zegarowa,33860

http://turystyka.wp.pl/kat,3,title,podmorski-wulkan-zagraza-europie,wid,11244325,artykul.html


20 listopada 2010

Wycieczka


Podobnie jak BlueAngel mam problem z zapamiętywaniem snów – nie wiem czym to jest spowodowane, ale chyba teraz zaczęło to mijać, bo coś ze snu dzisiejszego zapamiętałam.
Otóż pierwszy urywek to wiadomości o ataku, 3 osoby zabite i kilkanaście rannych. Podawane było kto tego dokonał i był to Hezbollah. W telewizorze, a może w gazecie widziałam albo policjantów antyterrorystycznych lub byli to żołnierze ze służb specjalnych, bowiem mieli specjalne mundury, tarcze przezroczyste, cielmy i broń– kalasznikowy, byli ubrani w kolorze czarnym i czarno-moro.
Kolejny urywek z tego snu to ze jestem na dworcu autobusowym i wybieram się na wycieczkę międzynarodową. Jestem w autobusie z ludźmi rożnej narodowości, są tez Polacy, ale także z Rumunii , Anglii, Niemiec. Nie wiem dokąd jedziemy, ale mamy zwiedzać. Potem pamiętam urywki z hoteli, gdzie Nas zablokowując, ale cały czas boje się ze nie zdarzę na ten autobus, bo kierowca nie czeka na pasażerów. Ostatni urywek to taki ze podjeżdżamy do jakiejś miejscowości, Sklepy są zamknięte, bo już późno do tego niedziela i tylko 1 czy 2 sklepy są otwarte. Biegnę tam z koleżanką z liceum, z która siedzialam w jednej ławce. Wcześniej jej w tym śnie nie było, ale wiem ze niby jechała 2 autobusem. Pyta mnie czy mam jakieś pieniądze, grosze bo ona chce kupić chusteczki do nosa, mowie jej ze nie mam, ze mam 1 grosz (?), ale ona stwierdza, ze to za mało i wysypuje kilka monet na ladę sklepowa i z chusteczkami wracamy do autobusu. Potem urywek, że ktoś pokazuje wszystkim bardzo stara papugę zielona, która ma 6 lat. Pewna starsza Pani z Anglii mówi, ze kiedyś miała taka sama, ale oddala ja bo nie wiedziała, ze ta papuga może tyle żyć. Następnie podjeżdżamy już autokarem pod jakiś bardzo stary gotycki kościół, niby ze średniowiecza, w środku musi być cisza, widzę zakonnicę, która się modli. Jest tam tez moja niewidoma koleżanka, która prosi mnie, żebym pomogła jej wejść na schody. Te schody są bardzo dziwne, bo w kształcie odwróconej litery V i bardzo strome, bez poręczy, łączą one część dla wiernych z czescia dla księży i znajdują się po lewej stronie, jakby w lewej nawie kościoła. Można z nich spać i ta koleżanka boi się dalej iść i na szczycie schodów wracamy z powrotem. Wychodzimy z tego kościoła i mowie jej, że  nie możemy się spóźnić na autobus, ze muszę wziąć tabletkę na chorobę lokomocyjna, ale nie mam czym popić, bo nie wzięłam wody, a ona jest bardzo gorzka, ale mimo wszystko biorę ja. Koleżanka poszła za krzaczki zrobić siusiu, ale biegną w nasza stronę uczestnicy wycieczki: dziewczyna i chłopak i wołają ze już autobus odjedzie, wiec krzyczę chwileczkę „zajęte” to ma im dać do zrozumienia, żeby dalej nie podchodzili. Niewidoma koleżanka wstaje i widzę, że częściowo obsiusiała swoje spodnie i bluzkę. Wracamy do autokaru i ja staram się wejść do niego, ale mam taki niesmak w ustach przez te gorzka tabletkę. Po tym obudziłam się. Ten sen miał w międzyczasie jeszcze kilka zwrotów akcji, ale nie mogę sobie przypomnieć, szczególnie to czy te informacje o Hezbollahu były faktycznie w tv czy może czytałam o tym w gazecie? Było więcej informacji na ten temat, ale nie pamiętam już niczego.

18 listopada 2010

"Eksperyment Jasnowidz"

 

      Tak kiedyś nosił tytuł słynny już program o jasnowidzeniu, w którym brał udział znany polski jasnowidz K.Jackowski. Wtedy z zapartym tchem oglądałam każdy odcinek, by potem ze strachem wskakiwać do łózka – odcinki zawsze robiły na mnie wrażenie. Mój wpis nie będzie bynajmniej ani o tym programie, ani o K.Jackowskim. Zapożyczona z programu nazwa odnosić się będzie do faktycznego „eksperymentu” jakiego się podjęłam w ostatnim czasie, a który idealnie zdemaskował pewnego jasnowidza – nazwijmy go Panem X. Pan X na swojej stronie internetowej podaje szereg umiejętności obok „jasnowidzenia” m.in.: oczyszczanie, reiki, kontakty z zaświatami, kursy jasnowidzenia, a nawet egzorcyzmy! Można także znaleźć Pana X na swoim własnym onetowskim czacie, gdzie można zasięgnąć „porady”, ale o tym później. Pan X ma dowód na swoje paranormalne zdolności w postaci dyplomów: III stopnie reiki i I stopień jasnowidzenia z III dostępnych – hmm czyżby nie był, aż taki zdolny, że ukończył tylko stopień określony na dyplomie mianem „ początkujący” ? Ciekawe co na to K.Jackowski, który podpisał się pod tym, a którym to Pan X wychwala się pod niebiosa. Owa stronka wpadła w moje ręce przypadkiem, przez znajomych. Pan X zaczął się też pojawiać dość często na czacie forumowiczów FN oraz w innych pokojach tematycznych czat Onetu oscylujących w tematach ezoterycznych.
     Jakoś od początku byłam sceptycznie nastawiona wobec Pana X. Nie spodobały mi się jego wypowiedzi na czacie, a chwalenie się znajomościami ze słynnym polskim jasnowidzem, powoli zaczęło być denerwujące. Pewnego razu Pan X zaprosił mnie na prywatną rozmowę na czacie, przyjęłam zaproszenie i cierpliwie czekałam co mi napisze, w końcu jasnowidz, wiec spodziewałam się opisu mojej osoby „od stóp do głów”, charakteru, a nawet przeczytania czegoś z mojej przyszłości, wszak jasnowidz nie zajmuje się tylko odszukiwaniem zaginionych osób czy przedmiotów, ale także widzeniem przyszłości. Jakże się zdziwiłam kiedy w pierwszych słowach usłyszałam: „Masz talent” oraz „powinnaś się otworzyć na nowe i nie bać się”. Trochę zażartowałam i stwierdziłam, że chyba wybiorę się więc do programu stacji XYZ, która taki program o talentach emituje, że może spróbuję i wygram :P Potem rozmowa potoczyła się  o ezoteryce, o tym jakie mam zdolności, Pan X pytał, ja odpowiadała, na moje pytania odpowiadał albo z niechęcią albo wymijająco, jakby chciał coś ukryć, lub uniknąć odpowiedzi. Najlepsze było kiedy zapytałam go czy wybiera się na kongres egzorcystów polskich, który odbywał się w tym czasie w jednym z polskim miast (skoro zajmuje się wypędzaniem złego z ludzi pewnie na takie zjazdy jeździ). Odpowiedź Pana X była, krótka, acz szczera i treściwa: „a po co?”.
   W czasie rozmowy zaczęłam czuć się źle, stałam się senna, zaczęłam ziewać i czuć się zmęczona, jakbym przebiegła 2 maratony, do tego naszedł mnie ból głowy, nie taki duży, ale ćmiło mnie i nie było to miłe. Zakończyłam rozmowę, chwilę posiedziałam na czacie i poszłam się położyć.
   Następnego dnia historia się powtórzyła, znowu Pan X zaczął rozmowę ze mną, pytał co słychać itd. Tym razem opowiedział mi o swoim dzieciństwie, jak bardzo chorował itp. Przykro było to czytać, bo sama byłam chorowitym dzieckiem i większość życia zamiast bawić się z rówieśnikami spędziłam na wizytach w szpitalnych przychodniach i ogólnie u lekarzy z rożnymi dolegliwościami. Wymieniliśmy informacje, Pan X znowu stwierdził że mam talent, że może zamiast pisania na czacie pogadamy na żywo na Skypie, po czym stwierdził, że jestem ładna. Trochę zaszokowana tym stwierdzeniem, zapytałam skąd wie, że jestem ładna – powiedział „czuję to”. Nie wiem jak można wyczuć czy ktoś jest ładny czy nie na odległość, no ale…w końcu to uczeń K.Jackowskiego, więc może faktycznie ma dar? Podczas tej rozmowy dowiedziałam się o kontakcie Pana X z pewnym znanym aktorem, który po spożyciu z Nim alkoholu poprzedniego wieczora, obiecał pomóc mu w zrobieniu kariery w mediach. W tym momencie moja czerwona lampka się zapaliła po raz kolejny – jak to?  jasnowidz, który marzy o robieniu kariery w mediach i byciu bogatym zamiast pomagać ludziom?? Jakoś to mi się nie widziało. Coraz bardziej też czułam się źle z każda kolejną rozmową, znowu ból głowy, znowu senność i zmęczenie. Zaczęłam się zastanawiać, czy Pan X nie jest przypadkiem energetycznym wampirem wysysającym energie, żywiącym się ludzką siłą i użytkującą ją później do własnych celów.
     Postanowiłam jednak sprawdzić Pana X w pewnym prostym eksperymencie, któremu każdy dobry jasnowidz z prawdziwym darem potrafiłby sprostać. Otóż poprosiłam o przeczytanie mojej przyszłości ze zdjęcia. Pan X mimo usilnych swoich starań o wyłudzenie ode mnie loginu skype’a, żeby na żywo porozmawiać, nie dostał go , bowiem moja lampka ostrzegawcza paliła się już na dobre od kilku dni. W internecie znalazłam zdjęcie pewnej dziewczyny i wysłałam mu je, mówiąc, że na tym zdjęciu jestem ja. Pan X odebrał i zamilkł na czacie. Pomyślałam sobie: „Ok., potrzebuje chwili spokoju, na wizję na zastanwienie się”. Minęło 15 min, Pan X nie pisał, mineło 30 min Pan X odezwał się, mówiąc, że widzi mnie pracującą w restaruacji…cóż, ani w restauracji nie pracowałam ani nie pracuję, ani nie zamierzam, więc się nie zgadzało. Coż czekałam, aż mi napisze, że to nie moje zdjęcie, że to ktoś inny – gdzie tam…po chwili stwierdził, że ma ważny telefon i wyśle mi opis mojej przyszłości na email. Było późno, więc zgodziłam się. Wizja ta nigdy na email nie nadeszła, za to nastepnego wieczoru w kilku bardzo krótkich zdaniach Pan X powiedział mi gdzie będę pracowac, za ile czasu itd oczywiście zero trafności. W zamian za to ja miałam zoabczyć jego przyszłość z jego zdjęcia. Musze przyznać, że ja na wizje nie potrafie się zastnawiac, podobnie jak to robie BlueAngel, to jest jak rpzebylsk, widze zdjęcie i pisze  na bieżąco – to Pana X zaszokowało – napisałam co widzę odnośnie pewnego zagadnienia w jego życiu – napisałam prawdę co widziałam  - nigdy nie ściemniam, źle bym się z tym czuła, poza tym jaki bym miała interes kłamać? Ktoś potrzebuje pomocy, wiec pomagam i nie biorę za to pieniędzy. Oczywiście podczas pisania, przeszkadzał mi zadając milion pytań i co chwile pisząc: " oooooo"   oraz „masz talent powinnaś go rozwijać, ja robię kursy jasnowidzenia” itd. itp. – wszystko po to abym z nim na Skypie porozmawiała. Oczywiście znowu źle się czułam, kolejny ból głowy 3 z rzędu (ile można?), znowu zmęczenie i senność a godzina wcale nie była taka pozna, bo zazwyczaj rozmowy z Panem X odbywały się od 21/22. Było więc to nader dziwne…
     Szczęśliwy traf chciał, że znalazłam się na jednym z pokoi na czacie Onetu i dyskusja była właśnie na temat Pana X. Podpytałam ludzi. Jak się dowiedziałam, on na tych czatach przesiaduje, wszystkim wciska tekst typu „masz talent, musisz go rozwinąć, mogę pomóc wystarczy rozmowa na Skypie”. Okazuje się, że ludzie mieli z Nim duże problemy, zamiast oczyszczać on sprowadzał jakieś byty, które straszyły np. dzieci po nocach. Do tego wyłudzał od ludzi pieniądze, za wróżenie liczył sobie wysokie kwoty – co ciekawe na stronie nie podaje cennika. Mi zarzekał się, że pomaga także biednym osobom, że zawsze będzie o takich pamiętać. Dodatkowo ktoś wyznał mi na tych czatach, że Pan X straszy opętaniem swoich klientów, lub nawet je sprowadza, tylko po to, żeby móc później zrobić egzorcyzmy za kasę. Dowiedziałam się też, że pomaga mu w oczyszczaniu jakaś jego znajoma, u której to wszystko dzieje się w domu – czyżby jasnowidz nie miał ku temu odpowiedniego miejsca? A może to ona odwala całą „brudną robotę”, a Pan X zbiera kaskę? Podobno też jedną dziewczynę molestował przez Skype, żeby mu pieniądze dała. Nie mogła się od niego uwolnić – po tych rewelacjach i po moim udanym eksperymencie uznałam, że Pan X nie ma żadnych zdolności jasnowidzących. A te zdobyte na kursie jasnowidzenia można o przysłowiowy kant dupy potłuc. 

    Moje przeczucia co do Niego sprawdziły się. Czy jasnowidzenia można nauczyć się na kursie? Chyba jednak nie…Szkoda, że Pan X przesiaduje na czatach i żeruje jak wampir na ludziach, którzy nie zawsze, ale czasami szukają porady, czy zwykłej rozmowy, a on to wykorzystuje do tego jeszcze jako wampir energetyczny wysysa z wrażliwych osób energie, wręcz się podłącza pod nie pod ich czakry – stad ten ból głowy, senność, zmęczenie – to utrata sił witalnych.

  Pan X pracował też podobno w sprawie Iwony Wieczorek (zapytałam go o to), ale to było po tym jak K.Jackowski z tej sprawy zrezygnował. Teraz już Pan X nie zajmuje się sprawą, bo nikt mu nie chciał zapłacić -  w sumie nie dziwie się, bo za takie „wizje” zmyślone tez bym pewnie nie chciała płacić kupy kasy.

   Moja koleżanka też miała z Nim kontakt, niestety przez skype’a. Także jej różne „rewelacje” tam sprzedawał, ale dzięki tym relacjom kilkunastu osób z Onet czatów i mojej, w porę się „opamiętała” i zakończyła znajomość z Panem X. Ktoś mi później napisał, że do Niej tez się próbował podłączyć, ale mu się nie udawało.

   Co do mojego eksperymentu, Pan X nic a nic nie powiedział prawdziwego odnośnie mojej przyszłości, charakteru, nie stwierdził też, czy to ja jestem na tym zdjęciu czy nie, nawet nie zadał mi pytania w stylu „ale to na pewno Twoje zdjęcie”? Niestety egzaminu u mnie nie zdał, i gdybym była jego nauczycielką za taką prace domową dostałby wielką pałę na pół zeszytu…

  Doszłam do wniosku, iż ja i BlueAngel musimy mieć jednak prawdziwy „dar, zdolność”, może  to nie jest jakieś ogromne " jasnowidzenie"  , bo gdzie Nam do mistrza S. Ossowieckiego, ale jednak udaje Nam się trafnie przewidzieć wydarzenia, odczytywać je z naszych snów,  udaje Nam się określać statusy osób zaginionych, udaje Nam się rozmawiać skutecznie z aniołami-opiekunami., nasze przeczucia zawsze się sprawdzają. Właśnie aniołowie pomogli mi wytworzyc bariere ochronna przeciw Panu X. Teraz kiedy jest na czacie nie czuje się zmeczona ani senna, nie boli tez mnie glowa, w wyobraźni zbudowałam bariere przeciw niemu, jakby mur, który oddziela mnie od jego macek wysysających moją energię. Poprosilam również za namowa BlueAngel, archaniołów o opiekę.

   Reasumując jeśli Pan X  jest jasnowidzem, to ja jestem chirurg ortopeda, a moja koleżanka „po fachu” BlueAngel jest recytującą Madonną!!!

  Przestrzegam zatem przed internetowymi znajomościami z jasnowidzami, egzorcystami i innym tego typu wychwalającymi się osobami. Łatwo takich naciągaczy odróżnić od mających dar robiąc im tego typu eksperymenty lub po prostu pytając innych o te osoby czy np. są godne zaufania itp. Poza tym ufajmy sobie, jeśli pali Nam się czerwona lampka, że coś jest nie tak zakańczajmy znajomość, nie dawajmy numerów gg, telefonu ani loginów do skype’a, nie podawajmy emalii czy nie zapraszajmy do znajomości na Naszej Klasie czy Facebooku, bo dzisiaj Nasz „wielki jasnowidz”, jutro może okazać się zwykłym tanim naciągaczem za przysłowiową ”dychę”, który oprócz wyzysku finansowego doprowadzi Nas do uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym.
Strzeżmy się po prostu głupców...


15 listopada 2010

Mój dziadek.

Mój dziadek był bardzo wierzący, modlił się codziennie kilka razy, a wszystko dlatego, że Matka Boska cudownie uzdrowiła go. Dziadek przez roboty w Niemczech za czasów II WŚ, później miał problemy z kręgosłupem, przez to prawie przestał chodzić po kilkunastu latach - groził mu wózek inwalidzki...lekarze rozkładali ręce, ale jakimś sposobem udało mu się pojechać do jednego z polskich sanktuariów Maryjnych.
Tam doznał łaski i wrócił do domu bez kul, które tam jako wotum dziękczynne zostawił.
Niestety kilka lat temu zachorował na serce, choroba się pogłębiała, przeciągała, do tego doszedł udar, zaniki pamięci, demencja, aż  zmarł w szpitalu na zapalenie płuc. Od czasu jego śmierci moja babcia, a jego żona, nie może się z tym pogodzić. Minęło kilka lat dopiero, a jednak babcia wciąż tęskni. Opowiadał mi nie raz ze czuła obecność dziadka w domu, lub obok niej. Wiele razy śnił jej się, zawsze jako młody, wysportowany 30latek.
Kilka razy tuż po śmierci i pogrzebie dziadek jako duch odwiedził babcie w domu: Powiedziała mi wtedy: "   Wiesz córcia, wiedziałam, że to on, bo poznałam go po dłoniach, widziałam dłonie i część rąk tak do łokcia na krześle koło łózka - zaczęłam się modlić i zniknęły."  Potem widziała go a raczej jego sylwetkę, też w pokoju, innym razem czuła jak ją obejmuje w łóżku i robi jej się cieplej - dziadek w ten sposób zawsze grzał babcię.

Dzisiaj rozmawiałam z mamą i powiedziała, że w ten weekend odwiedziła babcię - swoją mamę. W pewnym momencie, kiedy oglądały tv, w drugim pokoju jakby coś spadło - taki odgłos. Obie usłyszały. Mama powiedziała do babci: "  Mamo, coś Ci chyba spadło tam? Słyszałaś?,  "   babcia się uśmiechnęła i powiedziała: " To ja Ci teraz powiem coś. Ja sama nie jestem, ja sama nie mieszkam w domu, wiem to i czuje. Różne tego typu rzeczy się tu dzieją, ja jestem zadowolona, bo nie czuje się tak samotna" . Mama stwierdziła, że to musi być jej tata, który opiekuje się babcią po śmierci. Babcia powiedziała, że ile razy przed snem pomodli się i poprosi dziadka żeby jej się przyśnił to tej samej nocy zawsze jej się śni...Ma wtedy zawsze piękne kolorowe sny  :)

13 listopada 2010

Problem ze snami.

Od jakiegoś czasu coraz rzadziej udaje mi się zapamiętać sny. Nie wiem czym to jest powodowane, stres, przesilenie jesienne, wpływem kogoś lub czegoś na mnie? Mimo, że mam kartkę i długopis koło łóżka, po przebudzeniu się, nic nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Jeśli już coś pamiętam to nie potrafię tego opisać słowami. Sen musi być wyrazisty i dosyć szczegółowym, żebym go zapamiętała. Kiedyś tak nie było. Miewam sny codziennie, staram się coś z nich zapamiętać, ale część i to znaczna gdzieś ulatuje w przestrzeń..

Jeśli chodzi o moje zdolności tudzież "  dar "  odczytywania ze zdjęć osób (ich charakteru, obecnej sytuacji itp) to nic się nie zmieniło. Nadal pozostają w tym samym miejscu, nic nie lepiej i nic nie gorzej. Wciąż bezbłędnie mogę określić czy ktoś żyje czy nie. Jeśli nie,wtedy jest łatwiej, bo przychodzą do mnie obrazy, jakby  "   wizje "    i mogę zobaczyć co się z taką osobą dzieje, działo, ale nie potrafię powiedzieć gdzie to było konkretnie, o której godzinie. Nie widzę dat, godzin i nazw np miejsc - a szkoda...

11 listopada 2010

Ciucholand

Śnił mi się dzisiaj sklep z używanymi ubraniami. Nie były one jednak w koszach jak normalnie, ale były pochowane do szaf i szafek. Aby coś znaleźć musiałam zaglądając do wielu szuflad, szafek i wybierać. Szukałam czegoś dla małego dziecka. Nic nie mogłam znaleźć. W końcu znalazłam gdzieś za ubrankami do chrztu jakieś białe body dla dziecka na 9 miesięcy i wzięłam je. Cały czas obserwowała mnie sprzedawczyni w tym sklepie, ja przez to czułam się jakbym coś ukradła, ale we śnie nie miałam takiego zamiaru nawet. Były tam suknie ślubne w jednej z szaf, w drugiej ubrania dla mężczyzn, w trzeciej materace piankowe i dmuchane. Kiedy podeszłam do kasy, żeby zapłacić za to body dla dziecka, kasjerka powiedziała mi: " to będzie za duże",  więc speszona odłożyłam je do szafy, z której wzięłam i wyszłam ze sklepu nic nie kupując...

8 listopada 2010

Odkrycie archeologiczne w Egipcie

Sen z 26.10.2010:

Śni mi się, że zostałam wezwana do bardzo ważnego odkrycia archeologicznego. Ma ono jakiś związek z Egiptem. Odkryto granitowe kamienie z szaro ciemnego granitu, coś jakby płyty w formie trapezu. Odkrycie nastąpiło na pustyni, ale dookoła nie było samego piasku tylko skałki a niedaleko drzewa iglaste (?). Płyty te wystawały do połowy z piasku, reszta czekała na odkopanie. Na tych płytach znajdują się płaskorzeźby. Przedstawiają one , któregoś z faraonów w rydwanie, trzymającego napięty łuk gotowy do strzału. Na drugiej płycie jest kobieta z opaską na włosach, trzymająca w rękach misę z darami dla bóstw. Co ciekawe nie ma na tych płytach hieroglifów lub innych znaków. Jest to bardzo ważne odkrycie na skale światowa. Nie jest jeszcze o Nim głośno bo jest trzymane w tajemnicy przed innymi. Faraon ma na głowie pszent czyli tzw. koronę górnego Egiptu. Moim zadaniem tam po przybyciu jest stwierdzenie na jakie zwierzę ów faraon polował i do jakich zwierząt ten rydwan został przyczepiony, nie ma ich na tych płytach, w miejscu gdzie powinny być płyta jest pęknięta i nie ma 2 części. Na miejscu spotykam swoich znajomych ze studiów - jest to jakby spotkanie po latach. Oprowadzają mnie po stanowisku, pokazują swoje kwatery, gdzie śpią, gdzie jedzą. Jestem tam jako światowej sławy specjalista, przyleciałam z zagranicy i jestem bardzo znaną osobistością. Spotykam też profesorów i doktorów, których znam ze studiów, i traktują mnie oni na równi ze sobą. Jest tam też dawno nie widziany doktor, który pyta mnie co słychać, jak tam sprawy zawodowe. Pyta mnie też co sądzę na temat tych granitowych  płyt. Idę z Nim na miejsce i opisuję, że rydwan był na pewno przyczepiony do koni. Pytam go też co to za władca, z której dynastii. Niestety w tym momencie obudziłam się.


Jak wygląda korona górnego Egiptu czyli pszent można zobaczyć i poczytać tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pszent

7 listopada 2010

Sen o 2 wątkach

Sen z 31.10.2010:

Wątek I:

Jestem właścicielką gospodarstwa rolnego nad jeziorem, gdzieś na Mazurach. Nie jest powiedziane konkretnie gdzie. Do mojej posesji przylega tez pole,które jest moje. Mam sąsiadów, z których jeden zaorał mi to pole bez mojej wiedzy i zgody. We śnie dowiaduje się o tym od moich rodziców, którzy tam razem ze mną mieszkają. Nie spodobało mi się, że sąsiad zaorał moje pole. Poszłam do niego z pretensjami. Z twarzy przypominał on aktora Georga Clooneya (?). Jego dom był bliżej jeziora od mojego. Wygarnęłam mu co myślę o jego zachowaniu, ale nie pamiętam czy mi odpowiedział czy nie. Wracając do domu od tego sąsiada idę wzdłuż brzegu jeziora. Zauważam, że córka tego sąsiada, 3 letnia dziewczynka wpada do wody. Biegnę z tatą żeby ją uratować. Tata nurkuje w mętnej wodzie jeziora, ja się w tym śnie brzydzę i tylko pływam po powierzchni z nadzieją, że dziecko gdzieś będzie się unosiło. Dotykam nagle pod wodą rączki tej dziewczynki, wyciągam ją na powierzchnie a potem na brzeg. Jest nieprzytomna i biała, robię reanimację i za parę sekund dochodzi do siebie. W tym samym momencie pojawia się sąsiad, w oczach ma wielki strach i ulgę zarazem. Prosi mnie abym zapomniała o wcześniejszej kłótni o to pole, przeprasza mnie. Dziękuję za uratowanie jego dziecka.
Sen przeskakuje i stoję na tym samym polu, jest jakby parę dni później od tych wcześniejszych wydarzeń. Teraz pole zostało wyrównane. Jest ono przy lesie. Zastanawiam się z moją mamą, jakie konie mam kupić i ile. Mama doradza mi koniki polskie, bo a małe i krępe.

Wątek II:

Jestem światowej sławy modelką. Wszyscy mnie znają. Pracuję w plenerze dla znanej projektantki i domu mody. Nie jest powiedziane we śnie co to za projektantka, i który dom mody. Nie padają w nim żadne nazwy. Moja sesja jest z udziałem dzieci i osób pochodzących z Mongolii. Ubrani są w ich narodowe stroje, a ja przy nich pozuje. Sen przeskakuje i widzę ze do studzienki wpada fotograf z tej sesji, w tym śnie jest on moim przyjacielem, którego lobię i szanuje. Biegnę mu pomoc się wydostać z tej studzienki – on dziękuje mi za pomoc. Potem przechodzę gdzie kolo jakiegoś dużego basenu. Kapia się w Nim małe dzieci i ich rodzice. Widze chłopca 4 latka, który skacze sam do basenu. Zaraz przypomina mi się ta 3 letnia córka sąsiada z wątku I. Chce także go uratować, ale ta rzekomo znana projektantka powstrzymuje mnie i mówi: „ zobacz jak sam ładnie pływa z deseczka, zaraz dopłynie na 2 brzeg”. Rzeczywiście chłopiec szczęśliwie dopływa do brzegu, a ja czuje ulgę.
Wcześniej przed tą sesją plenerowa byłam na przyjęciu- bankiecie przed pokazem. Był tam cały światek mody. Miałam tam dostarczyć dla jakiegoś projektanta papierosy, ale nie m przyjęciu. Jakis facet zauważył, że nie mam na sobie bielizny (tego wymagała ta późniejsza sesja), wiec namawia innych mężczyzn z bankietu, żeby mi zajrzeli pod spódnicę (?). Chowam się więc do dekoracji w jednym z tych dużych smoków, ale tam wewnątrz tego smoka są ludzie i Ci facecie tam mnie znajdują. Na pomoc przychodzi mi jakaś kobieta i mówi żebym się tak nie przejmowała, bo każdy przez to przechodził na początku kariery. Oprowadza mnie później po bankiecie. Przedstawia mnie temu projektantowi, któremu wręczam owe drogie papierosy. Okazuje się, ze on jest mężem tej kobiety. Potem ktoś mi mówi, ze mam wielkie szczęście, ze mogłam poznać i tak długo z nią rozmawiać. Jest ona uważana za okropna jędzę, egoistkę, która nie lubi z nikim rozmawiać i spoufalać się. Widocznie mnie polubiła, a to podobno wielka rzadkość. Powinnam się cieszyć z tego, bo teraz moja kariera ma stanąć otworem i będzie mi się bardzo w życiu powodziło.

" Okropny " sen

Jest to dzisiejszy sen, który zapisałam zaraz po przebudzeniu. Sen dzieje się niby w rodzinnym mieście mojego męża. Widzę jego rodziców, którzy wyglądają jak w rzeczywistości. Natomiast jego rodzeństwo, które też jest w tym śnie wygląda zupełnie inaczej niż tak jak ich znam. Są to inne osoby, ale we śnie pełnią rolę jego sióstr i braci. Nie pamiętam dokładnie o co poszło, ale w pewnym momencie kłócimy się bardzo. Wykłócam się z jego siostrami, ale nie pamiętam o co. Potem jego młodszy brat zabiera mi obrane kartofle, które obierałam na jakiś konkurs (?). Przez to strasznie się zdenerwowałam. Mieszkamy wszyscy razem w starym bloku. My z mężem wyżej, resztę niżej. Okolica ze snu to centrum Warszawy. Gdzieś idę sama, obrażona na tego brata i dochodzę do ulicy Wyścigowej (taka ulica chyba jest w Warszawie na prawdę). Gubię się i pytam przypadkowego mężczyznę o drogę do tego bloku. Potem ten facet chce mnie poderwać, ale się nie daję. Mówię, że mam męża. Potem sen znowu wraca do tej kłótni z siostrami. Wchodzi mój mąż i słyszy jak mówię do sióstr: " Nigdy mnie nie zaakceptujecie i pokochacie, zawsze będzie przeciwko mi ".  Mąż odpowiada: "   W tej sytuacji ja nie wiem czy możemy być razem. To są moje siostry więc sama rozumiesz..."  . Po czym przechodzi na ich stronę. Mówi do mnie dalej: "   Już Cię nie kocham i nie chcę. Musimy się rozstać ". Jestem tym bardzo zasmucona, zszokowana, czuje w tym śnie jak łzy lecą mi po policzku. Przepraszam go, że to nie tak, ale on wychodzi i zostawia mnie sama. Bardzo płaczę po tym. Na pomoc przychodzi mi teść. Nic od mnie nie mówi, jednak daje mi do zrozumienia spojrzeniem, że się tym zajmie, że mam się nie martwić. Stoje na balkonie w tym bloku i widzę, jak siostra męża zamyka okno pode mną. Jest to bardzo stare, kolorowe okno. Zrobione z kilku szybek i dziwnie wypukłe jakby zaokrąglone na zewnątrz. Potem sen przeskakuje i idę z mężem do swojej podstawówki. Szkoła ta znajduje się w tym rodzinnym mieście męża, ale wygląda identycznie jak z mojej, do której chodziłam. Na początku Panie nie chcą Nas wpuścić – dopiero jak podaje im swoje panieńskie nazwisko, kojarzą mnie i wpuszczają z uśmiechem. Jesteśmy w pokoju dyrektora szkoły, gdzie pytam męża: „Kto za Twoich czasów był dyrektorem?”. Mąż odpowiada: „Chyba Pani (…)”. Nazwisko to wyleciało mi z pamięci zaraz po przebudzeniu, ale we śnie padło konkretne. Niestety mi nie znane zupełnie. Wchodzi Pani dyrektor z moich czasów i pyta co u Nas, co robimy itp. Wspominamy z Nią Nasze szkolne przygody i problemy. Rozmawiamy także o nauczycielach, którzy już nie uczą. W tej części snu jestem już pogodzona z mężem i jego siostrami. Jestem także szczęśliwa. Mimo wszystko pewien niepokój trwa przez cały sen, aż do końca i z tym uczuciem obudziłam się nad ranem. Od razu sobie pomyślałam: „Jak dobrze, że to był tylko „okropny” sen ”.

5 listopada 2010

Stajnia

Sen z 24.10.2010:

Mam zamiar pojeździć konno w tym celu udałam się do stajni. Widzę dużą stadninę koni. Wchodzę do jednej ze stajni i proszę o jazdę konną. Płacę jakiejś kobiecie za biurkiem z góry i mam sobie iść sama wybrać konia do jazdy. Instruktorka pokazuje mi dużego, ładnego brązowego konia. Ja odczuwam niepokój, boję się, że spadnę, gdyż zwierzę jest bardzo wysokie. Mówię tej kobiecie: "    Mogłabym dostać mniejszego konia? Raz już spadłam z tak wysokiego i wylądowałam w szpitalu".   Instruktorka odpowiedziała mi:"   Dobrze, proszę sobie wybrać, czekam na Panią na padoku za 30 min".  Weszłam do stajni i stajenny pomógł mi wybrać małego konika. Niestety nie było wolnego siodła do niego i musiałam tam czekać. Poszłam do tej instruktorki - była za to na mnie bardzo zła ze względu na to, że tyle musi na mnie czekać. Wytłumaczyłam jej o co chodzi, a ona strasznie się na mnie w tym śnie wydarła, że przecież mogłam wziąć innego konia. Powiedziałam jej, żeby na mnie nie krzyczała, bo tego nie znoszę, ale ona odwróciła się i wyszła ze stajni.

4 listopada 2010

Spotkanie

Sen z  23.10.2010: 

We śnie znajduję się na ulicy Nowy Świat w Warszawie. Mam tam spotkanie ze znajomymi z forum i czata FN. Spotkałam się w kawiarni ze Szczyglisem i Henito (to są nicki użytkowników forum - przyp. red.). Rozmawialiśmy podczas spotkania o czacie, co słychać, oraz o BlueAngel (j.w - przyp.red). Pytali się mnie co nowego u Niej i czy mam z Nią jeszcze kontakt. Miałam od Niej smsy, ale tylko część im przeczytałam. dotyczyły one forum FN. Pisała w nich, że teraz jest adminem, a nie oficerem porządkowym, że teraz może każdego zbanować zarówno na forum jak i na czacie. Pisała, także, że dostała 3 propozycje pracy, na jedno spotkanie już poszła i miała następnego dnia przyjść na kolejne. W między czasie przyszedł kelner i zapytał Nas co zamawiamy. Ja zamówiłam więc herbatę bez ciasta, a Henito i Szczyglis kawę z ciastem czekoladowym. Ten kelner był jakiś dziwny, bo przy Nas kroił ciasto na różne kształty. Henitowi podał kawałek w kształcie kwadratu, Szczyglisowi ciasto pokroił w paseczki (wyglądało ono jak makaron?), które następnie wymieszał z sosem czekoladowym. Natomiast ja dostałam kawałek trójkątny. Nie chciałam ciasta, przecież nie zamawiałam - powiedziałam do kelnera, ale ten tylko się uśmiechnął do mnie i podsunął mi ten trójkątny kawałek do zjedzenia. Ciasto było bardzo wyśmienite, rozpływało się w ustach momentalnie, chociaż w strukturze przypominało jakby budyń, albo żelek. Siedzieliśmy długo rozmawialiśmy o czacie cały czas, ale konkretów nie pamiętam. Wciąż drążyli temat BlueAngel, choć mówiłam, że mało wiem, bo wyjechałam i od 2 tygodni nie wchodziłam na czat. Dopytywali się jednak o szczegóły, ale nie mogłam im powiedzieć wszystkiego, bo część smsów od BlueAngel było o charakterze prywatnym i nie chciałam się z Nimi tym dzielić.
Ogólnie we śnie miałam nie miłe wrażenie, że obgaduje Blue i bardzo źle się z tym czułam, więc za wszelką cenę ucinałam i kończyłam rozmowy na jej temat. Zakończenia snu nie pamiętam, coś mnie nagle obudziło i stąd sen się urwał.

3 listopada 2010

Sen o przenikaniu się czasu.

Sen z 19.10.2010:

Przybyłam we śnie na dwór pewnej młodej królowej. Działo się to raczej w czasach XVII wieku, gdyż wszyscy jeździli konno lub w karetach. Mężczyźni mieli długie włosy lub peruki z lokami. Kapelusze ze strusimi piórami, żaboty lub bluzki z bogato haftowanymi rękawami i kołnierzami. do tego buty za kolano lub trzewiki ze złotymi klamrami, białe skarpety do kolan. Wojskowi ubrani byli w zbroje i kolczugi. Kobiety nosiły długie suknie, rozłożyste z różno kolorowych materiałów. Mężatki miały białe czepki na głowie lub piękne kapelusze dobrane pod kolor ubioru, panny miały piękne uczesania w starodawnym stylu.
Ja pełniłam tam rolę, która miała przygotować tę młodą królową do zamążpójścia. Miałam też jej opowiadać o moich czasach, z których przybyłam.Ona była bardzo ciekawa jak wygląda życie w przyszłości, zasypywała mnie milionami pytań, głównie na tematy związane z mężczyznami. Któregoś dnia będąc z Nią w ogrodzie przyszedł do Nas zarządca dworu i powiedział, że przybyli z przyszłości jacyś ludzie. Wezwał ich rzekomo, nadworny mag. Ludzie Ci okazali się być z Korei i przybyli pokazać jaka kiedyś w przyszłości wojna się odbyła.
Usiedliśmy na tarasie dworu, skąd rozciągał się widoku na morze. Było tam nieskończenie wiele statków, łodzi podwodnych, amfibii i lotniskowców, z których startowały statki. Na dużym dębie obok tarasu, bardzo starym, zamontowano dzwon na linie, który miał rozpocząć i zakończyć manewry. Samych wydarzeń nie widziałam w tym śnie, ale królowa była bardzo przejęta, smutna tym co zobaczyła. Rozmawiała z koreańskim dowódcą przez nadwornego tłumacza. Potem ja miałam tym dzwonem zadzwonić na znak zakończenia tego pokazu. Jednak lina od tego dzwonu, zaplątała się o koronę drzewa i dzwon nie zawsze dzwonił. Ten cały pokaz nie spodobał się mężczyznom dworu, którzy wsiedli na konie i pospiesznie opuścili dwór. Po tym obudziłam się.

2 listopada 2010

Historia z wroną.

Zanim napisze to chce przeprosić czytelników bloga, ze moja ostatnia notka z informacja dotycząca mojego wyjazdu nie ukazała się. Widocznie złośliwość przedmiotów martwych...Przez te 2 tygodnie nie miałam dostępu do internetu, ale sny zapisywałam skrupulatnie na kartkach. Oczywiście podzielę się tutaj nimi na blogu w odpowiednim czasie. Dzisiaj chciałabym jednak opisać historię związaną z wroną.

Jakieś 3 tygodnie temu, na kilka dni przed moim wyjazdem, postanowiłam poprzesadzać kwiaty na balkonie. Kupiłam nowe doniczki i torf i zabrałam się do pracy. Kiedy już skończyłam, poszłam do kuchni nabrać wody do podlania tych kwiatów. Kiedy odwróciłam się w stronę balkonu, zobaczyłam, że na poręczy ląduje bardzo duża wrona. Ewidentnie widziała mnie bo przekręcała łepek w moją stronę. Miała też otwarty dziób. Pomyślałam, że pewnie chce jej się pić, ale stałam nie ruchomo, żeby jej nie przestraszyć. Wrona nagle zaczęła po tej poręczy chodzić. Mam bardzo długo i szeroki balkon i barierka jest na całej jego długości. Wrona te odległość pokonała 2 razy cały czas patrząc na mnie z tym otwartym dziobem, po czym odleciała na pobliską lampę uliczną, z której odleciała, jak tylko wyszłam na balkon. Kiedy tak się przechadzała po tej barierce od razu pomyślałam sobie: "   Oj żeby to nie był jakiś zły znak  ".  Na 2 dzień rozmawiałam z moją mamą przez telefon, powiedziałam jej o tym incydencie i o swoim przeczuciu. Zapytałam jej jak się czują babcie i żeby na nie uważała, bo wyczuwam ze coś się złego stanie u Nas w rodzinie.
Tuż przed moim wyjazdem rozmawiam z mama jeszcze raz i wtedy powiedziała mi ze mój wujek jest na coś chory, nie wie na co, ale podobno jest w szpitalu, że ktoś z rodziny mówił, że spuchł mu mózg...Mama zapytała mnie wtedy czy to rak może spowodować coś takiego, ale nie byłam pewna wiec stwierdziłam, że raczej nie, ze nie słyszałam o czymś takim. Mama powiedziała, ze informacja o tym nie jest potwierdzona, ze pewnie to nic złego, że to rodzinna plotka jak zwykle - co u Nas w rodzinie jest dosyć powszechne i zazwyczaj jest kilkanaście rożnych wersji na temat jednego zdarzenia...Uznałyśmy wiec z mamą, te wiadomość o stanie zdrowia za mało przekonywującą. Ja potem wyjechałam na 2 tygodnie. Będąc na wyjeździe dostałam smsa od mamy, że wujek zmarł i będzie pogrzeb. Wiedziałam wtedy, że ta wrona to jednak nie był przypadek. Nawet napisałam to mamie w smsie zwrotnym. Wujek był młodym człowiekiem, zmarł kilkanaście dni temu. Przeżyłam szok jak się dowiedzialam o jego śmierci, był to jeden z moich ulubionych wujków - taki najnormalniejszy...do tego utalentowany muzycznie...
Wrona okazała się ponurym zwiastunem jego bliskiej śmierci...